z czasów
w których najmniejsze potknięcie opluli nienawiścią
pozostał już tylko bagaż doświadczeń
wypełzam spod ociekającego jadem łez
i odwalam ostatkiem sił głaz nietolerancji
niczym wąż gubiąc zbyteczne
przełamując bariery niedostosowania
i nieczłowieczych imaginacji tworzę drugą stronę
wyglądam zza skruszonego muru nienawiści
który krwawiąc obficie rozbiłem własną głową
aby już nigdy nie doświadczyć smaku porażki
każdego teraz uczę się nowej pokory
by dane mi było odnaleźć swój rewers
a stojąc na krawędzi nie potrafię skamleć
kiedy moje ego wciąż poszukuje
ty wiesz jaki jestem
po drugiej stronie lustra pozostaję wciąż silny
i prędzej rozsypią trupie prochy
niż dam się okiełznać
jeśli mnie znów pocałujesz
nawet śmierć będzie wygraną