-
Postów
670 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez marekg
-
chaos a może to tylko fale wyrzucone na brzeg świat się kołysze nad horyzontem niedomalowane niebo i ćwiartka księżyca widok z prawej strony jest mi obojętny po lewej ten sam elektorat przykucam między wersami psychoterapeutka krąży wokół mew w euforii kolejny wiersz dryfuje z prądem oceanu
-
pod pałacem nadgryzam dzień pierwszy kęs o smaku deszczu przykryty chmurą ociemniałym spojrzeniem miasta marzenia gdzieś na kolejnej stronie we wstępie kilka uwag o życiu i raju zakochanym w Bogu zero pragnień zero cukru dbam o każdą pulsującą chwilę odmawiam piwa o smaku dzielnicy i nowennę pompejańską z zagubionym tylko pozostały rowery mknące ku zielonym światłom powiewają majowe flagi cień kwiatu przebija się przez kamień
-
4
-
na autoportretach z natury jestem martwy widz ma prawo do błędu w nocy słucham wielkiej płyty moje ściany też mają uszy
-
uaktualniłem się na tym dworcu sobotwór wczorajszego dnia krąży między peronami czas podaje mi rękę na zgodę czyż nie lepiej byłoby przestawic zegar na inna planetę w tej chwili jest to niewykonalne czasochłonne jak oczekiwanie na kolejny komunikat
-
w zrozumiałej wersji wiosna przybiera okoliczne kolory przestrzeń dojrzewa zieleń rozkwita w innym folderze nienamalowane ptaki przylecą jutro zerkam przez okno od czasu do czasu
-
bądź łaskawy opóźnienie może ulec zmianie peron wydłuża się o kolejny odcień szarości na dworcu świat się nie kończy są jeszcze schody ruchome i nieruchome pomyślałem o wyrzutach sumienia i moim życiu czas skrócił się o kilka wierszy
-
w każdym zakątku zieleni szeleści chwila błękitu przestrzeń wybudzona smakuje na niebiesko nie mam pamięci do twarzy i chmur przytulonych do nieba raz na jakiś czas zaciskam oczy opowiadam sprośne historie wszystko mieści się między waginą i piersią w pustej knajpie burza w szklance wódki jest dwunasta piętnaście i co z tego
-
wszystko zależy od pociągu w kolorze wczesnej zieleni który wjedzie na nieistniejący peron między zachodzącym czerwonym słońcem a uśmiechem twoich ust
-
za blokiem pies szarpie się z chmurami ulewa rozmywa miasto mamy adidasy po kostki i nylonowy parasol nie wydziwiaj dziś szczeka na jutro a wieczorem wyjdziemy na kolejny spacer ugryziemy chwilę przyjemności samotność już nie doskwiera czworonogom
-
siedzimy trochę niedomalowani jeszcze nienarodzeni a już śmiertelnie poważni księżyc układa się z klocków Lego w gwiazdozbiorze Barbie lalki tulą się do snu noc przyszła się kochać rozbudzić pobudzić z rozkoszą odkryć niebo jest też inna wersja znudzimy się i pozabijamy w dzień powszedni w miejscach intymnych tam gdzie ulice nie mają nazw
-
wszystko jest tak dziecinie proste i tylko się śmiać z siebie między mną a słońcem jest skrawek cienia tam potykam się o moje myśli w ustach kurczą się grzeszne słowa powietrze jest ważne i czyste mówię sakramentalne – być może nie wszystko musi być logiczne jak wiersz zawieszony w pajęczynie
-
zapachniało deszczem zrywasz kwiecień las zapładnia las na krótko zapachniało miłością jak zwykle o tej porze słońce przetoczyło się między nami potem znikło w kanonicznej ciszy w niezapisanym wierszu stanęliśmy w cieniu spłoszonej sarny i bezczelnie cmokamy zielone landrynki
-
śpimy w twoim śnie w łóżku zasypanym książkami wycinki gwiazd układają wiersze do twarzy ci w kolorze nocy reszta jest zbędna w pełni przegadana między nami mruczy kot za oknem kwiecień plącze się w deszczu dzień będzie dłuższy od najkrótszego
-
między zamglonym niebem a porankiem usiadłem przy moście Szabadság hid tramwaje wyłaniają się w słonecznym kolorze jest jeszcze dość wcześnie na pierwszy łyk tokaju mityczny turul nie odleciał i tej nocy cień skrzydeł zniknął na billboardzie chmur po zielonym zboczu czarny kot wspina się na miasto za moim plecakiem zostają mruczące mosty kamienny krzyż i Jezus idący po Dunaju zamykam oczy wdycham niebo myśli trzepoczą płetwą i toną wbrew rozumowi książkę z autografem autora odbiorę w paczkomacie
-
motyl u drzwi wiosna rozłożyła skrzydła wyjęłaś czerwoną pomadkę usta milczały
-
w pustej cerkwi myśli klęczą w samotności w zaułkach wzruszeń nasze prośby przed ikoną pisaną łzami tli się światło oczyszczenia ziarna modlitwy anioł rozsypał na niebieskie pola między progiem nieba a wiecznością list niedokończony kilka słów zawisło na krzyżu czytam wiersze wskrzeszone
-
tylko plaży brak ....teraz uganiam się w kuchni !
-
usiadłaś między mną a cieniem niczyim zapatrzonym w niebo kształt morza jeszcze śpi w podekscytowanej przestrzeni słońce odkrywa nasze ciała biorę głęboki oddech berek na plaży to nic nadzwyczajnego ganiamy się za każdym słowem powiedzmy że to próba wiersza
-
nad pięknym modrym jeziorem
marekg odpowiedział(a) na marekg utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Mitylene Dziękuję za komentarz. Miło mi . @Bożena De-Trewielkie Dziękuję ! za ciekawy komentarz . -
o świcie nieśmiałość wtulona w kolory w lustrze wody błądzi jeszcze noc w głębi mgieł budzi się niebo i błękit zatopiony w małej butelce ultramaryny
-
gdzieś pod samotnym drzewem błądzi mój cień słońce grzebie się w koronie zieleni obłoki zakrywają kolejny fragment marzeń z każdym oddechem znika przestrzeń i moja nieobecność
-
2
-
dziś wędrowaliśmy pustymi ścieżkami las tłumaczył na swój język nasze słowa wiatr przeganiał zbędne metafory na wymęczonym niebie surowe chmury zakryły świeżo namalowane słońce potem powstał wieczór w kolorze herbaty mrugamy do siebie przez napełnione szklanki
-
spotkaliśmy się przypadkowo pod Niebem w gębie nie było chmur słońce wyjrzało zza firanki twój uśmiech opromieniał przed kilkoma miesiącami odprowadzałem świat na ostatni tramwaj byłem spóźniony o kilka lat a on szalenie niezrozumiały gubiłem kroki traciłem oddech i ciebie
-
3
-
@Mitylene Dziękuję za komentarz. @beta_b Dziękuje za miłe słowa. Pozdrawiam z Podlasia !
-
w bezkresie idyllicznych łąk artysta maluje krzyż to taki drogowskaz dla grzeszników między snem a dniem zagubione dusze szukają swoich twarzy Kain i Abel śpią jeszcze w kołysce demoniczne echo odmienia słowo grzech przez przypadki Chrystus wędruje w ciszy gdzieś między rzeką a brzegiem życia