Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'komentarz' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 3 wyniki

  1. W dzień wyborów kolejny raz wyruszyłem do mi najbliższego punktu. Nie wiedziałem na kogo miałem zagłosować, ale na szczęście. Na horyzoncie pojawiła się nową popularna partia, Czerwoni. Obiecują mieszkania dla każdego, pieniądze, wolność, równość i demokrację. Więc myślę sobie jak można nie chcieć takiej władzy? Więc zagłosowałem i oprzytomniałem. Dostałem darmowe mieszkanie w publicznej kamienicy tak jak było powiedziane. Wprowadzając się do kamienicy widziałem robotników kończących wkręcanie grzejników na korytarzu. Byli wychudzeni, pytałem się siebie w myślach kto im płaci że są w takim stanie. I dotarło do mnie, kamienica darmowa. Za tyle samo wybudowana. Pieniądze jak miałem dostać tak dostałem. Chociaż od razu je oddałem, tym którzy ich najbardziej potrzebowali. Ponad setce ludzi którzy kiedyś mieszkali tam gdzie stoi moja kamienica. Ktoś może powiedzieć że mu nic te zmiany nie robią, bo ma oszczędności w tysiącach złotych. Jakże smutno się patrzy na biednego człowieka któremu wyrywają dorobek życia i to jego nazywają złodziejem. Wolność "Robotnicza" nastała. A najbardziej poczuł ją chłopak który co sobotę wywieszał ulotki na słupie obok mego mieszkania. Od pewnego czasu nie ma ulotek, ani go i jego rodziny. Powtórka Levittoux. Załamani robotnicy krzykną "O Mój Bożę!". Chociaż uspokoją się w chwilę, bo może i stracili pieniądze i wolność ale nikt im nie zaprzestanie wierzyć. Bóg jest prawdziwie dobrotliwy że dał im tyle pracy. Że nie mieli czasu zobaczyć jaką scenę postawiła służba specjalna na rynku. I jakie rewolucyjne przestawienie rodem z Francji na nim odgrywają. Tylko szkoda że nie zapytali księży i siostry czy chcieli zostać aktorami. Nie wspomnę już że metalowe figurki, krzyże i pamiątki służą od dziś w nowym życiu jako kule powiększające nowy "Dobrobyt" po Europie. Miała być równość. I według zapewne niektórych jest. Chociaż koli mnie kiedy idę do urzędu i widzę na kupie dokumentów w rogu biura leży teczka z nazwiskiem mego sąsiada. A na niej narysowany Hiacynt. Kiszczak z grobu się śmieję. Mężczyzna w kącie ukryty wyszeptał do kolegi obok. Że mu w życiu tylko miłość wystarczy. Lecz nie ma miejsca w surowym kraju na Pieśń Nad Pieśniami, "Pornografię" Gombrowicza czy na spojrzenie Romantyka. Jedyne co może dać ciepło to podgrzewana podłoga w celi. Demokracja Ludowa kwitnie w najlepsze. Na najnowszym głosowaniu na prezydenta widniało aż jedno nazwisko. Pech chciał że owy człowiek już wygrał te wybory parę lat temu. I tak Wiedźma w kasku przemawiająca do bandy mimów przegłosowała za naszą wolność jej własną. Pozostawiając na początku pożywiając się moimi prawami, a potem twoimi. Patrz na innych, a potem na siebie wrzucając kartkę do urny. Kamil P 03.11.2021
  2. Dwie nieszczęsne dekady minęły już od ostatniej wielkiej wojny. Lecz to nie znaczy końca ludzkiego cierpienia. Lecz czy mi to jest do oceny? Pamiętam to jakby było wczoraj. Garstka mężczyzn ubranych w niebieskie mundury wtargnęła do mego małego mieszkania. Wzięli mnie i wytarmosili na zewnątrz. Do tej pory nie wiem kto ani po co ich nasłał. Wepchali mnie do ich automobilu. Droga się przedłużała, jechaliśmy przez las. Był jesienny i deszczowy wieczór. Nie wiedziałem wtedy że już nigdy nie zobaczę tylu drzew. Aż w końcu dojechaliśmy do celu. Otworzono mi drzwi od pojazdu jak to robią dla króla. Lecz królem nie wycierają kostki brukowej jak mną. Chciałem wstać lecz oni mi nie dali. Wciągnęli mnie przez szarą bramę na terytorium mojego nowego domu. Było wszystko to o czym mógłby marzyć każdy pracowity robotnik. Ogród był co prawda ciemny i brak w nim kwiatów. A w środku jego fontanna którą porosły pnącza które spowodowały zatrzymanie się wody. Sam budynek niczym stary zamek lub katedra. Wielki z szarej cegły, dach pokryty starą blachą wykonaną z eternitu. W środku biało czarna szachownica jako podłoga i czasem też na ścianach. Rozebrali mnie, umyli, przebrali i zamknęli za żeliwnymi drzwiami z mała kratą po środku. Następnego dnia otworzyli drzwi i zawołali na śniadanie. Zszedłem po okrągłej klatce schodowej wraz z innymi. Jadalnia była ciasna, zero żarówek tylko duże okna, których nie dało się otworzyć, przez co zawsze było duszno. Jako posiłek zawsze dawali kaszę, chleb i czasem jakieś mięso a woda była do popicia. Po dziękczynnej modlitwie i śniadaniu zabrali nas do piekarni. Ach chleb z tej piekarni był jak z raju, wszyscy w pobliskich wioskach go kupowali. Lecz praca nad nim była jak piekło. Zawsze to samo ugniatanie, zero odpoczynku. Jeśli ktoś na chwilę chciał odsapnąć to od razu było słychać "pracować, pracować. Po to macie ręce" od jednej z sióstr pracujących przy piecach. Może i miały rację, w końcu nikt kto tu mieszka nie robi nic innego. Po pracy pora na chwilę wytchnienia i odpoczynku w świetlicy. Szeroka z Godycko wyglądającymi oknami. francuska melodia ta sama zawsze przygrywała jako znak tej pory. Wszędzie był ruch, siostry dawające leki innym. Faceci w białych fartuchach wyprowadzają innych a stróże kręcili się po kontach. A właśnie w końcu mogłem przyjżeć się innym. Jedni nerwowo bili o ścianę inni zupełnie normalni, a ktoś tam inny jak z horroru. Wszędzie tutaj wiszą krzyże a wydawało by się że stąd najbliżej do piekła. Tutaj rozmawiało się z tymi którzy chcieli lub umieli mówić. Raz udało się mi i kilku innym osoba wymyślić plan ucieczki. Lecz stąd się nie da uciec. Dowiedzieliśmy się tym najlepiej 20 uderzeniami bicza w pośladki, za karę. Pod koniec dnia z mej celi zaprowadzono mnie do gabinetu lekarza. Tam właśnie mnie i co poniektórych leczono. Zimne metalowe łóżko, lecz o temperaturze łoża szybko zapomniałem kiedy urządzenie które przedtem założyli na moje czoło rozpoczęło razić mnie prądem. Po tych zabiegach zawsze zostawały rany. Niektórych potem nazywali mnie byk, bo jakby zaraz miały wyłonić się rogi z tych ran. Potem kazali mi spocząć na starym krześle. Podpięto mi kroplówkę, na kolana dali mi wiadro. I zaczęli pokazywać mi obrazy. Zdjęcia których nikt by się nie spodziewał widzieć u lekarza. Po każdym jednym slajdzie z powodu owej kroplówki wydalałem ostanie śniadanie do wiadra. A łzy nie przestawały lecieć. I tak mijały dni, noce, tygodnie, miesiące i lata. Pewnego dnia pamiętam że przyszedł do nas psychiatra. Był ubrany w garnitur i miał na sobie duże czarne okulary. Zadawał pytania ochronie, lekarzowi, siostrom i nam. Zawsze coś notował w swoim małym notesiku. Ze mną też wymienił parę zdań. Po zakończeniu owej rozmowy zamkną notes i powiedział że to nie miejsce dla mnie i nie wie jakim trafem tutaj się znalazłem. Ja już sam nie wiedziałem co jest prawdą, co złe a co dobre. Raz podczas pieczenia chleba coś we mnie uderzyło. Zobaczyłem jak siostra używa krajalnicy do chleba. Zapytałem się jej czy mogę spróbować zrobić kromki. Zgodziła się i odsunęła się na bok. Przesunąłem maszynę w głąb stołu, położyłem tułów i nacisnąłem szyją na tarczę ostrza. K.P 24.04.2021
  3. na nieboskłonie metaliczne niebo błysnęło pięknym fleszem raz dwa trzy i grzmot – trzy kilometry stąd naprawdę nieźle… 3 x Gdyby gdyby miała zapięty pas gdyby nie uderzyła w siedzenie pod tym niefortunnym kątem gdyby nie pękła jej od tego uderzenia ta kluczowa i jedna żyła płucna następnego dnia hasała by w temblaku jak tylko lekko poturbowana bogini - tania lekarska gdybologia a tu matka umiera na oczach całego świata i ten pogrzeb co przyćmił nawet koronację królowej Pałac Buckingham w liczbach - zawsze opadnie ci szczęka taki wzbudza podziw tak jak i niejedna historio-legenda szczególnie mowa o tych co z arystokratyczną gracją były zamiecione pod dywan gdy żyła Diana miała baczenie na chłopaków ojciec - bawidamek a wuj – pedofil raz do pałacu wszedł złodziej i spędził noc pod tylko i wyłącznie obecność królowej raz zgwałcono i zabito tam kobietę miało być nagranie i świadkowie jedyna taka monarchia na cały świat więc i nikt się nie dowie zapytasz dlaczego o burzy jest na początku otóż każda sztuczka iluzjonistyczna potrzebuje odwrócenia uwagi czy dzięki niej nie dostrzegłeś że nic nie było w tym tekście - o Williamie i Harrym
×
×
  • Dodaj nową pozycję...