Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'starość' .
-
Czas łaskawy dla kobiet
befana_di_campi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Motto: Jan Rostworowski (1919-1975): „Czas nie zagryza kobiet” Powiadam ci Rut: Czas nie zagryza kobiet. Temu podgardlu ze ślepym słowikiem w środku i włóknom mięśni podpierających wasze piersi daje radę zły żołądek wapno i sen ościsty. W słoiku po kremie przechowujesz tę bajkę i na dnie szuflady obok miesięcznej opaski bo dumnie jest pomyśleć że ten Nieunikniony przyjmuje w sypialni ofiary z kurzych łapek. Rut! Wpuściłaś za próg parobka z workiem mąki. Ale Ideał któremu najlepszy jego syn generał malinową wargą co roku ślubuje wierność otwórz jutro i nagle to będą same zmarszczki. Ona zawsze będzie kobietą o ile nie okaże się śmieszną w tym odzieniu jaskrawym i w getrach nie najpierwszej świeżości niczym buraczek zatęchły od gleby skisłej woni. Jednak sama Pani Zima znowu jak co roku stroi się w srebro szronów z akcentem cyrkonii lub karneolu czy granatów w oprawie z hematytów w prześwitach nagich drzewostanów, z tą resztką liściastej pozłótki przemarzniętych topól, lip i brzóz obolałych, dygocących modrzewi, poszarpanych klonów. Pani Zima ma jasne policzki, tęczówki szarozielone. Usta szminką kwitnące i od chłodu zdrętwiałe dłonie w krwistoczerwonych rękawiczkach szydełkiem wydzierganych, gdy czeka na mżawkę z mgły, za to unika ślizgawy. Do śniegu się nie śpieszy, chociaż tupią po trotuarach jej botki bordowe; wszak już popłynęły przed kolędą pieśni adwentowe: Po nieogarniętą Wieczność, po Nieskończoność bez jakiejkolwiek umowy -
niech dojrzewa wytrwale model długowieczności lecz ze stałym dostępem do opieki i miłości
-
I. Starzy mężczyźni Inspiracja oraz Motto: Rafał Adaszewski z cyklu "Trzy wiersze o kobietach i mężczyznach" "Starzy mężczyźni wyglądają dobrze. Noszą niewielkie zakupy, nie wiercą się na ławkach w parkach gdy z kimś rozmawiają, to odsuną się te pół metra od rozmówcy. Nie mówię zaraz, że są cichymi mędrcami o przenikliwym, łagodnym spojrzeniu. Raczej nie, ale wyglądają dobrze na żywych." Starzy mężczyźni z tonsurą łysiny lub glacą popstrzoną jak indycze jaje nie klną za to ryczą lub skrzypią omotani głuchotą - Starzy mężczyźni choć nie klną ale się śmieją szczęką stukającą na odległość chuchając placebo czosnkowym czasem z laseczką i jeszcze panie po rękach całują - Mówi się że lepszych od nich kładą do trumny II. Odchodzę lub Laurka Na dzień urodzin mojej Pani Lilki z Kossaków Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej :) Jesień z późnych ta najpóźniejsza Sianem lawenda przesuszona i jak krupy rozsypany wrzos - - - - - - - - - - - - - - - Odbicie nie okłamie - ze starej urody rozbieram się do naga 24 - 25.11.2015
-
powitanie z tekstem do muzyki skrzypiącego wózka dźwięki niczym ból przykre lecz wierne drżą w dłoni rozczapierzonej jak zniszczony pędzel mało czytelne parametry ostatnich tygodni bezużyteczność włożona na najwyższą półkę bezradność powieszona na oknie i nieodwracalność wniesiona na strych wraz z dawną fotografią o filmowym uśmiechu "piękna..." (łzy) tylko nikt jej tego wtedy nie powiedział
- 22 odpowiedzi
-
14
-
- przemijanie
- samotność
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy warto jeszcze żywym być Uparcie z życiem zmagać się By w końcu skruszeć niczym liść I prochy ziemi oddać swe? Czy warto czekać na ten dzień I chwilę, która nadejść musi Kiedy już nawet żaden cień Ani pocieszy, ni zasmuci? Czy warto marzeń zgłębiać sens Wiedząc, że nie ma w nich żadnego Że życie jest jak krótki sen Wariata - zeń wybudzonego. Zgłębiać, co inni nie zgłębili Starać się pojąć niepojęte Rojąc, że życie mi umili Ocean wiedzy pełny. Mętnej. Po co mi życie, co ma swój kres I nim dobiegnie końca Czuć się niby ta mała wesz W gęstwinie włosów pląsająca. Bez celu idę. Bez drogowskazu, Wiedząc, że żaden nie istnieje W chaosie myśli, na Ołtarzu Bezsensu - palę swą nadzieję. Łudziłem się. Jak każdy głupiec Zawzięcie z losem się zmagałem Starając się od siebie uciec. Aż zamek z piasku zbudowałem! Bezradny patrzę jak niszczeje Fala za falą go podmywa Fundament znika, już się chwieje A pomoc znikąd nie przybywa. Nie było komu przyjść z odsieczą Bo posłów wysłać zaniechałem I runął gmach mych marnych wierzeń I w kupie gruzów się ostałem. Lecz jeszcze walczą o swe życie Żywi, co pragną zniewolenia, By przetrwać każdą chwilę, skrycie O szczęściu marząc bez wytchnienia. Żałośni. Dopadnie ich kosiara I przetnie marzeń chwile złudne Nadejdzie znikąd. Niby mara a za nią miasta... Wsie... Bezludne Jest życie pełną rojeń chwilą Ze snu wiecznego wybudzeniem Patrz, byś przed zaśnięciem swym ponownym Nie musiał zmagać się z cierpieniem. Uwolnij umysł od urojeń Od planów, tęsknot, żądzy sławy Zaśnij w pokoju z samym sobą Pozbądź przed śmiercią się obawy.
- 5 odpowiedzi
-
6
-
- przemijanie
- śmierć
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chciałbym napisać jeszcze wierszy tysiąc. Ucieszyć ludzi, co będą je czytać. Gdzie jestem teraz, może ktoś zapyta. Czy to potrafię? Dziś nie mogę przysiąc. Chciałbym powiedzieć, że jestem tu jeszcze. Lecz mam obawę czy będzie tak zawsze. Życie okaże się, może, łaskawsze. Czy dla mnie również? Tego nie wiem, wierzcie. Chciałbym w pamięci Waszej zawsze zostać. Byłem człowiekiem i miałem sumienie, że zasłużyłem na małe wspomnienie. A czy dam radę? Trudno będzie sprostać. Chciałbym. Co znaczą jednak moje chęci, kiedy najprostsze słowa zapominam i nieuchronnie zbliża się godzina która skasuje wszystko z mej pamięci.
-
- Dzwonił?- - Nie. Powiedziałam, że jak tylko da znać pierwszy będziesz wiedział. Uspokój się, kochanie. Mężczyzna stał przy kuchennym oknie. Przyglądał się, jak grupka dzieci zawzięcie rysuje kredami na asfalcie. Obok artystów przemknęły dwa rowerki. Wiosna wciskała się w każdy kąt. Zieleń młodych liści była jeszcze blada, a trawa dopiero przeciskała swoją grzywę przez wczesnowiosenną martwotę zielonych skwerków, jednak zapach wiosny, specyficzny aromat ciepłej ziemi, pierwszych kwiatów, słońca z zaplątanymi w bukiet woni resztkami zimowego chłodu, ten zapach coraz intensywniej przenikał dzień. Kobieta podeszła i wtuliła się w pochylone lekko plecy. - Nie martw się. Będzie dobrze. Wiesz najlepiej, jaki z niego twardziel. Palcami przeczesywała delikatnie jego włosy. - Taaa, wiem. Moja krew w końcu… - Przerwał na chwilę. Do grupki dzieci podszedł uroczy, kudłaty chłopiec, trzy-, czteroletni. Za nim niespiesznie kroczył ojciec rozmawiając z kimś przez komórkę. - Jak ja z nim! dawno temu, popatrz, tam! Mężczyzna nagle przylgnął do szyby i zamknął oczy. Podwórkowy gwar, szelest wiatru w koronie niedalekiego drzewa, wszystko to otuliło jego zmęczony umysł. Nagle zaczęły mu błyskać pod powiekami obrazy, odległe, wytarte, zakurzone wspomnienia. … Stoją na osiedlowym parkingu, mały zagląda z zaciekawieniem pod jakiś samochód trzymając ręką dłoń ojca. - Tato, a co to za juja? - To? Rura wydechowa… - - A czemu ona ją chowa?... … Wieczorem czytał mu jak zwykle do snu. Ostatni etap czytana wyglądał tak, że obaj leżeli obok siebie w łóżku. Mały otulony kołdrą, ojciec na krawędzi jedną nogą opierając się o podłogę. W pewnym momencie chlopiec przysunął się bokiem do ojca, wsunął głowę tak, że policzkiem leżał na jego ramieniu i szepnął. - Ale kochasz mnie?.... Ojciec aż się zachłysnął. Przestał czytać. Spojrzał na synka. Ten odpowiedział uważnym, przeraźliwie dojrzałym spojrzeniem, a w oczach miał troskę i czułość maźnięte cieniem uśmiechu. -Oczywiście, synku... bardzo... bardzo... – Przytulił go. … Siedzi przy komputerze. Usłyszał idącego przez pokój malca, odwraca głowę w stronę dziecka i kątem oka widzi jak mały zaplątał się o plastikowy kosz na zabawki i upada. Ojcu serce zamiera, ale ostatkiem siły wstrzymuje oddech, z wysiłkiem powstrzymuje się przed panicznym biegiem w kierunku chłopca. Przygląda się dyskretnie. Mały najpierw leżąc zaczyna standardowe - eeeeeEEEEE! – Jednak tak zawodząc rozgląda się uważnie, a zauważywszy, że nikt nie wpadł histerię, kończy – EEEeeee tam! – I wstaje. Dopiero wtedy ojciec odwraca się i wyciąga ręce, a chłopiec wpada mu w ramiona jak małe tornado. - Uderzyłeś się? - Taa, o, tu – mały pochyla głowę a paluszkiem pokazuje na strzechę rozwichrzonych włosów . Ojciec zbliża swoją twarz do włosów chłopca i całuje czubek głowy, jednocześnie wciągając z lubością zapach dziecka. - No i po krzyku.- … - Kochanie? Zamyśliłeś się.. - Bo on taki podobny…- Mężczyzna odsunął się lekko od okna. Na szybie został ślad policzka i mokre ślady. Przeciera twarz dłonią. - Jezu! Mężu, płaczesz? - Aaaa, bo by zadzwonił… cholera jasna!.. do starych i powiedział, że wszystko w porządku jest i tyle. Kobieta troskliwie objęła mężczyznę i odciągnęła go od okna - Chodź, napijemy się herbatki. W salonie oboje usadowili się na kanapie. Mężczyzna popijając powoli herbatę patrzył ślepo na wyłączony telewizor. W końcu otrząsnął się i powiedział ze zdziwieniem. - Boli to bycie rodzicem, jak cholera boli, nie? - Szczególnie jak ich nie ma i nie wiesz co się z nimi dzieje, to rzeczywiście piecze. A pamiętasz, że chcieliśmy jeszcze więcej dzieci? … A może do siostry dzwonił? – Mężczyzna skrzywił się - Nie, córunia już z dwadzieścia razy dzwoniła i tak go obsobaczyła za to milczenie, że mówię ci! jak stary marynarz i to do mnie, do ojca, takimi strzelała tekstami, że na jego miejscu sam bym się wykastrował. – Roześmiali się głośno. Kobieta pokiwała głową ze zdumienia. - Jakim cudem ma taką niewyparzoną buzię?! Do dziś się zastanawiam. Przecież od kiedy rozumieli już pierwsze sylaby w domu nie usłyszeli złego słowa… chyba, że tatuś coś pod nosem walnął? Przyznaj się... - No przestań. Nawet na budowie się śmiali ze mnie, że kląłem jak przedszkolak… Taki charakterek ma dziewczyna po prostu. Piękna i groźna. Cała mamusia… - Ty, ty, kolego, uważaj sobie – Kobieta złapała za poduszkę i udała, że rzuca. Zamilkli. Po chwili mężczyzna zgrzytnął zębami. - Szlag by to, nie mógł księgowym zostać? Tylko ratownik, cholera, górski i strażak się zrobił. Po diabła pozwalałaś mu oglądać strażaka Sama? Co?... Kobieta spojrzała niepewnie na męża. Potem uśmiechnęła się pod nosem - Taa, ja pozwalałam. Tatusiu. Odłożyła kubek, podeszła do męża, delikatnie wyjęła kubek z jego dłoni i też postawiła na stoliku. Potem usiadła mu delikatnie na kolanach i przytuliła się. - Im bardziej się je kocha, tym bardziej człowiek się boi… To co mamy robić? Przestać kochać? Mąż objął ją serdecznie i głaskał. - Nigdy w życiu. Za nic. Niech boli. A co mamy cenniejszego od tego bólu, kochana żono i matko moich dzieci? - No to o co chodzi? O ten ból? Mężu?... O niego chodzi? To ma być nagroda?... Mężu mój mądry, powiedz, czy o to chodzi?... Ktoś zapukał do drzwi mieszkania. - Dobra, kochanie, nie zasypiaj mi na kolanach. Pójdę otworzyć. Może przysłał telegram, albo co… Kobieta ożywiła się. Wstała i rzuciła idąc do kuchni - Dobra, ty otwórz, a ja zrobię coś do jedzenia. Mąż podszedł do drzwi. Otworzył. Na klatce stał wysoki, postawny, młody mężczyzna. Ogorzała, brudna twarz, zmierzwione włosy, zakurzona, mocno wyeksploatowana skórzana kurtka, brezentowa torba. Wyglądał jak połączenie Indiany Jonesa i członka motocyklowego gangu. Wokół głowy, zakrywając jedno ucho, zawinięty miał bandaż, który łobuzersko zadzierał włosy nad czołem. Usta gościa rozciągnęły się w uśmiechu. - Cześć tato. Niespodzianka! Starszy mężczyzna eksplodował! złapał go w ramiona, ściskał z całej siły, głowę oparł na ramieniu syna i klepiąc go po plecach, krzyknął - Kobieto zrób więcej jedzenia, gościa mamy! Synku!... Łobuzie… Ta niemal wyfrunęła z kuchni. Z jej oczu płynęły ciurkiem łzy, a usta zdobił szeroki uśmiech. Szarpnęła za mężowskie plecy, wciąż wciśnięte w stojącego roześmianego syna. - Puść go stary! daj się przywitać! .. Mąż oderwał się od gościa, odwrócił do żony, chwycił ją w pół i, śmiejąc się głośno, powiedział gromkim głosem - To O TO chodzi w tym wszystkim, kochanie! O TO WŁAŚNIE CHODZI!
- 2 odpowiedzi
-
5
-
- rodzicielstwo
- miłość
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Młodość, to jak się chce, a starość - gdy już nie.
-
Kocham siebie. I są ludzie, którzy mnie kochają Czemu więc w piersi mej smutek? Gorycz Gorycz Gorycz W ustach... Bo brak mi młodości, Będąc w młodym ciele Może powinienem być już stary Może dzieckiem? Tak... niewinnym, Nietkniętym dzieckiem! Szczęśliwym z zabawki, Szczęśliwym z tego, że posmakowało Niewinnej czekolady... ƺ A tak zamknięty jestem Między młodością i starością I nie dla tych równym, I nie dla tych kolegą To komu jestem bratny? Chyba już nikomu...
- 4 odpowiedzi
-
1
-
- smutek
- niepewność
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Idę drogą życia, Jednak coraz ciężej mi. Na początku bez okrycia, Jednakże później dusze się w nim. Mówię i popełniam błędy, Teraz ledwo zobaczyć i ujrzeć mnie. Życie dopada, Jednak i śmierć nam blisko. Do Bóstw zwracamy się z prośbami, A nawet nie wiadomo czy interesują sie nami! Z dnia na dzień niby więcej potrafimy, Jednak przestawać żyć zaczynamy. Martwimy się innymi, A czy oni martwią sie nami? My żyjemy w swoim czasie i swoim miejscu, Jednak należymy do czasu i miejsca wspólnego. Ludzie sobie życie uprzykrzają, I uważają że jak w portfelu to i w sercu mają. Starość taka czasami ciężka, Ciężej i ciężej ludzie mają. Coraz mniej z dnia na dzień potrafimy, A my tylko stroimy do innych miny.
-
Plac starych fotografii, gdy można było mieć wiele, tak łatwo tracąc wszystko. Dłoń za dłonią, kałuże tych dni, gdy płaczem otulony skamlał wiatr Twojego Boga. Pokazałeś pocztówki, drżał ich obraz, kształt też, bo w dłoń ujęty wrócił do Ciebie czas. Przyszłość dała Ci aparat, byś przeszłości dziś znał wyraz. A z nią się gdzieś tam zobaczysz, może klisze Ci dostarczy.
-
- dziadek
- przeszłość
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niektòrzy ludzie boją się śmierci i raczej nie chcą o niej rozmawiać. Chcą być wciąż młodzi i długowieczni a trudne myśli wolą odganiać. Starają się żyć tym co doczesne, pragną zapomnieć, że przyjdzie koniec, bo tak przeraża ich ciche przejście na drugą dotąd nieznaną stronę. Więc wyznaczają wciąż nowe cele żeby uwagę własną odwròcić od faktu, że jest czasu nie wiele, By szukać sensu lub go nie zgubić. Czy trzeba bać się chwili ostatniej? A może warto spojrzeć jej w oczy? Może tak będzie o wiele łatwiej, być w gotowości, nim nas zaskoczy... A ona chadza drogami swymi. Nikt nie przewidzi kogo odwiedzi. Nie gardzi złymi ani dobrymi. Jest rzeką pytań bez odpowiedzi. Choć tak nam bliska, pełna tajemnic; choć nieuchronna, to nieproszona. Swą misję musi przecież wypełnić. Za dłoń trzymając, gdy człowiek kona.
-
Jesteś już niemłoda i siwa, choć maść masz taką nie z tytułu wieku, lecz od urodzenia. Twoje oczy są coraz bardziej zamglone i coraz mądrzejsze. Uszy wciąż czujne, nos zimny i mokry i twój psi uśmiech zawsze ten sam mnie wita. Jesteś już ze mną długo, lecz wciąż za krótko. Ze smutkiem patrzę, że coraz łatwiej się męczysz i nie masz siły. Lecz niezmiennie masz chęć na wspólną przechadzkę, tylko wolniejszą niż kiedyś i bez szaleństw, a nadzieja, że dziś wyruszymy, nigdy Cię nie opuszcza. Nawet, gdy się obrażasz za wizytę u weterynarza, wystarczy mały spacer i między nami znów zgoda. Spaceruj ze mną jak najdłużej, moja PIESECZKO.
-
Bateria kobiecości na wyczerpaniu Z Symfonią zegarową dookreślone zmarszczki mimo że nadal menuetowe pas - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - W czarnym (pół)golfie szyja pobrużdżona ale nadaje jej blasku konwaliowy zapach i kwitnąca jak jaśmin biała kamea 15.03.2018
-
Na granicy pewnej wzniosłej posiadłości zagadała Młodość do swej starszej siostry i tak jej powiada: Żal mi ciebie droga, bo jesteś już stara, siwe włosy w koku także są widoczne, usiądź tu na pieńku, to sobie odpoczniesz. Zmarszczki masz na twarzy i czoło poryte, jesteś już samotna i zmęczona życiem. A ja, sama widzisz: jestem piękna, młoda, śliczne me oblicze, przecudna uroda. I z wielkim zapałem wciąż się przechwalała, nie spostrzegła kiedy, starość ją spotkała. 14.02.2018r.
-
Pewne dwa wesołe dziadki z Wypadki chciały na starość mieć żywot gładki. Długie lata pracy, system się bogaci. Przyszła Emerytura. Wystarczy na gatki.
-
Awaria duszy usunięta - trzeba podliczyć sumienie poprzez smutku odkręcanie myśli rozprostowanie zezem zerkanie w dnia uchylone okno bo miniona doba wydłużyła znów przeszłość o 24 godziny i lustro też pociemniało kiedy zamglił się wzrok starczą ślepotą. Za to modlitwy podpora za nieznajomych tą nadzieją żywi iż dopiero u schyłku jesiennego zmierzchu słońce rozświetli do środka gęstwinę Bożych winnic.
-
chcąc zyskać jakąkolwiek cyklikę prócz snu i jawy bicia serca i oddechów wyrabiają sobie rytm wypróżnień wyprowadzają psy dwa razy dziennie irytuje ich zwykła częstość zamknięta w nieregularnych interwałach i tak rytmicznie wraz z suwem kół zębatych lub drżeniem kryształków zmierzają do raju
- 15 odpowiedzi
-
4
-
- częstotliwość
- częstość
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z cyklu: studium kobiecości
befana_di_campi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Stara kobieta odmawia różaniec "Chora jestem... Na niepamięć chora. Sama nie wiem, czy jeszcze - pamiętam..." (Beata Obertyńska: "Czarny port") Mojej Mamie, która odeszła 18.04.2012 Mikroskopijną pozostała jej radość (co na okruchy nie starcza dla wróbli) zawsze gdy dzień do pokoju wpada chwyciwszy się klamki niczym pijany okna - I ta żółtawa jasność czyżby jakaś odmiana? Jednak bez przyszłości już nie mówiąc o jutrze dlatego odruchowo do ręki różaniec z przyzwyczajenia które jest drugą naturą. II. Stara kobieta mieszka Podręczna lampka na stole świeci mruczy lodówka jak kot (teraz nieboszczyk) w niej fasolowa co wystarczyć musi przez dwa tygodnie na kolację i obiad Czyściutki kredens – w nim Rosenthale złoto się wdzięczą wyczekując gości zaś pod fajerką – dym. Ale bez ognia zgasł właśnie papieros całkiem dobrej marki Zaraz sfrunie noc choć dnia nie było wcale bo jędza jesień ze słotą znowu się przywlokła - Modlitwa przeto. I książka. A później jeszcze rozgrzana bezsenność z cieniami po kątach… III. Przegrana piękność "Siedzisz naprzeciw pękniętego zwierciadła, kobieto o sercu pękniętym..." (Beata Obertyńska: "Portret") Migdałowe oczy patrzą niebiesko i bardzo przejrzyście Koral kapryśnych ust jak jarzębina mrozem przesłodzona Cieplarniana policzków biel z perłowosrebrnym odblaskiem I ciemnej sukni chłód gdyż od ziemi akurat zaciąga Czy jeszcze ktoś zapragnie posiąść ją obcą i daleką Co wiele. Wiele przeżyła lecz wycierpiała najwięcej? Artysta może niedzielny ten eksplorator wiecznej kobiecości A ona razem z nim zakwitnie śnieżnobiałą gardenią 16.01.2013 – 14.11.2013 -
Erotyki utkane z zimna
befana_di_campi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
1.Erotyk (już) październikowy Piotrowi ;-) Na wskroś i na wylot przebiegasz mnie dreszczem wchodzisz ziąbem. Dmuchasz gwiaździstym powietrzem jak szafir - to dlatego że pod twoją wiatrem podszytą pałatką tłucze się skorupką zziębnięte. Niczym moje ręce - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - tępo trójkanciaste karminowe serce 2. Spostrzegawczość Truskawkowe masz usta - zauważył srebrnowłosy pan - Bo to szminka perfekcyjnie dobrana podświetliła tęczówki 3. Zatem – Wiosenniejesz odpowiedział ten sam srebrnowłosy zachwycony panią jak kryształem lodu – - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Mandarynką smakują twe usta i pachniesz najdalszą przestrzenią 4. Erotyk na dziś Niegdyś - nie znaczy że nigdy w twoich ramionach z rzęs strząsana bezsenność - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Pachnie czarny mak Persefony a dukatowa pełnia ciemnofiołkowym opiatem -
tyle przeszedłeś – mówi stary Cygan tyle przeszedłeś i tyle przeszło przez ciebie albo tuż obok i tak szybko to idzie jeszcze przedwczoraj dreptało się za matką a cały ten kwiecisty świat okazał się jej spódnicą której później już nigdzie nie było za szybko a głupie serce i tak goni do przodu: spieszmy się kochać drogę! byle szybciej byle dalej byle od wiosny do wiosny i znów na szlaki w nieznane, ech! a później zaczynasz wracać do najbarwniejszych, kwiecistych miejsc prowadzić dzieci i wnuki snuć im swoją drogę siebie na tamtych ścieżkach coraz częściej wracasz a w nieznane i na manowce łazisz coraz rzadziej aż kiedyś zaczynasz rozumieć że się żegnasz bo nigdy nie wiesz wędrując do kwiecistych miejsc czy to kolejne powitanie czy to pożegnanie kolejne, lecz ostateczne