Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Paweł Fiedys

Użytkownicy
  • Postów

    140
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Paweł Fiedys

  1. Znam go również... dziękuję, pozdrawiam. P.
  2. Nie mamy najmniejszych szans w tej walce Najmniejszej nadziei na promyk szczęścia Na smak zwycięstwa nad nocą tak straszną i czarną Że strach, myśli nie dopuszcza cienia Gdyby ktoś kiedyś powiedział że taki będzie koniec z podniesionym dumnie czołem zasmiałbym mu się w twarz Ginąć? Może gdzieś przed setką! W starczym wieku! A teraz człowieku, przyjacielu kochany JUŻ martwyś Wiary nie ma w Tobie, wiesz… braciszku… Nikt dobrego ci już słowa nie powie kochany Ale jedno możesz jeszcze przecie – jeśli nie kobiecie Sobie zaufaj i kochaj siebie jak tę jedną w świecie Obmyj twarz i uśmiech swój złóż na lustrzanym odbiciu Opatrz się na drogę trudną i daleką i mimo że kaleką To życie ocalisz i doczołgasz się swego celu Do tego raju utęsknionego szczęścia spełnionego I niczego sobie nie wyrzucaj już sza…. Bo walczyłeś Straciłeś sporo zdrowia miły brachu, ale… co widzę?! Uśmiech już jaśnieje na twym obliczu i to jest życie! Nie mamy szans, powiadasz? Ależ wiara twa w rozkwicie! Bądź Braciszku godnym siebie bo to przecie nie jest koniec Nie zaufasz już kobiecie ni przyjazni z nią nie zaznasz Bo gorszą od miłości szpetnej jest przyjazń kobiety pięknej Teraz już to wiesz bo wolnyś prawie i wolne mysli masz Ale i tak warto było… bo lepszyś już, mój… o to co znasz *Wiersz napisany po zawodzie miłosnym; dziś patrzę na te sprawy z nieco innego punktu ;) [Paweł Fiedys]
  3. Bardzo dziękuję za tę cenną radę. Myślę, że teraz wygląda to troszeczkę lepiej. Również pozdrawiam. Paweł F.
  4. Nurt rzeki i morskie fale Komponują się tylko połowicznie Różnią się też zawartością soli Gdy życie boli właśnie tam Cię wypatruję Gwałtowny spływ myśli Wciąż przepełnionych słodyczą O Tobie… Wpada z impetem potoków urwistych Do akwenu na wpół wyrażonego Niespełnionego Smutku Wycisza się lecz nabiera soli Tam pozostaję wciąż sam Przemoknięty mgiełką goryczy Jest w tym coś na kształt pogrzebu Kiedy pragnienia już tak nie krzyczą Wytłumione do perfekcji Przez biały osad z morskich grzyw Zaciskam powieki, zakrywam uszy I znowu płaczę Słoną bryzą wiatrem niesioną Nie przyszłaś... I mnie tu też nie było Brzegów ramami ujęty powracam do zródła
  5. Życie rozdziela pocałunki Ten, który nad nim - całuje Jakże często są one Śmiercią naznaczone Wszystko ginie w oczach A narodzin jakby coraz mniej I wciąż to zaproszenie Rozbijające w drobny mak Moje plany i nadzieje Na to że kiedyś… że może… A czas w oczach topnieje Śmiercią mamiony upadam...
  6. Tak rzadko dane mi było czuć ten zapach, że niemal nie pamiętam... jaka szkoda... Pozdrawiam ciepło. P.
  7. Jeżeli chodzi o ten utwór to wahałem się, czy go tu zamieścić; wydaje się tak trochę... hmmm... delikatnie nie trzymający się kupy. Bardzo się jednak cieszę, że ktoś coś poczuł czytając go. Pozdrawiam.
  8. Basiu, dziękuję... Pozdrawiam słonecznie!
  9. Rzeczywistość jest bardzo bolesna Spaliny ludzkiej złości przenikają eter Nachodzą przechodzą zatruwają I wcale nie chcą się utlenić Mnożą się jedynie Jakby pączkowały Albo jak wirusy wilgotną jesienią Zarażają Obezwładniają Rozkładają na łopatki I zostawiają na pół umarłymi Choć jeszcze z iskrzącą nadzieją Na dzień i słońce I choć prawie cichym szeptem Ku lepszemu życiu Rodzi się już pragnienie odejścia To tyle jeszcze przed nami Życia nieodpartego, Choć rozmytego łzami W nieszczęściu szczęścia
  10. Dziękuję za naukę Twoim wierszem ... Od razu lżej się robi i życie w pewnej mierze staje się łatwiejsze... a przecież o to właśnie chodzi. Serdecznie pozdrawiam.
  11. No tak... wierszyk jest smutny... Prawdą jest również to, że każdemu jest ktoś przeznaczony. Tylko, że dwoje przeznaczonych sobie osób może się nigdy nie spotkać, ich drogi mogą się nie zejść a życie mija straszliwie i bezlitośnie. Ale ono się jednak gdzieś kończy i kiedyś się skończy, może jutro tego nikt nie wie. Może tam, po drugiej stronie będzie jednak troszeczkę lepiej... Serdecznie pozdrawiam.
  12. W przestrzeni mrocznej i nierozpoznanej Jarzą się tysiące żywiołów Nie odkrytych istnień nie mających nazwy Rozbłyskują w stronę Czarnych Tworów Swoją witalnością W przestrzeni dalekiej i nieprzebytej Krzyczą słońca walczące piekłem swojego żaru Słabnąc giną I zginąć nie są w stanie Jęczą umierając… A traumą przepełniony niski pomruk kwazarów i pulsarów Zalewa podsłyszalnym łoskotem Łąki czerni Peryferie wszech-stworzonego świata Nieogarnionego i bez pojęcia o ludzkości Głęboko rozwibrowaną spiralą mroczny tygiel trwoży serca domniemanych "gwiazdorów" Kryjących się w dalekich bezkresach Kosmicznego oceanu Gdzie zawodzi jedynie słoneczna wichura Gdzie pójdę, gdy tchnę życiem w błękit nieba Skoro nad nim pustka niemal i próżnia? Czy domem moim, już na wieczność Stanie sie ten "raj" bezbrzegi? I nagle rozbrzmiewa głos, gdzieś całkiem blisko Tuż, w czakramie z miłością niespełnioną Pięknem swoim lęk miażdżąco krzepi - "To stan duszy jest rajem, dziecko, A nie, jak myślisz, kosmos daleki".
  13. Zaczęło się od jednej nieśmiałej kropli słonej rosy Tak małej i zagubionej w swoim smutku I dołączyły do niej nowe Podobnie rozedrgane i roztańczone I spłynęły spod mych zaciśniętych powiek Nie do końca upragnione, malutkie baletnice O smaku morskiej wody Bezsilnej wobec pragnienia Sztormem znaczącego moje życie W którym tkwię uwięziony Samotny... na zawsze...
  14. Dzisiaj byłaś smutna… Łzy perły igrały tęsknotą z Twoimi rzęsami Nie myślałaś o szczęściu, choć go pragnęłaś Tak bardzo że serce nie nadążało… Noc przyszła po kryjomu Bezszelestnie otulając całunem z gwiazd Cicha orędowniczka i wspomożycielka Przyjaciółka znużonych i utrudzonych Dzisiaj byłaś smutna… Nie myślałaś że życie kiedyś Cie porwie do tańca Jak szalona zawirujesz w jego świetlistych objęciach I zachłyśniesz się nim bez pamięci, bez pojęcia I oczy Twe zajaśnieją nowym blaskiem Tusz już nie spłynie siną smugą po policzkach roześmianych Tak szczęśliwa i spełniona o dziewczyno warta życia! Będziesz… bo szczęście puka do każdego, bez wyjątku… Czarna noc nachyla się ku świtowi Słońce odważnie wysuwa wobec niej swe żądania Dzień już nowymi minutami Przelicza każdy uśmiech na Twojej twarzy…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...