Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Adrian_Poraj

Użytkownicy
  • Postów

    267
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Adrian_Poraj

  1. wieczór wchodzi w okna domów zbudzonymi latarniami nocne sklepy światłem witryn łowią z ulic nocnych marków koty romansując w krzakach płoszą z parku zakochanych jakiś pijak z ławki krzyczy jakby ujrzał dżinna w flaszce karawany z wolna nikną w podwórkowych oaz wnętrzach dworzec drzwiami ciszę wdycha express z czyśćca właśnie odszedł
  2. Adrian_Poraj

    Sygnały

    Niczym ławica wędrują w przestworzach gnane falami w odległe anteny, niosąc zaklęte w literach i znakach ludzkie dialogi, nadzieje i lęki.
  3. Bardzo dziękuję za komentarz panie Michale. Co do tej metafory do moim zdaniem jest bardzo na miejscu. Co do wielkich liter, także je celowo użyłem dla podkreślenia ich dwuznaczności. Pozdrawiam serdecznie.
  4. Przy kamienistej drodze (do nieba? może z piekła?) pod baldachimem lip kapliczka wiejska stała. Pośrodku świętych ścian pożółkłych z samotności figurka Marii Panny wzywała wzrokiem deszcz. Czereda wróbli w zbożu zawzięcie buszowała i tylko konwie nieba wciąż były opróżnione.
  5. U progu wiosennego dnia, gdy smugi wonnych nocą mgieł, opadną w dywan świeźych traw, listowie zdobiąc wodnym mchem, zapachem wielobarwny wzór maluje kwiaty wschodni wiatr. Srebrnoróg co się w niebie snuł od woni owej nagle zbladł. Gdy słońce weszło w krzewy róż, w niebosa leci kwiatów pieśń, na skrzydłach upojnego snu o łące którą chciałem mieć.
  6. Adrian_Poraj

    Żebrak

    Bardzo dziękuję za komentarze, zarówno pozytywne jak i krytyczne. Mile się zdziwiłem, że tyle osób ten wiersz w ciagu jednej doby przeczytało :-). A to jest dla mnie największą satysfakcją. Pozdrawiam wszystkich.
  7. Adrian_Poraj

    Żebrak

    Przy murze parkowym niczym posąg siedział, (Z czyjego nakazu?) jakby kontemplował, nad pustym talerzem z tekturowej karty, jałmużnę płynącą strumieniami miasta.
  8. Siedzę w samotnym pokoju, wsłuchany w upływającą chwilę, czekając na przyjście pani liryki, wyniosłej jak z płócien Malczewskiego. Swymi dłońmi obejmie, jak matka niemowlę, jambami napoi moją zeschniętą duszę. Za oknami gwiazdy sennie mrugają w rytm Bacha. Cisza... nikt nie nadchodzi. Tylko zegar smętnie liczy godziny.
  9. Dziękuję bardzo za komentarz. Jako początkujący poeta cieszę się że moja poezja do kogoś dociera. Pozdr.
  10. W samotnej polany leżało murawie, ciężarem złamane istnienia własnego, całunem mszakowym pokryte już prawie. (Czy kiedyś koroną popatrzy na niebo?) Na ziemi pokładło bezlistne ramiona, jak gdyby czekało na swoją golgotę. Odgłosem owadów uchodzi spłoszona, drzewiasta bogini, w ostatnią swą drogę.
  11. Cieniom Williama Blake'a Pewien malarz przeubogi, w pewne letnie popołudnie wchodząc między siana progi. nagle zasnął cudozłudnie. Wtedy ciszy mgła rozpięła, z wyobraźni półek zdjęte, mocą swego czarodzieła, wizje światów niepojęte. Wizje zmieniał w szaty słowa, które z ciszy w śnie powstało, niczym gwiazda supernowa obleczona w świetlne halo. Dźwięk ubierał w sylab tony, przepojone w duszy treści, sfer harmonią nastrojony, tworząc strofy pierwszej pieśni.
  12. Adrian_Poraj

    Narcyz

    Gdybyś nie gardził darem miłości, Echo żyła-by w waszym domostwie, stadkiem herosów przyszłych zajęta, czasu nie mając zawodzić po lasach. Gdybyś nie patrzał w tonie źródlane niczym w odwieczny piękna archetyp, w kwiecie pachnące słodko żółcienią z bogów wyroku byś się nie zmienił. Gdybyś potrafił złapać odbicie, stałbyś się bóstwem własnego oblicza, jednak wolałeś siebie zatracić, topiąc się w śmierci, razem z urodą.
  13. Kiedy ciemność posępnie stała u bramy zachodu, Nyx skrzydlatej nadejścia oczekując cierpliwie, stałem wtedy nad brzegiem małego stawu samotnie, patrząc na lustro wody lśniące ostatnim promieniem. W chwili gdy noc nad ziemią skrzydła mroku rozpięła, nagle nad stawem rozlała się cisza ambiwalentna, dźwiękiem tajemnym dźwięcząc na dno duszy wnikała, przejmującą słodyczą niczym pieśni orfejskie. Zmarszczki na wodzie mrokiem moknąc nagle zamarły, tworząc na toni wodnej czarną błyszczącą powłokę, mgła nad stawem zaczęła się w obłok świetlisty przemieniać, czarnocienie rzucając w wody zwierciadło zeszklone. Wtedy patrząc w milczeniu w niesłychane zjawisko, ogarnięty przez falę niepojętej tęsknoty, piękna migotliwego pełne ujrzałem obrazy, z innych wymiarów wzięte, z czasów bogów prastarych. Miasta kamiennych murów otoczone łańcuchem, pełne świątyń z marmuru, lasem kolumn zdobionych, ręką herosów ku chwale boskich patronów stawiane, których sławę wędrowni opiewali bardowie. Starodrzewiem pachnące przepastne borów odmęty, święte gaje i źródła, cicho szemrzące potoki, pośród których najady miały ustronne schronienie. Wszystkie nagle stały się zjaw ulotnym złudzeniem.
  14. Gdy Charon po was przypłynie, poznacie mnie, siostrę Chaosu. Jestem duszą bogów, osią samsary, źródłem ostatecznych praw wszelkiej objawionej wiedzy, spisanej w księgach przeznaczenia. Siedząc w samotnej pustce, ubrana w suknię wymiarów, piszę światów kalendarze, z przyszłych, obecnych i minionych zjawisk. Dlatego więc, istnieniem istnieję.
  15. W potężny, stary bór, nad srebrem lśniącą rzeką, nadeszła cicho noc, ubrana w szatę mroku, melodią śpiewu gwiazd, tuliła drzewa do snu. Zaczęły świerszcze grać na trawie nowy koncert, na niebie księżyc zbladł za parawanem chmur, słuchając rzewną pieśń o nadchodzącym dniu. Po czubkach sosen wiatr uciekał w rzeki stronę, w moczarach żabi chór rozpoczął serenadę, zaś wyjąc stary wilk zwoływał stado na łów.
  16. W pewne letnie południe w moim ogrodzie, kiedy upał podlewał światłem rabaty, mroczna cisza spętała jeżyn listowie, szałem drżenia pełnego dzikiej rozpusty. Nagle cienie przedziwne weszły na kwiaty, fresk malując na piasku z mdłego tworzywa, toń jeziora rozbłysła niczym pochodnia, barwą zorzy polarnej w porę przednocną, Kiedy dziwiąc się zjawisk nowych potokiem, sensu w myślach szukając tego zdarzenia, senna błogość objęła duszę ramieniem, niosąc w swoje tajemnic pełne zaświaty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...