wspomnienia wygrzebane
góra przeciwieństw
pod lawiną słów
bez sensu
soplem ciała
skostniałe łzy
przykładam myśli
w ukąszone miejsce
sito pamięci
gubi przeciwności
prowadzone przez instynkt
najwierniejszego bernardyna
- serce
boso
po skrzypiących deszczółkach
lakierem zagłaskanego
na śmierć l parkietu
pod prąd naturze
nadał on twardość i trwałość
- stoi
-milczy
-nie oddycha
nie pachnie żywicą
jest gładki
śliski
zmysłowy
doskonały
mój w całości
na moment
stąpnięcia
nie smaczny? utkwił mi widok w odwiedzinach w domu spokojnej starości - smutki a chciałoby się powiedzieć- strząśnij z siebie szarość dnia ,przecież pachnie wiosną!
babuleńka
na kolanach artretyzmem zbolałych
gładzi puszystej kotki
nie wyliniałe futerko
raz po raz kaszlnie kiślem
i wyciera kotem czułe słówka
od głowy po ogon
i pod włos
na chwilę oczy zapuści
w las gąszczy
zarosłych myśli
z miną skwaszoną
siedzi opatulona mrokiem
pod pledem kociej sierści
nie walczy z losem
lecz z kocim
dłoni przyklejonym włosem
nie rozumiem, co złego jest w rymach, dają tyle płynności i lekkości przynajmniej tutaj, no ale jeśli to ma być białe! "śnieg wciąż pada, a Stasica gada"pozdrawiam rymniemciem.
wiesz Basiu, wiersz dodałam do moich ulub. pięknie to robisz, ale czytając , czytając wydaje mi się ,ze propzycja Piotra jest pasjonująca, pozdrawiam goraco.
reminiscencja
- no i co mi po tym
utrwaliłam za zgodą myśli
- jeszcze gorzej
bo trwa
więc boli
zapanowałam
nad byciem w permanentnej przemianie
o, zgrozo - procą w pierś
imprinting
i podążyłąm za...
głosem niesumienia
- że wyglądam inaczej?
nie jestem witraż
nikt nie zobaczy
? ? ?
eksplozja świtu!
(ja? to niemożliwe!)