Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

natalia

Użytkownicy
  • Postów

    2 503
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez natalia

  1. ciut przegadany i niepotrzebna oszczędność w akapitach, ale opowiadanie przyjemne :)
  2. interesujące maleństwo, nie górnolotne, ale na rozluźnienie w sam raz :)
  3. hmm, dobre, to opowiadanie można dwojako interpretować, przynajmniej ja je tak odbieram, ciekawie przedstawione :)
  4. uważaj :) zatem do następnego
  5. Ależ Damianie, czy ja Ci gdzieś kazałam coś zmieniać? Te wypisane szczegóły to tylko forma mojego komentarza. Nie musisz się z nimi zgadzać. Piszę, co według mnie lepiej by brzmiało, czy wyglądało. Dziękuję za wyjaśnienie świąt godnych. Latarek też już się nie czepiam. Czynię nieuprawnione analogie? To ja muszę mieć prawo do nich? Coś mi się skojarzyło i to napisałam, mam tego pod Twoimi tekstami nie robić? Proszę bardzo, każdy woli inną krytykę. Równie dobrze mogłam napisać tylko: "Opowiadanko ma śliczne zakończenie. W ogóle pomysł z tą choinką udany, ale potykałam się o to i owo." Wystarczyłoby Ci?
  6. http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=14503 się Pan tak zaraz nie denerwuje, tu nic nie znika :) Komisja widać uznała, że czas już temat odhaczyć, a wtedy on wędruje sporo niżej.
  7. a koleżanka wie, co to Word? albo, że jest taka reguła, iż przed przecinkami nie zostawiamy spacji, natomiast po nim, owszem, jedną? oraz taką, że między znakami stawiamy najwyżej jedną spację? A nie np dwie? Jest też taka zasada, że jeśli piszemy w pierwszej osobie, to używamy w pewnych czasownikach końcówkę, jakże zakręconą, ę :) piszę, gotuję, szykuję, piorę? opowiadanie bardzo mi przypadło do gustu, więc nie mogłam przejść obojętnie, tak strasznie żal mi się zrobiło tych zaniedbanych zdań, że tu jest czysta wersja, gdzieniegdzie zmieniona, ale tylko pocięłam kilka zdań, bo za długie dawałaś, łączyłaś w nich za wiele nie bardzo pasujących do siebie czynności, sytuacji, spraw. Z góry przepraszam za wtrącenie się, ale nie wytrzymałam :) a właśnie, przed "ale" też stawiamy przecinki. =========================================================== 1999 rok Nie wiem, za co się mam najpierw wziąć, ręce opadają. Pierwsza Wigilia u nas, ma zjechać się cała rodzina a ja kompletnie nie mogę się zorganizować. Stoły nie przywiezione, nie wiem czy będę miała przy czym usadzić gości, mąż miał już dawno to załatwić, ale z nim tak jest, wszystko na ostatnią chwilę. Otwieram szafkę z naczyniami i patrzę bezradnie. Brakuje mi wszystkiego, naczyń również. Nie ma na co czekać, nic nie wymyślę, wsiadam w samochód - muszę kupić zastawę na 12 osób. Jadę, szukając jakiegoś przyzwoicie zaopatrzonego sklepu a przed oczami przewija mi się lista rzeczy, które muszę jeszcze zrobić. Na szczęście część potraw przygotuje moja mama, część teściowa, o tyle będzie mi lżej. I jeszcze ten katar, jak na złość leje mi się z nosa – strumieniem, chyba nigdy takiego kataru nie miałam. Wstępuję do apteki, ale nic odkrywczego poza przysłowiowym “Katar nieleczony trwa siedem dni a leczony tydzień” tam nie mają – niestety. Sklep - wpadam w pośpiechu i kamień z serca... Jest!! Piękny granatowo - złoty komplet na 12 osób. Nie zastanawiam się nawet przez chwilę, biorę od ręki. Podjeżdżam pod dom, z daleka widzę jak mąż taszczy ogromną, przepiękną choinkę. W całym domu pachnie świerkiem, pachnie świętami. W dużym pokoju czeka na mnie niespodzianka - przyjechały stoły. Oddycham głęboko, stres powolutku odpływa, dam sobie radę, zdążę ze wszystkim. Dzieciaki szaleją, mąż oprawia drzewko usiłując namówić je by uprzejmie zmieściło się w jakiś stojak, ja wyciągnęłam zabawki choinkowe, segreguję je. W tym roku choinka będzie granatowo złota, tak jak nowa zastawa, będzie pięknie. Na kuchni dogotowuje się barszczyk czerwony, dom pachnie suszonymi grzybami, pomarańczami, goździkami, cynamonem... Usiłuję doprawić rybę po grecku, przez ten okropny katar straciłam zupełnie smak, a poza tym muszę uważać - odchudzam się po raz nie wiem już który. Ale teraz to już na poważnie, na pewno mi się uda tym razem. Zaparłam się. Słucham z uśmiechem głosów dochodzących z pokoju, dzieciaki z mężem ubierają choinkę, słyszę jego tubalny śmiech. Tak jakoś na sercu ciepło mi się robi. W radiu puszczają nastrojowe utwory, za oknem śnieg, choinka ubrana – wygląda cudownie. Przytulam się do męża patrząc na rozświetlone kolorowymi lampkami drzewko. Zapach ciasta wabi wszystkich do kuchni, sernik udał mi się w tym roku, nie zapadł się, nie przypiekł, stygnie i pachnie. Lubię sernik. Stoły przykryte białym obrusem, nowa zastawa, granatowo – żółte serwetki, wygląda naprawdę elegancko. Dzieci noszą potrawy na stół, ja w łazience przebieram się, przyczesuję włosy. Nie patrzę w lustro, nie lubię swoich kilogramów, w niczym dobrze nie wyglądam. Schodzą się goście, jest gwarno, radośnie. Moi rodzice, babcia, teściowie, nawet mój szwagier przyjechał. Prezenty pod choinką skupiają całą uwagę dzieci, my zasiadamy przy wigilijnym stole, wszyscy razem, czuję rodzinną więź, czuję wyjątkowość tej chwili, podniosłość. Jestem szczęśliwa. 2000 rok Jedziemy samochodem, w kompletnej ciszy. Wigilia u teściów. Nie miałam siły robić jej u nas, u mnie. Obok mnie człowiek, którego kochałam przez 13 lat, obcy, daleki i zimny. Nawet dzieci milczą, wpatrują się przez szyby na oszronione miasto. Staram się nie rozpłakać. Błagałam, prosiłam by został z nami, chociaż na święta. Przecież tak bardzo go potrzebujemy, ja potrzebuję, dzieci. Wybłagałam jedynie tą Wigilię. Przytulam twarz do chłodnej szyby i nie wiem czy słusznie zrobiłam tak naciskając. Jest źle, czuję się źle. Skrępowana cisza zaległa między nami. Podjeżdżamy pod blok, wchodzimy do teściów, nie czuć Świąt, czuć smutek. Teściowa pochlipuje przy wigilijnym stole, teść z kamienną twarzą wpatruje się w przestrzeń, moi rodzice prowadza zdawkową konwersację. Wszyscy ukradkiem spoglądają na mnie… Męczą mnie te spojrzenia, boli rola zdradzonej żony. Czuję pustkę, tak bardzo chciałabym stamtąd wyjść, tak bardzo bym chciała żeby mnie ktoś przytulił. Atmosfera jest trudna do zniesienia. “Skubię” kolejno podawane dania, nie mogę jeść, nie przechodzi mi nic przez zaciśnięte gardło. Koniec Wigilii witam z ulgą. Zdawkowe pożegnania. Stoję przy samochodzie i czuję się dziwnie, świat zaczyna obracać się do góry nogami, odpływać, oddalać. Otwieram oczy, nade mną nachyla się mąż, bez troski, ze złością w oczach, jak mogłam zemdleć? Jak mogę być tak kłopotliwą jednostką? Wiezie mnie na ostry dyżur. Uderzyłam głową o beton, wszystko mnie boli, dzieci płaczą. Lekarz chce zatrzymać mnie na obserwację. Nie mogę zostać, on rano wyjeżdża, dzieci nie zostaną same. Nie ma litości, nie ma wyjątku, mogę umrzeć, nie obchodzi go to. Zostałam sama. 2003 rok Oprawiam tę nieszczęsną choinkę, nie wydawała się taka duża na stoisku. Tak naprawdę to ma ze 3 metry najmarniej i ogromny pień. Nie mam żadnej siekiery, usiłuję ją obciosać tłuczkiem do mięsa. Dzieciaki się śmieją ze mnie a ja robię, co mogę. Wreszcie udało się, wstawiam ją do stojaka. Stoi niepewnie, a jeśli się przewróci? Po chwili namysłu zdejmuję obrazek ze ściany i sznurkiem przywiązuję pień choinki. Może nie wygląda specjalnie atrakcyjnie, ale przynajmniej nikogo nie zabije. Dzieciaki wybierają bombki, w tym roku będziemy mieć złoto czerwoną choinkę. Oglądamy zabawki, stare łańcuchy, niektóre pamiętam z czasów mojego dzieciństwa. Wiele zabawek robiła moja babcia, wspominamy ją biorąc w ręce słomiane koguciki, aniołki, łańcuchy ze sreberek po czekoladzie. Babcia nie zasiądzie już z nami przy wigilijnym stole, ale pamiętamy ją, kochamy i wierzymy, że w ten szczególny wieczór będzie nad nami czuwać. Zakupionym sprayem dzieci malują obrazy na szybach. Zerkam z przerażeniem, mam nadzieję, że da się to zmyć. Mam radość w sercu, nie wiem czemu, może przyszedł czas pogodzenia się z tym co poza mną, akceptację zmian, które nastąpiły a może nauczyłam cieszyć się tym, co mnie otacza, małymi, codziennymi radościami. Czuję się tak jakbym odnalazła w sobie zagubioną magię Świat, czuję, że potrafię się cieszyć spotkaniem z bliskimi przy świątecznym stole, że czekam na nie. Po trzech latach uczę się od nowa uśmiechać, mimo że nigdy nie będzie już tak samo. Nie spieszymy się, większość potraw przygotowałam już wczoraj, teraz tylko nakryjemy do stołu, pod choinkę położymy prezenty, zapalimy lampki choinkowe. Ciche kolędy, spokój, nasze świątecznie ozdobione drzewko pachnie cudownie, na stole rozłożone pomarańcze ponabijane goździkami, dzieci porobiły na nich przecudowne goździkowe wzory... Córka nosi potrawy na stół, z zapałem ustawia kolorowe półmiski. Oczywiście syn musi wtrącić swoje trzy grosze, powstaje nierozwiązywalny problem gdzie ma stanąć półmisek z rybą a gdzie jest miejsce na barszczyk. Słyszę dzwonek domofonu, dziwię się, jeszcze zbyt wcześnie na gości. Idąc korytarzem łapię swoje odbicie w lustrze, schudłam. Już nie muszę uciekać wzrokiem od samej siebie, odruchowo poprawiam włosy. Dzieci mnie wyprzedziły. Pędzą do przedpokoju, słyszę jak otwierają drzwi. - Mamo Tatuś przyjechał!! To będą dobre Święta, teraz już wiem. ========================================================== Serdecznie pozdrawiam i proszę następnym razem zadbaj o tekst.. Natalia
  8. ale chyba przyznasz, że to dziwnie brzmi? dlatego spytałam, bo pierwszy raz się spotykam z takim określeniem :)
  9. znalazła wreszcie swoja = ą Było już po wieczerzy (...) Po kolacji domowników = można by chyba uniknąć tego powtórzenia i to podróżne po przejechanych kilometrach, i to po niedospanych przedświątecznych nocach, i to po całodziennej krzątaninie w domu i obejściu = i to i to i to....samo "i" nie wystarczy? Jedną kolędę, jedyną, jaką wydawało się, że znamy, przemruczeliśmy, bo zaraz po pierwszej zwrotce pogubiliśmy resztę słów, aż naszą kompromitującą muzykalność przerwał rozmarzonym głosem dziadek. = bdb fragment, ale czy konieczne jest na siłę tworzenie z niego jednego zdania? Widać było jak babka WIktoria = Wik.. Podobno przychodziły hen od Bieszczad = jakieś przecinki by się przydały :) sam święcie wierzy i zna ze szczegółami. = z tymi szczegółami nie bardzo mi to pasuje, albo szczegółowo opowiada, albo zna, chociaż to też jakoś nie tak...hmm, nei wiem, do przemyślenia to zdanie zostawiam To były nasze pierwsze Godnie Święta = pierwsze Godnie Święta? tzn? To była nasz pierwsza = nasza Wracam i przypomniałem sobie o nich = czas... wracam - teraz, przypomniałem- wtedy, :) Miejscami zapadałem w zaspy po pas = się, się, się mi brak Straszysz dzieci przy święcie (..) na dwór nie wyszli, do kościoła nie poszli? = skoro mowa o dzieciach, to "wyszły", "poszły" Ale, nic to, jadę = Ale nic to, jadę. Księżyc raz za chmurami, raz świeci = och jej.... o Księżycu tak brzydko, to jakby napisał: Jabłko raz czerwone, raz z sadu. No ni przypiął ni załatał. Świeci- to czynność, a "za chmurami" położenie, nei można tego porównywać, czy też wymieniać z użyciem "raz", przynajmniej w moim odczuciu. parska i nie chce iść dalej. Patrzę, siedzi. = to brzmi jakby koń siedział Ja tylko z siekierą i batem – żadnej broni= ?! a siekiera i bat to co to niby?! zabawki? nie no to żadnej broni wyciąć! nie chcę tego widzieć nawet. I co tu robić? – myślę. = wiadomo, że myśli, nei trzeba tego pisać, tzn nie musiał o tym mówić dziadek, nie sądzę by to powiedział, chyba że jako osobne zdanie. Albo " myślałem co tu zrobić?" z krzykiem oraz kopytami ruszyliśmy = no i znów brak logiki, z krzykiem i kopytami? mieszasz czynności z przymiotami, tak nie można :) ze dwa metry od bestii = ech no i wyszła fantazja dziadka :) dwa metry, heh wyręczył babcię Wiktorię z obowiązku kończenia tej opowieści= przecież dziadek zaczął, to o jakim obowiązku mowa? wziąłem latarkę i wychodzę powoli. = czas lamp naftowych i .....latarek? :) ............................................................... uff :) Damianie, sporo pracy Cię czeka. Szczególnie nad budową zdań. Chcesz w nich mieścić za dużo naraz. Można napisać, że "Samochód jest czerwony i jedzie". Ale nie, że "Samochód raz jechał, raz był czarny". To bez sensu. Opowiadanko ma śliczne zakończenie. W ogóle pomysł z tą choinką udany, ale potykałam się o to i owo. Serdecznie pozdrawiam Natalia
  10. taka wyliczanka, brak mi w niej czegoś więcej
  11. akurat 1 grudnia?... wiesz, czytając do głowy przyszła mi jedna myśl - bdsm, ale zakończenie nawet zatrzymujące, taka bezradność człowieka, hmm, do przemyślenia
  12. wiem wiem, pewna osoba mi się narzuciła na panią Marię, a faktycznie nie przystają... :)
  13. świetne! czekam z apetytem na kolejne części :)
  14. szybko tak jakoś... ale zdążyło poruszyć i to najważniejsze :)
  15. pies popatrzył mi bezczelnie w oczy. = popatrzył mi... to mnie gryzie, może "zajrzał mi bezczelnie w oczy"? spojrzał? reszta, jak pisałam, świetna :) Leszku bez marudzenia, powiedziałeś A, to do pisania :)
  16. Marię nawiasową już wycinam, a jej wypowiedź? hmm, przemyślę :) Dzięki Wuren za wizytę.
  17. replay z meczu? no tak... czy to opowiadanie adresowane jest tylko do specyficznej grupy ludzi, jaką stanowią mężczyźni? a reszta świata, np ja?! dobrze, że się domyśliłam (prawie sama :)) co to ta tetetka! Leszku, owszem, postacie są opisywane szczegółowo. Ale ten lot też musiał taki być? A jakiego koloru była posadzka na której leżeli zakładnicy? Już taki opis w szczegóły bym wolała. No i wtedy i lot mógłby być, ale też to zwolnienie jakieś...., już od czasu rzucenia granatu mamy zwolnienie akcji, po cóż jeszcze? niemal ją cofamy. ale to moje zdanie, każdy ma własne :)
  18. hmm, widzę asher zajął się błędami, to porozmawiamy sobie o treści... (choć korektor by jeszcze co nieco znalazł :)) pomysł świetny, przedstawianie kolejnych postaci baardzo dobre, napad na bank, hmmm, przegięcie? nie chodzi mi o sam napad ile o jego opis, po cóż tak szczegółowo? Szczególnie o to zdanie mnie drażni: "Chybił dwukrotnie, pociski rykoszetowały od metalowych okuć blatu i trafiły w Mikołaja z waltherem, przebiły go, następnie weszły w ciało Mikołaja z granatem, a wychodząc z niego utkwiły w korpusie faceta zgrywającego bohatera." - jakbyś opowiadał o majestatycznym locie sowy między drzewami, a nie sekundowym locie wystrzelonego naboju. To spowolnienie jest celowe? I jeśli już, to służy czemu? to tyle :) pozdrawiam
  19. przeczytałam, ale skomentuję później :) bo już sił brak dobrej nocy
  20. obrońca uciśnionych? heh zawsze :) tu miast tam? no trudno, sprawa w sumie i tego wiersza dotyczyła wywalą? całkiem możliwe :)
  21. prawo do czego? do napastliwego oskarżania? raczej nie masz, bo ustala to regulamin. Aneto nie gniewaj się. Uspokuj po pierwsze. I nie krzycz tak wykrzyknieniami. Sprawa została wyjaśniona, prawda? Jak widzisz, podobieństwa i zbiegi okoliczności się zdarzają i to nawet często :) To, że wpadłyśmy na zbieżny temat z Piątką, nie musi zaraz oznaczać fałszerstwa. Troszkę zaufania do ludzi, pozytywnego podejścia. Czemu zaraz oskarżenia? Czyżby ludzie byli aż tak źle postrzegani przez Ciebie Aneto? Więcej wiary w drugiego człowieka :) Teraz już wszystko dobrze? Wszyscy usatysfakcjonowani? a pisanie z przerwami po znakach interpunkcyjnych naprawdę sporo ułatwia, lepiej wygląda i świadczy o dbałości w chęci bycia dobrze rozumianym :) serdecznie pozdrawiam
  22. Aneto przeproś autorkę! Jak tak można?! W ogóle wczytałaś się w te wiersze? Poza tym, czy pierwsze tłumaczenie autorki nie wystarczyło Ci? I te późniejsze ataki, po cóż to? Twoja napastliwość mnie zaskakuje... Sprawiłaś przykrość niewinnej osobie, mam nadzieję, że wyciągniesz z tego słuszne wnioski na przysłość. Przepraszam, że przeze mnie autorka została oskarżona o coś takiego... naprawdę jest mi przykro.
  23. ojej jakiś absurd! kochanie nie przejmuj się tym, zaraz zajdę do Ciebie i wszystko wyjaśnimy :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...