
Olesia Apropos
Użytkownicy-
Postów
2 796 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Olesia Apropos
-
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
zwycięzcy stówa się należy - ot, tradycja;) a nam należy się tomik! Angello mówi, że w puli jest 1000 zł - wystarczy:) Marlett dobrze prawi - i o książce, i o dwóch wierszach -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Przerzuciłem się na 'króle' od kiedy tu jestem, to raz. Sezon na mandarynki się kończy, to dwa. Po trzecie, mnie też się bita śmietana ostatnio kojarzy (nie mówię, że to źle). No i po czwarte, chłopa masz pod bokiem, a mnie wołasz?! [tu pojawia się wyzywające spojrzenie] chłop wrócił z pracy i już mam co chcę:p -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
hmm, w listopadzie/grudniu minęły trzy lata odkąd jestem na orgu, zatem też niewiele. z tego co wiem, "najlepszych" czasów nie dane mi jest pamiętać. mam wrażenie, że było sympatyczniej - właśnie jakieś konkursy, konkursiki, w których udziału nigdy nie brałam, ale było zabawnie. i piaskownica była... nie było (?) maryjann i innych takich, ale możliwe też, że po prostu nie zwracałam na to uwagi, bo bardziej zajęta byłam "pisaniem". co nie zmienia faktu, że był chyba inny klimat (tworzyli go głównie ci, których już nie ma (?)). a, no i Hani nie było;) oj, Olesiu, nie narzekaj, starzejesz sie czy cuś, jest zawsze tak jak chcemy żeby było, jestem yhmmm, parę lat i nie narzekam, umre na tym forumie:) i będzieice wierszykki o mnie pisać tfuj niech się w smalec obróci co wygaduje cmoook Olesiu!!!!! nie, w zasadzie to nie było narzekanie, a przynajmniej nie miało być tak mnie po prostu ogarnął wspominkowy nastrój... i nic nie poradzę na to, że mi się zatęskniło do "starych dobrych":) każdy ma takie swoje, nie?:) buźka -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
ha! zapomniałam dodać, że zamiast niej był oyey;D to były piękne czasy;) -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
dobrze ;( Olesiu & Panie Jacku, w razie braku chętnych na jury, co robimy? Bo coś się ludziowie nie palą etam, znajdą się chętni:) ludzie, zabawmy się, tak bez zadęcia;p -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
co to były stare dobre i jak one wyglądały? ;) (ton pytania nie jest proporcjonalny do powagi sensu. prosiłabym odpowiedzieć, dopiro rok mi tutej zleciał ;)) hmm, w listopadzie/grudniu minęły trzy lata odkąd jestem na orgu, zatem też niewiele. z tego co wiem, "najlepszych" czasów nie dane mi jest pamiętać. mam wrażenie, że było sympatyczniej - właśnie jakieś konkursy, konkursiki, w których udziału nigdy nie brałam, ale było zabawnie. i piaskownica była... nie było (?) maryjann i innych takich, ale możliwe też, że po prostu nie zwracałam na to uwagi, bo bardziej zajęta byłam "pisaniem". co nie zmienia faktu, że był chyba inny klimat (tworzyli go głównie ci, których już nie ma (?)). a, no i Hani nie było;) -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
skończmy już, ok?:) -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
więc kojarzy Ci się z seksem czy z nierządem? ;) ps. ja po prostu lubię jeść -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
mnie się kojarzy z goframi - po prostu;) -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
wracając do tematu;) Jacku, jury na pewno się znajdzie, Angelo też raczej nie będzie oponował:) ustalajmy zasady i załóżmy wątek konkursowy:) może na orgu znów będzie tak fajnie jak za starych dobrych... -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
a wiesz, ja ostatnio dopiero się na niego przerzuciłam i nawet mi smakuje. nie mam porównania, jaki był "kiedyś" i "gdzieś" :) -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
w ramach działań korupcyjnych, gdybym jednak jurorzyła, czy ktoś z W-wy mógłby wyskoczyć mi do sklepu po bitą śmietanę, fajki i mandarynki? żubr? żuuubr!!! -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
hahaha:D nie takie rzeczy działy się już na tym org padole, lizusie;p -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
ja proponuję, żebyś ty był oceniaczem, no i krzywak, bo wiesz... w innym temacie coś mi obiecałeś;p -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
jurorzyłam już, chyba rok temu, ale dzięki Pancolo;) mnie to się marzy, żeby coś w końcu napisać :D -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
no i inicjatywa upadła a to klops:> -
wiersze o miłości
Olesia Apropos odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
o miłości to ja lubię 8) :D -
Trochę polityki ( na czasie )
Olesia Apropos odpowiedział(a) na masza-pasza utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
to jest tak żałosne, że aż mnie zniesmaczyło, a myślałam, że już dawno uodporniłam się na głupotę -
Trochę polityki ( na czasie )
Olesia Apropos odpowiedział(a) na masza-pasza utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
nie przesadzaj; naprawdę myślisz, że to chodziło o pieniądze? taa, na pewno targowaliby się do ostatniej ćwierćdolarówki jak fajnie, że zwykli obywatele wiedzą wszystko, co polski rząd zrobił w sprawie uwolnienia Polaka srulululu, wiemy mniej, niż nam się wydaje i to jest normalne nie wierzę, że jeśli rząd miał możliwość zrobienia czegoś w tej sprawie, to by tego nie zrobił już nie raz obwieszczałeś, że nie podoba ci się nasza scena polityczna, teraz masz kolejny powód, żeby powytykać, jacy są beznadziejni moim zdaniem - właśnie to jest beznadziejne -
ehh, mnie się po nocach marzy, że moim lekarzem prowadzącym jest gregory house... ehhh, a niech to będzie i zwykły hugh laurie... co tam, niech stracę:)
-
lekarze, których wspominam miło, to ci, którzy leczyli mnie w Centrum Zdrowia Dziecka - i faktycznie, chyba tylko o nich mogę powiedzieć, że traktowali mnie po ludzku. reszta - chcę zapomnieć. a mogłabym napisać dziesiątki podobnych historii. również o mojej mamie, która przeszła takie upokorzenia, tak upokorzenia ze strony lekarzy, nie dlatego, że mieli zły dzień, nie potrafili pomóc, nie mogli - tylko brakowało im dobrej woli i skazali moją mamę na częściowy paraliż, który odpukać cofnął się, ale w każdej chwili może wrócić. mama nie wyleczy się już nigdy. lekarskie niedopatrzenia, błędy (np. podanie antybiotyku, który przy jej chorobie -bielactwie - jest zabroniony, bo powoduje, że skóra pali się żywym ogniem; dziwne, żeby lekarz o tym nie wiedział, bielactwo widać gołym okiem,nie musiał pytać, chociaż mama oczywiście mówiła, że to ma), zaniedbania są udokumentowane, sprawa w toku, mama walczy o odszkodowanie. ale nic nie wynagrodzi jej tego, co przeszła, tego że musiała błagać o recepty, skierowania, wizyty (oczywiście prywatnie). lekarze przyjmowali ją prywatnie w państwowych szpitalach, w państwowych gabinetach, w godzinach pracy!! nie, nie mogli przyjąć w ramach ubezpieczenia, bo nie było miejsc, ale jak tylko pytało się o prywatną praktykę, to wpuszczali do gabinetu od razu. nie mogę, kiedy przypominam sobie, co musiała znosić. ale co? miała unosić się dumą? no przecież ona chciała przeżyć! częstochowscy lekarze potraktowali ją jak szmatę, wmawiali, ze jest zdrowa, że sobie wymyśla choroby. batalia trwała ponad rok, choroba w tym czasie bardzo się rozwinęła, a gdyby zareagowano od razu, można ją było wyleczyć. kiedy po znajomości udało jej się dostać do bytomskiej kliniki i tamtejsza lekarka zobaczyła wyniki badań, jeszcze tego samego dnia położyła ją do szpitala i mama 21 dni leżała pod kroplówką z silnymi lekami. ale dla innych lekarzy była przecież okazem zdrowia! paraliż? no przecież pani przesadza! lekarka z Bytomia cały czas jest do dyspozycji mamy, o każdej porze dnia i nocy można do niej zadzwonić i poprosić o poradę. ale mama już nigdy nie będzie zdrowa - bo "przesadzała". żałosne, żenujące, kiedy o tym myślę, bierze mnie najzwyczajniejszy na świecie wkurw!
-
z mojego doświadczenia wynika, że nie. bywam w szpitalach bardzo często, rzekłabym nawet - niezwykle regularnie od lat 20 (mam 22). mogłabym napisać wiele, opiszę tylko jedną sytuację: PORANEK. bolą mnie nerki, to okrutny ból, związany z wrodzoną wadą. zwijam się, nie mogę (!) chodzić. jestem na uczelni. cudem przemieszczam się 200 metrów do przychodni studenckiej - nie chcą mnie przyjąć, leków żadnych nie podadzą, nie mogą. proponują no-spę - śmieję się im w twarz; potrzebuję Ketonalu! odsyłają do szpitala na Pradze: "Pani sobie pojedzie tramwajem". na Pradze - nie ma akurat ostrego dyżuru nefrologicznego, odsyłają - donikąd. jestem zielona, roztrzęsiona, chodzę po ścianach. jadę na Bielany, do zwykłej przychodni pod moim blokiem - nefrolog jest. nie przyjmie - nie jestem zapisana, ale "Dwa kilometry stąd jest Szpital Bielański, przyjmą panią". autobusu, tramwaju z miejsca, w którym jestem, do szpitala - brak. idę na nogach, całą drogę płaczę, ludzie się na mnie gapią. wchodzę do szpitala, nie wytrzymuję, z bólu kładę się na krzesełkach w poczekalni. mijają mnie lekarze, pielęgniarki - zero reakcji. leżę. jest troszkę lepiej, wstaję, idę do rejestracji, mówię co i jak, proszę o wizytę u lekarza (nie, właściwie już błagam jak pies!) - pani w okienku z uśmiechem mówi mi, że mogę zapisać się na sierpień (UWAGA! jest KWIECIEŃ). mówię, że chyba żartuje... niestety. jestem już tak wściekła, że ból nawet tak nie przeszkadza. wychodzę na zewnątrz, zapalam papierosa i wyję. obca kobieta, nie lekarz, nie pielęgniarka, tylko zwykła pacjentka jako jedyna zainteresowana pyta, co mi się stało. opowiadam. kobieta zdziwiona pyta: "nikt pani nie powiedział, że tu jest ostry dyżur? wystarczy przejść przez lasek! pomóc pani?". dziękuję i idę przez ten lasek. jest. JEST ostry dyżur. kolejka zawija się ze dwa razy. staję, cierpliwie czekam. w końcu, w końcu moja kolej. pani w rejestracji zastanawia się, czy może przyjąć osobę ze śląska, idzie pytać koleżanek, wraca: "Dobrze, lekarz panią przyjmie". SUKCES. lekarz mnie ogląda, pyta co się dzieje, opowiadam co i jak, i że z bólu umieram. "Proszę iść do sali". idę do sali. pobierają mi krew, każą oddać mocz. no nie mogę, bo cały dzień nic nie piłam. ale ok, czekam. godzinę, dwie. w ciągu dwóch godzin nie przyszedł do mnie nikt, poza przesympatycznym studentem 4 roku medycyny, który jednak nie mógł nic sam zrobić i tylko sprawdzał co jakiś czas, jak się czuję. w końcu sama idę do lekarza. żądam kroplówki, tłumaczę lekarzowi jakiej potrzebuję, bo on nie wie. kroplówkę dostaję, leków przeciwbólowych - nadal NIE. wenflon założony tak "poprawnie", że zamiast podawać lek, krew idzie w górę - wiem, co trzeba zrobić w takich sytuacjach, więc radzę sobie, nie chcę "zawracać głowy" pielęgniarce, która na pewno ma poważniejsze sprawy. leków przeciwbólowych nadal brak. dochodzi do zatrzymania moczu, mój organizm zatruwa sam siebie. zero reakcji. kroplówka się kończy, sama proszę pielęgniarkę o drugą. nadal nie dostałam ketonalu. zbliża się 19, 20 - mam dość, siedzę już prawie 5 godzin!!! od 10 godzin mnie boli i nikt nie próbuje jakoś przeciwdziałać, mimo że byłam w CZTERECH szpitalach i doskonale wiedzą, co mi jest, bo wszystko powiedziałam, całą swoją historię medyczną, wyniki badań, zabiegi i podawane leki. po 20 nie wytrzymuję, wyciągam sobie kroplówkę, wychodzę bez powiadomienia kogokolwiek, bez wypisu. nerka mnie już w zasadzie nie boli. sama sobie poradziłam. w domu biorę jakieś ibupromy i mam wszystkiego dosyć. mam nadzieję, że to wystarczy... ps. Emu Rouge, chcę napisać coś jeszcze, szczególnie dla Ciebie - w swoim życiu spotkałam masę lekarzy życzliwych i ludzkich, którzy obchodzą się z pacjentem jak z człowiekiem, a nie jak z taboretem. masz całkowitą rację, kiedy piszesz, że "lekarze są źli i dobrzy jak ogólnie ludzie" - święte słowa. niestety, zazwyczaj pamięta się tych, którzy potraktowali nas źle. ja tego opisanego wyżej dnia nie zapomnę chyba już nigdy:( ale z drugiej strony zawsze będę pamiętać też o tych, którzy tak bardzo mi pomogli, dzięki którym żyję. nie powiem nic odkrywczego, ale nie można generalizować, dlatego też nie lubię, kiedy mówi się "ta służba zdrowia, te darmozjady". lekarze, pielęgniarki też mają złe dni i mają do tego prawo, ale my też mamy prawo irytować się z powodu ich impertynenckiego czasem zachowania, kiedy umieramy z bólu (przecież wtedy nie panuje się nad emocjami) - jesteśmy tylko ludźmi i niestety każdy patrzy na innego człowieka z pozycji, w której się aktualnie znajduje:)
-
Olesiu, mam tak samo, a jednak.... ten wrzask nawet w moje serce wstrzyknął ciut emocji ;P hurrrrrra za Pancolkiem :):):) Drogie Panie, cudo. Kocham Was ;D możesz to powtórzyć?:D
-
tosterze, ja też nie wiedziałam o co gramy, ba, nie wiedziałam nawet z kim gramy, a cieszyłam się jak dziecko:D i w przypływie emocji niemal się rozpłakałam i zadzwoniłam do mamy (robię to zresztą po każdym meczu, żeby konsultować spotkanie) - na szczęście ona naprawdę interesuje się sportem i wie, kto z kim gra:] a najciekawsze jest to, że ja tak w zasadzie nie znoszę oglądać sportu:/ (poza siatkówką)
-
Jestem przerażona, TEN Ireneusz popiera kulasa i jego wiersze! Czy tutaj trwa jakaś podchwytliwa zabawa? Zaczynam mieć wątpliwości co do szczerości Paprockiego i Eliasza. Haniu, nie wierzę... z tej wypowiedzi bije takie... światło! nadziei