Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

nAzGuL22

Użytkownicy
  • Postów

    430
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez nAzGuL22

  1. m jest niezależna od koloru paznokci ich długości rozrywającej tkankę nocy wie że wtarta w jej włosy przemyta snem skręci się w kokon m każdy dzień zadziera nosem rozkłada go na rogach poduszki zawija w koc i wynosi w tajemnicy jak tej nocy kiedy ustawia poranki w szeregu przed lustrem księżyca a jej stopy (ach te stopy) stąpają niosąc lekko podkrążone oczy gwiazd
  2. Wiem, jest z deczka przegadany, już miejsca, w których jest za dużo znalazłem, poprawię, dziękuję serdecznie za wgląd ;)
  3. Dzięki Leszku, miło to słyszeć i dziękuję za zajrzenie. Pozdrawiam.
  4. Ty nie pamiętasz, że udawanie zawsze zaczynało się tuż przed świtem. Blade kawałki poranka przemijały pod zmrożonymi palcami niedogrzanej kołdry. Ciepło, którego potrzebowaliśmy, umykało przez szczelinę drzwi do twojego pokoju. Otwierany był w milczeniu, w niekontrolowanych wybuchach gorąca. Krzyki podartych zdjęć wwiercały się w cienkie ramiona kalendarza. Daty spadały z niego ciężkie, jak jesień. I tak oddychaliśmy razem trzymając się rogów swoich dłoni. Co z tego że parzyły śnieg, klamkę od drzwi, ogon kota. Mój grzbiet również zapadał się w niecce Twoich piersi. Chroniłem się wtedy w martwych tkankach okna dzielącego mnie od deszczu pulsującego na parapecie. Jego rytmiczne staccato potraktowało każdą moją wartość oddzielnie, skracając je i uciszając po każdym twoim szarpnięciu.
  5. już dawno nikt tak nie układał się w opuszkach moich palców wygodnie jak kot moszcząc sobie prawo wrastania w pory skóry tak że czuć tętno myśli lubię patrzeć jak kiełkujesz w dłoniach zawinięta w skórkę pomarańczy powieki wyplątują się wtedy z oczu cofają w głąb palców inaczej niż zwykle wkradasz się w moje ciało
  6. No po prostu dobry.
  7. I Powietrze skrzypi od wielu słów. Krzyczą do siebie, pytają o drogę między wersami. Spadają z akapitu poza margines. Tam, zagubione pod twoimi paznokciami, żeglują po liniach papilarnych w stronę zdań. II W jej palcach jest coś mimicznego. Przemarsz po brudnej klawiaturze dodaje jej gracji. Półmrok rzuca coraz więcej cieni na twarz - stara się ją skryć przed wzrokiem monitora. Spóźnił się. Szybsze były włosy obejmujące powieki. III Czekamy na autobus obserwując kulawego gołębia wydziobanego z ziemi. Zima okrutnie oddycha w naszą stronę. Odbiera ciepło tam, gdzie zatrzymały się nasze dłonie. Sprawdzamy rozkład godzin na tygodnie. Czekamy. IV Miasto świeci. Napisałem o tym na pierwszej stronie gazety. Resztę wypełniłem tobą. Po brzegi zawiniętą w koc.
  8. Wando, nie do końca zgadzam się z Twoją opinią, ale że sam się wiersz nie obronił to już i tak wystarczające. Ale pewne poprawki wprowadziłem, był jednak zbyt mocno przegadany. Dziękuję za wszelkie uwagi.
  9. Ubierz mnie pędzlem w piżamę z ust. Powoli zaciągnij cień nosa, brak oczu wytłumacz zmarszczką na pościeli. Wszystkie przypadkowe kleksy rozmaż. Dokładnie, po ciemnym niebie ramion. Zajmie ci to mniej czasu, niż szczelne zamknięcie w antyramie mojego ciała skorodowanego farbą. Nie zasługuję na miano wystawy. Nie pasuję do półek, z których znikam jak kolejne przeczytane książki, ani koloru zasłon chroniących nas przed wścibskim okiem sąsiada księżyca. Stałem się przypadkową muzą rozbieraną przez fonetykę twoich palców. Stolikiem, na który co noc odkładasz rachunki za ogrzewanie i rozmowy przez telefon, których nie zdążyliśmy odbyć. Pewnie dlatego, że nigdy za ciebie nie wyszedłem w dzień poprzedzony pocałunkiem pędzla.
  10. Nie jestem Poświatowską. Nie sklejam wspomnień liniami papilarnymi. W tym przypadku moje mięśnie i skóra zachowują powściągliwość - ściągają się pod każdym dotykiem, uciekają spod palców dni. Emocje (w nich zebrane) rozpieszczane są przez korzenie drzew sięgających pustyni. Biegną wzdłuż ramion błękitnym korytem aż do paliczków owiniętych cienkim bandażem skóry. Wykręcają je w słowa (ślamazarne, koślawe sentencje przetaczają się przez korpus pióra) nabrzmiałe od choroby zaszytej w aorcie. Nie. Nie jestem taki sam. Moje płuca rozwiewają się w dymie papierosów. Usta z każdym oddechem pękają od nadmiaru języka, a z oczu wyzierają białe lilie. Dlatego nie. Nie jestem Poświatowską. Ale zawsze mógłbym być do niej podobny.
  11. Poranek pachniał pospiechem. Joanna szybko przygotowała śniadanie. Patrzyła jak je, ubiera się i wychodzi. Zamknęła za nim drzwi, położyła na podłodze. Zapadła w kolejny sen... I Joanna niewiele mówi słucha brzmienia ciszy szepczącej wargami po powiekach w jej oczach poruszają się odległe ulice pomalowane półmrokiem latarń II czytam ją jak tej nocy gdy wiatr owiewał skórzane okładki noszące lato na skroniach rozbieram zdanie po zdaniu nagość kryjąc pod kocem utkanym z jej włosów
  12. Tak, upozowany ;) Dzięki za wgląd Lecterku :) Tak na marginesie, wstawiłem po prostu dwie części z cyklu, który zacząłem tworzyć, no i szczerze mówiąc to są moje pierwsze erotyki od wielu lat. Więc nawet jeśli są niedociągnięcia to przymykam na nie oko ;)
  13. Rozmowy nocą I Joanna rozchyla lekko powieki. Zerka z wysokości jego ramienia na brodę, zaciśnięte usta, oczy wypełnione spokojem. - Co robisz? - pyta zaspana. - Obserwuję – odpowiada. tej nocy niewiele słychać zagłębieni w szeptach oddajemy się zapachom wetkniętym w powietrze skrzypieniu skóry pocieranej o skórę księżyca wypełnionego po brzegi srebrem jego usta napięte cięciwą snu schowane są pod snopami włosów tej nocy brakuje spokoju kubki wypełnione lampą słuchają ciszy utyskując na Joannę otuloną dłonią nieba zwinięta w kłębek oddycha inaczej niż zwykle Rozmowy nocą II Joanna przebudziła się. Wyczuła, że on nie śpi. Otaczał ją zapach papierosów i jego wzrok. Podniosła się na łokciach, odwróciła w jego stronę i wyciągnęła rękę. Zabrała papierosa... Joanna delikatnie gasi papierosa, któremu oddała kilka pocałunków. Wyrywa się z objęć dymu. Wspina na wargi kruche jak porcelana. (Smakuje truskawkami) Tej nocy wymyka się z akapitów. Zaciska paznokcie na ramionach, wgryza w usta, zakochuje po raz kolejny. Jest jak milcząca opowieść zapisana na pościeli. Odwrócona od okien miasta oddaje się oczom, rozbiera ze wstążki do włosów, lśni bezkarnie na horyzoncie poduszki.
  14. A to ja byłem kiedyś na dole ? ;) Są jeszcze stany pośrednie - płaskie jak naleśnik... ; ) To jak dostać plackiem w policzek... :)
  15. Espeno, całość świetna. Tytuł do wyjebania :P
  16. Od tego momentu dobre, początek raczej do dopracowania , wygładzenia, a przede wszytkim dopasowania do reszty, żeby to płynęło, tak jak od tego wersu: wyprzedzam światło... Ale i tak na plus.
  17. Durny ten twój komentarz. Że kto niby krzyczy? Ja? Nie wiem skąd to wytrzasnąłeś. Ale wnioskuję, że raczej nie należysz do ludzi, którzy rzucają się na pomoc kiedy słyszą krzyk hę ? Udejesz że nic się nie dzieje, idziesz swoją drogą i pozostawiasz to innym. Typowy przedsatwiciel gatunku. Mam nadzieję że się na ciebie nie natknę kiedy będę w potrzebie, zresztą jak nie będe też bym nie chciał. Ten wiersz po prostu jest taki krzykliwy, tylko o to mi chodziło :)
  18. Początek jest straszny... Ale im dalej tym lepiej. Dopracowałbym te dwie pierwsze strofy, wygładził, bo są mocno przekombinowane i zbyt "dometaforyzowane". lataliśmy na jednym latawcu dorównywaliśmy najszybszym nietoperzom i cieniom młodych wron zamiast samolotów sklejanych na ślinę prawdziwy rydwan do walk w powietrzu z ostrzałem kierowanym palcem serdecznym lub cyrklem ze skali dziwię się że do tej pory nikt nie zbudował dla nas lądowiska letni bezruch wywołał burzowe szkice ludzi tupiących podczas snu w trosce o stan nieba gasiliśmy papierosy na wiatrołapie szkoła miała okna na mekong JA bym tak to widział. Pozdrawiam
  19. To niestety trochę jak pisanie o niczym. Brak realnego punktu zaczepienia, nie można odnaleźć w nim nic dla siebie, a autora tym bardziej. Wrzucić tam siebie, jakąś historię, coś, co będzie mówić do czytelnika, a nie go tylko traktować.
  20. Krzycz, krzycz, może ktoś usłyszy.
  21. Za dużo zakończeń "amy" i "emy", ale i tak się podoba. :) Agato, a nawet nie zwróciłem an to uwagi :) Się tym może zaopiekuję wkrótce. Dzięki.
  22. Biel to bierność, bierność osoby, na którą patrzą, schwytanej w pułapkę. Czerń to źrenica oka, ekran na końcu filmu, serce mężczyzny, który cię porzuca, by zasnąć albo odejść - Marylin Monroe Ciało jest starsze niż umysł - co wieczór powtarzamy w zbrodniach. Spierzchnięci zimą przesypujemy się przez poranki jak piasek. Kawę na śniadanie ubieramy w bierność. Osiadamy wolniej na ustach jak kożuch na mleku Na ławki spadamy oddychając za ręce. Snujemy się. Schwytani w negatyw słońca przekonujemy drzewa, że nie powinny krwawić do jesieni. Odbijamy się od liści, potykamy się o igły Szaleństwo. Tak mówią o miłości zdarzającej się w sypialni, powtarzanej w książkach na ekranie, nocą. Niesieni na białym koniu przestajemy być bajką. Jestem mężczyzną, który zasypia na końcu filmu
  23. Nie gdyż stwierdzasz fakty w postaci ,,małe dziewczynki marzą o białych sukniach" skąd wiesz, przeprowadzałeś ankietę , tak mi się wydaje i nie chełp się plusami, gdyż one kłamią , a jeżeli chcesz dokonam analizy Twojego wiersza, wtedy zobaczysz, jak wygląda korekta nie mam czasu ale np czasownik,, zaciągać" ma wieloznaczność: do wojska, paląc itd ale ,, zaciągają spódnice" to jednak orzeczenie chybione, tylko jeden niuans, gdyż nie mam czasu serdecznie bestia Nie chełpię się, a analizy jak chcesz, dokonuj, to może być całkiem intrygujące :) Taaaaaak, poza tym, przeprowadzałem ankietę ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...