
Olesia Apropos
Użytkownicy-
Postów
2 796 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Olesia Apropos
-
To już żałosna odzywka. Taka już nie spod pasa, a ze słomą w butach. brawo
-
Odczep się, co? Jak Tobie Jacek Sojan zaszedł za skórę, to wszyscy Ci mieli chusteczki podawać, jakoś o żyletce nikt nie pomyślał. Pamięć króciutka? A gdzie ja się nacie zarzepiam? Nie histeryzuj, Marcin! Od Sojana wałachuj, nie Twoje zwoje, za malutkiŚ z tym gestem poniżej pasa - widac też malutkiŚ ;P nie umiesz napisać zdania bez wyrazów typu: wałachuj, zarzepiam itp? utrudnia to odbiór niektórym osobom (z innego niż ty środowiska)
-
prawie to wielka różnica - powiem tak: wisi mi to kalafiorem, co myślisz, tylko dlatego, że nie myślisz Nikt mi nie będzie sugerował, co powinnam zamieścić, a co winnam usunąć - jak facetowi się powieki pocą, ( skrzywdzony wśród niesprawiedliwych) czuję zażenowanie, nie podaję chusteczki, a żyletę i tyle. miłego wieczoro :) kasia Edit: dodam, co byś mnie właściwie zrozumiał - żyleta nie dla Lulusia, oczywiście - resztę dojodłuj ;)) Odczep się, co? Jak Tobie Jacek Sojan zaszedł za skórę, to wszyscy Ci mieli chusteczki podawać, jakoś o żyletce nikt nie pomyślał. Pamięć króciutka? dokładnie (prawie, bo to zaszedł to w cudzysłowie jednak należałoby zapisać;> ), ale już nie chciałam przypominać, bo wyszłabym na tę złą, co afery wywołuje:D kasi wolno pisać różne rzeczy, ale innym tego komentować nie wolno - taka prawda
-
mam prawo napisać tu to, co chcę, tak samo jak kilka/-naście osób udzielających się w wątku i nie złotko, bo mnie nie znasz Pancol, trzymaj się Nie znam i niech tak zostanie, złotko... jak dziecko...
-
Pancuś, nie rozumiesz, że to, co tu, jest 'sposób'? ekhm taka prowizoryczna próba zaprowadzenia 'spokoju'? obiema łapencjami jak zwykle za Tobą i włosami, i wszystkim tłumie, może idźcie coś do skarbonki wrzucić? Coś Ci nie leży? Włosy w oczy wchodzą, to do fryca. Co się zarzepiasz? Jeżeli wątek się nie podoba, wystarczy zignorować i nie imputuj mi złej woli, bo mnie złotko nie znasz. mam prawo napisać tu to, co chcę, tak samo jak kilka/-naście osób udzielających się w wątku i nie złotko, bo mnie nie znasz Pancol, trzymaj się
-
Pancuś, nie rozumiesz, że to, co tu, jest 'sposób'? ekhm taka prowizoryczna próba zaprowadzenia 'spokoju'? obiema łapencjami jak zwykle za Tobą i włosami, i wszystkim tłumie, może idźcie coś do skarbonki wrzucić?
-
w sumie mogłam się domyślić - w googlach wyskakuje jako jeden pierwszych:D
-
tekst skopiowany ze strony Portalu Księgarskiego: Piszesz - może to być proza, poezja, eseistyka; przetłumaczyłeś książkę. Zapisałeś to w wordzie. Masz gotowy poprawiony redakcyjnie tekst. Chcesz go wydać. Zastanawiasz się jak to zrobić? Masz dwie drogi. Szukasz wydawcy, najlepiej dużej, znanej oficyny, która potrafi wypromować nowego autora i rozprowadzić książkę w ogólnopolskiej sieci dystrybucyjnej. Wysyłasz bądź to maszynopis, bądź to dyskietkę. Czekasz na odpowiedź, ale wydawca szczególnie ten markowy ma takich propozycji do wydania całe mnóstwo. Widziałem kiedyś w wyd. Dolnośląskim u red. Jana Stolarczyka dwie pochyłe wieże przesyłek z całego kraju z pracami różnych autorów. Przewijały się nazwiska znane i mniej znane lub całkiem obce. Oczekiwanie na jakąkolwiek odpowiedź trwa miesiącami, nawet gdyby redaktor naczelny oraz jego recenzenci poświęcali sto procent czasu na czytanie nadesłanych tekstów. Drugi krok to próba znalezienia małego wydawcy bardziej mobilnego, który plany wydawnicze tworzy ad hoc i potrafi opublikować taki tekst od momentu złożenia, w ciągu miesiąca góra dwóch. Niestety w tym wypadku jak i coraz częściej w pierwszym, powinieneś dysponować własnymi funduszami - wówczas rozmowa z wydawcą staje się klarowna i bardziej efektywna. Wieńczy ją umowa, chyba, że tekst jest ewidentnym bełkotem i autor wyda go własnym nakładem, ale o tym za chwilę. Przed podpisaniem umowy następuje operacja kalkulacji kosztów, ustalenie wysokości nakładu. W umowie widnieje proponowane honorarium, kwota zaliczki i termin wydania, to pierwsze tylko wtedy, gdy tekst jest na tyle dobry i oryginalny, że wydawca przewiduje jego szybką sprzedaż i dobre recenzje u krytyków. Lepiej jest z tłumaczeniami - tu można liczyć na życzliwszy oddźwięk, ale wówczas kiedy sam tłumacz załatwi prawa do tłumaczenia, najlepiej za darmo, ewentualnie dotację od wielu fundacji, których to adresy można otrzymać w Stowarzyszeniu Tłumaczy Polskich w Ministerstwie Kultury lub jeśli się grzecznie poprosi w redakcji ”Literatury na Świecie”. W związku z kryzysem w tej branży wydanie książki własnym sumptem jest najbardziej wskazane. Załóżmy, że mamy już pieniądze i wydawcę. Następuje słynna kalkulacja czyli określenie technicznych parametrów przyszłej książki: format, rodzaj papieru, obwoluty, nakład, to wtedy, gdy tekst masz na dyskietce złamany i przygotowany do wydruku kalek lub klisz. Jeżeli jest to maszynopis, to trzeba jeszcze doliczyć skład i łamanie tekstu oraz jego obróbkę redakcyjną – minimum trzy korekty + wydruki. Nie znając kompletnie cenników narażamy się na sytuację, w której wydawca zawyży swoje koszty i siłą rzeczy przepłacimy podwójnie za gotowy już egzemplarz książki. Jest to najczęstsze zjawisko na naszym rynku. Jeżeli przejdziemy już wszystkie etapy i otrzymamy swoją własną książkę z drukarni i minie czas euforii, to czeka nas rzecz następująca – sprzedanie jej i odzyskanie chociażby częściowo włożonych własnych lub na nieszczęście pożyczonych pieniędzy. Robi to za nas wydawca lub robimy to sami, czyli bierzemy egzemplarz do teczki i chodzimy od księgarni do księgarni, grzeczni i pełni pokory licząc, że pełny komis skusi księgarza. Natrafiamy na dwie postawy. Odmowną i akceptującą układ, trzecia możliwość, to ta, że odeślą nas do hurtowni, szczególnie te księgarnie związane z sieciami hurtowni umowami na wyłączne zaopatrzenie oraz będące ich własnością. Ostatni krok z tych desperackich, to wydać książkę zupełnie samemu, czyli zakładając działalność gospodarczą i wpisanie we wniosku - działalność wydawnicza nie podlegająca koncesji, ma to jedynie miejsce z wydawaniem prasy. Najlepiej zostać od razu płatnikiem VAT. Całość usług poligraficznych jest ”ovatowana”. Gdy przejdziemy ten etap, a mamy dostęp do programów komputerowych możemy zaopatrzyć się w programy składające np. Pagemaker 6,5 lub Quark Press. Nie są one łatwe w obsłudze i trzeba trochę praktyki. Jeżeli nie, to szukamy w miarę taniej firmy, która nam książkę przygotuje do druku. Przedtem nie zapomnijmy wystąpić do Biblioteki Narodowej o przyznanie międzynarodowego numeru ISBN, otrzymamy go standardowo - sto w pakiecie. Bez niego będziemy musieli doliczyć 7% Vat-u do ceny katalogowej książki in. ceny sprzedaży. Następnie szukamy wśród licznych ofert adresu taniej drukarni, dającej przy okazji długie terminy płatności i biorącej jak najmniejszą zaliczkę na papier. I czekamy na gotowy produkt, efekt naszej pracy umysłowej, dumy i zaradności. Wydając samemu książkę teoretycznie opublikujemy ją taniej, ale do kosztów naszego przedsięwzięcia dojdą: podatek dochodowy do urzędu skarbowego, koszty dystrybucji i ryzyko związane z nieznajomością rynku hurtowego, przejawiające się tym, że dajemy nakład praktycznie ”w ciemno”, nic nie wiedząc o naszych kontrahentach. Jeżeli płacimy gotówką, najpewniej otrzymamy rabat od ceny produkcji, ale gdy otrzymujemy rachunek terminowy z np. 30 – 40 dniową płatnością, to dochodzi do tego ból serca i nerwy, czy na czas zdołamy ściągnąć jakiekolwiek pieniądze z hurtowni lub księgarni i czy w ogóle nasz tytuł się sprzedaje, pozwalając nam uregulować go w terminie. Na koniec życzę wszystkim autorom nie mającym własnej książki, trafnego wyboru własnej drogi do niej. Są chlubne przykłady autorów już uznanych jak Olgi Tokarczuk (wydawnictwo RUTA) i Andrzeja Stasiuka (wydawnictwo CZARNE), że można na tym polu osiągnąć sukces nie tylko literacki, ale i rozwinąć ciekawą i potrzebną działalność wydawniczą czego Wszystkim zainteresowanym życzę. Gabriel Leonard Kamiński wiem, że nie o to Ci chodziło, bo nie chcesz się sprzedawać, ale tekst ciekawy chyba
-
tyyyyyle dlatego - po pierwsze - może warto się zastanowić, czy dziewczyna mówi prawdę;) a potem przeczytać raz jeszcze to, co się napisało jeśli ma to być pojedynczy egzemplarz, to można go złożyć sobie samemu. chociaż... może kiedyś będzie Pan sławny i taki unikat wart będzie miliony druk cyfrowy to usługa dostępna w tym momencie w większości punktów ksero, więc może tam warto zapytać? ale przecież nie chodzi o samo wydrukowanie, bo to możesz załatwić wszędzie. pytanie - gdzie masz zamiar to złożyć?
-
fajna sprawa, ale to tak, jakby do Moskwy lecieć przez Stany;) temat został założony m.in. dlatego, że jednym z tłumaczeń, czy tam jedynym, nie pamiętam, było to, że nie wolno upubliczniać tekstów bez praw autorskich. no to teraz jak widać można. nie wiem na czym to polega, nie znam się, ale jeśli można upubliczniać teksty autorów, którzy zmarli 70 lat temu, to chyba można też tych, co nie żyją od 150? czy tak?
-
1 stycznia wygasają prawa autorskie do twórczości autorów, którzy zmarli 70 lat temu. Można więc będzie swobodnie wykorzystywać utwory ponad 500 pisarzy w tym Osipa Mandelsztama czy Brunona Jasieńskiego - podaje Koalicja Otwartej Edukacji. 1 stycznia dzieła pisarzy, którzy zmarli 70 lat temu, w 1938 roku, przejdą do tzw. domeny publicznej. Tak nazywany jest ogół twórczości, która z różnych powodów nie jest w ogóle objęta niczyimi prawami autorskimi na przykład dlatego, że ich autorzy zdecydowali się udostępniać je całkowicie bezpłatnie i bez żadnych warunków. W polskim prawie autorskim pojęcie to formalnie rzecz biorąc nie występuje, gdyż nie istnieje prawna możliwość całkowitej rezygnacji ze swoich własnych praw autorskich. Niemniej pojęcie to jest stosowane w stosunku do dzieł, których prawa autorskie wygasły, gdyż ich twórcy zmarli 70 lat temu lub dawniej, oraz do dzieł, które na mocy ustawy o prawie autorskim nie są tym prawem objęte w ogóle (np: teksty ustaw). Termin "domena publiczna" pochodzi z prawa amerykańskiego, gdzie wszystkie dzieła wykonywane w ramach obowiązków służbowych przez pracowników rządu USA i jego wszystkich instytucji automatycznie wyłączone są spod działania autorskich praw majątkowych. Przejście utworu literackiego do domeny publicznej oznacza, że może być on zdigitalizowany i upubliczniony w internecie. 1 stycznia 2009 roku do domeny publicznej przechodzą utwory takich pisarzy jak Karel Czapek, Faustyna Kowalska, Władysław Grabski, Edmund Husserl, Osip Mandelsztam, Aleksander Świętochowski, Lew Szestow, Władimir Zazubrin. Koalicja Otwartej Edukacji - porozumienie organizacji pozarządowych mające na celu jak najszersze upublicznienie szeroko rozumianych materiałów edukacyjnych - przypomina na swojej stronie internetowej nazwiska twórców, których dzieła przechodzą właśnie do domeny publicznej w związku z przypadającym 1 stycznia Dniem Domeny Publicznej. Ten dzień, obchodzony jest na świecie od kilku lat, w Polsce świętowany będzie po raz pierwszy. 30 stycznia w warszawskiej Bibliotece narodowej zorganizowana zostanie konferencja na ten temat. (PAP) Pytanie do szefa: czy naprawdę wszystkie teksty musiały zniknąć z działu Wiersze znanych i czy jest możliwość ponownego jego otwarcia z tekstami, które można bezpłatnie udostępniać? I do orgowiczów: czy brakuje wam tego działu i chcielibyście jego ponownego uruchomienia?
-
Droga Coiciu Dobra Rado...
Olesia Apropos odpowiedział(a) na mały_dzielny_toster utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
ej, tylko czasu tak jakby coraz mniej! ;D -
Droga Coiciu Dobra Rado...
Olesia Apropos odpowiedział(a) na mały_dzielny_toster utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
a ja całkiem poważnie proponuję "Wesele" Wyspiańskiego -
z obłoku oorta na kartkę papieru
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Patryk_Nikodem utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
uwielbiam takie smaczki;) buźka -
miłości
-
Anno, nie dla psa;)
-
rozwiązanie konkursu dziękuję wszystkim Wam za propozycje. będę korzystać z tych pomysłów przy kolejnych kotach. Mała ma już imię, a zwycięzcą konkursu został... (fąfary) Małżonek. wszystkich zawiedzionych takim obrotem sprawy przepraszam, ale cóż - siła wyższa;) tzn. ekhm, naturalnie pozycja Małżonka nie miała żadnego wpływu na podjęcie przeze mnie decyzji, ponieważ jestem jak najbardziej niezawisła. i zwycięskie imię: Mieczysława. po prostu - Miećka. pozdrowienia od naszej całej modelowej rodziny 2+2
-
wykluczam pana z konkursu
-
obrażasz mnie czy żartujesz?
-
lukam, lukam;p Ksenia być nie może, bo tak ma na imię moja kumpela, więc będzie mało oryginalnie;) dziękuję wszystkim za propozycje:)
-
zanim jeszcze ją zobaczyłam, planowałam nazwać ją Kora. ale jeszcze czekam, obserwuję. charakterologicznie pasuje do niej Furia (Furka), ale mężowi się nie podoba:/
-
no, trafiłaś w jedno imię, które już nawet wpisałam do książeczki ale ja byłam pierwszejsza z tym pomysłem, więc się nie liczy;p
-
teraz mamy DWA koty;p aktualnie sytuacja w domu wygląda tak: Romek jest na mnie obrażony. ale okrutnie. nie daje się dotknąć, odwraca głowę kiedy go wołam, ma wścieknięte. oczy. Małej krzywdy nie robi - chociaż zaczepia. A ona? jestem pod wrażeniem. to maleństwo jest wielkości mniej więcej uda i półdupka Romka razem wziętych, waży z pół kilo (nie piszę ile waży Roman, bo wstyd) i się stawia. syczy na kota, a on biedny odskakuje. jest bardzo dzielna. pasowałoby nadać jej imię Brawurka, gdyby nie to, że preferuję imiona dwusylabowe (tu podpowiedź dla konkursowiczów).
-
dziękuję Kasiu, w zasadzie znam te sposoby - szukałam jakiejś nowej nowości, wiesz medycyna kocia idzie na przód;) ja po prostu rozdrabniam do jedzenia ale ta instrukcja wg mnie bossska:D
-
no, ona w ogóle jest śmieszna - prawe łapy ma białe, a lewe czarne:) jakby składała się z dwóch kotów:D