Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Don_Cornellos

Użytkownicy
  • Postów

    513
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Don_Cornellos

  1. Właśnie zauważyłem, że bardzo podobny komentarz zamieściłem przy poprzednim twoim tekście. Innymi słowy masz pomysły, za którymi nie nadążają jeszcze ręce. Popracuj nad zsynchronizowaniem tych rzeczy.
  2. 1) "Spojrzał na zdjęcie oprawione w kiczowatą różową ramką w misiaczki..." - "ramkę" lub bez "w" przed "kiczowatą". 2) "Uświadamiało mu to jak długą drogę przebył ich związek." - Co uświadamiało? - Zdjęcie, spojrzenie. Skoro zdanie skończyłeś nazywając zdjęcie rodzajem żeńskim czyli pamiatką, która drażniła, to lepiej byłoby, moim zdaniem, kolejne zdanie zacząć od: Uświadamiała mu jak długa drogę prze... 3) "...coraz częściej miał wrażenie, że jest z kimś innym, niż ta którą poznał cztery lata temu." - zdanie gramatycznie pokraczne. Lepiej: miał wrażenie, że jest ona kimś innym, niż kiedy ją poznał... 4) Nie on tak dłużej nie da tak rady. Wykonanie bardzo przeciętne, ale pomysł z ciążą podoba mi się. Pozdrawiam
  3. Część pierwsza zachęca Dona Cornellosa do przeczytania części drugiej. I błędów nie widziałem, bardzo sympatycznie było spędzic tych kilka chwil z twoim tekstem. Pozdrawiam.
  4. Co? Konkurs? Pierwsza tura? - co to znaczy? Jakieś wyróżnienie, nagroda? Proszę o wyjaśnienie, bo gotów jestem pomyśleć, że świat już całkiem zwariował.
  5. O co ci autorze chodzi? Wysuwasz wnioski na podstawie jakichś irracjonalnych pierdół, zamiast na podstawie odkrytych mechanizmów. "Kto rano wstaje i udaje się do kuchni w celu zaparzenia sobie kawy – jest już trupem" - takich zdań jest tu więcej. Czegoś bardziej absurdalnego od powyższego tekstu dawno już nie czytałem. Pozdrawiam. - O tak, pozdrawiam!
  6. Bardzo dowcipne i bardzo sprawnie napisane. To tekst, który wpisuje się we współczesny nurt. Nie rozumiem zarzutów dotyczących egocentryzmu, przecież w tym tekście spokojnie niejeden młody człowiek może się przejrzeć - właśnie jak w lustrze. Tylko w żadnym razie, tekst powyższy nie może istnieć w polskiej literaturze jako zamknięty utwór. Niech to będzie jedynie jakaś część jakiegoś dziennika, czy czegoś w tym rodzaju. Pozdrawiam
  7. Dobrze się czyta. Fajne. Naturalne dialogi, w ogóle takie życiowe... - zwłaszcza samobójstwo :)) Pozdrawiam
  8. Bardzo dziękuję Marcepanie za miłe słowa. Szczególnie podoba mi się, że zauważyłeś dystans, którym staram się kierować przede wszystkim w realnym życiu. Twój komentarz to mój sukces, gdyż właśnie o taki odbiór mi chodziło. Dziennik Nieco Rubaszny oprócz kilku innych idei ma również zachęcać do tego, aby podchodzić do własnej osoby, jak i otoczenia z dużym dystansem. Pozdrawiam
  9. 1) poczym idzie tyłem w kierunku stołu - po czym 2) fakt, że wogóle istniała - w ogóle Pomysł na tekst ciekawy, wykonanie natomiast mnie nie przekonuje, mimo, że warsztatowo sprawnie napisane. Ale czemu nie ma przecinków? Pozdrawiam
  10. 1) Przerzuciła przezemnie swoją prawą rękę - przeze mnie 2) Zawsze będzie mi sie kojażył z Tobą - kojarzył 3) Zanim zdążyłam coś powiedzieć przytuliła mnie, topiąc się w mojej twarz - w mojej twarzy 4) Nie zapomnę smakuje i kształtu jej ust - smaku Podoba mi się. Tylko w wielu miejscach brakuje przecinków, spacji. Dlaczego przed "że" nie stawiasz małych kreseczek? Pozdrawiam
  11. Super, a teraz pokaż na co ciebie stać w ojczystym języku. Podobno nasz jezyk jest trudniejszy od angielskiego.
  12. 1) Najbardziej podoba mi się pierwsza strofa, jest przejrzysta. 2) Nie rozumiem tego: Gdzieś z bardzo daleka wpadł na mnie stłumiony dźwięk, Niczym zabłąkany płatek śniegu, który spada na ciepłą szyję, I topnieje szybko, niwelując wszystko, co gościło niemiłe. 3) "Ciepłe usta spragnione wzajemności szukały nieomylnie celu" - bardziej zamiast 'szukały" pasuje mi: znalazły od razu cel - czy coś w tym rodzaju 4) Czy w tym tekście mowa jest o samobójstwie? 5) Całość dla mnie jest jakaś taka niejasna Pozdrawiam
  13. Wiem, że ten kawałek już zamieszczałem, ale dałem zły tutuł, napisałem, że to część szósta, gdy tak naprawdę jest to siódma część.
  14. 1 maja 1989 roku Pochodu z okazji święta Pracy nie widziałem. Byłem zbyt zmęczony po dwudniowej imprezie w Barlinku, w dodatku zajęty myśleniem o poznanej tam Agnieszce. Spałem do piętnastej. Później oglądaliśmy z mamą wyścig kolarski, jaki co roku odbywa się wokół Stargardu. Słowo "oglądanie" w przypadku kolarstwa jest dość osobliwe, ponieważ bardziej polega na uświadomieniu sobie, że właśnie mignęła ci przed oczami kolorowa grupa rowerzystów, która już za moment na całe pół godziny znika za zakrętem. Ale jako, że pogoda i humor nam dopisywały, toteż staliśmy przy pustej szosie, i jak to mama wieczorem rzekła koleżance - oglądaliśmy wyścig. * Co do tego Barlinka, to przyznam, że przed wyjazdem miałem pewne obiekcje czy tam pojechać. Dziś nie żałuję. Po pierwsze; poznałem urodziwą dziewczynę, której już nie odstępowałem na krok, a po drugie; obejrzałem w tamtejszym domu kultury gościnny spektakl teatru z Nowej Soli. Przedstawienie o surrealistycznym charakterze robiło na mnie duże wrażenie, a doznania kontaktu z czymś nierzeczywistym wzmagały dodatkowo moje i Agnieszki ręce, które były bardzo sobą zaabsorbowane. A co do niej: Obiecała, że kiedy będzie miała trochę czasu to przyjedzie do mnie. Jednak nie w najbliższych dniach, bo musi przygotowywać się teraz do matury. 5 maja 1989 roku Aga nie wytrzymała, rzuciła książki w kąt i przyjechała. Zapewne przyczynił się do tego fakt, że moja matka wsiadła do pociągu i wyjechała na trzy dni do swojej siostry w Gdyni, o czym zameldowałem Agnieszce wczoraj przez telefon. Powtarzam: Nie wytrzymała, odstawiła książki - co poskutkowało również tym, iż od dzisiejszego popołudnia nie jestem prawiczkiem. Jednak nie tak, sobie to wyobrażałem. Nie myślałem, że to będzie w ten sposób, iż po kilku minutach całowania się na wersalce, ona nagle zerwie się na proste nogi i zacznie zrzucać z siebie wszystkie ciuchy, mówiąc kilkakrotnie abym był delikatny. A temu jej rozbieraniu, widzę to jeszcze raz - towarzyszy wulgarne dzienne światło, brak nastrojowej muzyki (nie zdążyłem włączyć!) i w ogóle zdumienie wszystkich przedmiotów! A ja? Ja równie zdumiony jak telewizor mojej matki, myślałem: Boże, ja tego nigdy w życiu nie robiłem, a jeszcze mam wybierać spośród różnych sposobów odbywania stosunku; delikatnych, niedelikatnych czy jakie tam jeszcze są! Leżałem na wersalce wpół nagi i sparaliżowany strachem. Nie odzywając się czekałem na następstwa wypadków, zupełnie jak wtedy kiedy mając lat piętnaście po raz pierwszy przybliżałem usta do ust dziewczyny. Ale powróćmy do dzisiejszego dnia. Agnieszka błyskawicznie przebrana za biblijną Ewę dała znak abym wstał. Zbaraniały, nie wiedząc o co jej chodzi, z błędnym wzrokiem bóg wie na co skierowanym - wstałem, a ona lekko mnie odpychając podeszła do wersalki, wyciągnęła pościel i szybkimi ruchami rozłożyła. Za chwilę już w niej leżała i wpatrywała się w sufit, a obserwując dajmy na to, jego fakturę i coraz bardziej przy tym spuszczając wzrok wreszcie zauważyła mnie. Z niewinnym uśmiechem jeszcze raz wyszeptała abym był delikatny. Cóż było robić? Wiedziałem, że nie mogę tak stać jak baran, poza tym doświadczenie podpowiadało, że nigdy nie ma tak, żeby jakoś nie było. Zdjąłem spodnie, majtki i wlazłem. - Nie to, żebym położył się obok, lecz właśnie - wlazłem w nią jak baran - a i czułem się jak baran! A już po chwili, wybaczcie szczerość, czułem się tak, jakby temu baranowi zdzierano wełnę wraz ze skórą z miejsca, z którego nigdy się tym jegomościom nie robi! ... Gdzieś po paru minutach wstałem, by z udawaną szczęśliwca miną podać ukochanej ręcznik, o który poprosiła - nie mogłem pozbyć się natarczywej myśli, że nie ma to jak ręką, że ręką jest sto razy lepiej! Od tamtej pory upłynęły dwie godziny, ból przechodzi, a Agnieszka wyszła by odwiedzić jakąś tutejszą koleżankę. 6 maja 1989 roku Właśnie odprowadziłem Agnieszkę na dworzec kolejowy. Wracając zauważyłem, że wszystko patrzy na mnie jakoś inaczej, i coś jakby gratuluje osiągnięcia pewnego etapu. Wczoraj podczas nieobecności Agi napisałem straszne rzeczy o tym pierwszym naszym stosunku, dlatego muszę napisać choćby pobieżnie o tym, co było w nocy, bo było zupełnie inaczej. Otóż położyliśmy się we wspaniałych humorach, całkowicie spadł z nas ten stres, jakiego zaznaliśmy w południe. Bardzo długo się pieściliśmy, zresztą gwoli prawdy, ja chciałem od tego zacząć, to kontynuować, i na tym poprzestać, ponieważ nie śpieszyło mi się do kolejnych cierpień. Ale w którymś momencie naszych figli, to coś, co zawsze szargałem ręką w łazience samo jakoś wpadło w jej wilgotną dziureczkę. Od razu zrozumiałem, że właśnie na braku zawilgocenia polegał błąd pierwszego razu. Ach, i oczywiście potwierdziło się to, o czym panowie zawsze mówiliście, mianowicie, że stosunek z kobietą to piękna, cudowna sprawa. Tak więc, i my powtarzaliśmy ową rozkosz do nie wiedzieć kiedy pogrążającego w sobie snu z wyczerpania. Muszę jeszcze i o tym wspomnieć, że kiedy w nocy obudziłem się i zobaczyłem odwróconą plecami do mnie Agnieszkę, a właściwie jej smakowity tyłeczek - znów zachciało mi się zaznać tego czegoś. Ale jak się okazało, nie zawsze co umysł nakazuje ciału, każde z jego części wykonać może, i niezdarne próby poradzenia sobie z wyraźną impotencją jakoś obudziły moje dziewczę. Wtedy stało się coś, co mnie zupełnie zaskoczyło. Otóż zaspana Agnieszka nie otwierając powiek odwróciła się, objęła mojego wątłego paluszkami, po czym nachyliła się z troską i wzięła go do buzi! Tam zaś, pławiącym się w słusznej ślinie języczkiem jęła go pocieszać, tak, że nie tylko z nabrania krwi do żył mocno się ożywił, nie tylko z tego pocieszania głowę wyżej wzniósł, ale co najważniejsze, po uprzedniej krótkiej konwulsji trysnął wielką euforią! - Euforią, którą zaspana Agniesia, jak zauważyłem, przyjęła głęboko do swego wnętrza, i nieważne czy ostatnim przystankiem tej euforii był jej żołądek, czy też tak już była rozbudzona, że może samo jej serce. - Ważne jest to, że całe wydarzenie było dla mnie mistycznym przeżyciem, że w głowie miałem taki kołowrotek jakbym dopiero co wyskoczył z pędzącej karuzeli. 8 maja 1989 roku Tęsknota! Gdzie się nie obrócę czuję ją... Znów mam kołowrotek, tym razem spowodowany tęsknotą za Agnieszką.
  15. Skoro piszesz, że modlisz się do pana, by podziękować za to i owo, to w następnym wersu powinieneś zachować ten tok - czyli napisać: Chciałbym mu podziękować... lecz czy starczy mi tego i owego. Albo odwrotnie, możesz zmienić początek: Modlę się do ciebie Panie tra lala tra lala tra lala tra lala Chciałbym ci podziękować Panie tra lala tra lala tra lala tra lala Patrz, całkiem przypadkowo wyszedł mi boski wiersz, kto wie czy nie lepszy od twojego. No, ale o tym rozstrzygną już przyszłe pokolenia, nam chyba nic do tego. Pozdrawiam
  16. Jednostajność to niemiecki patent. A wszystko zaczęło się jeszcze w latach 70tych od zespołu Kraftwerk. Istnieje w niektórych utworach monotonia, która z każdą sekundą wnosi coraz to więcej i więcej. Obrazowo mówiąc wygląda to jak nabrzmiewanie. Jeśli tym środkiem chce się opisać ludzkie emocje, można osiągnąć wspaniałe efekty. Dla mnie genialna monotonia zawarta jest w utworze Pimpf zespołu Depeche Mode. To żeśmy teraz troche o muzyce...? :))
  17. Nooo... Znaczy się, my obaj zgadzamy się ze sobą? :))
  18. Patrz, jak to się człowiek może czasem pomylić. Dobrze, żeś się Damon w porę wytłumaczył. Już miałech żyły se pruć. Pozdrawiam
  19. A jaki z wymienionych przez ciebie wykonawców jest najmniej przewidywalny? - Twoim zdaniem, oczywiście.
  20. Powiem inaczej, w poprzednich twoich tekstach co rusz natrafiałem na coś, co mnie zaskakiwało a jednocześnie wzbudzało zazdrość o talent. Nieraz przychodziło na myśl, że choćbym nie wiem jak się starał, nigdy czegoś w podobnym stylu nie uda mi się napisać. Myślę, że wtedy napotykałem bezkompromisowe przejawy twojej indywidualności. W tym tekście nic mnie nie zaskoczyło, wzruszyło itp. Kurwa, O nic nie byłem zazdrosny! Masz sprawiać bym był. :)) Pozdrawiam jeszcze raz :))
  21. Ja znam innego Sanestisa. Oryginalnego, z nieco surrealistycznym obrazowaniem. Ten mi ginie w tłumie tysięcy lubiących pisać. Nie powinieneś nam dawać tekstu do cięcia, bez uprzednich cięć dokonanych przez ciebie samego. Dlatego nie będę się bliżej nad nim pochylał. Nikt za ciebie nie będzie wykonywał rzeczywistej pracy twórczej. To nie natchnienie jest pracą pisarza - ale właśnie te pierdolone cięcia. Co innego byłoby, gdybyś napisał, że męczyłeś się nad nim np. ze dwa miesiące. Wtedy możnaby ci współczuć i próbować w miarę swoich możliwości coś podpowiedzieć. Pozdrawiam
  22. 1) "Sendee !!!" - znaki stawiamy zaraz po ostatniej literze, a więc powinnaś tak: Sende!!! 2) "z podwórka ." - nic się nie słuchasz, bo z przecinakami i kropkami robimy identycznie. Nie klikaj spacji między ostatnim wyrazem a kropką kończącą zdanie. 3) "do prawdy" - powinno być "doprawdy" 4) "nosąc" - nosząc Powiem tak, jak panowie poprzednicy: pisz. Pisanie jest dobre na wiele rzeczy. Poprawia nastrój. Wzbogaca słownictwo. Stajemy się bardziej błyskotliwi podczas rozmowy, bardziej kreatywni. Codziennie ćwiczymy ortografię. Pisanie to czasami także medytacja nad sobą i światem. Pamiętaj, że znaki przystankowe stawiamy od razu po ostatniej literze. Tyle mojego mądrowania się. Pozdrawiam serdecznie
  23. Ciekawy jestem jakiej muzyki słuchasz?
  24. 1) "inchalatora" - poprawnie: inhalatora 2) "... biegał z rzeki,z wielkimi wiadrami pełnymi wody i lał w płonący budynek" - lepiej: z wielkimi wiadrami biegał do rzeki po wodę by gasić - źle brzmi przede wszystkim "biegał z rzeki" 3) "Ten jeden, pierdolony raz był moim bohaterem." - te razy, tak przez nas uświęcone, nie są "pierdolone" - wiem coś o tym. Moim zdaniem nie zrobisz krzywdy tekstowi jeżeli to słowo wywalisz. Opowiadanie podobało mi się. Najbardziej cieszy mnie twoja dbałość o formę, poprawność składni. Niby na literackim forum powinno to byc normą, ale niestety tak nie jest . Pozdrawiam
  25. Mocne W zasadzie dobre Ale jakże nie pasuje do wyrażanych przeze mnie wartości Trudno oceniać w oderwaniu od tego co się wyznaje, ale dobre. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...