Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leokadia_Koryncka

Użytkownicy
  • Postów

    1 398
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Leokadia_Koryncka

  1. Gwara użyta w opowiadaniu, nie jest czystą, góralską. Jest mieszańcem gwary dwóch, czyli podkarpackiej z góralską. Masz wiadomość na priv. Miłego - Leo.
  2. Chciałabym zaznaczyć, że nie bez powodu, narratorka - Autorka, podała się za ową dziewczynkę:) Jeszcze raz dziękuję... Pozdrawiam - Leo.
  3. Wczoraj wypłoszyła mnie potężna burza. priv masz w profilu. Po zalogowaniu się, u samej góry pisze "wiadomości prywatne", jeśli takowych nie widzisz, to znaczy, .ze musisz wejść w swój profil, zaznaczyć i potwierdzić u dołu. Przynajmniej ja tak zrobiłam i działa. Może masz włączone? Wtedy kliknij w "wiadomości prywatne" na stronie, potem wyślij wiadomość, wpisz imię i nazwisko osoby do której wysyłasz, wpisz temat wiadomości, dalej treść i wyślij. Miłego, Leo.
  4. Ktoś, kto pisze jak Ty, nie jest pisarczykiem. O książkę się pokuszę i prześlę, jeśli mi podasz adres na priv. Oczywiście, że marzy mi się dedykacja! Faktycznie nie zauważyłam - ps Marzy mi się muzyka do tej pieśni, ale muszę poczekać, bo muzyk zapracowany. Cieplutko, Leo.
  5. Powinnam i bardziej się cieszę, ale mi niezmiernie miło, że z przyjemnością przeczytałeś mój tekst. Dziękuję pięknie:)))) Leo.
  6. Waldi: mam nadzieję, że czasy takich porodów już za nami. Nie bez kozery powiem, że w nowoczesnych Klinikach z nowoczesnym sprzętem i specjalistyczną opieką, dzieciaki nie zawsze mają szczęście zobaczyć piękny świat. Dziękuję za poczytanie i miłą (bardzo) recenzję, faktycznie realistycznego opowiadania. Oddzieliłam:) Serdecznie - Leo.
  7. Wiesz, że się pokusiłam. Przeczytałam od A do Z i nie żałuję. Przynajmniej wiem, gdzie Antarktyda:)), i reszta świata. Do szybkiego, bo dziwnie zabrzmiało Twoje żegnanie. Serdecznie - Leo. A jednak nie byłem pewny, że się pokusisz. Że przeczytasz od A do Z i nie będzie to strata czasu :)) Wielki dzięki, jestem w pełni usatysfakcjonowany… Serdecznie – Wald. Pokusiłam się o wiele więcej, niż mi zaproponowałeś. O spowiedź x dwa i niektóre wiersze. Jeszcze się wybieram... :) Interesuje mnie Twoja Książka - Pisarzu. Serdecznie - Leo.
  8. Magu, bałam się gwarecki, bo w jakimś sensie paści literaturę, a i czyta się gorzej... dzięki za miło o tekście:)) obaczym, co inni... buziak!
  9. Noc z dwudziestego szóstego na dwudziestego siódmego marca była wyjątkowo ciemna i wietrzna. Pod nogami chlupotały zimne kałuże wody i śniegu, żadnych oznak wiosny. Przyszły ojciec gnał na oślep byle szybciej po babkę Pietrysię, która odbierała porody po okolicznych wsiach. Była to jedyna babka, wiekowa i niezwyczajna. To ona parła przodem, co chwilę rzucając przez ramie: - Głospodorzu! A nie zostawojcie w tyle. A włody toście uwarzyły tyle co trza? Ojciec przerażony, bo w uszach świdrował mu krzyk rodzącej żony, chętnie zakopał by się pod ziemię, by nie iść dalej, gdyby Pietrysia nie wywinęła orła. - O Jezusicku. Co za dupa chłop! A ciągnij ze mnie z ty ziemi! A prędzy! Nie wiadomło, co tam z wasom. Zmęczeni i utytłani przyszli na czas, bo rodząca oprócz tego, że krzyczała wniebogłosy, to Pietrysia po zbadaniu orzekła: - Jesce tak wartko nie bedzie, bło to pirse rodzenie i tam jesce nic nie widać. Spokojnie uwarzyla wody, przygotowała czyste, choć mocno sfatygowane prześcieradła, a ojcu nakazała przyciąć knot u lampy, bo światła mało, a dymu i smrodu do krejsa, co znaczyło - dużo. - Mateńko Tuchowsko! Róbcie co ze mną, bło chyba umirom - dało się słyszeć z izdebki. - A cichojcie głosposiu, cichojcie - pocieszała Pietrysia. Rodząca raz milkła, to znowu zanosiła się nieludzkim skowytem, a przyszły ojciec wreszcie odważył się i stanowczo powiedział: - A radź ze babo co, bło przysięgom, ze jak się co stanie, to łeb ukręcę. Pietrysia jakby nie słyszała. Gadając coś do samej siebie poszła do izdebki, a ojciec za nią. - A Pietrysia to tak wiedzą cy to bedzie syn cy córka - odważył się zapytać. - A wiem! Pewnie ze wiem. Jak bedzie marchewka i dwa łorzeski, to bedzie synek, a jak sikulycka, to dziurawy Włojtek. Rodzenie przeciągało się, a Pietrysia co zbadała rodzącą, mruczała pod nosem: - Łoj! Wielkie być musi, wielkie. - Głospodorzu, a nalyjcie mi ta z pół kwaterki, tak dlo kurasiu i na rece, zeby jakie paskudztwło w nie nie wlazło. - O nie dej Błoże! Lepi naleję kwaterkę - postanowił ojciec. Babka wypiła duszkiem, parę kropel wtarła w ręce, a rodząca słabym już głosem prosiła o zlitowanie. Pietrysia uznała, że czas na rodzenie. - Głospodorzu, no to do robłoty! Ściągejcie łobrazy święte, nojlepi z Matkom Błoskom, na brzuch trza kłaś. Żeby było skuteczniej, ojciec ściągnął wszystkie. Obrazy były ciężkie, w drewnianych ramach, co niektóry i pół ściany zajmował. Babka wszystkie położyła na brzuch nie majacej siły protestować rodzącej, ugniatając je rytmicznie swoimi rękami. " Pod Twoją obronę uciekamy się" - na klęczkach, żarliwie i głośno modlił się ojciec, który pierwszy zobaczył córkę. Matka zmęczona, ale bardzo szczęśliwa, na nic nie zwracając uwagi, tuliła dziecinę z głową jak szpic na czubek choinki. A Pietrysia wystraszonego ojca przyprowadzała do porządku. - A co tak stoicie jak by wos kto wymiśkłowoł. Zrobi się co trza. Dawojcie niecułki to sie ją wychlasto, a i głowę sie tyz naprawi. Kiedy dziecko wykąpane i skrępowane jak mumia poleżało chwilę przy matce, Pietrysia wzięła się za naprawianie. - O! Tu z góry sie troseckę przyplascy to nalezie na błocki. Łowinie sie zeby tak złostało i gówecka bedzie jak korpiułek. Gadając sama do siebie, sprawnie zaczęła formować głowę dziewczynki, jakby ta była z plasteliny. Na nic zdały się protesty matki i ojca, Pietrysia ryknęła: - A nie fłorykujcie na mnie skurcybyki jedne, a przecie jo ji drugi dziurki w dupce nie zrobiuła, a ino główeckę jak talala. To prawda. Dziś mam całkiem zgrabną głowę. Chciałabym mieć dwie, choćby i za sprawą świętych, bo jak mawiają - co dwie głowy, to nie jedna.
  10. Anno: wiersz rytmiczny, i temat morze... Już na W. zachwycał... Przyjaznego dnia, Leo.
  11. Fly: spotkałam wiele osób, które były anty wobec swoich babć, rodziców. Na dobrą sprawę, osoby te w na pewnym etapie życia zrozumiały, że zbuntowany rozum wyrasta z głupoty. Tylko czasem jest za późno, aby Oni usłyszeli zwykłe - zawaliłam(łem). Nie przeczę, że tak rodzice, jak i dziadkowie bywają bezduszni. Na szczęście miałam innych. Miłej Niedzieli, Leo.
  12. Dobrego wypoczynku:) Niedzielnie - Leo.
  13. Czasem może, niekiedy musi:)) Miłego, Leo.
  14. w/w-y, to by było zbyt proste:) Dzięki za podobanie całego:)) pozdrawiam, Leo.
  15. Kacprze: wszystkie babcie są na swój sposób kochane. Czasy w których żyła moja Babcia, były biedne, ale przepełnione rodzinną, ludzką miłością,i zasługują na pamięć choćby tylko z tego powodu. Dziękuję za poczytanie i refleksję. Pozdrawiam - Leo.
  16. Zgoda i nie... Pieśń jak pieśń, może temat zbyt oblatany, ale moja. Mam i ja kilka Tristanków, najmłodszy ma półtora roczku. do kochania, jak nie wiem co, choć tylko w połowie moje...:) Dzięki za pobycie i pół na pół:) Pozdrawiam, L.
  17. Bez pierwszego wersu, ponieważ tytuł mówi to samo i jeszcze raz niżej... To takie moje, decyzja zawsze należy do Autorki. Poza tym pięknie, romantycznie, doskonała puenta. Pozdrawiam - Leo.
  18. Nic dodać, nic ująć. Na czasie i o prawdzie, a przy tym odważnie. Gratuluję! Dobranocnie, Aniu:) Leo.
  19. Wiersz granat, leci po loncie, wybucha zakończeniem. Panie M. popraw literówki i na P - Z się nadaje. Dobranocnie - Leo.
  20. Nie obruszyłam. Nie pytam, bo sama nie potrafię na niektóre odpowiedzieć. Żadna nowość, chyba wszyscy tak mamy:) Dobrej nocy - Leo.
  21. Anno: dziękuję za wzruszenie, za porównanie, przecież sprawiedliwe, bo któż pisałby o "fiołkach - połkach? Nasze babcie wciąż żywe... Zabrałam, sama widzę, że na korzyść. Dziękuję pięknie:)) Serdecznie - Leo.
  22. Chciałabyś wiedzieć? Przeżyj i napisz swoją "alegorię". Dziękuję za pobycie... Pozdrawiam.
  23. Madziu: nie czytałam wiersza ani rebajn, ale poszukam... Ty zapłakałaś prozą, ja wierszem, nie widzę różnicy. dzięki za ciepło o wierszu, za wspomnienia obopólne. serdeczności - Leo.
  24. świat mojej Babci był prosty jak ścieżka do naszej rzeki cały bank mieściła w białej chusteczce zawiązanej na węzełek niewiele tego było czasem spieniężyła parę jajek Boga - mieściła na codziennie odmawianym różańcu zapaloną gromnicą w czasie burzy Babcia starała się ocalić świat nie chorowała przez całe życie wstawała wraz ze słońcem pracując cały dzień według niezmiennego planu dopiero na starość przysiadła na ławce przed domem za nią chwiały się lekko wysokie malwy i maciejka pachniała wieczornym omdleniem z odległej pamięci wyjmowała spłowiałe wspomnienia a ja połykałam jak indyk kluski w dali grała melodie wieś porykiwały krowy szczekały psy kumkały żaby i rosa siadała na trawie jak widz w amfiteatrze wtedy szłyśmy powoli na chleb z miłości i herbatę z mięty suszonej za belką pod dachem co mi ze świata samochodów i reklam banków i telewizji nigdy już nie było mi tak dobrze jak wtedy
  25. Myślę, że mi wszystko jedno, jeśli idzie o "jego". Słoneczko i owszem, niech cieszy ludzkie oczy i grzeje zmarznięte serca. Serdecznie - Leo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...