Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Joanna Kisielewska

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Joanna Kisielewska

  1. Poniedziałek rano, coś około ósmej Ukrop konieczny już bije po rękawach Ceglany budynek czerwienią jaskrawy, Zaprasza krzakiem i napisem "Galeria" Chorągwie chcących ujrzeć cuda kreślarzy Przedzierają się przez drzwi wąskie i zasieki Młodzieniec jeden skromnym krokiem też dąży Zobaczyć farbę pięknie ułożona na płótnie W zwyczajnym wnętrzu młoda kobieta Skupionym spojrzeniem zamyślnie spogląda Perfekcja położenia światła - faktura finansu Oczy światłocieniem niedomówień pisane Obrazy mistrzów przy niej szarzeją z zazdrości Rzeźby olbrzymów zniżają by się przyjrzeć Ich marmurowe ciało zawstydzone czerwienią Płócienny uśmiech vermeerską perłą ubarwiony "Nagły ruch pędzlem gładkim i słodkim maluje Moje rumiane i ciepłe odbicie na twarzy Tyś jak dzieło najpiękniejsze które w usta całuję Poza ramy, niejeden o tym marzy" Piękność kobieca w zastygłej pozie milczy Młodzieniec czeka - również w ciszy spokojnej Ust nie otwiera, myśli : "powtórzyć mam może?" Węgiel wziął w ręce i co mówił, napisał Kartkę z notatnika wyrwana zostawił i odszedł Piski podeszw tylko słychać już w oddali Jutro wtorek - wróci tu o wczesnej porze Przez drzwi wąskie, to on - Młodzieniec wrócił Szybkim krokiem przez kolumny i mury przechodzi Twarz odziana w rumień uśmiechem już wita Serce z piersi ucieka a wdech gubi się za nim! Patrzy.. - a jej nie ma Ściana pusta, sam kurz ostał Rozpaczliwym krzykiem otwiera galerii okna Rzeźba zamyślona głowę odchyla zza pleców "człowiek z mięsa, ona z pędzla śpiewu" Młodzieniec wychodzi
  2. @Witold Szwedkowski rzeczywiście coś z tym pokręciłam, dziękuję za zwrócenie uwagi :)
  3. Mówią wszyscy, że to gra królewska Ponoć w szachach ukrywa się bestia Głupcy się śmieją tonem obelżywym One do mnie przemówiły głosem żywym Szachownica skrywa przede mną sekret Pionki w tajemnicy podpisały dekret Niech tajemnice swoją mi wyjawia Ludzie w niewiedzy siedzą i się bawią W tych figurkach szumi krew Trzeba przystawić ucho i słuchać Serce ich bije - serce pompuje życie Szu-szu-szu, krew szumi, szumi krew Zbijam pionka, słyszę rozrywane mięso Zbijam figurę, słyszę krzyk z głębi trzewi Miażdżąc bierki łamie też kości twarde Chce złamać szachy, wycisnąć z nich prawdę! One powiedzą Ci prawdę życia ukrytą Obok króla sami głupcy siedzą Dwie wieże gotowe zaraz runąć Wojna prawdziwa nie ma zasad Stanęli przeciw sobie dwaj Królowie, Korona złota na obudwu głowie, Drewniane wojska po obu stronach Konie ruszają w srebrnych podkowach Najmniejsze pionki, w tym całym chaosie zbijają siebie, tylko po skosie. Gońce nie lubią się wzajemnie, więc drogi mają różne jasne lub ciemne. Hetmani spokojnie obok króla stoją Słysze jak pot z ich ciał spływa gdy się boją Wojna bez zniszczeń i straty w ludziach A jednak dostrzec można, że żyją i giną Prawdziwa wojna nie ma zasad Płoną twierdzę, wsie i miasta Ta gra to dla wielu zwykła zabawa Nie widzą prawdy ukrytej w szachach Wieże stały się jak nitki cienkie Hetmani ze strachu uciekli Królowie sami zostali z jednym okiem Konie bez siodeł ruszają w ogień Nikt nie słyszy jak się boją I jak ze strachu ciągle się modlą Wszyscy obawiają się szacha Tylko brat może pokonać brata Szach - cisza przed końcem Kurz i dym opadają pod słońcem Król drewniany miecz swój wyciąga Widzi jak kawaleria wroga nadciąga Król jest bezradny, czarni wygrali! Sprzątają po sobie pole walki Zaraz kolejna bitwa się zacznie A prawda kolejna na wieki się zamknię
  4. Czas to iluzja trwania i czekania Która delikatnym aksamitem sensu Przykrywa wszystko wokół i usypia Nasze gołe i chude zmysły ludzkie Gdyby była tylko taka moc poza czasem Która zabrałaby nas z powrotem tam I powiesiła momenty jak miliony małych ramek Żebyśmy mogli zobaczyć je znowu jeszcze raz Oh, jakby to było! To trwało, trwa i trwać na zawsze będzie Ciągle, ciągle i bez przerwy! Trawa mokra i zieleń drzew boska Listki w swym powolnym locie pięknie wirujące Przypominają niestety, że kiedyś smutno spadną Przykryją nasze gole i chude zmysły ludzkie Gdyby była tylko taka moc poza czasem Która opowiedziała stare historie nam I pokazała ludzi jak za szafą zdjęcia zaginione Żebyśmy mogli usłyszeć ich znowu jeszcze raz Oh, jakby to było! To trwało, trwa i trwać na zawsze będzie Ciągle, ciągle i bez przerwy! Zatłoczone targi i pełne kolejki Z koszyczków złotych pomarańcze wypadające Upominają się o słodkości i gorycze tych dni Nie możemy poczuć już ich smaku Gdyby była tylko taka moc poza czasem Która przypominałaby nam kolory smaczne I ze skórki twardej obrała jeszcze raz usta nasze Żebyśmy mogli posmakować nas samych znowu jeszcze raz Oh, jakby to było!
  5. Ludzie bez wyrazu chadzają się ulicami Lice jak mgła tylko zza kołnierza się wychyla Każdy na siebie podejrzliwie patrzy Siedzą trzy osoby na ławce Jednej coś się dzieje, ktoś gdzieś dzwoni Przyjeżdża karetka Nikt już nie patrzy Ogromne zbiorowisko szarej masy znika Ubierają kapelusze, otwierają parasole Cisza, tylko szepty słychać W barze przy piwie dwóch osiłków siedzi Jak psy zaczynają sobie skakać do gardeł Latające krzesła i dźwięki tluczonego szkła Jednemu z nosa wino czerwone się sączy Olbrzym upada, drugi do stołu zasiada Ogromna plama na podłodze się nie rusza, umarł Nikt już nie patrzy Owce widokiem nie ruszone gęsiego wychodzą Za trunki i widowisko oczywiście płacą Dziwny samochód podjeżdża, zabiera ciało Niedziela, bogobojni idą modły odprawiać Ministranci księdzu pomagają, spowiedź Święta, eucharystia i do domu Dziecko płacze - “nie ma mamy” Patrzą wzrokiem gorzkim i twardym Słychać jak tłum krzyczy - “idź do domu!” Nikt już nie patrzy Maluch został, a to zima przecie A Kurta jak na wiosnę, Brzdąc pod pierzyną śnieżną zasnął Na bazarze pomidory i ogórki kuszą oko Ludzie stoją, w siatkę wszystko wrzucają Nagle słychać strzały, nadal stoją Młoda kobieta z dziurą w sercu upada Woda z Pomidorów ze stoisk kapie Podbiega mężczyzna, chyba kochał Nikt już nie patrzy
  6. Sekret życia utkwiony w trupim ciele Chłodne i sine rozpala rumiane poszycie Ożywia zmysły i Kremasza młode działania Leży śmierdząco na stole jak książka otwarty Usta ciche a jednak mówią wiele Oczy pół otwarte zamykają się na słabych Dłonie zaciśnięte jakby do walki czy tańca zwarte Ciało ociężałe życiem całym teraz takie gładkie Palił, lubił trunki popić, nogi krzywe - długo stały Doktor dziw nie nowy, ciekaw śmierci znowy Życia i śmierci spragniony stoi obok prawy Tylko jeden z nich prawdziwie umarły
  7. @jan_komułzykant dziękuję bardzo!
  8. W zarośniętym polu szczerym, Kruk i Róża On na drzewie, Ona obok gąszczu Kochał ją Kruk, latał nad nią bacznie Róża przy nim, płatki w czerwień bardziej Kochali się oboje, lecz miłość ich w słoje Ona Róża, a on Kruk - płatki młode i stos piór Nie ćwierkał jej, ona płatków nie puszczała Miłość gorąca jak wiatry lata - milczała Żyli wśród mchów, nie znali burz Lecz srogi los, okrutna śmierć im przypadła Kruka, pola właściciel utłukł myśląc, że po ziarna Róża od zimna sama, zwiędła marna
×
×
  • Dodaj nową pozycję...