Na białym rozlałem atrament
sympatyczny, żeby było przyjemniej,
nie żeby od razu poplamić.
Zamienił się w deszcz
słów skomponowanych dla niej,
ale nie, że zaraz wiersz.
Nadałem myślom bezbarwny odcień,
w kolorze jej włosów
zaczęły się mienić.
I kiedy już byłem tak blisko,
z myślami wokół niej,
cholera, ostrzygła się na łyso.