-
Postów
4 525 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Arsis
-
(Z cyklu: Noir) *** Ściśnięci w korytarzu. Poupychani równo. Przepływają falami kopnięcia prądu. Nerwowe odruchy wariatów. Wszędzie wokół ― wytrzeszczone ― jak w chorobie Basedowa oczy… Spocone karki i czoła. … przyśpieszone, płytkie oddechy… Szarpią mnie nieustannie ― czyjeś dłonie… … zdzierają koszulę, poszukując pieniędzy i rewolweru… „Zaraz z niego wszystko wyciągniemy!” ― Szepczą. „Nie wyciągną!” ― Myślę półprzytomnie. Męczy mnie ― uporczywa konwersacja w oślepiających błyskach ― nadawanych alfabetem Morse`a… … cuchną zgnilizną ― rozdziawione gęby… … Wszystko zaczyna się dziwnie kołysać, jakby w oparach narkotycznego dymu… Mózg telepie mi się w czaszce, kiedy opieram się czołem o brudne okno nocnego Ekspresu do Atlantydy… Czując czyjeś kolana w podbrzuszu i łokcie w wątrobie ― wypluwam na szybę resztki czerstwego chleba… … zsuwają się powoli w czerwonym, stroboskopowym świetle… … Budzę się w lepkich wymiocinach… Śniło mi się, że mnie śledzą… … że są blisko! I coraz głośniej dudnią krokami po moich śladach hordy zaślinionych epileptyków! tam-tam, tam-tam, tam-tam, tam-tam, tam-tam, tam-tam… (Włodzimierz Zastawniak, 2013-11-07)
-
Dym z kubańskich cygar drażni krtanie i resztki przegniłych mózgów od nadmiaru whisky. Wokół dziesiątki wytrzeszczonych oczu, wykrzywione twarze, w ustach wrze nieskładny gwar. Duszność podchodzi do gardeł, do spoconych torsów ciężkich od złota. Odbijają się w lustrach drgające gwiazdy. Rozochocone stado wyrzuca z siebie smrodliwe popioły, które kłębią się pod sufitem, jakby wzniecona oddechem burzowa nawała. Ze wszystkich kątów dobiegają ciche szmery, stłumione piski. Węszą nerwowo rozbiegane szczury, podnosząc, co chwila zadżumione ryje. Udają kwilenie nad zgniłymi szczątkami. Rozrywają je w trwającej wojnie padlinożerców. Wyrywają sobie nawzajem. (Włodzimierz Zastawniak, 2013-11-03)
-
Miasto ciszy i opuszczenia: Kadykczan
Arsis opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Biała ściana w smugach zachodzącego słońca, czarne prostokąty okien i drzwi. Zbliżam się. Jestem blisko. Oddalam… Wyciągam rozedrganą rękę, dotykając popękanej powierzchni. Chropowata struktura. Brunatne plamy zacieków. Rdzawe smugi. Odpadające płaty… Staję na drodze światłu. Przede mną wije się pokręcony, nieporadny cień umarłego człowieka. Przywieram czołem, ustami. Całym ciałem… Całuję namiętnie… Liżę zmurszałe płaszczyzny i pęknięcia starego, zdewastowanego muru. Połykam kapiące łzy, spadające drobinki kwarcu. W konwulsyjnym tańcu wariata wdycham zapach wilgoci, pleśni i piwnicznej stęchlizny. Obejmuję i przytulam wyzierające spod tynku cegły. Pod paznokciami tworzą się głębokie bruzdy, z których wysypuje się na twarz czerwonawy pył. Otwieram szeroko usta w niemym krzyku. Zaciskam powieki. W skroniach pulsujący ból… Skrzypienie piasku. Czyjeś nieśpieszne kroki. Delikatne dotknięcie barku, niczym powiew wieczornego tchnienia. Odwracam się, otwierając szczypiące od słonej wilgoci oczy. W padającym na mnie jaskrawym słońcu, jakby niewyraźny zarys postaci… … Poprzez rozedrganą światłość nie widzę za wiele. Dostrzegam tylko to, na co pozwalają szczegóły ostrych jak nóż promieni. Pomarańczowa aureola na wysokości oczu odsłania w swoim kołysaniu owe wirowanie odległych planet, mgławic i galaktyk… I znowu ogarnia mnie cisza, w której wiatr komunikuje się ze mną tym szeptaniem zbłąkanych widm. Słyszę z bardzo daleka niewyraźne słowa… Kto mówi? Dlaczego dobiega to wszystko z takiej zamierzchłej przeszłości? Przemieszczam się w ogromnej pustce, w której światło pędzi przez miliony lat. I w której poruszam skrzydłami, niczym jakiś ptak wiekuisty… Jestem tutaj. Jestem tam. Jestem w wielu miejscach jednocześnie, bądź nie ma mnie wcale… …pojawiam się znowu, ale nie tutaj i nie teraz… … Zstąpiłaś do mnie, przeniknęłaś z jakiegoś innego wymiaru, Jewgienijo… Stoimy w wysokiej trawie, w samosiejach, które wykwitły przez te wszystkie lata. Trzymamy się za ręce: ja – widzialny, ty – widzialna, tylko przeze mnie… Coś mówisz, lecz ciebie nie słyszę. Poruszasz milczącymi ustami, taki smutek mając w spojrzeniu i taką żałość… Prowadzisz nas przez zarośla i chwasty, przez te wszystkie miejsca, które były kiedyś placami zabaw. Trzeszczą i piszczą poruszane wiatrem zardzewiałe huśtawki… Spoglądają na nas czarnymi prostokątami pustych okien opuszczone, osiedlowe bloki… Twoje włosy i sukienka falują w zwolnionym tempie, jakbyś była jakąś kosmiczną meduzą, zawieszoną w pełnej migotliwych refleksów głębi oceanu… Jesteś obok mnie, nie jesteś… Jewgienijo… Zaciskam powieki. Otwieram… Pokazujesz mi dłonią obdrapany, brudny blok. Mieszkałaś w nim, będąc dzieckiem. I mieszkasz nadal, lecz już jako istota przedwieczna, pozbawiona ciała. Oprowadzasz mnie po pokojach z ubogimi resztkami przeszłości, które pokrył grubą warstwą kurz. Trzeszczenie parkietu od moich kroków i już – tylko moich… Pośrodku jedyne krzesło. Siadam na nim, rozglądając się wokół mokrymi oczami. Promień słońca przecina podłogę, ścianę… Jestem sam. (Włodzimierz Zastawniak, 2019-07-27) -
Źródło: https://www.gettyimages.com/ … coś się przemienia w strumieniach atmosfer ― wewnątrz białych obłoków… … w tym powolnym przepływie niezdefiniowanych form ― na granicy ― półkolistej widzialności… Przemienia się w źrenicach ― moich oczu… … kłują mnie ― skrzące się ― ziarenka piasku… … Tutaj i tam… … obok… … … zaszeptało w przelocie… … W powietrzu piszę… Trącam skronie ― zmarszczone czoło… … odganiam od siebie wszystko… … jednak ― wszystko ― powraca… … Wychwytuję nikły powiew owadzich skrzydeł ― patrząc daleko przed siebie ― jakby ― w oczekiwaniu na coś ― albo ― na nic… … … upływają ― coraz głośniej ― sekundy…― … … ostatnia… … Nie… Nie… … niee… … Zakrywam twarz… … zbyt silne to światło ― zbyt piękne… … … straszliwy żar ― przerasta słońce ― rozpala niebo… … … kwiat przede mną dojrzewa… ― jedyny i śmiertelny… (Włodzimierz Zastawniak, 2016-08-27) --- * Gerboise Bleue (fra.) – Niebieski Skoczek. Nazwa kodowa pierwszej francuskiej próby nuklearnej, która miała miejsce 13 lutego 1960 roku, w saharyjskim dystrykcie Reggane, w środkowej Algierii. Eksplozja miała siłę ok. 70 kiloton, czyli równoważyła siedemdziesięciu tysiącom ton trotylu. Nazwa nawiązuje również do pierwszego koloru francuskiej flagi. Gerboise (fra.), Jerboa (ang.) - Skoczek Pustynny. Rodzaj myszowatego gryzonia o silnie rozwiniętych tylnych kończynach. Występuje min. na terenach północno-środkowej Sahary, czy pustynnych obszarach Bliskiego Wschodu. --- https://mickchillage.bandcamp.com/track/pixels-iii-pt-1
-
Źródło: https://unsplash.com/ … kurz i pajęczyny… ― pęknięta szyba ― na wprost ― mojej twarzy… Drzewo ociera się ze zgrzytem o mur ― raniąc gałęzie ― do krwi… … … wspina się po ornamentach naddartych tapet ― przeciągły jęk i gwizd przeciągu… … … trzaskają ― gdzieś daleko ― drzwi… ― … jakby ― objawiając czyjeś przybycie… … Kogo? … nie przybędzie nikt… … ... rozsadza mi skronie ― potworne ― ciśnienie… … komory serca… … W zakamarkach pustego pokoju… ― … mżą szare piksele straszliwej nicości… … Coś się chwieje ― w krzywym zwierciadle ― stojącego trema… … pełno wokół ― jakichś dziwnych gestów i symboli ― spoufalających szeptów… … Wrak człowieka… … podarte łachmany… … Rozpostarte ramiona… … łopocząca na wietrze koszula… … … patrzę na to wszystko ― jakby z lotu ptaka… Pod różnymi kątami… … nachyleniami ziemi… … Podłogowe klepki ― są prostokątami ― zaoranego pola… … butelki po alkoholu ― kominami ― opuszczonych fabryk… * Spadam bez czucia ― rozbijając twarzą ― szklaną powłokę nocy… * … razi mnie silne słońce… … przesłaniam je ― drżącą dłonią… Między palcami ― sączą się nitki blasku… … Leżę na samym brzegu ― oparty o betonowy śmietnik… … … w kakofonii chrząknięć ― pokasływań ― śmiechów… ― … padają niewyraźne słowa… * … szumiąca obok rzeka ― trąca zimnymi falami ― bezwładne ― martwe ciało… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-09-28)
-
1
-
Źródło: https://www.pexels.com/ … nieskończona równina… Szarozielony step… … Podmuchy wiatru… ― Świst astmatycznego oddechu ziemi, co wydobywa się ― gdzieś ― z głębin… ― … nie wiadomo skąd… … … szepczą coś do mnie ― opuchnięte ― sine widma… … poruszają strzępami ust ― ginąc w piskliwym szumie śmiertelnej gorączki… W powolnym przepływie ― pęków atmosfer… … Dreszcz… Zimno... … samotność… Pod bosymi stopami ― martwa ― oślizła trawa… … Naznaczone nuklearnym żarem stalowe konstrukcje… … betonowe ściany ― z rdzawymi smugami wieloletnich ― rakotwórczych deszczów... … Opuszczony bunkier… … mój dom… … kurz… ― pajęczyny… ― gruz… … Ciężkie kroki ― straceńca… … chrzęst rozbitego szkła… … Obijam się o ściany ― wnikając w mrok ― wąskiego korytarza… … za mną ― długa smuga krwi… … Rozpalone cząstki ― przeszywają ― straszliwie zniekształcone ciało… ― … tłumiąc ― mdlącą wonią radiacji ― odór rozkładu… … Muskam drżącymi dłońmi ― wśród charczenia i jęków ― napromieniowane przedmioty… … … w kawałku lustra ― dostrzegam ― ogromne oko… … wpatrujące się we mnie… ― nie we mnie… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-09-15)
-
Źródło: https://www.pinterest.com/ … błysk słońca na okiennej szybie… ― jaskrawa plama… W półmroku ― milczenie ― przedmiotów… … … świetlisty prostokąt na białej ścianie… … zamkniętych drzwiach… ― Falujących płótnach ― pajęczyn… … … pełznąca milimetr po milimetrze… ― Wykrzywiająca się coraz bardziej… ― Zagadkowa forma ― niby-życia… … Obserwowana pod różnymi kątami… … z rozmaitych płaszczyzn czasu… ― nachyleń ziemi… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-08-24)
-
Źródło: https://www.pexels.com/ … przedzieram się przez kurz i pajęczyny ― przytłoczony ciężarem żelbetonowej skorupy… Moje zdeformowane ― nagie ciało… ― owiewa wiatr ― wpadając z gwizdem ― do tego ― przeciw-atomowego bunkra… … … w pęknięciach ścian ― drga błękitne światło… ― otacza mnie chłodem… … … przywieram spierzchniętymi ustami ― do stopionej struktury… Całuję ją i głaszczę ― wyczuwając wciąż ― nikły zapach radiacji… … … wiruje wokół palący pył… … To jest ― mój dom… … samotny świadek eksplodującego przed dziesięcioleciami słońca… Przygnębiająca resztka z brunatnymi bąblami ― od straszliwego żaru… … z rdzawymi smugami deszczów… … … potykam się ― o wyrwane podmuchem ― zbrojeniowe pręty… … Teraz ― zastygłe... … rozczapierzone palce… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-07-31)