łzy- zawiesina słonych wzruszeń
jeziorem się stają w pieśni Ave Maria
kostki zlodowaciałych palców
ciasnym ubraniem dla kwiatów
automatyczny uśmiech
zaobrączkował - na zawsze
i prośba- Boże dopomóż
tak realna jak życie- już we dwoje
łzy wstrzymywane
oddechem żłobią wzruszenie
Ave Maria pozwala ulecieć
nad pękiem związanych rąk
automatycznie uśmiechnięci
nie widzą nic
-poza
gdy będzie na spocznij
rozdzwonią klaksony
w sam raz do nastroju
na granicy równowagi
z welonem i muchą
odlecą
***
wysuszona nitka rozciągniętej łzy
drga na fleszu
życie toczy korale serc
staram się pomóc, skrócić , zebyś nie myślał ze lekceważę
pocięta szumem dwóch skrajów boru
przestrzeń
pragnie uścisku liści
leśni-korzeniami zatopieni
nie zatańczą podniebnego walca
tęczowe listy rozwiewa wiatr
(trzecia bez zmian)
czas zielonooki
kocimi ścieżkami
beztrosko chadza- jak ty
pozdrawiam
rozumiem, ale ja nie znam się na budowie, mówię tylko o treści, nie jestem z literatury tylko z psychologii, a angielskiego też nie znam ,dlatego te błędy językowe, pozdrawiam