Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Niebo nad Łysą Górą Raz gdy w Łysej Górze stałem, Ręką z nieba gwiazdy brałem. I na piersi jeb przytulał. Zima wiatrem rozbrykana, Zadymkami na polanach. Wiatr hulaka hulał. Srebrne buzie od promyków, Wielkościami słoneczników. Na podniebnych łąkach. Warkocz włosów w Drodze Mlecznej, W symfonii nieba wiecznej. W platynowych wisiał strąkach. Tu kometa niebem śmigła, Ludzkim oczom niedościgła. Wystrzelona biczem. Przeleciała myśl podniebna. Już nikomu niepotrzebna, I przepadła z niczem. A na niebie żyrandole, Gwiazd kopuła, parasolem. Mrugała ochoczo. Gwiazdki śniegu wiatr przesiewał. Jakby z nieba się spodziewał. I zacierał nocą. Józef Bieniecki
  2. Głupek Uknuł sobie głupek, we łbie, Zamiast mózgu- że ma kiełbie. I po wsi się wciąż obnosi, Że akwarium we łbie nosi. Często siada u strumyka, Kędy często pstrąg przemyka. I prowadzi z nim rozmowę, Iż ma pełną rybek głowę. We wsi wszyscy z tego znają, Kiełbie we łbie, nań wołają, A on dumnie ją podnosi. Mówcie kiełbie, mówcie prosi. Nawet żaby w stawie znają, Wieczorami z nim kumkają. A on cicho bez poznaki, Wrogie włączył żabom raki. Choć dla żaby rak, pokraka, Boi się panicznie raka. Do rozmowy z nim nie siada, Woli rybkę mieć sąsiada. Nawet sroka jednooka, Podejrzała u potoka. Jak bezmyślne snuł rozmowy, Garścią wodę lał do głowy. Wyłożywszy wsio na ławę, Zyskał złą, lecz zawsze sławę. I nie ważne - byle jaka, Dlań jest sława, choć pokraka. Józef Bieniecki
  3. Psubrat Ławą mości panowie, Ławą wolność nieście. I postawcie na głowie, W brukselskim areście. Czego Moskal nie zrobił, Zrobi masoneria. Socjalizmem zeżłobi, Niewoli mizeria. Władze swoich korytem, Wiecznie obłaskawią. A szmatławym zaś mitem, Naród poplugawią. Nawet bydło już ryczy, Oby wieś spokojna, Była polska i nasza. Wierna, bogobojna. Ławą mości panowie. Póki w nim skleroza, Naród, dławcie wrogowie, Po koniec powroza. Będzie waści zapłatą. Pamięć wróci z katem, I zasądzi dług spłacić, Gdyż jesteś psubratem. Józef Bieniecki
  4. Ułuda polityczna Wyobraźnia chora, chuda, Owoc, chory jej - ułuda. Na tej chorej wyobraźni, Chorym płynie życie raźniej. Rzekł więc chory do znachora, Nie potrzeba mi doktora. Lecz z umysłem mym wybiórczym, Będę politykiem twórczym. Poprzez Marksa i Lenina, Mści się myślą więc gadzina, Gdyż początek od miernoty. Takie tworzy dziś wspólnoty. Tu Salomon nie naleje, Szlak go trafi, osiwieje, Przy tym, dyskusja pusta. Wszystkim mądrym zwiera usta. Potomkowie dziś liderów, Mają kiepskich oficerów, Politycznych, nędzna sfora. Śni się myślą dyktatora. Póki piorun nie wypali, Będą Naród psuli dalej. Psychopaci polityczni. Na przegranej, jeszcze liczni. Tło omamów we łbach gnietą, Jedną myślą i podnietą. Jedna rzecz jest oczywista. Dla nich lekarz - specjalista. Józef Bieniecki
  5. Tatry-Na Pęksowym brzysku Na panteonie wiecznie zapisane, Serca złożone w granitowych płytach, W pamięci ludzkie pomnikiem wskrzeszane, Płyną w zaduszny- po tatrzańskich szczytach. A w bryle mogił wieczysta historia, Żyje,powraca w drogi ludzkiej myśli. W Tatry wpisana wieczna piewców gloria, Niechaj na jawie lub się nocą przyśni. Z Krzyża spogląda na mogiły dzieci, Którzy nad wszystko piękno ukochali, Niech każda orłem hen ku Niebu leci, Aby się pięknem Nieba urzekali. W pokornym mieście halny im zaśpiewa, Skrzypki Sabały smyczkiem ciągną pienie, W poszumie legend,niech zapłaczą drzewa, W kropelkach rosy zaszlocha wzruszenie. A cisza nocy z wieczystą złączona, Uczci pamięcią złożone tu kości, W cichej modlitwie wiernych utulona, Przygarnie w Serce tam Bożej miłości. Józef Bieniecki
  6. Sadzawka W sadzawce opodal gaju, Żaby żyły niby w raju. Nie za płytka nie głęboka, Nie za długa ,nie szeroka. Rozwielitki,muszek chmary, Jako manna-nieba dary. W ciepłej wodzie i zieleni, W słońcu kąpiel,gaik cieni. Za dnia życiem zabiegane, Po południu wyczerpane. Senną drzemkę ucinają, W ciepłym słonku wygrzewają. Kiedy gasną dzienne zorze, Nic a nic przeszkodzić może, W drzewie na zielonych listkach, Śpiew zaczyna żab solistka. Na ten sygnał wszystkie chórem, Żabią grają uwerturę. To rechoty,to kumkania, Żabie śpiewy,żabie grania, Umilają nam wieczory, Nastrój tworzą żabie chory. Słychać niskie,wyższe tony, Chór w chorałach rozmodlony. Ślą muzykę jej pogłosie, Niesie po wieczornej rosie. Póżno w wieczór gdy zanika, Łączy trele śpiew słowika, Tak naprawdę nie ma chwili, Każdy czas pieśniami mili. Józef Bieniecki
  7. Maleńki Tchnął nadzieje w nasze serce, Wątpliwości zatarł próg. Losy ludzi wziął w swe ręce, Narodzony w żłobku Bóg. Narodzony dziś w stajence, Oczekiwał długo świat. Aby w ziemskiej poniewierce, Żył w przyjaźni z bratem brat. Cud ten Mały, wywyższony, Wita Naród rozmodlony. Przyjdź nam Panie, przyjdź. Chcemy z Tobą być. Choć ubogi, kwili z zimna, Jakaś moc ogromna, dziwna. I Aniołów chór. I pasterzy sznur. Śpij spokojnie, śnij o Niebie, Polak kocha Matkę, Ciebie. Nie będziecie uciekali, Wszelkich wygód wyrzekali. U nas w Polsce Cię kochamy, Herodowi nie oddamy, Jak trza będzie, bat. Nie ustąpią, kat. Józef Bieniecki
  8. Chwilka W cieniu zamyśleń moich, jest to sztuka trudna, Świeci iskrą nadziei lub gaśnie obłudna. Młodym wraca wspomnieniem, by lotem komety, Gasnąć w ramionach nieba lub drugiej kobiety. W parku tulił do siebie, na przyrody łonie, Jedną myślą i szeptem, pulsowały skronie. Z kolcem róży na sercu, a pączkiem na dłoni, Poganiała myśl myślą pędzącą w sto koni. Trudno miłość zapomnieć która wczesnym rankiem, Była zorzą poranną nie tylko kochankiem, Tchnienie pól rozkwieconych rozbudzony dzwonek, Zakochany po niebie roznosił skowronek. Ranek pełnych nadziei, która często płonna, Stała zwiewna przez wiater jak mgiełka bezbronna. Oby znowu zamieszać, rozkochać i ranić. Balansować w przepaści na granicy granic. Nęcić złudną nadzieją, truć zdradliwym jadem. Być zazdrością nieznośną, krzykliwym przykładem. Pieśnią pól, która cichnie z nastaniem wieczora, Nie trwa wiecznie, niewinna, gdy przychodzi pora. Zamyka jej usta. W jakiej zatem modlitwie mam złożyć dłonie, Aby ust twoją słodycz, skronia tuż przy skronie, Żyła dawnym wspomnieniem, sercem jednym biła, Słowem jednym,, ja kocham, czas nasz powtórzyła? Przypłyń rzeką nadziei, u tęsknoty brzegu, Szeptaj wody płomieniem w dalszym jego biegu. Słówka, miłe, kochane, któryś słuchać chciała, W czasie którym raz pierwszy naprawdę kochała. Utul one nadzieje, wracaj tamtym echem, Bo dziś wprawdzie żyć żyję lecz jakby bezdechem. Przyjmij kwiaty miłości, niech słów moich kilka, Będzie miłym przeżyciem, niech powróci chwilka, Ciepłym zadrży płomieniem by się obu zdało, Żeśmy oba kochali i dwoje tak chciało. Józef Bieniecki
  9. Rozmowa z Bogiem Mówię do Ciebie słowami Twymi, A widzę czuję oczami mymi. Ponownie sięgam łaski przy Tronie, Możnością spływaw miłości tonie. Wiem,że rozmowa jest miła Tobie, Bo wiarą słowa ku Twej Osobie, Słowem kreślona możności piórem, Jest chwały pieśnią śpiewana chórem. Ujęta w słowach, w każdym momencie, Jest wyniesiona na firmamencie, Wtedy gdy proszę,piszę ,dziękuję, Gdy któreś myśli moje strofujesz. Niech talent Panie, który mi dałeś, I z pośród wielu Ty mi kazałeś, Rozwijam jeszcze ku Twojej chwale, Nim zejdę z ziemi w wieczyste dale. Niechaj Duch Święty skarbem obdarza, I pięknem myśli słowa pomnaża, Darem potęgi- myśli i słowa, A każda myśli w Bogu jest nowa. Bym myślą błądził ziemią, w wszechświecie, By chwałę Twoją,ja Twoje dziecię, W poezji sięgał Nieba zenitu, W miejsce gdzie będzie blisko do szczytu. Józef Bieniecki
  10. Kiep Kiep jest kiepem, trudna rada. Kiepcio rozum też posiada. Spotykamy raczej wszędzie, Siada często na urzędzie. Kiep jest chłopem, robotnikiem, Prezydentem i kuchcikiem. W kiepie bywa chęć przemożna, Kupić studia-chęć pobożna. Jest bogaty i pstrokaty, Często wprost gamoniowaty, Durnia nad nim słania wiecha, I głupoty w części strzecha. A głupota, że nie boli, Z nim się dwoi, w nie się troi. Prawda o nim jest wiadoma, Gorszy od jasnego groma. Co w psychicznym czytać można, W kiepie bywa myśl pobożna. Z twarzy jego nie wyczytasz, Myśl tajemna, no i kwita. W życiu wielu kiepów znałem, Z kilku się kolegowałem. Mogę rzec więc: Inna siła kiepem rządzi. I wysoko sięga- sądzi. Józef Bieniecki
  11. Dziecko Święte Niech się kończą już adwenty, Bóg się rodzi, Dzieckiem Świętym, Będzie stąpał po naszej ziemi, Niosąc Krzyż swój,ze wszystkimi. Już się zrodził, z łez padołem, Bieda wita wraz z chochołem. Z myślą Bożą kroczy w biegu, Na możności życia brzegu. To co Bóg by nie wymyślił, Człowiekowi zawsze przyśni. Niewinnemu Krzyż w ramiona. Zaś bandycie wolność - ona. Śpij spokojnie, choć Cię szuka, Herodowa zawierucha. Nie popuszczą nawet Tobie, Póki legniesz w ziemskim grobie. Póki co i jesteś mały, Niech Anioły dla Twej chwały, Dadzą część poprzez pokłony. I królowie z różnej strony. Witaj Boże w ludzkiej biedzie, Jesteś we mnie, w mym sąsiedzie. Każdy, który Cię zrozumie, Pewne kochać zawsze umie. Józef Bieniecki
  12. Pierwsza gwiazdka Już pierwsza gwiazdka błysła, Na opłatku czystym. Myśli w niebo wzniosła, Czasem wiekuistym. Sianko z pustym talerzem, Choć nadzieją krótką. Podzieliło się ze zwierzem, Swej miłości nutką. Grzechy cudze zapomną, Słowem przy opłatku. Przyjmą duszę bezdomną. Siadaj z nami bratku. Słowa piękne w powodzi, W ubogiej stajence. Moc struchleje, Bóg rodzi. Z Józefemw Panience. Dwa tysiące lat z górą, Życie swe poświęca. Rośnie z polską kulturą, Rok cały uświęca. Walczą myśli z sumieniem, Na co wszystko zdało? Zwyciężyły z zwątpieniem. Słowo Ciałem stało. Józef Bieniecki
  13. Karmik Tuż koło karmika, Ziarnka słonecznika, Zboża także mała miarka, Okruch chleba i sucharka. Sadła zwitek i słoninki, Suche ziarnka jarzębinki. Ćwirki dziś nielicznym gronem, Odstraszają starą wronę. Wrona niczym niewzruszona, Nasrożyła tył ogona. Kracze na nie: precz gówniarze, Kto tu rządzi, wam pokażę. A na płocie sroka kracze, Nie, nie dajcie się smarkacze. Korzystając z zamieszania, Dzwońce kłócą się od rana. Znane z tego - ura, bura. Obca ptasia im kultura. Szczygieł, który lubi pole, Wyczuł zimy już niedolę. Więc zagląda za opłatki, Przyniósł z sobą polne plotki. Zięba, która lasem skrada, Dzisiaj z wróblem w stole siada, Z mazurkami przekomarza, I nie dajcie się, powtarza. Kawki z natury spokojne, Pokorniutkie, bogobojne. Dobre kąski wyzbierały. Z ptasiej kłótni skorzystały. Józef Bieniecki
  14. Nocy szarada Mróz, mróz, zima, Mocno trzyma. Wiater śniegiem dyma. Zaspy śniegu, Z wichrem biegu. Wzdłuż drogi, w szeregu. Olbrzym biały, Śniegu zwały. Napór nie wytrzymały. Drzewa ścina, Pęd, lawina. Drży kosodrzewina. W białym żlebie, W chmurnym niebie, Wiatr śniegiem kolebie. Porwał tuman, Który dumał. Wedle lasu skumał. Z nieba spada, Gwiazd gromada. I nocy szarada. Na księżyca twarzy, Chmur nieba, malarzy. Z niebieskich witraży. Józef Bieniecki
  15. Serca cisza Z przycupniętej małej chatki, U podnóża polskich Tatr, Tęsknych kolęd nucą dziatki. Niesie w Polskę halny wiatr. I nadzieja i otucha, Piękne słowa mroźnych nut, Śnieżynkami zima chucha, Narodzenia wielbiąc cud. Skrzypie wiatrem we szałasie, W zaśnieżonych zaspach hal. Po smrekowym płyną lasie, I w ojczystą niosą dal. W cichym niebie gwiazd miliony, Nieme świadki tamtych dni. Narodzenia biją dzwony, Niebem ślicznym dziecię śni. Nieś po górach halny wietrze, Na Mazowsze, morzem fal, Niech radością wraca jeszcze, Narodzenia Boga dar. Niechaj w sercach nam zapisze, Narodzenia Boży dzień. Świętej nocy, serca ciszę, I oświetla życia cień. Józef Bieniecki
  16. Polska banicja Znam rządową definicję, Jak skazywać na banicję. Pod pozorem bezrobocia, Następuje jej promocja. Naród prawem nie skazany, Do legalnej pędzi pracy. Na obczyżnie zniewalany, We wątpliwej integracji. Wolno im -bo sami chcieli, A wyboru-nie,nie mieli!! Polskę starość.ból rozłoży Rozbierając - upokorzy. Pomysł wprawdzie z piekła rodem, Kielich piją już goryczy. Tu banicję puszczą przodem, Na rząd nie ma już co liczyć. Hulaj dusza,jakoś będzie, Mam piłkarstwo na urzędzie. Spęd kibiców-tępogłowych, To jest program nasz rządowy. Niech się kula bieda z nędzą, Niechaj jakoś życie pędzą. "A gdy rzeknie dość soliter, i wyskoczy z czterech liter, Gdy przeleci świata kupę, Znowu odda nura w dupę. I odrzeknie:,że za równo, w dupie gówno-w Polsce gówno". Józef Bieniecki
  17. Wielkanocne nadzieje Po wielkopostnej drodze idę, Do Ciebie Panie w Krzyż Golgoty, Idę potykam,znowu idę, Pomimo znoju i sromoty. Tam na Golgocie w Krzyż wpatrzony, Ciężko mi Panie ,też mi duszno, Ja tylko człowiek zrozpaczony, Wiem,że zadano mi go słusznie. Upadam ,wstaję ,coś kołacze, Świstają razy życiem dane. Nic mnie nie wzrusza, już nie płaczę, Rwą się me myśli potargane. Jeszcze ta chwila, gdy zawisnę, Zawisnę w wielkiej karze bólu, Daj chwilę wytrwać do skonania, Poskracaj męki- Chryste Królu. W cichości serca, gdy spokojnie, Promyk nadziei w nim zaświta. Dzień życia straszny,chociaż znojnie, Uśmiech mnie Panie Twój przywita. Józef Bieniecki
  18. Przydrożny Krzyż W znaku cierpienia Krzyża wisi, W pamięci krzyż przydrożny. Przechodzą głośni,chodzą cisi, Modli się lud pobożny. U stóp bukietu mak czerwony, Jak krew znaczy purpurą. Kielichem kwiatu poruszony, W kolorze ważny królom. Maki wtulone w Krzyż Jezusa, Chwieją ,kwiatem zawodzą, Zadane rany krwią się pocą, Gwożdzie we ranach brodzą. A lud przechodzi wzdycha Panu,' Uzna, że nie zna,że nie widzi, Wyrzeknie prawdy-z Bożych planów, Szydzi jak tamci Żydzi. W kielichach maków krew zciemniała, W płatkach pokory spada. Z siebie ofiary tyle dała, Że więcej nie wypada. Józef Bieniecki
  19. Jezusieńku Jezusieńku, Jezusieńku, Mała Ci Twa szopka. Tyle miejsca na przypiecku, U polskiego chłopka. Choć przypiecek, zimno przecie, Brakuje drewienka. Pochuchają Ci bydlątka, Przytuli Panienka. Boży lud się wkoło tuli, Pewne, że obrońce. Och, gorące mają serca, Jako Twoje słońce. Rano, wieczór, przypilnują, Ile by się zdało. Jeśli trzeba przyfrandzlują, Jeśli będzie mało. Głód nie będzie, jeść Ci dadzą, Nie będziesz pracował. Nam wystarczy żeś na ziemi, Za nas pokutował. Kolędujmy zatem śmiało, W tą wielką godzinę. Bóg się w ludzkość wpisał całą. Synowską Dziecinę. Józef Bieniecki
  20. Nowy Roku Nowy Roku, Krok po kroku. Życie nam ucieka. Miewaj zatem trochę względów. Na przyszłość człowieka. Nie zasypuj gruch w popiele, Gdy o to nie proszą, Nie ogłaszaj wszem wesele, Kiedy brednie głoszą. Odbierz głupkom w końcu władzę, Pogoń do Brukseli, Aby teraz, nawet potem, Wszyscy diabli wzięli. Ludzie niczym błędne ślepce, Więc im rzec się przyda: Gdzie komuchy państwem rządzą, Tam terror i bieda. Pozwól zatem Nowy Roku, By z kroczącą wiosną, Wypełniło się życzenie, Z marazmu otrząsną. Oby koniec twój ze smutkiem, Żegnał lud ze łzami. Aby każdy zwał go krótkim. Był wielki zmianami. Józef Bieniecki
  21. Aniele mój Ty mój Aniele, Twoje wesele, Jak oddech świeży i woda. Niech życiem wiosny, Będzie radosny. A kwiatem płonie uroda. Na sercu kwiecie, Jak małe dziecię, Zakwitną serca wróżki. Jak piękna zorza, W błękicie, hoża, Przez życie chronią duszki. Łzy nocy ranka, Z serca kochanka, Uczuciem spłyną oddechu. Czystym życzeniem, Spełnią marzeniem, W codziennym twoim uśmiechu. Na skrzydłach lata, W włosy twe wplata, Nutką miłosną skowronka. I tak się stanie, Jak chcesz kochanie, Zaklęta w oczku pierścionka. Józef Bieniecki
  22. Czy warto? Jestem zimny, a dusza głęboka, Jako kamień, jak skała, opoka. Dam na dłoni ostatnie życzenie, Mego zejścia, bytu zaprzeczenie. Lutnia wygra, duchem czasu dawna, Na historii zawiśnie powabna. Zakłamana od świata zarania. Wiele weźmie. Nie mając do dania. Krzyżów pole, szatani, Anioły, W chmurach kłamstwa "sępy i sokoły. Na padliny wychowani śmieciach. Krwi pijawki na niewinnych dzieciach. Wyuzdane matrony i dziewki, Wedle starej diabolicznej śpiewki: "Hulaj dusza piekła nie ma, Bierz z życia rękami obiema". Siada w tronie koślawym okrakiem, Ni to człowiek, zwierzę, ni to ptakiem, Nie poradzi, ale rządzić będzie, Tchnienie piekła, w domu, na urzędzie. Puści wodze bezbożnej swołoczy, Dobrze, późno, nim swe błędy zoczy. We krwi swojej topią się nawzajem, Jej idea wypływa zwyczajem. Kamień wcześniej przemówi, wysłucha, Niż się w piersi uderzy ich skrucha. A czeluście na kości ramionach, Czaszką ludzką będzie wypełniona. Dawna buta, cwaniactwo w proch starto, Nie osadzą. Nie zdążą. Czy warto? Nie, nie warto, gdyż wszystko szlak trafi, Sam trzymając swój kołnierz, ucapi. Józef Bieniecki
  23. Baśniowy świat zimy Baśniowy świat zimy, białopióry ptak, Osiadł szronem na łozie, jałowcowy krzak. Puchem piórek popruszył, białośnieżnej gładzi, Pomalował przyrodę w skrzącej w słońcu szadzi. Wyhaftował na szybach misterne koronki, Zwisa w brzozie warkoczem, w malownicze strąki. Zawisł stożkiem lizawek, dzid przejrzyste sople, Z których słonko wytacza brylantowe krople. Na podwórku gdzie kopców owale pagórka, Mróz nasrożył śnieżynki w platynowe piórka, Śpią plecami dotknięte tuż przyrożnej siatki, Rozpoznaje po futrze, polarne niedźwiadki. Gdzie potoki, dziś nitka, otulona struga, W białych śnieżnych kołnierzach, futra, okiem mruga. Mruczy, mrozem strwożona, tam gdzie wody wstęga, Nie zniewoli jej zima gdyż wspólnoty głębia. Wiszą nad nią schylone wiekiem i żywiołem, Różne drzewa gatunki, przemienne i społem, Dziś względem jednakie, te groźne, kosmate, Finezyjnie wysmukłe, garbate, sękate. Wiatr zbudował kurhany, zimowe pomniki, Małe bąbki ozdobił, kajki róży, dzikich, Dmie po polu dmuchawce, gwizda nad potokiem,. Tuman śniegu wzbił w niebo, stał chwilę obłokiem, Spada gwiazdek milionem, jak drogie kamienie, Którym pewnie Bóg chciałby obdarować ziemię. Cisza. Zwiastun przed burzą lub nocy zaćmienie. Półmrok lasu obrzeżem, w pojedyncze drzewa, Kępy krzewów, pól skraje, szal nocy obwiewa. Snuje rowem potoka, już zwisa nad lasem, W szale chmury okryty, wypływa tym czasem, Warkocz włosów anielskich, stoczył się potokiem, Z księżycowym uśmiechem po świecie szerokim, Znów miliony gwiazd ziemi rozbłysły brylanty, Promieniste zabłysły pary wodnej kwanty. Przyodziane w kożuchy przy drodze, drzew raje, A na polach i łąkach, strojne mikołaje. Księżyc nocy przewodnik, pradawnym zwyczajem, Jakby nie chciał przeszkadzać, ślizga lasu skrajem, W mateczniku wyszukał hałaśliwe dziki, Ryją pośród dębczaków, strzelają patyki, Kwik, ogólny harmider. Znużony hałasem, Księżycowym wiódł okiem, po koronach, lasem, W oszronionych modrzewiach, jak latem igiełki, Zimą zdobiły śnieżki, gwiazd szronu perełki. W szmaragdowej jedlinie na śnieżnym prześwicie, Platynowy zwisł diadem w księżyca zenicie. Inny w słońcu, zaś w nocy innym ogniem strzela, W aksamicie gwiazd nieba, zaskoczy wizjera. Jaru nie mógł oświetlić, zbyt głęboki pewnie, Twarz swą zwrócił ku wiosce, żachnowszy się gniewnie, Smogiem dymu pokryta, jak skaliste szczyty, Wystawały nad chmur dym, resztą chałup pokryty, Komin tylko i strzecha, skaliste wysepki, Strzechy dym już ogarniał, a kominów łebki, Jak wulkanów gejzery ku niebu buchały, Domowego ogniska ciepłem pilnowały. Rozgniewany do końca jej nie gościnnościa. Po drabinie wspiął nieba, z przekorą i złością, Usiadł w nieba zenicie i w końcu zrozumiał, Że mieszkaniec tej ziemi, bronił się jak umiał, Też przed zimą i nocą, taka Stwórcy Wola, Zatem wszystko co stworzył niech łączy pokora. I od tamtego razu bez cienia wątpienia, Choć Bóg pory roku, dzień w noce przemienia, Wiedzie żywot przyjazny i zwady nie szuka, Dobrze kiedy z życia właściwa nauka. Józef Bieniecki
  24. Krasnoludki Z dawien dawna,wszyscy wiecie, Że na naszym pięknym świecie, Żyją małe mini ludki, Znane dzieciom,krasnoludki. Mają w lasach domy,jamki, Labirynty, w pniakach zamki. Zaś nad nimi król panuje, Mądrze rządzi i króluje. Nie ma wojen, się kochają, Wszystkie wszystkim pomagają. Są uczeni ,są żołnierze, I złotnicy i snycerze. Żołnierz ćwiczy dla ogłady, Dla turniei i parady. Dla porządku wciąż pracują, Orzą pola i handlują. Każde pewnie grzeczne dziecię, Chce zamieszkać w takim świecie. Józef Bieniecki
  25. Pieśń zwycięstwa Z radością w sercu, do stóp Krzyża, Zaniosę pieśń zwycięstwa. Złoże hołd Panu,wiecznie chwaląc, W ofierze nabożeństwa. Za chwilę zwątpień,niepewności, Przyjm moje Panie żale. W dzień Twojej Chwały,w dzień radości, Umocnij moją wiarę. Z grobu już powstał-Polską Ziemią, Zagląda za opłotki, Czujność uśpiona,jeszcze drzemią, Wpisane w trud sierotki. Na rezurekcji radość swoją, Zaniosę w pieśniach chwały. Ze łzami w oczach,Chwałę Twoją, Ogłosi lud wspaniały. Niech pieśń zwycięstwa niosą wieki, Zaniosą w kraj daleki, Niech ją ogłoszą starzy młodzi, Niech w łonie matek wschodzi. Józef Bieniecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...