Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Artur_Bielawa

Użytkownicy
  • Postów

    381
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Artur_Bielawa

  1. Usiądź przy mnie tak naiwnie bez żadnego ale spójrz jak ten kwiatek kwitnie przecież to rumianek Nocą cicho wiatr bezwietrznie porusza firanę w Twoje okno, w sieni wnętrzu nie zagościł wcale Nocą słyszysz tylko turkot wylewa ktoś żale na podwórzu skrzypi furtką zatrzaskując zamek Usiądź przy mnie w ciepłej kurtce bez żadnego ale może wkrótce przy tej furtce nie spotkasz nas wcale
  2. Tak mówisz do mnie cicho wśród strumieni wody nagłej spośród zakamarków drzew i mgły smagłej tak mówisz do mnie cicho wśród obcych języków jakby jeszcze nas obchodziło co się stało z wiatrem Tak mówisz do mnie cicho w milczeniu ciszy nagłej oczy masz jakby martwe w błękitnym morzu zwarte tak mówisz do mnie cicho niczym stróż w blasku świeczników liczysz utracone płatki róż i cóż nam pozostaje chyba tylko dróg rozstaje Tak mówisz do mnie cicho a ja jak tchórz się poddaję wśród zgrzytów, burz i gratów bo cóż mi pozostaje tak mówisz do mnie cicho jakby nic Cię już nie obchodziło i wstajesz i zamykasz drzwi gdzie klucz, gdzie Ty?
  3. Jasnowłosa jesień kąpie się w przeszłości może mnie przeniesie w podróż do przyszłości Jagodowa miłość piękna lecz nie stała w malinowym lesie serce mi wstrzymała Kto ją przegnał z czartem kto był takim łotrem czemu moja miłość była mu afrontem Jagodowe noce nikną wokół nas usta wtedy słodzę by były w sam raz W malinowym lesie płynie wąską stróżką los co dary niesie będąc leśną wróżką Sztuką jest nie przegrać z talią marnych kart czasem lepiej wytrwać z wiatrem i pod wiatr
  4. Wahadełko, wahadełko nie mów do mnie me ździebełko miłość wszystko nam przysłoni cały świat świat w agonii Jeszcze można wciąż bez końca liczyć pestki z owoców słońca jeszcze można choć na chwilę poczuć się motylem Wahadełko, wahadełko rozbudź we mnie to ciepełko bezszelestnie, tak po cichu mój klejnocie prosto z Nilu
  5. Dłonie w cieniu głaszczą przestrzenie w więziennym pokoju prysło marzenie Strach mnie ratuje przed wolnym jutrem nie toleruję gdy jestem źródłem Pić z niego nie muszę by żyć na kreskę dla ciebie zawsze mam oczy niebieskie Długo czekałem by wyjść na powietrze bez strachu mógłbym tańczyć na wietrze I zawsze się bałem nadejścia nocy która znienacka zamyka oczy
  6. Pierwszy dzień wiosny hucznie obchodzimy to Ireneusz Krosny kwiat pantomimy Nieoszlifowany bursztyn prosto z Bałtyku na kształt muszli szorstkiej w dotyku Czas nam urządza rejsy po morzu któż znów zasłynie na dróg rozdrożu Choć czasem pełna jest czara goryczy z nadejściem lata wspomnień nie zliczy
  7. Lato zmysłowo włada słowami szkiełko i oko na półkach z aniołami Zabrakło mi tez bym podtrzymał twierdzenia gdzie życia kres to bez znaczenia A jednak tu jestem niczym pegaz skrzydlaty płonny jak ogień i niebogaty W powietrzu palcami przekraczam granice promocje z aniołami na półkach z kiczem
  8. Żeby chciało się choć trochę powędrować ponad strofę żeby w niej wypatrzeć jedną słoną łzę tę bardziej rzewną Żeby w nas szalały ognie i zwalczały się żywioły żeby nocą tak przy oknie zrywać cnotę spod jemioły Co innego gdy nas ciska wiatr z urwiska!
  9. Gdzie jesteś, w pół słowie jeszcze jedno do sedna urwane w połowie Noszone pod sercem śpiewane w piosence ze słońcem majowym o smaku waniliowym Jeszcze jedno, być może w niedalekiej przyszłości w barowym powietrzu ukryte w jej wnętrzu
  10. Tak trudno uwierzyć w codzienności w aksamit twego ciała konwalią przesiąknięta jakbyś była cała Tak trudno cię kochać w codzienności jakbym kapał się w błogości co krok, to nowa ty raz wulkan uczuć raz delikatne bzy
  11. Zwieszam ręce swobodnie przy krześle myślę że jeszcze jest na to za wcześnie Pomykam wzrokiem na drugą stronę oczy dawniej wyraźne są dzisiaj zamglone Coraz boleśniej sól drzazgą w oku kręci się częściej burzą wokół Światełko w mroku słowa w ciemności wciąż układają sprzeczne sprzeczności Szkiełko i oko na zegar wskazuje co drugie słowo z serc wymazuje W przestrzeni wolnej latają strachy dymią im wrzące liryczne czachy Tu można wierzyć tylko po ciemku krążą opowieści o zbitym lusterku
  12. Jakoby liść strącony z drzewa nie mogę iść ni sięgnąć nieba Wiatr mnie zabiera tam gdzie być nie chcę nacisk wywiera na stare kierpce Za dużo na karku ma jesień ckliwa wciąż krąży po parku postać jej żywa Trzymam się z boku prawie jak zawsze łączy nas chwila w niemym teatrze Kapryśny los spoiwem bywa głaszcze pod włos czy broni dobywa?
  13. Byłem i jestem zaczątkiem burz w niezgodzie żyłem wśród wichrowych wzgórz Pędziłem z wiatrem w nieznaną dal to co mi skradniesz wypełni żal Po cóż uciekać gdy serce drży lepiej wybierać pogodne dni Lepiej wybierać niż stojąc w cieniu pokornie podążać ku przeznaczeniu Kiedyś powrócą stracone godziny i los obrócą w czterolistne koniczyny
  14. Za długo nosisz obecności jej ślad pomału sączysz trujący jad Za jaką cenę zgarbiony wpół nakryjesz weną poranny stół Z dzikim półwiatrem popędzisz w dal nagą półprawdę owiniesz w szal Dlaczego czekasz aż zdarzy się cud może skruszysz serca swego lód Usiądź naiwnie na jednej z wydm plecie się dziwnie korowód widm Nad rozlanym mlekiem płakać nie ma co lepiej bądź człowiekiem i pozbieraj szkło
  15. Mewy nad morzem wszystkowiedzące Ciebie tu nie ma i nie ma cię słońce wolałbym przenieść w głąb wnętrza siebie aby wypatrzeć stamtąd nadzieję Nadzieję próchnieją jak obrazy w sztalugach bez twojego ja próżno cię szukać
  16. Jestem przyjacielem zmarnowanych nocy gdzie jest mi najlepiej przysiąść po północy? Nie wiem czemu stale bywam na świeczniku cztery dziury w całym dostrzegam guziku Z dbałości o detale popaść mogę w próżnie klaustrofobii fale rozchodzą się najpóźniej W którą stronę świata z powiek sen mi strąca nic nie zapowiada rychłych zaćmień słońca
  17. Cóż są warte moje słowa kiedy sam ich nie dochowam cóż są warte moje myśli kiedy ktoś je już wymyślił Może nawet świat się zmienił i z miłości się ożenił może wyśnił sobie żonę która usta ma czerwone Może usta ma czerwone i bijące w piersiach serce może wziąłbym ją za żonę i zamieszkał w kawalerce Latem jeździłbym z nią w góry zwiedzał groty i jaskinie żyjąc jak z karykatury znałbym tylko twoje imię Czasem tylko ktoś zawarczy i zapyta w dobrej wierze czy ta miłość wam wystarczy odpowiedzi w ciemno bierze
  18. Miłość ponad czasem celebruje każdą chwile i kraść pójdziemy razem i nieba Ci czasem uchylę Nieprawda że przypadek wytycza wszelkie drogi lepiej by upadek nie wszedł nam w nałogi Bałtyk żywi się bursztynem oczu i ust mu czasem brakuje spojony rozcieńczonym winem zawsze wyjątkowo smakuje Może w zapachu kobiety dostrzec można złoto biec przez górzyste grzbiety uciekając przed głupotą Na przekór przeznaczeniu immunitet nie ochroni pogrążony w złudzeniu los w ściśniętej dłoni
  19. Zapałki łamię odliczam czas nawet nie skłamię coś łączy nas Mija godzina i godzin dwie szalony wiatr opętał Cię Ścieżka zbyt długa wśród polnych wzgórz ktoś do drzwi puka to anioł stróż Trochę choruję na zimny deszcz wiosna odeszła i on z nią też Liczę zapałki odliczam czas już mroźna zima znalazła nas Oczy milczące ktoś je dobrze zna ta mroźna zima twe imię ma
  20. Warto cię ze wszech miar porównać do abstrakcji zimą nosisz zapach wiosennych akacji Po kolana brodzisz w słonej morskiej wodzie słodzisz ją nad wyraz w deszczowej pogodzie Twoja mała wolność stała się złudzeniem karać czy nie karać można ją więzieniem Pierwsze kroki stawiasz lecz bardzo nieudolnie powiedz, na co czekasz stojąc sama w oknie Czego szukasz we mnie w mojej marnej duszy tam gdzie martwe drzewa wiatr mnie już nie wzruszy Moja miłość z twoją stale się przeplata jednak drugiej szansy nic nie zapowiada
  21. Żegnajcie senne rozkosze witaj poranny bólu przed zaśnięciem ciebie poproszę byś odchodził po trosze Witaj jesienny ogrodzie kiściami jabłoni okryty już w twoje dłonie przynoszę kosz jabłek smakowity Żegnajcie senne iluzje witaj poranny bólu co dnia koić ciebie muszę by odnaleźć nieśmiertelną duszę Witaj, już oczy otwieram sam się budzę sam umieram
  22. Gorzka miłość jak poranny dreszcz zimne krople zaklinają deszcz linią papilarną wyżłobioną w dłoni z deszczem spłyną gesty dobrej woli Nie ma szans na zmartwychwstanie szacowanie strat po nas zostanie kto za ile sprzedał duszę hartowanej stali nie pokruszę
  23. tez bardzo fajnie brzmi:-) dzieki za komentarze i podpowiedzi
  24. kto wejdzie znów w księżyca nów i mną się zauroczy żywica, krew z płaczących drzew przeze mnie się przetoczy anioł to wie gdy pióra rwie bez skrzydeł latać trudno odwiedza w śnie noce i dnie w nadziei lepsze jutro
×
×
  • Dodaj nową pozycję...