ja jestem artystka ze wsi, Stefanie, a o jakie ciała może chodzić w ten przedświąteczny czas - nawał prozaicznej niewdzięcznej pracy, ot, skubanie drobiu
pozdrawiam
g.
Moja ręka wchodząca w kolejną sztukę.
A teraz wyjmuję organy wewnętrzne -
powinien brzmieć Marsz Żałobny, ale nie!
Raczej przywodzą na myśl Kozaka,
z Armii Konnej Budionnego,
z rozpłatanym brzuchem, opartego
o drzewo,
który trzymał w dłoniach swoje zwoje jelit,
jeszcze zdziwiony,
z białym już wyrazem twarzy - co teraz?
Trzeba oddzielić serce od wątroby.
Zobacz! ta cienka długa nić to żyła;
jakimś cudem płynęła w niej krew...
O! a tu w żołądku piasek i trawa.
Mówisz - dobrze ci idzie - ale to
przecież trening czyni Mistrza
w tym pokoju będącym kiedyś starą kuchnią.
Mokre pióra na całej podłodze, mdły zapach;
i dopiero czuję, że jestem
bardzo zmęczona -
długo patrząc w noc za oknem, słyszę wiatr
.
jest w tym wierszu taki rys, szlachetny, ponadczasowy
no i dowiedziałam się, co znaczy 'kasyda'
można czytać i czytać, jak Twoją, Janie, Barkarolę
pozdrawiam
g.
@Mithotyn
Sabat
Dobrze ciało schować
w zamkniętej trumnie,
wystawić fotografię -
wizerunek w kwiecie wieku,
życiowy uśmiech.
Na cmentarzu "Rokitki"
rodzina pod parasolami.
Żałobny trębacz co chwilę
wytrząsał wodę z gardła.
W restauracji "Sabat" luzy,
nie zapalono świec, żeby
nie spłonął ten las dookoła.
Czarownice nad talerzami
chichoczą
dedykuję nickowi Mithotyn