Wybrali miejsce na ziemi
-zbudowali dom.
Posadzili jabłonki i śliwy
-od frontu krzaczki róż.
Spełniali pragnienia -
-urodziły się dzieci.
Czas biegł niepostrzegany
-mijał przystanki życia
jak kadry z niemego filmu.
Glosy domowników ciche
nie rzadko podniesione,
ostrzegające szczekanie,
-dom żył,tętnił sprawami.
Dziś na bladej ścianie portret
o nijakim kolorze osnuty pajęczyną.
W sadzie dojrzałe jabłka,
których nikt nie zbiera.
Krzewy róż ,kradnąc złote promyki ,
gąszczem zarosły front domu.
Gościem raz w miesiącu
tylko listonosz.
Jak szybko mija czas
jak szybko nas gasi.