Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'mity' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 4 wyniki

  1. graphics CC0 Już noc - i tulą kaloryczne sny ciepłe księżyce upaprane w komie gdzie despotyczne heroiczne kły jej aparaty uzębienia komet Pneumatyka purpurowych ust chlorofil spływa po aorcie z szeptu na papilarnym dotlenieniu biust i drżący migdał - seledynu retusz Ciemna jagoda czy hurma hebanu? przymila struny fosforycznych włosów do których wabik dźwięku dopieszczano kosmiczną nitką stereofonii głosu --
  2. graphics CC0 gdyby nie uczynna pszczoła na ramieniu Welesa świat nie miałby granic rozrastałby się nieustannie ogromna szujowata ziemia w płozach makrokosmosu lód i próżnia – piaski i kamienie zabrakłoby nieba może jedynie okryta płaszczem mgieł góra Świętowita praojca bogów i zielonych mórz konflikt Wołosa i Swaroga jego zwaśnionych synów ulepionych z cienia w kantonie łabędzia na morzu etnologów religii usłanych w światło i sól morskiej wody ziarenkiem piasku ciska na oślep byle jaki Swaróg kiełkuje ziemia od śliny Welesa pęcznieją wyplute lądy ach gdyby nie ów plan ta społeczna pszczoła co jest konsumentem poznalibyśmy wrogą nieskończoność my ludzie władcy rogatych kozłów rezydenci okrucieństwa oswojeni ze śmiercią – butą bożka piekieł a Bóg ten prawdziwy kijem wyznaczyłby granice naszego zepsutego świata —
  3. graphics CC0 po Bańskich Łąkach spaceruje Mokosza wilgotna jak ziemia na piersi niesie pająka a pająk plecie sieci na posag bo chce pójść za mąż - za pana Makosza Makosz bóg Zrębu Wiergu i Bytu u prząśniczki siedzi jak anioł wśród wrzecion Dzięgle - Działowie gusła dobrobytu rody słowiańskie z bogów - z parazwierząt na niwie Źrzebu - zrębu czyli losu przejdzie Mokosza po polu konopnym skrzydlate wilki dostarczają posług jeże i sowy i zioła napotne gaje wiązowe może białodrzewie budują nastrój tańczą Odmienice Dólki czy Dole - ja sam wcale nie wiem? przez złote sito mokoszowe życie w Wierg czyli w los pająk wplata Baję to świat materii Bańskich Łąk to przędza która złe moce goni i przepędza na brzegu Nawi u stóp Gór Stołpowych plecie kądziołek dywan zielonkawy Święto Mokridy bogów plan celowy las pomierchany z paproci i trawy idzie bogini między kątynami w ręku hak wędy motek wełny logo i czesze Nieci mołta niteczkami mokrokrzewiąca pokropiona wodą rześki wiatr niesie mżystą pasmanterie wieszczbiarzy modły przepowiednią zdarzeń Nieci to sznurki wplatane w materie teoria strun? - w słowiańskim wymiarze? --
  4. graphics CC0 Najśliczniejszy z pasterzy był chyba Endymion licko gładkie błyszczące okaz unikalny jak spod pędzla artysty szkicowany linią rozżagwionym chlapnięciem posuwem genialnym I sam Zeus co wszystkie talenty rozdawał gdy go ujrzał na zboczu skośnej góry Latmos zamroczony ekstazą wnet nadużył prawa wieczną młodość w prezencie mu dając – za darmo Jakoż zmarszczki wraz z wiekiem mogły by zeszpecić czystość rysów młodzieńca lub zepsuć urodę zatem szybko swym czarom sprytny Zeus zlecił by Endymion w sen zapadł nagle – mimochodem W grocie góry spał śliczny jak posąg z marmuru odwiedzały go czasem mokre Le(j)moniady w krynolinach atłasach i seksownym tiulu lecz on spał ciągle spał delikatny i blady Tu po niebie gwieździstym co dzień szła Selene rozświetlając koroną brunatne sklepienia to bogini księżyca co weszła na scenę by zdjąć z ludzi zmęczonych wszelkie utrapienia Gdy rumaki do wozu zaprzęgła śród pieśni wachlarz skrzydeł przestronnych zfiltrował powietrze czarne niebo podobne do czarnej czereśni z karet prysły promienie w firmament wypiętrzeń Przemierzając niebiosa spostrzegła młodzieńca i kębłana namiętność porwała jej serce zapragnęła go zbudzić lecz to był los jeńca uśpionego na wieki narkotycznym wierszem Odtąd – ilekroć zwiedza we swym srebrnym wozie z konstelacji złożony wstydliwy nieboskłon zatrzymuje się zawsze Selene ostrożnie nad tą grotą latmijską by znów poczuć – bosko —
×
×
  • Dodaj nową pozycję...