Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janofor

Użytkownicy
  • Postów

    349
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez janofor

  1. Między godnością Wyższość w nieboskłon dmie deszcz czarodziejski. Deszcz żywi kwiaty, kwiat karmi magiczne oko, które jest tak daleko w tyle, serce, które wyższość chce sercem obdzielić. Widzę jak koty leniwie się budzą. Czuję jak wilgoć stuka w suche nozdrza. Szukam w kłębach chmur niebyłego ojca — może go znajdę? Może mi się uda? O, Panie Boże, czy nie jest za późno, byś mnie wychował w tym wiejskim kościele? Chyba te chmury nie drobią na próżno kropel tak czystych, niczym łzy anielskie? Może poczekam, aż ich ciałka sfruną? Byś odpowiedzi w ten sposób udzielił.
  2. Jak cię zwą? Czarnym proszkiem na białej koszuli. Potknięciem w holu, gdy cisza grobowa grzebie zawarte przed ołtarzem faux pas. Poczekaj proszę, chcę by wszyscy wyszli. Albo morderstwem, które ogłoszono najbrutalniejszym na całym Mazowszu aktem miłości istoty najdroższej sercu ofiary — komentuje gorąco... Mam na imię strach — zjadacz białych chlebów, tłustych wiejskich kur i brudnych gołębi. Mam na imię lęk — badacz fenomenów ległych u podstaw, jak pijanych zręby. Mam na imię Trzy — tylko proszę nie mów mi po imieniu, tylko proszę nie krzycz.
  3. Poranieni Ofiarom wojny, która się nie odbyła. Przekonano mnie, że jestem ofiarą. Od dziś to część mnie, jak oko czy ręka. Czuwa nade mną w stu kolorach wstęga, otwiera rany zajadły megafon. Bez przekonania, lecz z myślą o skarbach, wlokę za tłumem swoje wiotkie członki — ponoć skostnieją i sam krzycząc: Chodźmy! będę prowadził, głosząc czym jest prawda. Jedno spokoju mi tylko nie daje — ja to ofiara, ale kim są inni? Musi oprawców być to bura zgraja, bo szli by z nami, będąc niewinnymi. My — starym ludem, który z kolan wstaje, by w bruk na nowo przypierdolić nimi.
  4. Tłum niewidzialnych na naszych ulicach mknie rozebrany do krwi oraz gnatów. Pędem biedaków, bezdomnych tłum gna ów prosto w ciepełko z napisem kostnica. Tłum niewidzialnych — na czyich ulicach? Tych, którzy są na nich kiedy zmierzchnie. Oni spiąć na nich opuszczają je we śnie lub kiedy zgaśnie w latarni dusz iskra. Beton i ziemia — plastik oraz słońce. Bardzo odległy blask smutny z zapałek. Beton i ziemia — przedsionek do końca i koce do cna, do nitki wygrzane. Beton i ziemia — nie wszystko stracone — beton dla ziemi, ziemia ciałom kalek.
  5. @Annna2 Kochanowskiego uznaję za komplement. Bardziej lub mniej świadomie odwołuję się do poezji starych mistrzów (mi.in. formą). Głównie ze względu na to, że nieliryczność poezji nowoczesnej mi nie do końca odpowiada. A co do ćmy, robaczków ... niech będą tym, co sobie wymarzysz. Pozdrawiam J
  6. *** Chciałbym czasem Ci zadać brzydko pobożne pytanie, chociaż wiem aż za dobrze, że nie odpowiesz mi na nie. Jak chrabąszcza nożyną tknął mnie przedsmakiem wieczora, biały lampion, wczepiony w noc nie do końca zapadłą. Przyszło mi do głowiny — czyżby za chwilę ta pora, w której ciałka owadzie tańczą szaleńczo pod lampą? Jeśli tak - chrząszcz mi świadkiem, że nie zburzoną Gomora i że co najczarniejsze, czasem nazywa się światło.
  7. @Dagna dziękuję za obszerny komentarz! Pozwolisz, że skorzystam z niektórych Twoich poprawek, podobają mi się. PS O lepszą analizę nie mogłem poprosić! Pozdrawiam J
  8. @Dagna może masz rację, niepotrzebne to usprawiedliwianie, niech tekst mówi sam za siebie i będzie interpretowany jak zechciał... autor (?). PS Uważasz, że samo tłumaczenie się broni? To pierwsza moja tego typu "zabawa" i zależy mi bardziej na merytorycznej ocenie warsztatu niż duchowym przekazie (na to przyjdzie czas później).
  9. Utwór wraz z oprawą muzyczną poniżej — z niego został zaczerpnięty układ rymów. Tłumaczenie nie ma na celu nawoływania do mordu, ani propagowania bestialstwa
  10. Dwie strony powoju Patrzę głębiej Ci w oczy, widząc w nich prawdy kamuflaż, kiedy bardziej i bardziej ślepca – mnie – kłamstwem poruszasz. Śpiewał psalmy tramwajów na czas i niewczas przybyłych. Drżąc na każde z zawołań rdzawo czerwonych torowisk, był nieważnym kompletnie wśród cielsk grubiańsko olbrzymich. Jego biały kieliszek z mocą tysiąca królowych, kropli nie uroniwszy, przez stal i rdzawe obrzyny przeszedł, krzycząc w nieboskłon – mogę to zrobić od nowa!
  11. Om mani padme hum Nie obchodzi mnie złoto — pragnę o wiele goręcej, aby serce w człowieku wkrótce znaczyło najwięcej. Miłość sprawia, że mówię, w kwiecie lotosu klejnocie, om — przy pierwszym z zachłyśnięć, hum— przy ostatnimi wydechu. Nie mam wprawdzie nadmiaru zbytków życiowych i pociech, nie mam nawet spokoju ani wiecznego uśmiechu. Jednak kamień szlachetny trzymam przy sercu i noszę w sobie skarb nieprzebrany — mantrę: Om mani padme hum.
  12. Babciu Każdy wybór skutkuje sercem złamanym na dwoje. Każda cząstka zakwita niczym niechciane powoje. Zmierzam babciu do Ciebie leśną drożyną wśród świerków. Biorę garścią na później miękko zrzucone igliwie. W kieszeń wpycham z nim serce, bardzo zmęczone żonglerką. Serce, które, gdy dotrę będziesz całować troskliwie. Zrobisz z igieł nalewkę - tę kurujacą niewierność klaunów z trup wielkomiejskich, bo nim się stałem w przypływie... chciwości.
  13. @Naram-sin Dzięki za komentarz. Jednak "niemal perfekcyjnie" mi nie wystarcza... Mógłbyś wskazać gdzie akcenty/coś innego kuleje? Ponownie, nie widzę tęgo, a Twoje wskazówki sprawiają, że moje opanowanie formy się rozwija. Pozdrawiam J
×
×
  • Dodaj nową pozycję...