Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'zniszczenie' .
-
Jeszcze wczoraj dziewczęta w sukniach kolorowych Nad pucharkami lodów – o wiśniowym smaku O próbach rozmawiały (chyba?) baletowych, Słuchał ich nieuważnie dżentelmen we fraku. W wyszczerbionym świeczniku trzy świece woskowe Po pożółkłych tapetach snuły blask zmęczony, Przez okno zaś patrzyły chmurki landrynkowe, O brzegach pozłacanych lub bladozielonych. A dzisiaj na błyszczących igiełek dywanie Sterczą spalonych ruin kości potrzaskane. Pod nimi leżą małych filiżanek ciała, Sześciu koni piekielnych cwałem stratowane. Z niestłuczonego dzbanka spływa struga biała, Jak krwi kropla daremna lub urwane zdanie…
- 8 odpowiedzi
-
8
-
W kształcie nieokreślonym Prawami geometrii Nie doszukuj się prostych Linii, osi symetrii. Nie doszukuj się płaszczyzn W dachach gromem skruszonych, Ani wzorów – w dywanach W bezkształtność obróconych. Nie szukaj też gry świateł Wśród błysków igieł szklanych, Wiatru pięścią gwałtownie Tęczowo rozsypanych. Nie szukaj praw wspólnoty W grubych mumiach kamienic, Cierpkim stężałych bólem (Jak oblicza – męczennic). Nie szukaj praw wszechświata W biblioteki ruinach, W zgliszczach antykwariatu Sagi – o wielkich czynach. Nie szukaj słów uczonych Na rozsypanych kartach, Tam, gdzie mała księgarnia Raną ściany – otwarta. Nie szukaj również piękna W byłej - bryle muzeum, Rozciętej na sto części (Oto – destrukcji dzieło). Nie szukaj rytmu dziejów Pod gruzami opery, Gdzie na kamiennej fali Mewy usiadły cztery. Nie szukaj miłosierdzia Tam, gdzie kruchość katedry Okrył delikatnością Bandaż śnieżyście srebrny. Nie szukaj praw natury Tam, gdzie na mary – ziemi Zwalone zwłoki dębu Pod toporem ciśnienia. Nie szukaj w zgasłych życiach Sensu lub alegorii, Wszak z ran – nie papirusu - Utkana jest historia. Zamiast szukać słów wielkich, Kiedy zabrzmi głos dzwonów, Uszyj minutę ciszy W burzy tamtej - minionym. I kwiat pąsowy połóż Tam, gdzie z ręki osłabłej Trzy płatki – bólu krople Na bruk twardy – upadły.
-
Na martwych ścianach sali balowej – różowych Jeszcze wczoraj, dziś w sadzy grona przyodzianych W strzępach zdobień zetlałych popielato - płowych Igiełkami szklanymi – gęsto nabijanych Nad cielskami grubymi rozdartych foteli Naprzeciw smukłych okien – o szybach rozbitych Okryte płaszczem pyłu jak miękkiej flaneli W dymu puszyste wełny wciąż szczelnie spowite Wiszą w perłowych ramach lustra – ciągle żywe Niestłuczone, bez skazy, nietknięte pożogą, Nie musnęły ich iskier włosy purpurowe, Płomienia pazur złoty – ni trójbarwny ogon. W lustrach tych – ocalałych na przekór zniszczeniu Dłoń się przegląda blada, pustka – i milczenie…
- 2 odpowiedzi
-
2
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Otwieram ciężkie ― ogromne drzwi ― z pogłosem ― skrzypiących zawiasów… … Wstrząsa mną ― do głębi ― dreszcz bezgranicznej pustki… … nikła woń kadzideł ― woskowych świec… … Ktoś tu kiedyś na mnie czekał ― w jaskrawym blasku ― minionych dni… … otulony błękitem ― przeszłego czasu… Rozglądam się… ― … nie został nawet ślad… … … w półmroku ― jakby szept… Gdzieś ― coś zastukało… … Mżące piksele samotności ― poruszają się ― z szelestem wiatru… … z szumem lodowatego deszczu… * Pochylają się nade mną ― święci ― z grymasem ― bolesnej melancholii… … nie umierali lekko… Dotykają mnie ― skostniałe ― rzeźbione ręce… … … w półmroku ― ogromny ciężar ― milczenia… … wysokie witraże ― w kolorze sepii… Gorączkowy ― piskliwy szum… … Stąpam po zimnej posadzce… … za oknami ― pochmurny świt… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-23) *** Pale Communion – jest to jedenasty album muzyczny (studyjny) szwedzkiej progresywno-deathmetalowej grupy Opeth, wydany w 2014 roku.
-
Patrzyłem za tobą (wiersz pozbawiony piękna)
Arsis opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Szłaś chodnikiem, wzdłuż ruchliwej ulicy dużego miasta. Płonęły w krwawym słońcu frontony kamienic. Każda nierówność rzucała swój własny cień… Swoją własną aureolę mroku… Omiatał mnie chłodny wiatr, a nerwowy potok ludzkiego życia składał się jedynie z symboli i nieważnych gestów. W nieustannym szumie klaksony strażackich wozów… Wycia karetek… Zgrzytania tramwajów na złączach szyn… … Szłaś przed siebie w jakimś ― zamyśleniu. Nie odwróciłaś się, bo i po co? Byś mogła ujrzeć odrażającą, plugawą twarz? Abym mógł spojrzeć ci prosto w oczy? Chciałem zataić coś przed światem pod grubą warstwą makijażu, lecz wyszła z tego jedynie żałosna karykatura klowna… Trząsłem się w sobie od natłoku dziwnych myśli, kiedy ubierałem je w niezrozumiałe słowa… Zimy wiatr rozwiewał włosy… … organizm domagał się … … kolejnej dawki alkoholu… (Włodzimierz Zastawniak, 2020-04-02) -
(Z cyklu: Pacyfik – sen wiekuisty) *** … jaskrawe prześwity na mojej spalonej twarzy… Chwieją się w łagodnym wietrze liście … … kokosu… Wychodzę z cienistej smugi… … wchodzę w kobaltowy błękit nieba… … rozgorzałe słońce… Rozkołysane, oceaniczne … sanktuarium… … Spienione fale obmywają moją twarz, kiedy padam na kolana ze złączonymi dłońmi w gorączkowym, piskliwym szumie dokonującego się misterium czasu i oczyszczenia… … Otaczają mnie w tej pustce niewyraźne szepty, jakby modły klasztornych mnichów… Nabrzmiałe, sine usta… Poruszające się w swojej nagiej martwości… … zamglone oczy nieboszczyków… … Nabieram do płuc powietrze, te mikroskopijne, promieniotwórcze ziarenka, które od dziesiątków lat zmieniają ryby w niepodobne do samych siebie, pełne blasku ― groteskowe formy… …, które od dziesiątków lat… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-04-09) Bikini – atol na Oceanie Spokojnym, w archipelagu Wysp Marshalla. W latach 1946-1958 był wykorzystywany przez Stany Zjednoczone, jako poligon do testowania broni jądrowej.
-
(Z cyklu: Pacyfik – sen wiekuisty) *** Nie słyszę ptaków… Zagłuszane ― przez powtarzający się w regularnych odstępach czasu huk nacierających fal ― szybują … bezgłośnie… Gnana przez wiatr ciemna, pokreślona białymi kreskami nawała ― spiętrza się na brzegu… … obmywa moje stopy i dłonie… … znowu się cofa, odsłaniając … … błyszczące muszle, kamienie… Łykam chciwie kęsy słonego powietrza… … wypuszczam je powoli… Szarpią moją koszulą strumienie atmosfer, uderzają w twarz… Na horyzoncie wszystko się ze sobą łączy i jest nie do odróżnienia, uśpione snem wiekuistym… … nadciąga świt… … Mżą przytłumionym blaskiem cząsteczki tajemnicy, wypromieniowując z siebie resztki … … czasu… W powolnym przepływie obłoków zawarta jest jakaś niejasność… … w rozchwianej, wątłej trawie… … Pradawne mury, naznaczone przed laty niewyobrażalnym żarem nuklearnego spięcia ― wydzielają chemiczną, śmiertelną woń rozpadu… … muskam dłonią te szczątki, całuję, jakby to były zimne usta martwej … … kochanki… … do tej pory przeszywają mnie rozpalone igły morderczego promieniowania… Boję się wschodu słońca… Boję się, że wzejdzie tak, jak wtedy ― spopielając ziemię… … zagotowując ocean, rozpalając niebo… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-03-25) Malden – niewielka, bezludna wyspa w archipelagu Line Islands, na środkowym Pacyfiku, wchodząca obecnie w skład Republiki Kiribati. W latach 50-tych XX w. Wielka Brytania przeprowadzała w jej pobliżu (oraz w pobliżu sąsiedniej wyspy Kiritimati) testy z bronią termojądrową w ramach operacji Grapple. Na wyspie tej znajdują się również ruiny tajemniczych megalitycznych budowli sprzed około tysiąca lat.
-
(Z cyklu: Pacyfik – sen wiekuisty) *** Spieniona nawała naciera na … ląd... Przemyka po wilgotnych, gładkich kamieniach słońce i zsuwa się w daleki odmęt zarys … białego obłoku… Chłodny wiatr na twarzy, w rozwianych włosach… W nozdrzach intensywny … zapach soli… … nieskończone falowanie ginie w kobaltowym błękicie nieba… Zamyka się we mnie, tworząc jakąś nową rzeczywistość, nowe widzenie w migocie jaskrawych refleksów… … poza mną ― krajobraz skurczył się i poszarzał… … Jeszcze do tej pory wyczuwam ten ruch cząstek, to wirowanie atomów, których blask tak bardzo oślepiał i palił… … wwiercał się do mózgu… Czuję wciąż ten ból, odnajdując trop swojego dawnego wcielenia. … … zmieszane epoki, przeskakujące daty… Gładzę palcami zdeformowane przedmioty, popękane ściany betonowych bunkrów z rdzawymi, pionowymi smugami… … ciemno-brunatne bąble ― piętno nuklearnego piekła… Poskręcane, … … zbrojeniowe pręty… … Zatykam instynktownie uszy, lecz ― to tylko huk pędzących fal, które załamują się na opuszczonym, nasiąkniętym radiacją nabrzeżu… Wszystko umarło, zapadło w sen wiekuisty. Stało się przystanią dla zagubionych duchów, przepadających w dziwnej substancji czasu. Więc i ja ― nie mogę być żywy. … od dawna ― … … nie jestem żywy. (Włodzimierz Zastawniak, 2017-03-18) Mururoa – atol na Oceanie Spokojnym, wchodzący w skład Polinezji Francuskiej, w archipelagu Taumotu. W latach 1966–1996 był wykorzystywany przez Francję, jako poligon do testowania broni jądrowej.
-
Próba wniebowstąpienia na atolu Fangataufa *
Arsis opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
źródło: https://www.pinterest.com/ Otwarta przestrzeń… Głębokie niebo… … przytłacza mnie ten kobaltowy błękit ― bez najmniejszej ― obłocznej skazy… … Huk oceanu ― tak regularny, że można odmierzać czas… … … przypływy i odpływy ― Ogromne wahadło… … przypływy i odpływy… … Spieniona nawała… … wiatr o zapachu soli... … W niedalekim widzeniu wyspy ― słoneczne feerie palmowych liści… ― kształty… … w dalekim ― wszystko ― nazbyt ― rozedrgane… … rozmyte kontury… … … trwa batalia ― o prymat... … Jaskrawe blaski acetylenu ― padają na czarne ― spawalnicze maski… … na okrągłe szybki okularów… … … coś wyrasta ― powoli ― ku niebu… … W rozkopanej ziemi ― ślady ciężkich ― gąsienicowych pojazdów… … ciągną się kilometrami ― jakby ― przepełzły tędy ― pradawne jaszczury czy węże… … Konkretyzują się zarysy dziwnych konstrukcji ― ze stalowych prętów ― betonu… … przelatują wysoko ― srebrzyste ― milczące ptaki… … Huk oceanu ― tak regularny, że można odmierzać czas… … … przypływy i odpływy ― Ogromne wahadło… … przypływy i odpływy… … Spieniona nawała… … wiatr o zapachu soli... … W potwornym blasku morderczej kreacji ― dokonuje się próba ― wniebowstąpienia… … wyparowują ― momentalnie ― wody laguny… … od straszliwego żaru… … … przygasa powoli ― gaśnie… ― … Rozprasza się w łoskocie ― złowroga chmura… … Ginie… ― … wraz z nią ― wszystko inne… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-03-13) --- * Fangataufa – atol na Oceanie Spokojnym, wchodzący w skład Polinezji Francuskiej, w archipelagu Taumotu. W latach 1966–1996 Francja przeprowadzała na nim (i w jego pobliżu) próby z bronią jądrową. -
Źródło: https://nsarchive.rwu.edu/ … czarne prostokąty ― zatrzaśniętych okien i drzwi… brunatne zacieki na ścianach ― opuszczonych domów… … … idę po mokrym ― popękanym ― asfalcie ulicy… Dokąd? … donikąd… … Wyszedłem z pustego ― wilgotnego miejsca ― wyszarpując się z pajęczyny mroku… … Stawiam kołnierz dziurawego płaszcza… … Nade mną ― jednolicie ― szare niebo… … zimny wiatr roztrąca krople lodowatego deszczu… … … szmer… ― szum… … nicość… … … ranią powieki ― zmrożone ― ziarenka … Przez zasłonę gorączkowego pisku ― przenika jakaś upiorna zapowiedź ― pogłosem ― dalekiego ― dzwonu… … … wszystko cichnie ― w oczekiwaniu… W napiętym ― do granic możliwości ― bezdechu… … … horyzont się wybrzusza… Zapada… … jarzy się od oślepiającego ― w swojej morderczej kreacji ― trupiego blasku… … Czuję, że ― płonę… … odchodzę… … Ostatnim zrywem ― wyrzucam w przestrzeń ― list… … do samego siebie… … … do swojego ― następnego ― wcielenia… … … żeby ― wiedziało… Semipałatyńsk-21, 22 listopada, 1955 roku. (Włodzimierz Zastawniak, 2017-11-13) *** Semipałatyńsk-21 – miasto w północno-wschodnim Kazachstanie (obecnie: Kurczatow) Znajduje się w nim Narodowe Centrum Badań Jądrowych Rep. Kazachstanu. W czasach Związku Radzieckiego było ono tajne i funkcjonowało jako naukowo-wojskowe zaplecze pobliskiego poligonu, na którym w latach 1949-1991 przeprowadzano testy jądrowe.
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Spójrz na mnie, nie odwracaj głowy! Wykrzycz wreszcie to ostre jak brzytwa słowo! Wykrztuś je z siebie… Potrząsam tobą, ściskając ramiona… W radiowym głośniku słychać jedynie jękliwy szmer rozdzieranego siłami nicości wszechświata. Już dawno przekroczyliśmy próg. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem za nami… … (Chyba straciłem przytomność z powodu efektu stroboskopu…) … … gdzieś tutaj, za mną, przede mną… Błądzę. Nie jestem w stanie rozróżnić jarzących się czerwonawym blaskiem rzeczy… Skąd ta cała jasność, to lśnienie? Wiem, że odradzam się słońcem… Wiatr porusza storami, które wzdymają się jak żagle. Rozwierają się z cichym mlaśnięciem szkarłatne wargi…Zamykają… Oblizują się lubieżnie spierzchnięte gorączką usta. Moje czy twoje? – Nie wiem, ale wiem, że są rozpalone chciwym pożądaniem i zbliżają się z pomrukiem nadciągającej burzy… … Słońce oświetla nasze zniszczone twarze. Omiata je blaskiem nieskończonego żaru. Zwracasz się do mnie oczami, które eksplodują, rozrzucając wokół odłamki gorących łez… Trafiony rykoszetem, przebity na wskroś… Opuszczam zakrwawioną głowę, tak, jakby to zrobił Jezus na krzyżu. Nieruchomieję, rozpadając się bardzo powoli. Kawałek po kawałku… * Miała piękne usta. Umalowane czerwoną szminką. Jej napięta skóra. Lśniąca jakimś tajemniczym blaskiem, na który czekałem o tej godzinie na wpół ziemskiej, na wpół przenikniętej tęczowym światłem zorzy. Szła w półcieniu, aby mnie pokonać swoim kuszeniem. Oślepić i wtrącić w świat nieznajomy. W krainę obłędu, która nie zna nasycenia… … Ukrzyżowany w satynie. Dostępujący nieba. Z ciężarem jej piersi na swojej twarzy. Oczy zwrócone białkami świadczyły o ciele błądzącym w zaświatach. Wracała stamtąd, jak – powracają umarli. Akt wniebowstąpienia wymagał wielokrotnych poświęceń. … Lecz oto tajemniczość zaczęła zmieniać barwy, kompromitując się na moich oczach. Przelotne zalśnienie, które powstaje byle jak i byle gdzie. I z b y l e, k i m. Jesteś kurwą, prawda? Pieprzenie i nic więcej. Czar prysnął. Wszystko przeminęło. Oddalające się kroki. Trzaśnięcie drzwiami… … Porzucony i zgwałcony, w zmiętoszonym, wilgotnym prześcieradle. Na spoconym ciele płonął pozostawiony lubieżnie autograf o zapachu tanich perfum. (Włodzimierz Zastawniak, 2020-01-13) ------ Fugazi – jest to drugi album muzyczny (studyjny) brytyjskiej grupy Marillion. Album został wydany w 1984 roku. \
-
Źródło: https://www.pexels.com/ … nieskończona równina… Szarozielony step… … Podmuchy wiatru… ― Świst astmatycznego oddechu ziemi, co wydobywa się ― gdzieś ― z głębin… ― … nie wiadomo skąd… … … szepczą coś do mnie ― opuchnięte ― sine widma… … poruszają strzępami ust ― ginąc w piskliwym szumie śmiertelnej gorączki… W powolnym przepływie ― pęków atmosfer… … Dreszcz… Zimno... … samotność… Pod bosymi stopami ― martwa ― oślizła trawa… … Naznaczone nuklearnym żarem stalowe konstrukcje… … betonowe ściany ― z rdzawymi smugami wieloletnich ― rakotwórczych deszczów... … Opuszczony bunkier… … mój dom… … kurz… ― pajęczyny… ― gruz… … Ciężkie kroki ― straceńca… … chrzęst rozbitego szkła… … Obijam się o ściany ― wnikając w mrok ― wąskiego korytarza… … za mną ― długa smuga krwi… … Rozpalone cząstki ― przeszywają ― straszliwie zniekształcone ciało… ― … tłumiąc ― mdlącą wonią radiacji ― odór rozkładu… … Muskam drżącymi dłońmi ― wśród charczenia i jęków ― napromieniowane przedmioty… … … w kawałku lustra ― dostrzegam ― ogromne oko… … wpatrujące się we mnie… ― nie we mnie… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-09-15)
-
Źródło: https://www.pexels.com/ … przedzieram się przez kurz i pajęczyny ― przytłoczony ciężarem żelbetonowej skorupy… Moje zdeformowane ― nagie ciało… ― owiewa wiatr ― wpadając z gwizdem ― do tego ― przeciw-atomowego bunkra… … … w pęknięciach ścian ― drga błękitne światło… ― otacza mnie chłodem… … … przywieram spierzchniętymi ustami ― do stopionej struktury… Całuję ją i głaszczę ― wyczuwając wciąż ― nikły zapach radiacji… … … wiruje wokół palący pył… … To jest ― mój dom… … samotny świadek eksplodującego przed dziesięcioleciami słońca… Przygnębiająca resztka z brunatnymi bąblami ― od straszliwego żaru… … z rdzawymi smugami deszczów… … … potykam się ― o wyrwane podmuchem ― zbrojeniowe pręty… … Teraz ― zastygłe... … rozczapierzone palce… (Włodzimierz Zastawniak, 2017-07-31)
-
...wieczny pokój już z sobą zawarli...
-
Przyszedł drań... Piękne stadniny obrócił w pył. Araby w szkapiny zamienił. Tylko na rzeź w bydlęcych wagonach wieźć. Drań na dzikości lasów się wyżył. Dęby stare jak świat znieważył. Tylko na cześć w ropie pływające rany wleźć. Nim ucieknie dalej będzie gryzł. Obrazek z sieci. Justyna Adamczewska, marzec 2018 r.
- 21 odpowiedzi
-
2
-
- drzewa
- zniszczenie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: