Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Don_Cornellos

Użytkownicy
  • Postów

    513
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Don_Cornellos

  1. Naprawdę wypiłabyś piwo z Don Cornellosem? :)) A dwa? - dwa piwa?
  2. Dorotko, mnie się zdaje, że pisanie prozy dodaje świeżości własnej poezji, jako też pisanie poezji wzbogaca i dyscyplinuje własną prozę. Co ci szkodzi spróbować! Śmiało, masz 22 lata!
  3. Mów do mnie jeszcze Bądź tabletką na mój sen
  4. Piotrze, żałuj, żałuj, że nie widziałeś naszego Rumianka! - Cudo!Cudo! I patrz, jak do tego piórem włada - normalnie skarb nie kobieta! :))
  5. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :))
  6. Dorotko, nie mam czasu ani chęci żeby rejestrować się w dziale poezji, więc komentarza nie napisałem, bo i nie posiadłem uprawnień. Co mogę powiedzieć? Wiersze są krótkie, więc o pomstę do nieba woła Twoja niedbałość o ogonki i inne znaki. Zwracaj na to uwagę, pamiętaj że "ę" to ma być "ę", dobra? :)) Podoba mi się natomiast, że nie udziwniasz wiersza, jest on prosty i przejrzysty - i tak trzymaj, jeśli tak to czujesz. Nic na siłę. Podobał mi się wiersz "Szczęście" i w zasadzie nie mam do niego uwag. Utwór "My" jakoś do mnie nie trafił, nie pamiętam co Ci na jego temat napisałem, ale całkiem możliwe, że nie byłem stu procentowym dżentelmenem. Naprawdę jest dobrze, głowa do góry. Rozpisuj się. Trochę prozy, trochę poezji. Od siebie dodam radę byś próbowała przy tym bawić się. Jak najwięcej zabawy z tekstem. Pozdrawiam :))
  7. potwarz - świadome zarzucanie komuś złych czynów przez niego nie popełnionych; fałszywe oskarżenie, oszczerstwo, kalumnia (słownik języka polskiego)
  8. Właśnie, jak świat światem Don Cornellos zawsze ponad fabułę przedkładał refleksję. To se Dorotko możemy podać ręce, a nawet coś mi się widzi, że i na piwku nie nudzilibysmy się ze sobą. :)) Ale zara - może tyś niepełnoletnia? - A ja tu o piwie? Jużci wchodzę do poezji szukać tej mojej Dorotki :))
  9. 1)"w prawdzie" - czy nie miało być przypadkiem "wprawdzie" 2) "I choć czasami wydaje się, że jeszcze jeden ciepły dotyk, a Malwina skłonna rozpłynąć się w uśmiechu, to za chwilę znów unosi się chłodnym milczeniem." - dla mnie nie brzmi, proponuję: "I choć czasami wydaje się, że jeszcze jeden ciepły dotyk, a Malwina rozpłynie się w uśmiechu, to za chwilę znów unosi się chłodnym milczeniem. " - Moja poprawka też nie brzmi, bo ostatni człon zdania jest ni przypiął ni przyłatał. 3) A jeśli książę nie dostosuje się do różnicy temperatur? A jak odejdzie do innej bajki? - przepraszam, ale znowu mi nie brzmi, posłuchaj - proponuję: A jeśli książę nie dostosuje się do różnicy temperatur, jeśli odejdzie do innej bajki? Nie bierz tego za czepialstwo, po prostu rozważ. 4) "Do uścisku rozpalonych słońcem kobiet o nigdy niestygnącej skórze." - Piękne zdanie! 5) Przecież chce kochać. Ale to sprawia trudność. - Te zdania nie grają ze sobą, tworzą dysonans. Ja bym "Ale to sprawia trudność" wywalił, bo czytelnik wie dobrze w czym jej problem. Jeśli je wywalisz, to oczywiście będziesz musiała zmienić nieco zdanie następne. Ale z tym nie będziesz mieć problemu 6) "całuje tylko w oknie" - raczej powiastką wywołałaś obraz wieży, gdzie nie ma balkonu, i żeby dostać się na szczyt to trzeba wspiąć się za pomocą lin. Taki obrazek kłóci się z całowaniem w oknie. Może przesyła pocałunki wychylając się przez okno? - Pomyśl. Ogólnie. Coś tu jakby z poezji - jest i gdyby to trochę poprawić, byłoby dla mnie do podobania się, bo Don Cornellos lubi bajki, wieże i księżniczki, które trza rozgrzać! Pozdrawiam :))
  10. Dla mnie to jakiś kolaż. Myśli wydają się bardzo oddalone od siebie. Czy to ma działać za zasadzie surrealistycznego zestawienia, zestawiania? Kilka zdań bardzo mi się podoba. Całość bardziej powoduje odczucie pewnego nastroju, aniżeli chłonięcia treści (nie precyzyjnie się wyraziłem, ale nie mam czasu). Interesuje mnie odpowiedź autora na moje wyzej postawione pytanie. Gdyby autor był tak miły... Pozdrawiam PS Wyczuwam tu pewne obycie sie z literkami, więc pytam o kreda artstyczne.
  11. Doterra proszę już nie słodzić, tylko wskazywać słabsze moje strony. Pomagać Don Cornellosowi trzeba. Bo Don Cornellos jak najszybciej chce wydać Rubaszny Dziennik . Wydawca się niecierpliwi... Brać proszę przykład z Piotra Rutkowskiego, który co prawda potrafi zaleźć nieźle za skórę, ale w gruncie rzeczy robi tu wspaniałą robotę. To taki facet sprawiający nam przez okrągły rok smingus-dyngus z wiadra zimnej wody. Proszę upodabniać się do Piotra, oczywiście uwzględniając wszystkie postulaty jakie wysunąłem co do zawartości jego komentarzy. Pozdrawiam :))
  12. O, to mi się podoba! Wyszło na to, że wiatr i moimi żyłami targa, żem taki dziś narwany. Chylę czoła przed Waćpanną, przepraszając za nagabywanie :))
  13. 1)"Próbowali już ci czerwonymi gwiazdami" - ja bym przed "czerwonymi" jakieś choćby malutkie "z" wstawił, aby bardziej po naszemu to zdanie figurowało. 2)"Słyszę ze wszystkich stron - zmień się dla własnego" - po "własnego" tak dla towarzystwa, tej jednej kropce jeszcze ze dwie kropki bym sypnął. 3) "Wszyscy są inni ja tylko taki" - nie podoba mi się zdanie, bo skoro wszyscy są inni niż ty, to właśnie Ty jesteś naprawdę tym innym. Zdanie, moim zdaniem, bardzo naiwne, mówiące - patrzcie - oto mamy kolejnego innego... 4) "Wszelkie próby nakazania w imię społeczne..." - Co chcesz powiedzieć? - społecznej równości? sprawiedliwości? - Nie brzmi, proponuję poprawić. 5) "Nie to jest celem" - Pytam dla kogo? Bo jak sam wcześniej powiedziałeś, dla niektórych właśnie to jest celem. - Dla Boga, nie to jest celem? A może Ty wyznaczasz cel? 6) "Zamknijcie sklepy w niedzielę. Zakupy można zrobić w sześć dni. W niedzielę? Niedziela jest dniem wolności. Dla wszystkich. Także dla sług naszych" - Ja na Twoim miejscu cały ten utwór odparowałbym do tego szóstego punktu i wstawił do działu poezja, jako kolejne wcielenie Majakowskiego. Pozdrawiam PS. punkt szósty jest dobry i mocny, jest szansa, że dostanie sie na transparenty nowej rewolucji w Polsce. Punktu szóstego nie wycinaj! W razie czego odkupię go. Też planuję rewolucję. Moja rewolucja będzie turkusowa. Właśnie jestem w trakcie zaklepywania praw autorskich dla tego koloru. :))
  14. "Swiatło ma rodzaj nijaki" - może "światło jest rodzaju nijakiego" albo "słowo światło jest rodzaju nijakiego" "to światło" - o co chodzi? - że to światło ma rodzaj nijaki? czy, że to światło jest nijakie? "chciałabym być tą światło" - Jakaś awangarda? Normalnie powiedziałabyś "tym światłem" - Czy mam rozumieć, że rodzaj nijaki słowa "światło" chciałabyś poprzez utożsamienie się z nim zamienić na rodzaj żeński? Jeśli o to chodzi, to nie trafia. Ja mam wrażenie robienia błędów, a nie twojego eksperymentatorstwa. Później zajrzę jeszcze, teraz jajecznica mi się przypala..., o kurcze!
  15. A Twojego komentarza pod żadnym z moich tekstów jak nie było, tak nie ma! Śliczny Rumianku, tu nic za darmo, korzystało sie z moich podpowiedzi, to teraz trzeba się odwdzięczyć i podpowiedzieć coś mądrego Don Cornellosowi! :))
  16. A tak poza tym Dorotko, też mogłabyś u mnie poszukać jakichs błędów, bądź podzielić się ze mną swoimi odczuciami, wskazać gorsze i lepsze fragmenty. Chyba to prozatorskie forum na tym polega, że ja pomogę znaleźć błędy Tobie, a Ty mi.
  17. Doroto, również witam Ciebie serdecznie. Nie pamiętam co napisałem pod twoim tekstem, ale nie ma problemu, wystarczy, że tu pod komentarzami do mojego tekstu, wkleisz ten wiersz. Oczywiście nie jestem fachowcem, ale zawsze mogę powiedzieć o swoich odczuciach, ewentualnie gdzie, moim zdaniem, piszący popełnił błąd, itp. Wszystko na podstawie świata Don Cornellosa! Śmiało! W rzeczywistości jestem sympatycznym facetem, bez nerwowych napadów, no chyba, że ktoś zadziera nosa... - ale to już wiesz :)) Pozdrawiam
  18. Cieszę się, że mogłem być pomocnym. Teraz jeszcze mocniej liczę na to, że i Ty odwzajemnisz się czymś podobnym. Więc mówię: Do widzenia, pod którymś z moich tekstów :))
  19. Przepraszam jeśli ciebie uraziłem, ale właśnie egzaltowany komentarz wydawał mi się najwłaściwszym dla tego tekstu.
  20. 1) "Jedni szli, trzymając w dłoni telefony" - powinnaś chyba to poprawić na: trzymając w dłoniach telefony albo trzymając w dłoni telefon. 2) "nadzieji" - poprawnie nadziei 3)"...wyciągali je z toreb by schronic się przed wodą." - Tutaj zdaje sie nie chciałaś powtórzyć słowa "deszcz" i napisałaś "woda" - tyle, że to nie brzmi. Myślę, że zdanie spokojnie można byłoby zakończyć po słowie "toreb". 4) "Nie nadeszło trzesięnie ziemi, błyskawice, ani huragan" - brzydko gramatycznie, już lepiej chyba: nie było trzesięnia ziemi, błyskawic, ani huraganu 5)Nadszedł wiatr, który próbował wyrwac jak najwięcej płynu z poranionych żył, szarpiąc je zajadle. - To zdanie bardzo mi się podoba! 6)Świat powoli uspokajał się, oddychając ze świstem. - To zdanie również bardzo mi się podoba! Reasumując: Piękny tekst, wskazujący, że autor posiada wyobraźnię poetycką . Pozdrawiam i zapraszam do wytykania błędów w moich tekstach.
  21. Piotrze, żadnych kolegów tutaj nie mam, niemniej prawdą jest, co sam zauważyłeś, że jednym wytykam błędziki, a drugim jadę po kręgosłupie. Nie ma sprawiedliwości na ziemi, i uważam, że błędziki można wytykać tym, naszym zdaniem najsłabszym - a tym, którzy mają już tzw warsztat trzeba zgoła czepiać sie ich kręgosłupa, ponieważ błędy gramatyczne, ortograficzne - oni i tak wyłapią wcześniej czy później. Inaczej rozmawia się z początkującym, a inaczej z zaawansowanym. Pozdrawiam Bracie :))
  22. Co słychać w kraju nad Wisłą w marcu 1989 roku Wciąż trwają obrady „okrągłego stołu”. Związek Radziecki nie wtrąca się w nasze sprawy, zapewne dlatego, że u nich także wrze. „Okrągły stół” jest z pewnością bezprecedensowym meblem w bloku państw socjalistycznych. W narodzie rodzą się jednak wątpliwości, czy aby ten stół nie jest pozorowanym gestem rządu, jakąś grą na zwłokę, czy rzeczywiście ten wielki, ale zwyczajnie drewniany stół może być zaczątkiem czegoś nowego i długotrwałego w państwie? Jedni mają nadzieję, że dialog jest wielką szansą dla Polski, inni twierdzą, że nie powinniśmy się łudzić, że nawet jeżeli obie strony coś ustalą, to komuniści i tak zrobią wszystko po swojemu, wszak chodzą głosy, że Solidarność żąda zbyt wiele. Wysuwa takie postulaty jak zniesienie cenzury, czy wolność przekonań. Jeśli wierzyć gazetowym doniesieniom, to niestety, Ci z „Solidarności” mogą jawić się dużej części naszego społeczeństwa tylko i jedynie jako marzyciele. 5 kwietnia 1989 roku W marcu prawie nic nie pisałem. A czy wydarzyło się coś, co zniweczyłoby postanowienie, by zwyczajnym faktom nie poświęcać zbyt wiele atramentu? Byłem jednej soboty z Bogdanem w Leżajsku. Aby tam dotrzeć, trzeba było przemęczyć nużącą podróż przez obciekającą deszczem Polskę. Pojechaliśmy z wizytą do jego rodziny, ale już drugiego dnia poczułem się zbędnym elementem i postanowiłem wracać. Muszę w tym miejscu powiedzieć, że długie przebywanie z Bogdanem jest niezmiernie męczące. Najgorzej w pociągu. Nie chodzi o to, że jest nudny, monotematyczny. Cały problem w tym, że Bogdan istnieje nazbyt intensywnie, że bezwiednie wciąż wzbudza mu się jakiś sens. Nie daje odpocząć w egzystencji. Każdy jego ruch ma jakieś znaczenie. Na przykład podrapanie się po głowie sugeruje pauzę w myśleniu. Próbowałem, i nijak nie mogłem oderwać się od tego, że on istnieje obok. Decyzja o samotnym powrocie była wybawieniem z męczarni. W pociągu do Szczecina znów mogłem zająć się tylko sobą, i swobodnie poruszać się w tym swoim pastelowo plastelinowym świecie rozmyślań. 6 kwietnia 1989 roku Co rzekłem - pastelowo-plastelinowym? – Tak, te słowa mają obrazować zarówno strukturę jak i dynamikę wewnętrznego mojego świata. – Strukturę i Dynamikę? Co za bzdury? Nie, nie – to nie bzdury. Wierzcie, że podaję je jako efekt nieprawdopodobnych moich wysiłków dobierania się do tego, co zdaje mi się całkowicie poza słownym opisem. Chyba wysiłków podczas niezłej popijawy?! I w ogóle dlaczego Kornelu bierzesz tak poważnie to wszystko, co ci się powie będąc pod wpływem myśli? W ogóle dlaczego bierzesz na poważnie prawie wszystko, co tylko ci się pomyśli, i dlaczego zawsze poważniej własne myśli - niż czyjeś? Przecież, za tym, że raczej własne, niż czyjeś - nie stoi żadna istotna racja, nawet jeśli spojrzy się na to z perspektywy „Wrażenia”, a może tym bardziej z perspektywy tej filozofii, gdzie nie istnieje- żadne „ja”, ani żadne „ty”! Hm. Przypomina mi się jeden facet, zresztą milicjant, którego poznałem niedawno w knajpie „Bazylea”. Wygłosił wtenczas zadziwiającą, mniej więcej taką przemowę: Po co zdwajać jaźń! – Przyglądać się własnym kolejom życiowym tym samym okiem, jakim zwykliśmy patrzeć na nie, gdy są kolejami cudzego życia – jest rzeczą nader uspokajającą i godną zalecenia. Gdyż o wartości i istocie jakiegoś zdarzenia sądzimy obiektywniej, gdy ono nie dotyczy nas, lecz kogoś innego: na przykład gdy chodzi o doniosłość jakiejś straty pieniężnej, lub jakiejś potwarzy. Ale gdybyśmy natomiast jęli cudze koleje życiowe rozpatrywać i odczuwać w ten sposób, jak gdyby były one naszymi własnymi – a tego żąda filozofia współczucia, to przyprawilibyśmy siebie o zgubę i to w najkrótszym czasie. Otóż następstwem współczucia w myśl którego: Nieszczęście bliźniego niechaj cię tak boli jak ciebie samego, byłoby to, iż osobisty punkt widzenia, wraz z całą jego przesadą i rozkiełznaniem, musiałby stać się także punktem widzenia człowieka współczującego: zatem musielibyśmy cierpieć tak samo z powodu cudzej jaźni jak z powodu swej własnej, i dobrowolnie obarczalibyśmy się podwójnym nierozumieniem, zamiast o ile możności zmniejszać brzemię własnego. Co niesie myśl wyrażona przez sympatycznego i oryginalnego milicjanta? Możesz pomóc komuś o tyle, o ileś w rozum bogaty, i o ile temu komuś nie współczujesz. Załóżmy, że kogoś spotyka coś przykrego, nad czym ten ktoś boleje, i tym samym zwraca na rzecz naszą uwagę. Ale co tak naprawdę zwraca uwagę? – Czyżby jednak jakieś marne i mgliste współczucie, będące skutkiem znalezienia analogii do zaznanego własnego bólu. A dalej, czy szukanie powyższej analogii nie pochodziło aby z naszego instynktu samozachowawczego? Czy możemy zaprzeczyć z czystym sumieniem, że nasz instynkt nie miał z tym nic wspólnego? Przypatrzmyż się. Nie współczujemy a obiektywizujemy – oczywiście po to, by nabierać wprawy do przyglądania się w tenże sposób własnym kolejom życiowym. I jeżeli każdy z nas tak czyni, każdy obiektywizuje – ja jego koleje losu, on moje – to tym właśnie wzajemnie się wspieramy i umacniamy! To tyle w sprawie „nieszczęśliwego” losu, a w sprawie myśli? W myśleniu może jest podobnie, mamy przede wszystkim obiektywizować czyjeś aniżeli własne. Myśli, które rodzą się w nas mamy karmić pasją, żądzą - po to, by one z kolei rodziły następstwa w postaci konkretnych czynów, zbliżających nas do dumnie brzmiącego „celu życia”. 16 kwietnia 1989 roku W zabytkowym stargardzkim spichlerzu, w którym obecnie znajduje się dyskoteka poznałem kolejnego interesującego człowieka pracującego tam jako kelner. Nazywa się Jacek Szulc. Jacosław, bo tak mówię na niego od paru dni, zagadnął do mnie po tym, jak zobaczył, że nastawiacz gramofonowych płyt na moje prośby zapuszcza kawałki noworomantyków. Już po krótkiej rozmowie okazało się, że z powodzeniem możemy wymieniać się płytami, ponieważ ja mam kilka, których poszukuje Jacosław, zaś on kilka... (umiecie pisać, dopiszcie!) Od dnia poznania widujemy się często. Wymiana idzie sprawnie. Nikt nie ociąga się z przegrywaniem. Ale oczywiście spotkania na tym się nie kończą, dużo rozmawiamy o ulubionej muzyce - dochodząc przy okazji do wspólnych wniosków. I tak stwierdziliśmy na przykład, że Depeche Mode wbrew pozorom jest może jedną z najszybszych rockowych kapel jakie kiedykolwiek istniały. A wrażenie to powoduje nie tempo czy rytm utworów, bo są kapele rzeczywiście pod tym względem grające szybciej, lecz powoduje niesamowite, wręcz neurotyczne napięcie - powściągane ogromnym wysiłkiem do tych harmonicznych melodii. Weźmy taki utwór „Pimpf” – jego monotonny, wciąż powtarzający się motyw. – To piękny kawałek, ale w swym nasilaniu napięcia wręcz nie do wytrzymania. Dla mnie i Jacka obrazuje on człowieka na chwilę przed podjęciem desperackiej próby samobójstwa – człowieka, który ostatni raz pozwala sobie na zadanie tych dziesiątków pytań, jakie za życia go nurtowały – lecz właśnie z uwagi, że tym razem daje sobie na to zaledwie sekundę - przeto nie stają się one pytaniami, lecz złowróżbną chmarą brzęczących w głowie pszczół! W temacie Ultravox a konkretnie głośnego albumu „Vienna” – zgodziliśmy się co do tego, iż w kilku utworach jest tam ta wyludniona, nostalgiczna przestrzeń obrazów Giorgio de Chirico – przestrzeń zamknięta szeregiem budynków, o które ocierając się poświstuje wiatr, który jakby dopiero co wyrwany z wiecznej nicości pędzi na oślep ku zatraceniu. Rozmawiając z nim mimowolnie przypominają mi się podobne dysputy prowadzone z ciotecznym bratem Remigiuszem, który w sztuce nade wszystko szuka doznań estetycznych wynikających z doskonałości formy. A dla nas, dla mnie i Jacosława, jak się okazuje nie jest nawet istotne, że jakiś tam fragment utworu został zagrany nieczysto. Dźwięki odbieramy jako coś pośredniego, powiedzmy jako narzędzie. Nie one są ważne, lecz oddany nastrój. - To zabrzmi nieco absurdalnie, ale dla mnie muzyka jest tym lepsza, im mniej ją słyszę, tym wspanialsza im mniejszą mam świadomość występowania poszczególnych fraz. W ogóle mechanizm oddziaływania dzieła, czy to muzycznego, czy malarskiego, moim zdaniem, charakteryzuje się w dużej mierze tym, że im bardziej przykuwa, tym bardziej odwraca od siebie uwagę - kierując ją w rejony właśnie poza muzyczne, poza malarskie, jak też poza literackie. Dzisiaj, kiedy Jacosław przyszedł do mnie, nie rozmawialiśmy o muzyce. Przeczytałem mu kilka ostatnio napisanych wierszy, a później zaczęliśmy rozprawiać o dziewczynach. Mówił z poruszającą pasją, właściwie oprócz Bogdana nie znam nikogo, kto by miał takie zapatrywania na kobiety i miłość. Słuchałem go i wydawało mi się, że siedzi przede mną współczesny Werter. * Rozmowa z Jackiem sprawia mi jeszcze pewną trudność. Przyczyną tego jest jego nerwowy tik twarzy, wykrzywiający na moment jedną jej połowę. Ten tik zawsze powoduje we mnie wrażenie, że właśnie przed chwilą stało się coś anormalnego, na co trzeba zareagować jak reagujemy gdy komuś siada na twarzy mucha bądź komar – ale w tym przypadku oczywiście nie można nic zrobić, – no bo to przecież tylko nerw. To rozprasza a jednocześnie obliguje do pewnej nieszczerości, tej, że nie rozprasza. Więc myślę, iż chociażby z tej przyczyny rozmowa z Jackiem, tak dla mnie, jak i również dla wielu innych musi być doznaniem dość osobliwym, a z pewnością przy pierwszym spotkaniu pieczętującym zapamiętanie.
  23. 1) "również" - użyłem dlatego, że ostatni fragment poprzedniej części też dotyczył kolegi z budowlanki. 2) i 3) www.korpus.pwn.pl - powinieneś tam zaglądać, przyda ci się właśnie w rozszerzaniu znajomości języka polskiego. Jest to strona, na której można sprawdzić poprawność związków wyrazowych. Między innymi dowiedziałbyś się o możliwości szerszego stosowania i pojmowania wyrazu "pasja" , jako też dowiedziałbyś się, że jak najbardziej poprawne jest wyrażenie "wkurwiłem się do żywego". Jeśli chodzi o "stromizny" to właśnie twoja arogancja w tym momencie jeśli właśnie mnie nie wkurwiła do żywego to przynajmniej rozsierdziła. Zanim napiszesz cyt."nie ma takiego słowa" - sprawdź przynajmniej w dwóch słownikach języka polskiego. Co do słowa "uosobić" zastanawiałem sie nad nim długo, wiedziałem, że nie istnieje w słowniku, ale żadnej innej alternatywy, zadowalającego mnie synonimu nie znalazłem. Na razie niech "uosobowić" zostanie, chyba, że nikomu nie będzie pasować. A czy pozwolę ci nie czytać moich poprzednich części - oczywiście, że nie pozwolę - masz je czytać, dzięki dzisiejszemu twojemu komentarzowi, albo wyrzucę tą część albo wezmę się ostro do przeróbki - może i to będzie strata czasu dla ciebie, ale ja muszę dbać o swój interes. A mój interes potrzebuje konstruktywnej krytyki. Tylko mam prośbę, zanim coś orzekniesz kategorycznie, sprawdź w słowniku - bo co jak co, ale na zadzierających nosa, jestem bardzo czuły - normalnie wkurwia mnie to do żywego. Ze mną trzeba być uczciwym . Pozdrawiam z sympatią, i też chciałbym byśmy nie unikali wzajemnych konfrontacji.
  24. No i przyszło bronić czegoś, co w zasadzie mi się nie podoba. Ale nie tyle Piotrze będę bronił tego tekstu, który moim zdaniem jest wadliwy, ile chcę bronić pewnych praw autora. Twój komentarz spowodował we mnie pojawienie się następujących pytań: 1) Kto ma prawo pisać? 2) Kiedy w ogóle można zacząć prób pisarskich? 3) Na jakie tematy można pisać? 4) W jakim stylu należy pisać? Spróbuję poruszyć każdy z nich, nieco je rozszerzając. Punkt 1) Czy prawo do pisania należy się tylko osobom wybitnym? Gdyby tak było, literatura skurczyłaby się do niewielu książek. Zaprzepaszczona byłaby szansa rozwoju upodobań czytelniczych. Bardzo nieliczna rzesza ludzi zaczęłaby czytać książki od razu sięgając po tą najtrudniejszą do odbioru klasykę literatury pięknej. To autorzy pośledni, piszący tzw popularne książki wypełniają zapotrzebowanie dla młodszej młodzieży czy przeciętnego czytelnika. To spośród nich w drodze dojrzewania osobowości, znudzenia powierzchownością przedstawionych sytuacji i innych jeszcze przyczyn - wyrastają czytelnicy poszukujący rzeczy co raz to bardziej wartościowych. Osobowość jednych czytelników wciąż się rozwija, a drugich jest mniej więcej przez całe życie constans. Niemniej wszyscy mają prawo chcieć czytać nowe książki, nowych autorów. Gdyby przedszkolakom nie czytano wpierw bajek a jedynie dzieła klasyków, to jak sam się chyba domyślasz, dzisiaj o czytelnictwie prawie nie byłoby mowy. Inne podejście do sprawy, zakładające, że prawo do pisania należy się tylko jednostkom wybitnym: Tym sposobem, nie wiedzielibyśmy na przykład jak wygląda świat człowieka przeciętnego, czy też zwyczajnie głupiego. A z nich jak wiadomo w 90 procent składa się ludzkość. Jak można poznać właśnie takiego przeciętnego człowieka odbierając mu głos? Punkt 2) Kiedy w ogóle można zacząć próby pisarskie? - No kiedy? Kiedy wie się na pewno, że to co się napisało jest genialne? - A kiedy się to wie? Czy ty Piotrze wiesz już na pewno, że nie jesteś grafomanem? Jeśli tak, to skąd wiesz? Ponadto istnieje też coś takiego jak zwyżka formy, spadek formy. Są rzeczy które się nam bardziej udają, mniej udają, wcale się nie udają. Samokrytyzm to niewątpliwie rzecz, której trzeba się uczyć i wciąż pogłębiać. Ale skąd pewność, że nawet pogłębiony samokrytycym nie cierpi akurat na spadek formy? - O co mi chodzi? O to, że człowiek potrzebuje drugiego czlowieka dla sprawdzenia samego siebie, sprawdzenia swego talentu, samokrytycyzmu, atrakcyjności itp, itd. Czy lepiej żyć w odosobnieniu i zadufaniu, że jest się kimś wybitnym, czy może lepiej z wyostrzonym okiem juz na samym początku - w wieku młodzieńczym poddawać się pod ocenę innym, i w starciu z innymi, zauważać i doskonalić swoją osobowość, warsztat, talent itp, itd. Punkt 3) Na jakie tematy można pisać? Czyżbyś Piotrze był cenzorem? Można pisać erotyki (jakie?) - czy tu podasz przykłady, poza które nie należy się wychylać, ale już nie można opisywać zbliżenia seksualnego. Czyli możemy pisać bez poetyckich środków wyrazu, jak to na przyklad przechodzimy zdenerwowani z pokoju do pokoju, rozlewając przy tym kawę, - ale nie wolno w taki sam sposób, dajmy na to, opisywać zbliżenia seksualnego. Jak zbliżenie to tylko poematy? Punkt 4) W jakim stylu możemy pisać? - Tylko w stylu wysokim? - Przepraszam, wszyscy tak samo? Jak naturalizm to tylko wysoki? Jak wkurwienie to tylko wysokie wkurwienie? W ogole o stylu nie chce mi sie mówić, gdyż tak oczywiste mi sie to wydaje, że eee... Piotrze trochę przeginasz, każdy debil ma prawo głosu, tym bardziej debil, wręcz brakuje nam książek debili. Z twoich ataków wnioskuję, że byłeś nieraz w bibliotece? Pełno tam książek, nieprawdaż? Czy wiele można dowiedzieć z nich o świecie? Przypuszczam, że twoja odpowiedź będzie twierdząca, a ja powiem, że owszem wiele, wiele - ale o świecie ludzi subtelnych. Gdzie się nie obrócisz, to zewsząd patrzą na ciebie okładki książek, w których zawarte jest głębsze na sprawy spojrzenie. Na swój sposób Nudy! Nudy! Nudy! (szersze wytłumaczenie w dziełach W. Gombrowicza) Świat, na dobrą sprawę wciąż odczuwa deficyt wiedzy o przeciętnym człowieku, czy też wiedzy o świecie debili (debile niezbyt często niestety garną sie do pisania książek). Powyższy tekst Marka, gdyby był dopracowany spełniałby wymogi tekstu pornograficznego. Odbierasz prawo istnienia pornografii? Aaaa, rozumiem - nie oglądasz. Ja czasami oglądam. Lubię. No, ale cóż, prócz muzyki country wiele rzeczy lubię. Cała moja wypowiedź nie ma absolutnie na celu, zamknąć ci Piotrze ust, kto jeśli nie ty zmusi mnie do takich długich komentarzy. Uważam nawet, że powyższym zjechaniem zarówno tekstu Marka, jak i mojego komentarza - wiecej uczyniłeś dobrego niźli złego. PS Uważam, że cenniejsze jest popuszczanie w pisaniu swoim rzeczywistym popędom, aniżeli puste - wynikające ze snobizmu tematy. (Cholera, nie udało mi sie to zdanie) Pozdrawiam :))
  25. Wydawałoby się, że to niemożliwe, a jednak - Don Cornellos, autor Dziennika Nieco Rubasznego okropnie nudził się czytając powyższy tekst, nawet nie doszedł do jego połowy. Wyraźnie coś jest nie tak, i albo Don Cornellos musi iść do seksuologa, albo ten który Don Cornellesowi obrzydza jego umiłowaną dziedzinę życia, jaką jest erotyzm. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...