Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Olesia Apropos

Użytkownicy
  • Postów

    2 796
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Olesia Apropos

  1. no, Inka, mogłybyśmy się dogadać:) sama zjadłam dziś pół słoika oliwek naleśniki ze szpinakiem robię bardzo często (no i z serkiem zapleśniałym oczywiście;) uwielbiam placki ziemniaczane mniej, ale też lubię za to Jaśnie Pan Mąż... tak lubi, że nawet ziemniaków natrze:D
  2. w życiu nie zjem nutrii - paskudne zwierzęta (?) królika też nie - dziadek hodował to to pół życia, za dużo wspomnień:)
  3. nie lubię żeberek - a naprawdę mało jest rzeczy, których nie lubię ale - próbowałeś polędwiczki z żurawiną? to dopiero jest bossskie
  4. no popatrz... akurat mam kota:D tak słodko leży na łóżku
  5. a wracając do tematu - może ja coś polecę. mam właśnie przed sobą dwa opasłe tomiska nabyte drogą wyniesienia z pracy:> które niestety muszę zwrócić (kiedyś tam). mistrz kuchni nazywa się Łebkowski Marek, dzieła: "Najlepsze przepisy kuchni europejskiej" i "Najlepsze przepisy kuchni polskiej" - cuda. nie dość, że wydanie przepiękne, to jeszcze ta zawartość. poza przepisami można znaleźć historię charakterystycznych dań, opisy nietypowych składników.
  6. dyskusja na poziomie wirtualnym bez niezbędnego doświadczenia wydaje się niepotrzebna
  7. chcesz się założyć? to jedyna rzecz, o której mówię z taką pewnością;]
  8. naleśniki to banał ;p robię najlepsze na świecie szukam czegoś, co wyzwie mnie na pojedynek
  9. a gdzie przepis na mięcho?;)
  10. jako że na tym forum rozmawiamy już o wszystkim, nie mam skrupułów:) uwielbiam gotować, chociaż nie zawsze mi się chce;) potrafię godzinami (tak) przeglądać przepisy w internecie, na dysku mam wielką książkę kucharską - z przepisami na co dzień, jak i takimi, których zapewne nigdy nie zdecyduję się zrealizować. no i ciągle szukam dania idealnego. ciekawa jestem, czy macie takie właśnie danie - od deseru, przez sałatki, do obiadu. interesują mnie tylko przepisy sprawdzone, nie wymagające pół dnia spędzonego w kuchni, i mocno aromatyczne. no i ten, mięcho i czosnek to podstawa;) a związku z tym, że doczekałam się Piekarnika Idealnego, skorzystam też z pomysłów na ciasta. są tu jacyś kucharze?
  11. widzę, że może jeszcze kilka spraw powinnam wyjaśnić jeśli chodzi o torebki foliowe - to nie jest najlepsza zabawka. kotki szarpią to to i gryzą, no i niestety połykają. wiadomo - to się nie strawi, więc kot cierpi:/ niestety też przez to przeszliśmy. Romek wylizywał woreczek po pączkach tak dokładnie, że pół woreczka też zjadł. męczył się potem dwa dni, dopóki wszystkiego, za przeproszeniem, nie wyrzygał. ale może będziesz miała szczęście i Banita nie polubi pączków;p kotek jest młody i wygłodzony, więc niech je, na zdrowie. jednak ogólna zasada karmienia kotów (starszych) jest mniej więcej taka - sypiesz do miski określoną ilość (na opakowaniu karmy powinno być dawkowanie dostosowane do wieku/masy kota i do zawartości mięsa w danej karmie; po pewnym czasie będziesz już sypać na oko) i kot je to cały dzień. zupełnie inaczej niż w przypadku psa - psy mają to do siebie, że zjedzą wszystko, co im dasz, choćby 10 posiłków dziennie; nie znają umiaru - dlatego trzeba im porcjować (pewnie to wiesz). u kotów odwrotnie - miska powinna być rano napełniona określoną ilością (jaką - wyżej pisałam) i zwierzę sobie dochodzi i podjada wtedy, kiedy ma ochotę. kot sam sobie krzywdy nie zrobi (nie obje się do nieprzytomności). uwaga o przekarmieniu dotyczyła właśnie tych "przysmaków" - z nimi nie wolno przesadzać. pobędziesz jeszcze trochę z Banitą i sama będziesz wiedziała jak zastosować to moje "przysmaki raz kiedyś" - raz w tygodniu, czy dwa itp. mam nadzieję, że udało mi się dość jasno przekazać to, co miałam na myśli;p
  12. yy... a możesz dokładnie określić na co mamy uważać?
  13. jak sprzątanie za pomocą specjalnej łopatki może być obrzydliwe? nie masz bezpośredniego kontaktu z odchodami, a potem myjesz ręce - to chyba naturalne w kuwecie chyba się nie kąpiesz, a łopatki nie używasz do innych celów. więc niby jak zetknięcie z odchodami jest bardziej możliwe? twoje rozumowanie to dla mnie wielka zagadka kratka na muszli to moim zdaniem też kiepski pomysł - trzeba to to ściągać, zakładać. nie przewidzisz, kiedy kot ma ochotę się załatwić, więc to to musi być na kiblu całą dobę, bessensu wc jest dla człowieka, kuweta dla zwierzęcia - nie widzę potrzeby wprowadzania zmian:/
  14. jesteśmy sąsiadkami?:D tak, poniekąd, jesli od któregoś WARSZAWSKIEGO przystanku 157 rozpoczynasz dzień;) już nie, ale jeszcze kilka dni temu mieszkałam przy (nie na;)) przystanku tego znanego z nastominutowych spóźnień autobusu
  15. jesteśmy sąsiadkami?:D
  16. wybacz, ale to obrzydliwe. grubsze potrzeby też do wanny?:/ nie wiem, po co to. kuweta to wydatek jednorazowy, a żwirek nie jest aż tak drogi. trzeba pamiętać, że kontakt z kocimi odchodami jest niebezpieczny dla kobiet planujących zajście w ciążę/będących w ciąży.
  17. a! koniecznie kup drapak. Banita będzie wiedziała, co z nim zrobić. polecam też myszki na sznurku - chociaż taka zabawka szybko się nudzi. ale można schować na tydzień i znowu dać do zabawy.
  18. nie chcę cię martwić - ale raczej nie nabierze:D a przynajmniej Romek nie nabrał i nadal uwielbia wbijać pazury w stopy - ale to świetna pobudka:D co do karmienia - może nie przyzwyczajaj do saszetek, bo kotka nie da ci żyć;p zacznij stopniowo podawać suchą karmę - kocie chrupki, tylko broń boże whiskas:/ tak będzie ekonomiczniej. jako dodatki do diety - od czasu do czasu wyskrob jogurt z kubeczka (kilka łyżeczek - przetworzone mleko nie zrobi kotu krzywdy), spróbuj podać wędzoną rybę - to tłuste przy samej skórce (ale bez skóry:/ i też raz kiedyś), plasterek żółtego sera raz w tygodniu jako przysmak, ugotowane rozdrobnione jajko, jakąś resztkę mięska- wszystko w drobnych kawałkach. jeśli chodzi o mleko - jest takie specjalne dla kotów. buteleczka (200 ml?) to koszt ok 3-4 zł. też można podać raz kiedyś. podstawą żywienia jest oczywiście karma, to co wyżej, to tylko dodatki, ale dopiero jak kotek podrośnie. wprowadzaj powoli i jak zobaczysz, że nie smakuje - od razu zabieraj i więcej nie próbuj podawać. pamiętaj - kot nie może się roztyć. to wielka tragedia. jeśli chcesz, żeby Banita odstosunkowała się od pewnych domowych przedmiotów kup taki specjalny rozpylacz i psikaj szafki, buty itp. dla człowieka zapach zupełnie niewyczuwalny - kota odpędza. może znajdziesz coś takiego dla psów i popsikasz kuwetę?
  19. nasz Romek dałby sobie ogon uciąć za plasterek żółtego sera:D
  20. podobno pies wdrapuje ci się na kolana, bo cię kocha, a kot - bo jest mu tam ciepło. nieważne. kocham naszego kota i nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być. Romek jest znajdą. co do przywiązywania się do miejsca - nie wiem. kot przeprowadzał się już z nami kilka razy i za każdym razem wystarczała doba, żeby był już u siebie:) Romek rywalizuje z mężem mym o siedzisko - zajmuje jego krzesło/fotel itp, trudno go przegonić, zachowuje się jak pan i władca:D czasem jest kochany i uroczy (zwłaszcza wtedy, gdy jem jogurt), ale bywa złośliwy i agresywny. trzeba przeczekać. od niedawna jest kastratem (i Tera nie może już wołać na niego "Jąder":]), ale kiedy był jeszcze prawdziwym mężczyzną, często robił nam na złość - kiedy został za coś zganiony albo przegoniony z jakiegoś miejsca, od razu to miejsce znaczył. pewnego dnia, kiedy wkurzył nas maksymalnie i dostał ochrzan, przeczekał, uspokoił się, a potem ze stoickim spokojem podszedł do męża i nasikał mu na nogę:D oczywiście nie ukrywałam radości, ale długo się nie nacieszyłam, bo chwilę później Roman nasikał mi na plecy;] taki kot to doskonały wstęp do macie- i tacierzyństwa. uczy cierpliwości. często rozmawiamy z naszym synem, językiem kocim albo ludzkim. kot ma humory, czasem biega po mieszkaniu jak po stadionie, czasem kładzie się przy oknie i patrzy, co dzieje się na dworze. jest ciekawski, wchodzi do wanny, umywalki, szafek. oczywiście wszędzie zostawia sierść. jest strasznym czyściochem, łakomczuchem i śpiochem. czasem ma oczy jak pięć złotych, a czasem strasznie zezłoszczone. kiedyś uciekł. to był marzec. kilka godzin szukałam go wieczorem w mieście. znalazłam. nie mogłam wrócić do domu bez niego. ściągnęłam Romka z drzewa, pod którym warował jakiś pies. był pogryziony, zakrwawiony. wyrywał się, cudem doniosłam go do domu. potem wiadomo - weterynarz, zastrzyki itp. po przygodzie zostało tylko naderwane ucho. nie wyobrażam sobie, co by było gdyby... przestało się liczyć, że zmasakrował moje skórzane kozaki tak, że nie nadawały się już do chodzenia. co ciekawe, kocia złośliwość ustaje, kiedy ktoś z nas jest chory. Romek to czuje, kładzie się obok w łóżku, na nogach albo przy piersi i ogrzewa. poznaje też nastroje. jestem straszna beksa niestety, ale kot pociesza, wtula się i mruczy. to niesamowite. tak sobie właśnie myślę, że nie wyobrażam sobie życia bez tego potwora. kot po prostu tworzy dom. daj mu pić i jeść, a będziesz miała wspaniałego towarzysza.
  21. zastanów się, czy jesteś dziewczynką 'ze spódniczką' czy jednak może 'w spódniczce' bo to robi różnicę;p myślę, że powinieneś pozbyć się rymu rajtuzami/oczkami bo jest niefajnie buź
  22. chyba jestem trochę do tyłu, ale ile trzeba mieć teraz głosów na + żeby wiersz został wyróżniony? znowu zaszły jakieś zmiany?
  23. W telewizji pokazali miłą Japoneczkę, co nóżkami zmiotła moją ślinę pod kredens. Od tamtej pory każę blednąć twoim stopom, a do powiek przypinać wachlarze. Przemilczenia są umowne jak żołądkowa w polskich filiżankach. Delektujemy się tą chwilą - ja moją odnalezioną Japoneczką, ty - Bóg wie jeden czym. Jest nam dobrze. Pełna przestrzeń życiowa z twoimi wypiekami. ;) tak w ogóle, to: Od tamtej pory każę blednąć twoim stopom, a do powiek przypinać wachlarze - jest świetne;)
  24. lubię :))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...