Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Confiteor

Użytkownicy
  • Postów

    386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Confiteor

  1. jak to nie wiem nic o słynnym kompozytorze doby renesanu twórcy sonat, etiud wspaniałych i wariacji narodowych niemieckich
  2. taki sam jak jonasz ronaldinho na porażkę Brazyli z Francją w 98'
  3. o ile mi wiadomo to K.Siwczyk, który "wcielił" się w rolę nie ma 2 metrów wzrostu. poza tym jest bardzo dobrym (choć skomplikowanym) współczesnym poetą. jego rola nie miała odwzorować Wojaczka a jedynie ukazać postać poety uwikłanego w walkę z otaczającą szarą rzeczywistością a przede wszystkim sobą samym. film to w odbiorze trudny i wymagający skupienia i refleksji. po kilkukrotnym obejrzeniu pozwala dużo zrozumieć. pozdr
  4. dawno mnie nie było tutaj dobrze jest wrócić i usłyszeć kilka łaskawych komentarzy tradycyjnie więc wielkie dzięki i nieskromnie proszę o jeszcze pozdr
  5. jeżeli można streścić godzinę w minutach sekundach mgnieniach oka tak samo jak życie w starości dorosłości dziecięcości zmieścić to brak sposobu by uciąć sens miłości która jako jedyna najpiękniejsza tylko w pełni swej treści
  6. Confiteor

    z dziennika

    Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam autora, ale wydaje mi się Ewuniu, że nie chodziło o huśtanie się pomiędzy "szeptem parkietu i szmerem gałęzi na parapecie", ale po prostu o huśtanie się w sferze pomiedzy :) Mogę się mylić, ale tak odbieram. Więc nie ma sensu łączenie strof. Pauza wskazana :) pozdr serdecznie ... i w tym jest sęk dzięki za miłe komenatrze. pozdr
  7. Confiteor

    z dziennika

    15XI2005 znalazłem chwilę milczenia przyjemnie jest nieopisywać huśtać się swobodnie pomiędzy takim szeptem parkietu i szmerem gałęzi na parapecie znajduję ciebie nie myślę wtedy o tym że służysz ustami językiem i ciałem przypominam sobie że jesteś dla mnie konieczna do bycia lepszym
  8. Confiteor

    z dziennika

    dzięki wielkie za miły komentarz. polecam się na pzryszłość. pozdr
  9. Confiteor

    z dziennika

    14XI05 miłość gdy była zeszła na samo zło odczarowała księżyc i gwiazdy wina rozlała się na obie połówki stołu miłość gdy nie jest wstydzi się przyznać że wszystko wyschło i próżno nalewać od nowa skoro serce wciąż przepełnione wczorajszą mżawką spada na dwoje kropla za kroplą niepogoda z góry rozpoznaje koniec
  10. Confiteor

    z dziennika

    dzieki za dobre slowo i rady z tym bledem to dziwnie wyszlo bo bylem pewien ze jest przez 'ch' ale sprawdzilem w wordzie i mi podkreslil juz poprawilem faktycznie wygladalo strasznie pozdr
  11. Confiteor

    z dziennika

    9XI05 o ile miłość potrzebuje dwojga żeby się wyżywić opchać do reszty zmysły niezbędnymi kaloriami spojrzeń i smaków o tyle jej brak staje się pretekstem do samolubnych nocnych spacerów po śmietnikach wzdłuż chodnika zmoczonego kroplami gwałtów pozostając rozdwojeni chlubimy się każdą myślą wolną od jesiennych upokorzeń
  12. spadając ogląda się życie oczy mijają kolejne piętra i nie przestają łaknąć rzeczy głęboko ukrytych przy każdym świetle okna radości smutku szczęścia cierpienia wszystko zmielone w jednym kłębku egzystencji odzywają się na przemian przekrzykują które z tych ważnych zatrzyma spojrzenie w szalonym pędzie nielotnego bytu oszukiwany historią długowieczności teraz dopiero nabrałem tempa odbieram sobie nadzieję i tęsknię równowagi bez kaleczenia istotnych snów być może całość napędzałem złudzeniem które teraz przesłania chaos i lęk ostatnie czucie przed zamknięciem powiek zachodem krążenia ciała bladego wraz z jego ziemskim tłem dookoła pytań bez odpowiedzi teraz tym bardziej stają się śmieszne kiedy tak jedno za drugim uderza silnie w prawe ucho by tylko z drugiej strony organizować zwarte szeregi zupełnie bez sensu przyklejona do podeszwy powszednia śmiałość nagle odrywa się to jeszcze wysoko więc mrużę ciało i reaguję zbyt szybko doganiają mnie kolejne epizody wolałbym otoczyć się gromkimi brawami odpowiednio do wyczytywanych grzechów ale przemilcza te chwile nawet pęd grawitacji który obmacuje moje zwłoki tak to wygląda mimo że w locie bardziej wypełnia mnie skała i prostota drewnianego blatu niż powietrze wskrzeszające suche gałęzie dobrze byłoby zmiażdżyć ziemię dotykając palcami wykrzywionymi z bólu spisanych rozmów telefonów lęków obcych dotychczas ale ziemia nie nadchodzi tylko ja się zbliżam aby mnie pochłonęła by wypuścić nowe korzenie dla przykościelnych trupieciarni już jej nie pokonam choć byłem skałą nie liściem przyjęła mnie siła grawitacji z życia do bycia żywym taką zostajemy nakreśleni przyczyną z kierunkiem jednym dla wszystkich i choćby łapać się brzytwy i pociąć ręce zostaną związane a potem uwolnione na drugim brzegu taka niewola lub właśnie szczera swoboda którą przesłania nam cela z widokiem na próchniejący dobytek kolejnych generacji BOHATER Wyciąga z kieszeni kartkę, siada przy stoliku i zaczyna pisać BOHATER Widziałem dwoje i miłość. Była dla nich więzieniem, utrapieniem, zgubą... Ostrzem tępym przebiła serce, odgraniczyła uczucie od rozumu. Nagle za jego plecami odzywa się głos kobiecy ONA Oczy już otwarte, bez nadziei, choć pełne wiary w prawdę. Zapukaj do mych drzwi i nie mów nic więcej. Pojawia się ONA BOHATER Pukam ONA Zajrzyj do środka BOHATER Nie widzę nic ONA Patrz głębiej BOHATER Nadal nic ONA Spójrz na ulicę. Pustą, cichą, zaspaną ulicę. BOHATER Dopiero się obudziłem. Nie, jeszcze nie zmrużyłem oka, zaraz zasnę, tylko niech przyjdzie. ONA Kto? BOHATER Ty ONA Nie ja BOHATER Więc kto? Nie mogę sobie przypomnieć. To musisz być ty ONA Dlaczego? BOHATER Przestaję myśleć, żyję i nie oddycham, płaczę, szukam. To musisz być ty ONA To nie ja BOHATER Chciałem cię znaleźć, zgubiłem się nad ranem, otworzyłem oczy i nie mogłem wrócić, było już za późno. Pozwól mi... ONA To nie byłam ja BOHATER Te puste ulice, mgła i mokra trawa. Znalazłem twoją szminkę Wyciąga z kieszeni szminkę Twoja, prawda? ONA Nie moja BOHATER Wiem: Tłum ludzi, byłem tam wieczorem, pełno obcych twarzy, coś brałem, hałas, strach i twoje usta, spokój, odżyłem albo umarłem ONA Moje usta? BOHATER Twoje wszystko: oczy, dłonie, piersi. ONA Byłeś sam? BOHATER Zawsze jestem ONA A ja? BOHATER Ty byłaś w samym środku, nie sama, otoczona moim lękiem ONA Przebiłam się do środka? BOHATER Do głębi ONA Coś jeszcze? BOHATER Noc była zimna, ale przyjemna, kojąca i spokojna ONA Padał deszcz? BOHATER Nie, chyba nie. Tylko księżyc był pełny ONA Zbyt daleko BOHATER Nie, nie daleko. Blisko, czułem twoje ciepło, pamiętam dłonie, usta... ONA Ja nie pamiętam BOHATER Nie odchodź. Pamiętasz anioły, wszędzie pełno aniołów. Białe skrzydła, gotowe do lotu, szczęśliwe stworzenia ONA Nie pamiętam, zostaw mnie ONA ucieka, BOHATER wybiega za nią
  13. już na kolanach dłonie sklejone usta otwarte w pragnieniu szczerości dusza łaknąca wolności i ręce gotowe na więcej zmierza do celu zwolna spotkanie lęku przy kratkach na pozór rzecz łatwa wymyka się chwili skupienia i odnajduje sprawcę im wcześniej tym lepiej zakończyć ten spisek winy zostały ci odstawione idź grzeszyć więcej (wolne są ręce) ulga i wiara przestrzeń otwarta zagląda przez ramię już nie ucieka jest blisko i czuje się dobrze po takiej kąpieli pachnące ciałko zostaje się przytulić być zakochanym na nowo ale jeszcze nie teraz za kilka dni może albo później odpoczywać należy dłuższy czas żeby się nie zestarzeć zbyt szybko po odstępie czasu zbiera się w sobie i walczy z naciskającym sumieniem na skraju otępienia wyrzuca z wnętrza odpadki przedłużając bieg po okręgu a więc zabrakło mi czasu zapatrzyłem się na polerowane schody stały się zbyt śliskie by ryzykować chodzenie do góry myślami bywałem gdzie indziej niż roje snobów skleszczone między dziurami murów mieszkalnych takie bywanie zaprowadziło mnie do niebycia *** BOHATER leży na ziemi, gada coś do siebie, obok przechodzi jakiś osobnik (kobieta albo mężczyzna) zatrzymuje się spostrzegając leżącego i mamrotającego BOHATER Widziałem dwoje i krew PRZYPADKOWY ŚWIADEK (z zaciekawieniem, siadając na krześle) Widziałeś krew? Jesteś pewien BOHATER (nadal do siebie jakby nie zauważając osobnika) Tak. Nie, to nie była krew PRZYPADKOWY ŚWIADEK Więc co to było BOHATER To...to była miłość PRZYPADKOWY ŚWIADEK Ktoś kogoś kochał? BOHATER Nie, zupełnie inaczej. Miłość była więzieniem PRZYPADKOWY ŚWIADEK Dla kogo BOHATER Dla niej albo dla niego. Jedno musiało być więzione. PRZYPADKOWY ŚWIADEK Dlaczego BOHATER Morderca – któreś było mordercą PRZYPADKOWY ŚWIADEK Ktoś zabił? BOHATER Tak, może tylko ranił ale bardzo głęboko PRZYPADKOWY ŚWIADEK Jak głęboko? BOHATER Nie wiem, już i tak zbyt późno by zmienić PRZYPADKOWY ŚWIADEK Gdzie teraz są? BOHATER Daleko stąd, bardzo wysoko a może nisko...bardzo PRZYPADKOWY ŚWIADEK Gdzie to jest? BOHATER Na samym końcu wszystkiego PRZYPADKOWY ŚWIADEK Jak tam dotrzeć? BOHATER Jedyną drogą – przez życie PRZYPADKOWY ŚWIADEK Zaprowadź mnie tam BOHATER Nie, już nie trzeba PRZYPADKOWY ŚWIADEK Ale ja muszę BOHATER Nikt nie musi PRZYPADKOWY ŚWIADEK Ja muszę BOHATER (wreszcie odwraca się do siedzącego człowieka) Masz zapałki? PRZYPADKOWY ŚWIADEK Nie BOHATER To nic i tak wszystko płonie PRZYPADKOWY ŚWIADEK Wszystko? Cały świat? BOHATER Cały PRZYPADKOWY ŚWIADEK A ludzie, co z ludźmi? BOHATER Podpalacze! PRZYPADKOWY ŚWIADEK Co z nami teraz będzie? BOHATER Żyjemy dalej PRZYPADKOWY ŚWIADEK A ogień? BOHATER Nam nie straszny PRZYPADKOWY ŚWIADEK Całe szczęście BOHATER Nam nie straszne nic, bo my nie z tego świata PRZYPADKOWY ŚWIADEK Jak to? BOHATER Nas zrodziła bestia, jakiej nie zna ten świat PRZYPADKOWY ŚWIADEK Skąd się tutaj wzięła? BOHATER Z nas – my tchnęliśmy w nią życie ona w nas PRZYPADKOWY ŚWIADEK Więc jesteśmy źli? BOHATER Wszystko jest złe, więc zło nie istnieje PRZYPADKOWY ŚWIADEK A co istnieje? BOHATER Same tylko śmiecie PRZYPADKOWY ŚWIADEK Czyli co? BOHATER My na przykład PRZYPADKOWY ŚWIADEK Nie ma nic naprawdę ważnego? BOHATER Ważne rzeczy okazują się złudzeniami, więc czy mogą być coś warte? PRZYPADKOWY BOHATER Więc nie ma nic, o co można walczyć? W czym można byłoby pokładać nadzieję? BOHATER Ależ jest, przecież mówię, w koło jest mnóstwo złudzeń PRZYPADKOWY ŚWIADEK Ale co nam po złudzeniach? BOHATER Mnie o to nie pytaj, ja już stąd znikam PRZYPADKOWY ŚWIADEK Gdzie się wybierasz? BOHATER Zmierzam tam, gdzie kończy egzystencję świadomość PRZYPADKOWY ŚWIADEK A gdzie to jest? BOHATER Mam nadzieję się dowiedzieć PRZYPADKOWY ŚWIADEK Czyli wolisz błądzisz w ciemnościach? BOHATER Wolę znać prawdę a ona nie pochodzi z tego świata Idź już sobie, męczy mnie ta paplanina, nie chcę na ciebie patrzeć PRZYPADKOWY ŚWIADEK odchodzi BOHATER Co za miernota, pusty debil ..............................................
  14. zależało mi podkreśłić tą inność jako złą z perspektywy ofiary, to w jej mniemaniu inność jest czymś złym. wskazałem że 'te' miejsca to 'ich słowa'. moim zdaniem właśćiwie. dzięki za konstruktywny komentarz. przynajmniej jeden. polecam się na przyszłość. tak na marginesie pierwszy tytuł wiersza brzmiał 'pedał'. pozdr
  15. miało być pewnie lirycznie ale wg mnie nie wyszło. za mało w tym magii, jakiegoś orygianlnego pomysłu, może ciekawszych porównań. biały księciu nawet nie pomoże. pozdr
  16. ...obcych literówek niestety nie zauważam dzięki za komentarze pozdr
  17. mamo jestem złym człowiekiem niestosownym do normalności powiedzieli mi że muszę umrzeć przestać symulować i odwiedzać te miejsca (ich słowa) jakbym miał się tam zarazić chyba że to prawda więc pewnie jestem nosicielem wrodzonej inwersji skazanym na wczesny sen uczą mnie jak się oddawać dobrowolnie by zmieścić kończyny w uniwersalnych obrzeżach słyszałem że Bóg brzydzi się widząc taki bolesny błąd w sztuce może nie jestem jednym z nich gdy obce mi wszystko co ludzkie ale nadal mam prawo odejść z własną orientacją prawdy tak jak wszystko jedynie podobne do oryginału
  18. nie wiem po co te odstępy. nie brzmi to tragicznie ale mimo wszystko. nie wiem czy to błąd ale w pierwszej mówisz o 'jego rękach' a w drugiej o 'twym słońcu', można to oczywiście odebrać odpowiednio i będzie wporządku, chociaż nie wiem czy taki był zamiar. w drugiej zbędne moim zdaniem "ty" i "twemu", wybrałbym to drugie. ogólnie całość mało odkrywcza, oczywista, nie ujmująca. pozdr
  19. widzę że debiut więc będę delikatny wiersz zbyt dosłowny, właściwie bez pomysłu, za dużo tych okreśłeń i brak tematu no i te rymy zbędne zupełnie. ale nie rezygnuj. próbuj dalej. poczytaj trochę innych, to naprawdę pomaga. pozdr
  20. zaczynało się z polotem chodziliśmy wśród domów dachy kruszyły się pod stopami zimnymi nocami zmierzone uporem odbyte później sypałem rękawem piach i słone muszle w nasze helskie wakacje nikt nie uwierzył pewnej nocy oderwałem nos od zmrożonej szyby między gwiazdami nie doliczyłem się kompilacji teraz żałuję że staliśmy się śmiertelni
  21. Confiteor

    wczoraj

    nie wiem za bardzo gdzie tu szukać wiersza. taka miniatura dla użytku własnego. do forum jeszcze nie pasuje. pozdr
  22. pierwsza strofa nieco przegadana. w drugiej nie odpowiada mi za bardzo te sklejenie przy sobie 'ratuję' i 'lukruję'. na końcu dostrzegam lekką niekonsekwencję w stosowaniu znaków interpunkcyjnych, chyba, że zamierzone ale nie wygląda to najlepiej. ogólnie raczej nic ciekawego, zarówno jeśli chodzi o temat jak i wykonanie. pozdr
  23. byłbym wdzięczny niezmiernie gdybyś wskazał mi co w tym tekście można nazwać wierszem bo jakoś mam problemy. pozdr
  24. Confiteor

    koniec lata

    zacznę wołać do siebie zza świata kopiec spadnie ze skórą zwleczony wieść rozejdzie się szybko po kościach będę odłączony wycisnę ostatni oddech zapuszczę krople na śmierć zapomnę o życiu żyłami przepłynie ostatnia krew usłyszę - przykrywam własny cień zasznuruję się w progu jesieni
×
×
  • Dodaj nową pozycję...