Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'matka' .
-
przymiotniki typu naiwna nie ambitna ślepa z codzienną filiżanką gorzkiej kawy słodzi miłość samotnej mamy
-
list do dziecka nienarodzonego
izabela799 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
kiedyś lubiłam listy pisać zatem napiszę dzisiaj do ciebie słowa w nim padną tradycyjne opowiesz mi jak jest w niebie drogi Jasiu synku kochany biegałbyś teraz roześmiany przyjaciół wielu byś miał jednak los inaczej chciał chociaż się nigdy nie urodziłeś w sercu wielką zasiałeś nadzieję w moim życiu dzień zajaśnieje i tym co mam się z tobą podzielę realnie wtedy myślałam o tobie szykując świat do twoich narodzin dziecięcą wyprawkę szykowałam w twoim pokoju do dzisiaj stoi życie ci jednak szansy nie dało nigdy się z tobą nie przywitałam nie wezmę nigdy cię w ramiona nie spojrzę w oczy ukochane nie ma cię teraz obok mnie jednak w duszy obecność czuję biegasz po łące kolorowej w krainie szczęścia podobnym tobie -
Stary dom na wzgórzu z pochyłym kominem, popłakuje w ciszy, chorej matki łzami. Czas łyżką komuszą... białą papką karmi, modli się do Boga - strugi życia wymień! Obora już pusta, co w środku zabrali, dwie krowy, trzy owce - kurki i króliki. Kułak za pół ceny... bo ustrój półdziki, dlaczego, zapytasz?... Przy granicy - Stalin?! Wpadli w czarny indeks, pod lupą do końca, synu ucz się... błagam w przyszłości jak znalazł. Matka nakazała i po trosze wiara, a przy pożegnaniu, jakże Ona drżąca. Po drodze matuchna - odeszła... czekając, pogrzeb tam za mostem, na wzgórzu przy ojcu, Pożegnanie czułe, wiejskie, tak po swojsku, odszedł już ostatni - co kochał mnie Anioł!
-
Złote pióro Złote strony Ludzkie strony Każde strony bliskie Tej osoby czystej Dziś przechodzą czyściec Wywalone liście Fraktale spadły z drzewa Nic więcej już nie trzeba A.K.B
-
Krzyk - Chodź tutaj szybko - krzyczała matka do swego syna trzylatka. Malutki chłopczyk przebierał nóżkami uciekając przed gniewem mamy. - Nic ci nie zrobię, kochany mój, tylko stój. Lecz dziecko wątłe bardzo się lękało, bo tak naprawdę matki nie kochało. Tylko się jej bało, z dnia na dzień bardziej i bardziej obawiało. Biła go przecież za każde przewinienie; nawet najdrobniejsze uchybienie Raz podebrał cukierka słodkiego, dostał lanie jak jasna cholera - skąd znał to słowo chłopczyk malutki? Od wściekłej matki , która pasek dzierżyła w dłoni i pędziła za nim ocierając pot ze skroni. Jego małe ciałko posiniaczone, skręciło w lewą stronę, tam były krzaki, tam się schowało, lecz pasek dopadł go, tak, jak rodzicielka chciała. Biła i biła, aż ciało chłopca spłynęło krwią obok jałowca. Jeszcze się dziecko opierało - lecz nic to nie dało - skonało. J.A.
-
Widzę pieklo spadające na Ziemię...ciemność i mrok spowijający ludzkie serca...fałsz, kłamstwo i egoizm, zalegający umysł niczym cichy zabójca... Odbierając resztki godności ludzkiej....wszyscy dobiegamy końca, wszyscy niczym stajemy się, tak jak niczym byliśmy spowici w mroku i radości matczynej milosci... Byliśmy trudną decyzją, byliśmy utraconą nadzieją, Zmianą celu, byliśmy owocem grzesznej miłości...krzywdy drugiego człowieka, cierpienia oraz ludzkiej nagości...Ale dzisiaj mamy własne ręce, serca oraz kości...dziękujemy, że wytrwałas i przeszłaś wszystko, by wygrać, by zadbać o ostatni z prawdziwych żywiołów, płomień Twojej miłości. Kocham Cię Mamo.
-
Miała matka syna z Podhala, z zawodu serdaki wyszywała, wyrzucał je syn ze złości, ale łapał, żeby nie robić matce przykrości, rodzina łapserdakiem go nazywała.
-
Myśli miewam te same I tu ma drgania, Ruchu powietrza Wczoraj nas jeszcze nie było Wczoraj taplaliśmy się we krwi, W ziemi - Z czegoś musieliśmy powstać Istniejemy dopóki nasze żyły rozgałęziają się i kurczą - A potem jest bezdech, Drżenie mięśni. Taki chłód, który łamie kości Pękam i budząc się krzyczę Że mnie boli i chce już stąd wyjść Chce wrócić do łona matki Otulić się jej krwią Bo mojej krwi nie znam i mojej się boje Chce z powrotem niewysycone wapniem gumowe kości A jeśli już wyjść na ten świat - To bledsza, Wyjałowiona, Żeby ziemi lżej było mnie pochować
-
Powiedz mi moja Matko Zielona, Czy to posadzone drzewko małe Właściwego żywota dokona, Urośnie duże, zdrowe i całe? Na razie sieweczka ocalała. Co z niej jednak wyrośnie później? Dąb potężny, może brzózka mała? O pniu mocnym, czy gałązce próżnej? I czym żeśmy zasłużyli sobie W tym życiorysie naszym marnym, Że dołożyć mogę drzewo swoje, Choć wcale nie jestem tego wartym? Tak sobie myślę, że w tym lesie Drzew już wyrosło i tak zbyt wiele, Cień koroną innemu przyniesie - zadusi biedne w własnym ciele. Zaradzić na to pozornie mogę I na łąkę me dziecię przesadzić, Wtedy jednak kwiaty piękne zmogę, A przecież im również nie chcę wadzić. Znowu z innej strony, gdyby tak Należycie się o nie zatroszczyć, Może jakiś potrzebujący ptak Będzie mógł u niego gniazdo mościć. Jeśli kory nie spałuje zwierze, A podczas suszy dobrze napoję, Może odda więcej niż zabierze - pielęgnacji tej skutków się boję. I w końcu wniosek taki miewam, Że tych starych reguł się nie zmienia, Ja nowe życie tylko zasiewam, A na świat wydaje Matka Ziemia. To w jej serce wchodzą korzenie Bez których by samo nie urosło, Spełniając to największe marzenie, Aby ku słońcu pięło się prosto. Choć teraz sobie po cichu marzę, By drzewo pięknie i długo żyło, Chcę, by rosło dla lasu w darze Aniżeli mym pomnikiem było. Kai, 2016 r.
-
Odchodzisz Mamusiu, Fizycznie umierasz, Lecz wiem, że Twa dusza Będzie wciąż mnie wspierać. Choć tęsknię już teraz I ból Twój oglądam, To by Cię zatrzymać Nie mogę zażądać. Twój czas już nadchodzi I pojdziesz do Pana, Lecz tu pozostaniesz Na zawsze kochana. Zasnęła na zawsze. Już lekko Mateńce. Ja jeszcze potrzymam Stygnące ręce.
-
Opowieść obyczajowa, dlaczego w rodzinie obyczaj i tradycja nie ginie. Był dom, było mieszkanie i była chatka, a w nich były ojciec, matka i dziatki, gdy ich wychowali, to ich rodziców znać nie chcieli. Opuścili ojca i matkę, i założyli swoją rodzinę, a też mieli dziatki, gdy ich wychowali, to one też, rodziców swoich znać nie chcieli. Bo to jest tradycja, która w rodzinie nigdy nie ginie. Zamiast przykazania o miłowaniu ojca i matki swojej jest obyczaj i tradycja rodzinna.
-
- przykazania
- obyczaj
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nudzą się koty na sztachet płocie, więc mruczą dziecku, co leży w becie, dobra mruczanka ta kołysanka. Matka coś wciąga, siedzi na mecie.