Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

dzie_wuszka

Użytkownicy
  • Postów

    1 245
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez dzie_wuszka

  1. i ja mam swoją wielką miłość :) nie wiem, jak to bywa z końcami, bo to można dopiero na końcu stwierdzić,a się jeszcze nigdzie nie wybieram, na żadne końce ;) (coby mi tu trumny nie szykować!) ale na razie jest wielka i niesamowita, codziennie uczę się jej na nowo i codziennie mnie zadziwia :D
  2. aha, zastanawia mnie ejszce naiwność- potrafisz naprawdę wyznaczyć granice naiwności? a nie sądzisz, zę czasem to, co zewnątrz wygląda na naiwność, nią nie jest? albo własne poczucie naiwności swojej, wynika z naszego stanu ducha? a także ze zmiennych parametrów otoczenia? pokaże na obrazku: A. ona mówi kocham cię darowuje mu czapkę w mróz - on bierze te czapkę, milczy, ogrzewa sobie uszy (ona w tym czasie marznie)- on zwraca jej czapkę (teraz ona sobie ogrzewa) - on uśmiecha się czule, mówi kocham cię - odchodzą w stronę zachodzącego słońca na wieki razem (złączeni cudownym uczuciem podzielenia się) B. ona mówi kocham cię darowuje mu czapkę w mróz- on bierze czapkę, milczy, ogrzewa sobie uszy (ona w tym czasie marznie) - on zwraca jej czapkę (teraz ona sobie ogrzewa) - on uśmiecha się czule, mówi 'musze się z tobą pożegnać, to jednak nie to' - ona nakłąda czapkę i już do końca ma poczucie zrobienia z siebie idiotki Z oddali: ciotka 1 - jacyż oni są zakochani! ciotka 2 - jakaż ona głupia! wiesz, to takie mieszane uczucie patrzenia na coś z zewnątrz, wewnątrz, oczekiwań, chęci, szczerości i tego, co tam się w środku kotłuje. bo i w historyjce A i B, mogą mieć różne w srodku poczucia. ;) a kto wie, czy ten z historyjki A, nie pasożytuje na niej, a ten z historyjki B, po prostu wie, ze to niedobrze jeśli bedą razem. a cioctki, cóż one widzą, te ciotki ;) widzą wszystko, ale w zasadzie nic oczywiscie przejaskrawiłam i poucinałam pewne odcienie, na potrzebę opowiastki. buziaki :D już więcej nie mam na ten temat niczego do powiedzenia, bo ja właściwie, oprócz tego, ze nie mam pewności, jaką prezentuje wiersz, to już nic więcej nie wykombinuję, ani też do swej niepewnosci przekonywać nie myślę, bo rzecz chyba w tym, by dążyć do pewności, a nie niepewności, wiec to byłaby krecia robota :)) papa
  3. o, to fajne, może się przydać do tego wiersza :) No przecie mój wiersz jest właśnie o tym!: Nadzieja [...] Chodź poszukać, chodź ze mną – w tę nieczułość wzajemną, tyle szansy przez tobą, ile jest jej przede mną, trzeba tylko odwagi bez dna. Do miłości stworzeni, zaufajmy marzeniom, przecież są w nas, istnieją, ukochania w nas drzemią, dość je zbudzić, uwierzyć i… dać. [quote=dzie wuszka heh, no to wyszedł Ci taki pogląd, popierający małżeństwa aranżaowane. Oxy ;) piszesz o pewnym 'podkreśleniu NAIWNOŚCI i BRAKU REALIZMU" i jakoś dziwacznie wyobrażam sobie miłość przeliczającą posag, wiążącą morgi. według mnie, w miłość wpisana jest i baśniowość wyobrażeń, i słodkie marzenie, Słuchaj, Wuszka: realizm - to wcale nie kalkulacja w małżeństwie, to nie "przeliczanie na morgi" itd. Chłód i brak uczuć wcale nie jest realizmem. Jest chorobą, która - jak każda choroba - nieleczona musi się źle skończyć. O takiej chorobie mówi druga strofa mojego wiersza - o chłodzie i braku wiary w istnienie miłości. A na przeciwległym biegunie tej choroby jest jej odwrotność: naiwna, "romantyczna" wiara w to, że miłość - to "baśniowość wyobrażeń, i słodkie marzenie", że ona zrobi się sama, że nie dotyka ziemi, że jest idealna i spływa na nas z niebios, bez udziału naszej świadomości i rozumu. To także choroba, która bez leczenia musi się źle skończyć - i o tym właśnie jest pierwsza strofa mojego wiersza. Pośrodku między tymi chorobami jest miłość dojrzała i mądra, angażująca zarówno uczucia i marzenia, jak i rozum (np. empatię, [u]myślenie[/u] o potrzebach drugiego człowieka, [u]rozumienie[/u] jego dążeń, słabości, wad, zachowań, reakcji itd.). Miłość głupia i oderwana od rzeczywistości, wierząca w ideały - w "królewny" i "rycerzy", w idealnych partnerów, w połówki wspólnej duszy, w szczęście bez granic i w wieczność bez kłopotów - to nie miłość. To tylko dziecinada. Która często powoduje tak silne rozczarowania, że potem już człowiek w ogóle nie jest w stanie nikogo pokochać, izoluje się od tego "strasznego" uczucia, wygasza się na zawsze; a czasami takie rozczarowanie kończy się nawet samobójstwem. A niestety taki wizerunek "miłości" ładuje się nam do głów od dzieciństwa za pomocą baśni oraz... poezji romantycznej. Skutki widać powszechnie i wszędzie dookoła. To, o czym piszesz powyżej, to fascynacja. Rodzaj obsesji. Pięknej, tak, ale tylko obsesji, która w końcu mija (jeśli nie przejdzie w stan chorobowy). To nie jest miłość. Miłość to uczucie spokojne, rodzinne; może istnieć tylko wtedy, kiedy znamy drugiego człowieka "na wylot" i potrafimy akceptować go razem z jego wadami i słabymi stronami. Nie oprócz tych wad, ale - [u]razem[/u] z nimi. Kiedy po latach bardzo bliskiej znajomości nie wyobrażamy sobie, że mógłby to być ktoś inny, z innymi wadami i przywarami, z inną brzydotą własną. Wtedy dopiero jest miłość. I bynajmniej nie jest to lecenie na oślep. Nie może być. Pokrzywdzenia - tak, ale czyjego? Napisałam go po długiej, wielodniowej rozmowie z osobą, która odżegnała się od miłości i wszelkich bliskich związków z ludźmi, ponieważ z powodu młodzieńczego rozczarowania rozchorowała się psychicznie. Bardzo, bardzo jej współczuję. Dlatego powstał ten wiersz (i kilka innych). Tego stwierdzenia w ogóle nie rozumiem. W co mi nie wierzysz? I dlaczego? Wiersz "Zuzanna" nie ma nic a nic wspólnego z moim wierszem. Ale skoro o nim mowa, to ja też nie osądzam uczuć ludzi, bo one po prostu są takie, jakie są - a są reakcją na świat zewnętrzny. Ale uczucia nie muszą oznaczać naiwności - to dwie całkiem różne rzeczy. Mam wrażenie, że poczułaś się osobiście osądzona i dotknięta. Przepraszam, nie chciałam wywołać takiego efektu u nikogo. Zuzanny - w Sofię? Gdzie Ty to widzisz?! Czym ja ślepa? Ożesz przekurwa!... ;-D I ja czmokam, życząc zdrowia oraz dojrzałej, naprawdę wielkiej miłości do końca. :-) jeśli rzeczywiście masz poczucie, ze ogarnęłaś uczucie miłości i potrafisz ocenić, co nią jest,m a co nią nie jest, jeśli rzeczywiście rozpoznajesz i umiesz wyłuskać wszystkie jej składniki, to ja gratuluję, Oxy. piszę to najzupełniej serio. wobec tego, jesteś w stanie uniknąć wszelkich pułapek, zawodów i znaleźć kształt dokładnie taki, o jaki chodzi ja natomiast nie zdobywam się na taką pewność, możliwe, zę to dlatego znajduję takie kształty, jakie do mnie przychodzą,a jak to mówią, darowanemu koniu się nie patrzy w migdały ;) na Ps: wiersz Zuzanna ma wiele wspólnego z Twoim wierszem, bo jest także o formule miłości :) gdzie jest przemiana w sophię? tam, gdzie nie ma już zuzanny, a jest "ona" w ostatniej strofie. tam gdzie sie cielesność zaciera a wyodrębnia dotyk, tam gdzie się to wszystko scala :) natomiast mam nadzieję, zę nie potraktowałaś mojej przynoski, jako jakiegoś zarzutu, chciałam Ci pokazać po prostu wiersz o miłości, w którym mimo pewnych kroków, jest miejsce na mnóstwo odcieni i niepewnosci, bez ustawiania granic, z mozliwościami różnych dróg. co do rozmowy z osobą która odżegnała się od miłosci, mam nadzieję, zę jeszcez całego swojego życia nie ogarnęła, bo widzisz np u mnie we wsi staruszkowie się pokochali, i to po tyyylu latach. i najpierw sobie ludzie robili z nich podśmiechujki, jak on na rowerku pod las zapierniczał dziań w dziań, a teraz ludzie przywykli, a oni zostali razem ;) dlatego w połowie, a nawet przed samym finiszem, chyba jeszcze sie nie wie na pewno ;) bo kto wie, moze na samym koniuszku życia wszystko zmieni sie diametralnie? ogląd pogląd i wygląd? ;)) spadam, pa :))
  4. a proszę zobaczyć, o czym teraz sie zrobił wiersz :) fajnie się rozdarł :))
  5. aaaaaaaaaaaaa jeszcze raz ale już ostatni, ostatniusieńki i ta przekurwacudowna przemiana w Sophię. Zuzanny aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :D
  6. aha i wiesz co jeszcze dla mnie jest ważne? że "Zuzanna" nie osądza uczucia, bo to chyba niemożliwe, dlatego, że to co widać z zewnątrz ludzi, nie jest dokładnie tym, co widać wewnątrz
  7. popatrz Oxy, jak fajnie ujęła to Zuzanna. ten wiersz (a zaraem jedna z moich ukochanych piosenek), nie opędza się ani od marzeń, ani od realnego gruntu. dotyka różnych odcieni uczucia miedzy ludźmi. nie jest ani słodko, ani niesłodko. pięknie zrobił tę dziwną więź międzyludzką- to wcale nei musi być Zuzanna (kobieta), bo spójrz również jest tam Jezus, ale przecież mozę być i zwykły Pan Stasiek z warzywniaka. że jeśli zdarzy sie prawdziwe dotknięcie - powędrujesz za nim, bo nie ma w spotkaniach ludzkich, czegoś równie cennego, jak odczucie dotknięcia, zrozumienia, choćby trwało jedną elektryzującą sekundę. jeśli wydarzy się, już jesteśmy dotknięci, a to się nigdy nie odwróci :) nie można wrócić do stanu poprzedniego (niedotykalskiego) Emil w pewien sposób zahaczył o tę myśl z "wymyśleniem" - w Zuzannie pod koniec łapie ja pierwsza strofa. tak niepewnie, ze sie czuje, ze to część jest nas, a część czegoś, co od nas większe, czegoś z wewnątrz i zewnątrz. o matuś, idę, bo o Zuzannie mogłabym mówić dłuuugo, nudno i wytrwale (co gorsza hihi) mam nadizeję, nie obrazisz sie, ze przyniosłam pod Twój wiersz, inny wiersz, ale chciałam tak poprzeć trochę przykładem, to, co Ci chciałam powiedzieć (proszę wybaczyć podwójne chcenie ;) ) :D
  8. przyniosłam :) Zuzanna L. Cohen (tłum. Maciej Zębaty) W swe miejsce nad rzeką Zabiera cię Zuzanna Możesz słuchać plusku łodzi Możesz zostać z nią do rana Wiesz, że trochę źle ma w głowie Lecz dlatego chcesz być tutaj Proponuje ci herbatę Oraz chińskie pomarańcze I gdy właśnie chcesz powiedzieć Że nie możesz jej pokochać Zmienia twoją długość fali I pozwala mówić rzece Że się zawsze w niej kochałeś I już chcesz z nią powędrować Powędrować chcesz na oślep Wiesz, że ona ci zaufa Bowiem ciała jej dotknąłeś Myślą swą Pan Jezus był żeglarzem Gdy przechadzał się po wodzie Spędził lata na czuwaniu W swej samotnej wieży z drewna Gdy upewnił się, że tylko Mogą widzieć go tonący Rzekł - żeglować będą ludzie Aż ich morze wyswobodzi. Lecz zwątpił zanim jeszcze Otworzyły się niebiosa Zdradzony niemal ludzki Jak kamień zapadł Jezus W mądrość twą I jeżeli chcesz z nim powędrować - Powędrować chcesz na oślep Myślisz - Chyba mu zaufam Bowiem dotknął twego ciała Myślą swą Dziś Zuzanna za rękę Prowadzi cię nad rzekę Cała w piórach i w łachmanach Z jakiejś Akcji Dobroczynnej Słońce kapie złotym miodem Na Madonnę tej Przystani Są tu dzieci o poranku Bohaterzy w wodorostach Wszyscy dążą do miłości I podążać będą zawsze Gdy Zuzanna trzyma lustro I już chcesz z nią powędrować - Powędrować chcesz na oślep Wiesz, że możesz jej zaufać Bo dotknęła twego ciała Myślą swą :)
  9. o, to fajne, może się przydać do tego wiersza :)
  10. heh, no to wyszedł Ci taki pogląd, popierający małżeństwa aranżaowane. Oxy ;) piszesz o pewnym 'podkreśleniu NAIWNOŚCI i BRAKU REALIZMU" i jakoś dziwacznie wyobrażam sobie miłość przeliczającą posag, wiążącą morgi. według mnie, w miłość wpisana jest i baśniowość wyobrażeń, i słodkie marzenie, i pieprzenie, czy ukochany ma gabinet dentystyczny, a także czy będzie umiał poprawnie pokroić mięso na rodzinnym obiedzie oraz czy będzie wzorowym ojcem, mężem, dziadkiem, pradziadkiem. bo to byłoaby zwykła dla mnie kalkulacja. nie mówię, ze takie myśli się nie pojawiają w miłości, myśli się o wszystkim, z czym wiąże się nadzieje, bądź beznadzieje, ale "pojawiać się", to różnica, od "być zasadą". ja tam mam dobre wspomnienia miłości, nawet, jeśli nie wyszło czy z takich, bądź siakich przyczyn "twardogruntowych", czy też "realnych" rozsypało się. ale nie zamieniłabym tego cudownego uczucia, na uważne rozpatrywanie niemalże pod lupą, czy to wyjdzie, czy on wart, czy jej cechy nie okażą sie w przyszłości zgubne, czy jak się noga powinie... itd miłość chyba ma w sobie to lecenie na oślep, z głupkowatym uśmiechem na ustach, spokojną radością, płakaniem w kącie, gorącą wściekłością, obezwładniającym zawodem, chciwą nadzieją, bezgranicznym smutkiem. Dla mnie ten wiersz, jakkolwiek ma fajne miejsca myślowe, jest jakimś wyrazem bardziej poczucia pokrzywdzenia, niż chęcią objęcia tematu. aha, żeby nie było nieporozumień, powiem, jaki ja przeczuwam temat, ze wiersz chciał Wg mnie, to wiersz chciał powiedzieć o pewnym braku rozumienia, jakby niemożności porozumienia się światów ludzkich, jakiejś barierze i próbach przełamania tej blokady, zrozumienia jej i obejścia (jak zabezpieczeń ;) ) Natomiast wyszedł jak utyskiwanie, choć jak mówię, jest parę fajnych dla mnie miejsc do wykorzystania :] Możliwe, ze miał być utyskujący, ale w takim przypadku zdecydowanie mówię mu nie ale jeśli on rzeczywiście jest o barierze, to mu mówię "popraw się wierszu" surowo ;) a sepnę tak po cichu, ze jakoś nie wierzę w ten wyrażony komentacyjnie [pogląd autorki o tej naiwnosci i innej pierdole ;)) czmokam w ucho ;D wusz na chorobowym
  11. proszę sobie kliknąć na znak podesłany przeze mnie w tekście komentarza, wcisnąć prawy myszowy klawisz "kopiuj" (tudzież skrót klawiaturowy), następnie ustawić się w odpowiednim miejscu (tam, gdzie ma być polska litera) i wcisnąć "wklej" (tudzież klawiaturowy skrót) i proszę nie żartować następnym razem, że nie można poradzić sobie w tekście z polskimi znakami, bo to żadne tłumaczenie dla poezji jest, iże autorski laptop nie używa 'alta' :} jeśli sie natomiast "autoru" nie chce męczyć, nad poprawnością polskiego tekstu, to, cóż autoru robi w dziale poezja? nadal tkwi błąd gramatyczny i ortograficzny :) co do "ja wiem co chcę powiedzieć" to się chwali, natomiast, proszę sobie wyobrazić, zę wiersz musi jeszcze być w jakiś sposób komunikatywny :) ten, w moim odczuciu nie wyszedł, jeśli idzie o związki z tytułem natomiast jeśli idzie o sam wiersz, to naiwnie i wtórnie, kurcze jakoś wyszedł i niech Autor nie wierzy zbyt pochopnie zachwytom ;) Pozdrawiam :)
  12. niue wiem, czy taki był cel wiersza, ale schichrałam się w drodze przez wiersz. :]
  13. też wolałabym czyn, natomiast cóż poradzić... :)
  14. fajna myśl i obraz jest w pierwszej strofie. w słowach niezgrabnie jakoś, w moim odczuciu, ale pomysł całkiem ekstra :) ciekawa emocja, fajne ważenie.
  15. bardzo fajny tytuł, reszta niefajna,w moim odczuciu. z szacunku dla poezji, języka polskiego, którym wiersz się posługuje (choć pewna nie ejstem), tudzież czytelników, warto poświęcić chwilę czasu i skopiować, a następnie wkleić polskie znaki. użyczam Autoru ą ę ć ł ń ś ó ż ź poza tym sądżę, ze każdy autor winien spojrzeć na tekst pod kątem poprawnej polszczyzny (o ile jakaś forma, nie jest świadomym zabiegiem, rzecz jasna) o tu, w tem fragmencie -> " w bystrym potoku cialo bym swe budzila, a wiatru pozwolila czesac swoje wlosy." i tu: "Gorzki smak obojetnosci doznalam,beznadzieji..." nadmiernie wyeksponowany szyk przestawny paskudzi tekst, wiersz mocno przegadany ale tytuł bardzo mi się podoba, choć czy on w ogóle znajduje swoje miejsce w wierszu? w jego myśli? Pzdr :)
  16. a przy okazji przyszedł mi na myśl tekst z nieśmiertelnych Alternatyw no, no! tylko nie substytutka! ;)
  17. kawoławy nie uratowała nawet chęć ratownicza pointy. nudno wyszedł, sztandarowo, by nie rzec sztancowo (jak ulotki propagandowe), niezgrabnie. w dodatku, tak osobiście, pozwolę sobie się nie zgodzić - można zamienić poezję na cokolwiekbądzia
  18. całkiem fajny, tylko ujęłabym mu obrazowania. na pewno te reny. przypiłowałabym też rozbuchanie zatokowe, bo i słona i melankolia - to i tak włazi jedno w drugie Dzięki, gdybym jednak pokazał Ci tę zatokę, to zobaczyłbym w Twoich oczach tylko zachwyt, żadnej piły. Renifery zamieniam na reny, dzięki za pomysł. Pozdrawiam. Leszek nie o to mi sżło. ja rozumiem, ze piękno, że obraz, że malowniczość, niemniej nadbudowa obrazowa jest dość gruba, za mocno przykrywa myśl wiersza. robi się zoologicznie, a przecież uzywasz tych zwierzęcych rekwizytów też jako pewnych symboli, chciałabym, zeby wiersz wyciągnął wyraźniej potrzebę ich zaistnienia, nie zaś oprowadzał po zoo zyczyłabym mu większej czystości w obrazie, acz oczywiście, to już należy do samego Autora, decyzja. widze pod tymi słowami fajny wiersz, ale jeszcze niedopracowany, jeszcze mocno i wg mnie zupełnie niepotrzebnie pobrudzony, zamazany :)
  19. całkiem fajny, tylko ujęłabym mu obrazowania. na pewno te reny. przypiłowałabym też rozbuchanie zatokowe, bo i słona i melankolia - to i tak włazi jedno w drugie
  20. ja w takowej kwestii formalnej, Gałko; nie jestem pewna, na jakiej zasadzie zrobiłeś ów pogrubiony wers przesączać się - przenikać powoli przez coś bandaż może przesiąkać albo też coś może się sączyć (przesączać) przez bandaż wyjaśnisz? :)
  21. dzięki, to idę marzyć :D w opakowaniu :D :) nei ma jak dobra obwoluta :]
  22. a w kwestiach wyborczych, to opowiadam się po stronie cyka i mymy :]
  23. miałą kolegę o nazwisku Myma ... :]
  24. aczkolwiek, jak mówi wiersz, niekoniecznie nalezy wiedziec, co zacz :) czyli wszystkow porządku. pomarzyć można, właśnie jo :)
  25. tak, ale zbieżność naźwisk przypadkowa :) heh tak myślałam :D ale pomarzyć można... :)) Tara to taka starożytna siedziba włądców Irlandii, a także mitologiczna siedziba Tuatha De Danaan a także przecz potrącenie na wadze ;) (opakowania) :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...