Confiteor
-
Postów
386 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Confiteor
-
-
taki sam jak jonasz ronaldinho
na porażkę Brazyli z Francją w 98'0 -
o ile mi wiadomo to K.Siwczyk, który "wcielił" się w rolę nie ma 2 metrów wzrostu. poza tym jest bardzo dobrym (choć skomplikowanym) współczesnym poetą. jego rola nie miała odwzorować Wojaczka a jedynie ukazać postać poety uwikłanego w walkę z otaczającą szarą rzeczywistością a przede wszystkim sobą samym. film to w odbiorze trudny i wymagający skupienia i refleksji. po kilkukrotnym obejrzeniu pozwala dużo zrozumieć.
pozdr0 -
dawno mnie nie było tutaj
dobrze jest wrócić i usłyszeć
kilka łaskawych komentarzy
tradycyjnie więc wielkie dzięki
i nieskromnie proszę o jeszcze
pozdr0 -
jeżeli można streścić godzinę
w minutach sekundach
mgnieniach oka
tak samo jak życie
w starości dorosłości
dziecięcości zmieścić
to brak sposobu by uciąć
sens miłości która jako jedyna
najpiękniejsza tylko w pełni
swej treści0 -
Cytatciekawe:)
ale razi mnie troszkę rozdzielenie pierwszej i drugiej strofy.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam autora, ale wydaje mi się Ewuniu, że nie chodziło o huśtanie się pomiędzy "szeptem parkietu i szmerem gałęzi na parapecie", ale po prostu o huśtanie się w sferze pomiedzy :) Mogę się mylić, ale tak odbieram. Więc nie ma sensu łączenie strof. Pauza wskazana :)
pozdr serdecznie
... i w tym jest sęk
dzięki za miłe komenatrze.
pozdr0 -
15XI2005
znalazłem chwilę milczenia
przyjemnie jest nieopisywać
huśtać się swobodnie pomiędzy
takim szeptem parkietu
i szmerem gałęzi na parapecie
znajduję ciebie
nie myślę wtedy
o tym że służysz ustami
językiem i ciałem
przypominam sobie że jesteś
dla mnie konieczna do bycia
lepszym0 -
dzięki wielkie za miły komentarz.
polecam się na pzryszłość.
pozdr0 -
14XI05
miłość gdy była
zeszła na samo zło odczarowała
księżyc i gwiazdy wina
rozlała się na obie połówki stołu
miłość gdy nie jest
wstydzi się przyznać że wszystko
wyschło i próżno nalewać od nowa
skoro serce wciąż przepełnione
wczorajszą mżawką
spada na dwoje kropla za kroplą
niepogoda z góry
rozpoznaje koniec0 -
dzieki za dobre slowo i rady
z tym bledem to dziwnie wyszlo
bo bylem pewien ze jest przez 'ch'
ale sprawdzilem w wordzie i mi podkreslil
juz poprawilem
faktycznie wygladalo strasznie
pozdr0 -
9XI05
o ile miłość
potrzebuje dwojga żeby się wyżywić
opchać do reszty zmysły niezbędnymi kaloriami
spojrzeń i smaków
o tyle jej brak
staje się pretekstem do samolubnych nocnych spacerów
po śmietnikach wzdłuż chodnika
zmoczonego kroplami gwałtów
pozostając rozdwojeni
chlubimy się każdą myślą wolną
od jesiennych upokorzeń0 -
spadając ogląda się życie
oczy mijają kolejne piętra
i nie przestają łaknąć rzeczy
głęboko ukrytych przy każdym świetle
okna radości smutku
szczęścia cierpienia wszystko zmielone
w jednym kłębku egzystencji
odzywają się na przemian przekrzykują
które z tych ważnych zatrzyma spojrzenie
w szalonym pędzie nielotnego bytu
oszukiwany historią długowieczności
teraz dopiero nabrałem tempa
odbieram sobie nadzieję i tęsknię
równowagi bez kaleczenia istotnych snów
być może całość napędzałem złudzeniem
które teraz przesłania chaos i lęk
ostatnie czucie przed zamknięciem powiek
zachodem krążenia ciała bladego
wraz z jego ziemskim tłem
dookoła pytań bez odpowiedzi
teraz tym bardziej stają się śmieszne
kiedy tak jedno za drugim
uderza silnie w prawe ucho
by tylko z drugiej strony organizować
zwarte szeregi zupełnie bez sensu
przyklejona do podeszwy powszednia śmiałość
nagle odrywa się to jeszcze wysoko
więc mrużę ciało i reaguję zbyt szybko
doganiają mnie kolejne epizody
wolałbym otoczyć się gromkimi brawami
odpowiednio do wyczytywanych grzechów
ale przemilcza te chwile
nawet pęd grawitacji który obmacuje moje zwłoki
tak to wygląda mimo że w locie
bardziej wypełnia mnie skała
i prostota drewnianego blatu
niż powietrze wskrzeszające suche gałęzie
dobrze byłoby zmiażdżyć ziemię
dotykając palcami wykrzywionymi z bólu
spisanych rozmów telefonów lęków
obcych dotychczas
ale ziemia nie nadchodzi
tylko ja się zbliżam aby mnie pochłonęła
by wypuścić nowe korzenie
dla przykościelnych trupieciarni
już jej nie pokonam
choć byłem skałą nie liściem
przyjęła mnie siła grawitacji
z życia do bycia żywym
taką zostajemy nakreśleni przyczyną
z kierunkiem jednym dla wszystkich
i choćby łapać się brzytwy i pociąć
ręce zostaną związane a potem
uwolnione na drugim brzegu
taka niewola lub właśnie
szczera swoboda którą przesłania nam
cela z widokiem na próchniejący dobytek
kolejnych generacji
BOHATER Wyciąga z kieszeni kartkę, siada przy stoliku i zaczyna pisać
BOHATER
Widziałem dwoje i miłość. Była dla nich więzieniem, utrapieniem, zgubą... Ostrzem tępym przebiła serce, odgraniczyła uczucie od rozumu.
Nagle za jego plecami odzywa się głos kobiecy
ONA
Oczy już otwarte, bez nadziei, choć pełne wiary w prawdę. Zapukaj do mych drzwi i nie mów nic więcej.
Pojawia się ONA
BOHATER
Pukam
ONA
Zajrzyj do środka
BOHATER
Nie widzę nic
ONA
Patrz głębiej
BOHATER
Nadal nic
ONA
Spójrz na ulicę. Pustą, cichą, zaspaną ulicę.
BOHATER
Dopiero się obudziłem. Nie, jeszcze nie zmrużyłem oka, zaraz zasnę, tylko niech przyjdzie.
ONA
Kto?
BOHATER
Ty
ONA
Nie ja
BOHATER
Więc kto? Nie mogę sobie przypomnieć. To musisz być ty
ONA
Dlaczego?
BOHATER
Przestaję myśleć, żyję i nie oddycham, płaczę, szukam. To musisz być ty
ONA
To nie ja
BOHATER
Chciałem cię znaleźć, zgubiłem się nad ranem, otworzyłem oczy i nie mogłem wrócić, było już za późno. Pozwól mi...
ONA
To nie byłam ja
BOHATER
Te puste ulice, mgła i mokra trawa. Znalazłem twoją szminkę
Wyciąga z kieszeni szminkę
Twoja, prawda?
ONA
Nie moja
BOHATER
Wiem: Tłum ludzi, byłem tam wieczorem, pełno obcych twarzy, coś brałem, hałas, strach i twoje usta, spokój, odżyłem albo umarłem
ONA
Moje usta?
BOHATER
Twoje wszystko: oczy, dłonie, piersi.
ONA
Byłeś sam?
BOHATER
Zawsze jestem
ONA
A ja?
BOHATER
Ty byłaś w samym środku, nie sama, otoczona moim lękiem
ONA
Przebiłam się do środka?
BOHATER
Do głębi
ONA
Coś jeszcze?
BOHATER
Noc była zimna, ale przyjemna, kojąca i spokojna
ONA
Padał deszcz?
BOHATER
Nie, chyba nie. Tylko księżyc był pełny
ONA
Zbyt daleko
BOHATER
Nie, nie daleko. Blisko, czułem twoje ciepło, pamiętam dłonie, usta...
ONA
Ja nie pamiętam
BOHATER
Nie odchodź. Pamiętasz anioły, wszędzie pełno aniołów. Białe skrzydła, gotowe do lotu, szczęśliwe stworzenia
ONA
Nie pamiętam, zostaw mnie
ONA ucieka, BOHATER wybiega za nią0 -
już na kolanach
dłonie sklejone
usta otwarte w pragnieniu
szczerości
dusza łaknąca wolności
i ręce gotowe na więcej
zmierza do celu zwolna
spotkanie lęku przy kratkach
na pozór rzecz łatwa
wymyka się chwili skupienia
i odnajduje sprawcę
im wcześniej tym lepiej
zakończyć ten spisek
winy zostały ci odstawione
idź grzeszyć więcej
(wolne są ręce)
ulga i wiara
przestrzeń otwarta
zagląda przez ramię
już nie ucieka
jest blisko i czuje się dobrze
po takiej kąpieli
pachnące ciałko
zostaje się przytulić
być zakochanym na nowo
ale jeszcze nie teraz
za kilka dni może
albo później
odpoczywać należy dłuższy czas
żeby się nie zestarzeć
zbyt szybko
po odstępie czasu
zbiera się w sobie i walczy
z naciskającym sumieniem
na skraju otępienia
wyrzuca z wnętrza odpadki
przedłużając bieg po okręgu
a więc zabrakło mi czasu
zapatrzyłem się na polerowane schody
stały się zbyt śliskie by ryzykować
chodzenie do góry myślami
bywałem gdzie indziej niż roje snobów
skleszczone między dziurami murów mieszkalnych
takie bywanie zaprowadziło mnie
do niebycia
***
BOHATER leży na ziemi, gada coś do siebie, obok przechodzi jakiś osobnik (kobieta albo mężczyzna) zatrzymuje się spostrzegając leżącego i mamrotającego
BOHATER
Widziałem dwoje i krew
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
(z zaciekawieniem, siadając na krześle)
Widziałeś krew? Jesteś pewien
BOHATER
(nadal do siebie jakby nie zauważając osobnika)
Tak. Nie, to nie była krew
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Więc co to było
BOHATER
To...to była miłość
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Ktoś kogoś kochał?
BOHATER
Nie, zupełnie inaczej. Miłość była więzieniem
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Dla kogo
BOHATER
Dla niej albo dla niego. Jedno musiało być więzione.
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Dlaczego
BOHATER
Morderca – któreś było mordercą
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Ktoś zabił?
BOHATER
Tak, może tylko ranił ale bardzo głęboko
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Jak głęboko?
BOHATER
Nie wiem, już i tak zbyt późno by zmienić
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Gdzie teraz są?
BOHATER
Daleko stąd, bardzo wysoko a może nisko...bardzo
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Gdzie to jest?
BOHATER
Na samym końcu wszystkiego
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Jak tam dotrzeć?
BOHATER
Jedyną drogą – przez życie
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Zaprowadź mnie tam
BOHATER
Nie, już nie trzeba
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Ale ja muszę
BOHATER
Nikt nie musi
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Ja muszę
BOHATER
(wreszcie odwraca się do siedzącego człowieka)
Masz zapałki?
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Nie
BOHATER
To nic i tak wszystko płonie
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Wszystko? Cały świat?
BOHATER
Cały
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
A ludzie, co z ludźmi?
BOHATER
Podpalacze!
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Co z nami teraz będzie?
BOHATER
Żyjemy dalej
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
A ogień?
BOHATER
Nam nie straszny
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Całe szczęście
BOHATER
Nam nie straszne nic, bo my nie z tego świata
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Jak to?
BOHATER
Nas zrodziła bestia, jakiej nie zna ten świat
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Skąd się tutaj wzięła?
BOHATER
Z nas – my tchnęliśmy w nią życie ona w nas
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Więc jesteśmy źli?
BOHATER
Wszystko jest złe, więc zło nie istnieje
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
A co istnieje?
BOHATER
Same tylko śmiecie
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Czyli co?
BOHATER
My na przykład
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Nie ma nic naprawdę ważnego?
BOHATER
Ważne rzeczy okazują się złudzeniami, więc czy mogą być coś warte?
PRZYPADKOWY BOHATER
Więc nie ma nic, o co można walczyć? W czym można byłoby pokładać nadzieję?
BOHATER
Ależ jest, przecież mówię, w koło jest mnóstwo złudzeń
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Ale co nam po złudzeniach?
BOHATER
Mnie o to nie pytaj, ja już stąd znikam
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Gdzie się wybierasz?
BOHATER
Zmierzam tam, gdzie kończy egzystencję świadomość
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
A gdzie to jest?
BOHATER
Mam nadzieję się dowiedzieć
PRZYPADKOWY ŚWIADEK
Czyli wolisz błądzisz w ciemnościach?
BOHATER
Wolę znać prawdę a ona nie pochodzi z tego świata
Idź już sobie, męczy mnie ta paplanina, nie chcę na ciebie patrzeć
PRZYPADKOWY ŚWIADEK odchodzi
BOHATER
Co za miernota, pusty debil
..............................................0 -
zależało mi podkreśłić tą inność jako złą z perspektywy ofiary, to w jej mniemaniu inność jest czymś złym.
wskazałem że 'te' miejsca to 'ich słowa'. moim zdaniem właśćiwie.
dzięki za konstruktywny komentarz. przynajmniej jeden. polecam się na przyszłość. tak na marginesie pierwszy tytuł wiersza brzmiał 'pedał'.
pozdr0 -
miało być pewnie lirycznie ale wg mnie nie wyszło. za mało w tym magii, jakiegoś orygianlnego pomysłu, może ciekawszych porównań. biały księciu nawet nie pomoże.
pozdr0 -
...obcych literówek niestety nie zauważam
dzięki za komentarze
pozdr0 -
...głos w dyskusji na temat...
0 -
mamo
jestem złym człowiekiem
niestosownym do normalności
powiedzieli mi że muszę umrzeć
przestać symulować
i odwiedzać te miejsca (ich słowa)
jakbym miał się tam zarazić
chyba że to prawda
więc pewnie jestem nosicielem
wrodzonej inwersji
skazanym na wczesny sen
uczą mnie
jak się oddawać dobrowolnie
by zmieścić kończyny
w uniwersalnych obrzeżach
słyszałem że Bóg brzydzi się
widząc taki bolesny błąd w sztuce
może nie jestem jednym z nich
gdy obce mi wszystko co ludzkie
ale nadal mam prawo odejść
z własną orientacją prawdy
tak jak wszystko
jedynie podobne do oryginału0 -
nie wiem po co te odstępy. nie brzmi to tragicznie ale mimo wszystko. nie wiem czy to błąd ale w pierwszej mówisz o 'jego rękach' a w drugiej o 'twym słońcu', można to oczywiście odebrać odpowiednio i będzie wporządku, chociaż nie wiem czy taki był zamiar. w drugiej zbędne moim zdaniem "ty" i "twemu", wybrałbym to drugie.
ogólnie całość mało odkrywcza, oczywista, nie ujmująca.
pozdr0 -
widzę że debiut więc będę delikatny
wiersz zbyt dosłowny, właściwie bez pomysłu, za dużo tych okreśłeń i brak tematu no i te rymy zbędne zupełnie. ale nie rezygnuj. próbuj dalej. poczytaj trochę innych, to naprawdę pomaga.
pozdr0 -
zaczynało się z polotem
chodziliśmy wśród domów
dachy kruszyły się pod stopami
zimnymi nocami zmierzone
uporem odbyte
później sypałem rękawem
piach i słone muszle
w nasze helskie wakacje
nikt nie uwierzył
pewnej nocy oderwałem nos
od zmrożonej szyby
między gwiazdami
nie doliczyłem się
kompilacji
teraz żałuję
że staliśmy się śmiertelni0 -
nie wiem za bardzo gdzie tu szukać wiersza. taka miniatura dla użytku własnego. do forum jeszcze nie pasuje.
pozdr0 -
pierwsza strofa nieco przegadana. w drugiej nie odpowiada mi za bardzo te sklejenie przy sobie 'ratuję' i 'lukruję'. na końcu dostrzegam lekką niekonsekwencję w stosowaniu znaków interpunkcyjnych, chyba, że zamierzone ale nie wygląda to najlepiej.
ogólnie raczej nic ciekawego, zarówno jeśli chodzi o temat jak i wykonanie.
pozdr0 -
byłbym wdzięczny niezmiernie gdybyś wskazał mi co w tym tekście można nazwać wierszem bo jakoś mam problemy.
pozdr0 -
zacznę wołać do siebie zza świata
kopiec spadnie ze skórą zwleczony
wieść rozejdzie się szybko po kościach
będę odłączony
wycisnę ostatni oddech
zapuszczę krople na śmierć
zapomnę o życiu
żyłami przepłynie ostatnia krew
usłyszę - przykrywam własny cień
zasznuruję się w progu
jesieni0
Nietzsche
w Forum dyskusyjne - ogólne
Opublikowano
jak to nie wiem nic
o słynnym kompozytorze
doby renesanu
twórcy sonat, etiud wspaniałych
i wariacji narodowych niemieckich