Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janusz_pyzinski

Użytkownicy
  • Postów

    1 159
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez janusz_pyzinski

  1. kiedy jeszcze gęsi na owsianych rżyskach klepały niezebrane kłosy jak polne zdrowaśki a szczygieł kąpał się w mgłach konopnego gaju zimowe jabłka pachnące sianem znosiły ze strychu kolędy o Marii rodzącej jemiołę i czas się zatrzymywał w aureolach aniołów martwy karp jak płonące stygmaty Joanny d'Arc patrzył z wyrzutem na jodłę płaczącą żywicznymi łzami matki dzieliły chleb z ostatniego pierwszego lniany obrus drżał na stole szukając drogi do klasztoru żeby zdążyć przed krzyżem pierwsza gwiazda nad stajnią i koń jak samotna pieta pragnący mówić ludzkim głosem z czasów gdy wszystko było inne pozostało to samo z niebieskich murów przerobionych na mosty ciężko przenosić słońce na ramionach wczoraj byliśmy nadzieją dziś jesteśmy winą z podwórka z trzepakiem z knajp dla zagubionych ze szkoły otwartej dla boga przemocy cel uświęca środki gdy między słowem a gestem depczemy po trupach do celu na wszelki wypadek niech będzie trup uświęcony w cywilizacji menedżerów
  2. jeden z lepszych na orgu pozdrawiam
  3. bo to dobra analogia taka,a nie jakiś tam fiołek leśny pozdrawiam
  4. dobry tekst,muszę przyznać pozdrawiam
  5. no, to tu jest faktycznie magia poplątania -wejść jeszcze można-wyjść niesposób pozdrawiam
  6. masz rację Stefanie,ja też preferuję i nie potrzebuję okulisty,żeby tam samo to,daj spokój panie Rewiński,lepsze to pozdrawiam
  7. Leo,znowu maślanie-po co "co kwiat ich kwitnie"-wiadomo że kwiat kwitnie-wystarczy tylko "co kwitnie" i jest dobrze pozdrawiam
  8. Leo,widzę że twardo stoisz w samym epicentrum życia cieplutkie pozdrówki
  9. kobieta na równi z mężczyzną potrafi wieść piękne,czasem nawet intymne rozmowy z saksofonem pozdrawiam
  10. Agatko,pięknie u Ciebie,cicho, spokojnie i Twórczo ciepluteńko pozdrawiam
  11. z logarytmów wczoraj wyłaniają się mleczne drogi na pastwiska ślad chromego psa obsikującego kosmos i majowa kapliczka ukwiecona śpiewem pączkującej sosny tam na podobieństwo tęsknoty z piasków wyrzeźbiłem krzyż rozstajów i głębi arki przymierza z ziemią siódmy raj zdobyty lemieszem tropionym przez słońce jak zając tam zapisałem pamiętniki czasem pierwszych miłości i rozstań widziałem śmierć biedronki w wieku dwóch kropek i nauczyłem się pić deszcz i jeść sól z nieba lipcowego ganku kiedy skowronek malował wieś drgającym potokiem pogodzie na przekór w jesiennym zielniku zasuszałem tęczę przytulałem do piersi milczeniem na ciemnych i długich rzęsach zimy układałem jaśmin pachniało latem podrapanych kolan dziś choć klucz wciąż ciepły jak kot nie pasuje do żadnych z tamtych drzwi boję się żeby go nie zgubić
  12. trzeba nauczyć się topić lody,a nie użalać nad sobą- a wiersz-właściwie to go nie ma
  13. był las-jest wiersz pozdrawiam Leszku
  14. Pierwsza strofa nadaje inny sens całemu wierszowi. Bo to mimo tytułu nie jest wiersz o muzyce, tylko o człowieku, który znalazł ukojenie w muzyce. To ogromna różnica. przepraszam za nieskromność-ta muzyka to o mnie?-bo znowu nieskromnie-bardzo mi się pozdrawiam
  15. mnie się podoba taka lekka,cyrkowa piosenka pozdrawiam
  16. Jolu,ja zawsze"szukam oczu po tamtej stronie ciepła wczorajszego chleba",ta data codziennie puka do mych drzwi,pamiętam pozdrawiam
  17. za wcześnie na ten dział,to jeszcze bardzo przedszkolne pisanie pozdrawiam
  18. brrr...ale gdy grabarz wykona pracę niedokładnie i przeciąg może być być przyczyną kataru tymczasem cieplutko pozdrawiam
  19. i cicho zamknę za sobą drzwi jak dębowe wieko pod którym wszystkie moje dni zakopane głęboko okute w kamień co ciężkim chłodem rozpłatał nas na dwoje by świat istniał jeszcze i układał dłonie w strzelistość katedr będę ci opowiadał o Wczoraj całował piersi rozkwitłą gałęzią wczesnym wieczorem rozpalę w kominku chociaż milczenie jest jak lekarstwo pójdziemy brzegiem rzeki rozmów bez początku i końca nie patrz w lustro by ocalić skały długo budowanej tamy tam już tylko wezbranie jest najmniej oczekiwanym momentem następnego szeptu dłoń w dłoń całkiem boso żeby przez sen tylko dotknąć słów co odeszły dawno musimy dom odnaleźć i szpary w płocie by malwy mogły wyjść przed ogród a pelargonie zamieszkać w oknie i tak od początku zaczerwienieni zorzą zachłyśniemy się szumem pierwszych porannych pociągów z ażurowym biletem akacjowych liści pojedziemy na świerszczowy koncert aż zamaluje barw tysiące noc nasiąknięta rosą w zadumany spokój
  20. być może morze jest zielonookie,a Ty go Agatko jak starego dziada widzisz pozdrawiam
  21. "i znów piano zastygło zmierzchem w zdrojowych alejach"- wyrzuć "cichutkie",bo brzmi i smakuje jak masło maślane-reszta w miarę poprawnie pozdrawiam
  22. a gdzie się podziało moje uznanie?-zdziwiony jestem i przepraszam Leszku za niedopatrzenie
  23. podoba mi się taka mgła co lepi w sobie każdy kształt nawet wiersza pozdrawiam
  24. 10.10.10 wysiadł mi komputer,dopiero dziś zdążyłem do Twojego wiersza i nie żałuję straconego czasu gdyż noszę zegarek z uśmiechem na twarzy bo warto cieplutko Agatko
×
×
  • Dodaj nową pozycję...