Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

teresa943

Użytkownicy
  • Postów

    12 506
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez teresa943

  1. Don Cornellos. Bardzo dziękuję za wnikliwą analizę. Nikt nigdy mojej prozy w taki sposób nie komentował. Uwagi na spokojnie rozpatrzę. Właśnie takiego spojrzenia literackiego jak Twoje, było mi bardzo potrzeba. Teraz nie żałuję, że "wyjęłam z szuflady" ten tekst i wkleiłam. Takie konstruktywne komentarze pomogą mi w dalszej pracy. Dodam, że nie usprawiedliwiałam się, choć to tak wygląda, chciałam tylko wytłumaczyć, dlaczego tak a nie inaczej. Zaskoczył mnie Twój komentarz i pogubiłam się w wyjaśnieniach. Mam nadzieję, że nabiorę wprawy. Będę wdzięczna za pomoc. :) Serdecznie pozdrawiam -teresa
  2. Wojtku, pięknie to ująłeś. Dziękuję i bardzom rada, że się podoba. :) Serdecznie pozdrawiam -teresa
  3. nie bój się trwam przy tobie lustrzane odbicia na smyczy niegroźne w dłoni strach spojrzy złowrogo natychmiast przybędę odpędzę czułą melodią zagramy cichutko z nami zanucą gwiazdy spójrz mrugają przyjaźnie na dobranoc zasnę spokojnie
  4. Dziękuję za wnikliwy komentarz. Zanim odpowiem, chciałabym wyjaśnić, że relacje były spisywane na podstawie uczestników zesłania, którzy przeżyli, a wtedy byli dziećmi, więc opowiadali tak jak zapamiętali. 1) Wydaje mi się, że informacja o tym, iż podobno jeden z członków rodziny był hrabią nic do tekstu nie wnosi. Wręcz mam wrażenie, że narrator niepotrzebnie i w niezbyt stosownym miejscu tym się chwali - powoduje to lekki niesmak. Przepraszam. To nie narrator się chwali, tylko dowiaduje się, co głosiła tradycja rodzinna; chce być wierny wywiadowi. więc przekazuje, co słyszy. 2) Trudno uwierzyć, że wspomniany hrabia rozpił się tylko dlatego, że rodzina zerwała z nim wszelakie stosunki Nie śmiałam zaprzeczać temu, co oni słyszeli w relacjach rodzinnych. 3) "Rodzina mieszkała w dużej kamienicy w centrum jednego z miast położonych niedaleko wschodniej granicy." - Najpierw piszesz, że Albin jako mężczyzna przeniósł się do miasta, a dopiero później niniejsze zacytowane zdanie. Stylistycznie to jakoś źle wygląda. Moim zdaniem informacja o tym, że chodzi o miasto nad wschodnią granicą powinna znaleźć się wlaśnie w tym wcześniejszym zdaniu, w którym była mowa tylko o Albinie. Najpierw przeniósł się do owego miasta, a potem się ożenił. Jako rodzina zamieszkali... 4) Skoro wcześniej jest mowa, że Albin był przedsiębiorczy, to nie lepiej byłoby w następnym zdaniu nawiązać do słowa "przedsiębiorczy" i napisać "Rozbudował sieć sklepów" zamiast "Miał rozbudowaną sieć sklepów"? Tu przyznam rację i ja bym tak napisała, ale takie wypowiedzi byly w wywiadzie (emocje, łzy przesłaniały pamięć, to były wciąż bolesne wspomnienia zapamiętane przez dzieci). 5) "Starszy syn Antoni został leśniczym, ożenił się i osiadł w leśniczówce k/Słonimia." - Tutaj niepotrzebnie napisałaś, że osiadł w leśniczówce, tym bardziej, że w kolejnym zdaniu piszesz, iż dziadka Albina druga wojna zastała w leśniczówce Antoniego. Wystarczy "...osiadł k/Słonimia" Ok 6)"O synu wcześniej aresztowanym przez NKWD nie dochodziły żadne wieści, więc opiekował się jego rodziną." - Zaraz! Dopiero co w tekście weszli do Polski sowieci, a już wcześniej zdążyli aresztować jednego z synów? Przepraszam, ale ja nic z tego nie rozumiem. Przynajmniej mojej osobie należą się jakieś dodatkowe wyjaśnienia tej kwestii. Zrozumiesz, gdy będzie odcinek o tym synu...a relacje oparte tym razem będą na dokumentach (kserokopie nawet wojskowe) 7)"Z wymierzonymi karabinami w zastraszonych ludzi kazali spakować się w ciągu dwudziestu minut." Nie pasuje mi "w zastraszonych", nie lepiej "w przestraszonych"? Znów przyznaję rację, że od siebie też bym to tak ujęła. 8) "Przerażone dzieci płakały tuląc się do matki." - Rozumiem, ale mimo wszystko lepiej brzmi "tuliły się do matek" Tu chodzi o konkretną matkę tych konkretnych dzieci, miały tylko jedną... 9)"Oprawcy byli niewzruszeni. Popychając kolbami karabinów wtłoczyli całą rodzinę do bydlęcego wagonu, w którym siedziało mnóstwo innych zesłańców." - Przed tymi zdaniami, trzeba było napisać: " że kiedy wysiedli z ciężarówki to..." . Bez tej drobnej informacji robi się w tekscie galimatias. Może i tak... 10) "Popychając kolbami karabinów wtłoczyli całą rodzinę do bydlęcego wagonu, w którym siedziało mnóstwo innych zesłańców. " - "siedziało"? Przecież później piszesz, że byli stłoczeni? To co, siedzieli stłoczeni na podłodze? Wyjaśnij. A siedzieć lub leżeć w tłoku nie można? Przecież chyba na stojąco nie wytrzymaliby tyle kilometrów. 11)"W wagonie było ciemno. Maleńkie zakratowane okienko umieszczone wysoko u sufitu, pokryte grubą warstwą brudu, nie przepuszczało światła." Cały ten tekst to opowieść o prawdziwych wydarzeniach usłyszanych od ich uczestników. Jest wysoce nieprawdopodobne, by ktoś opowiadał o jakimś zakratowanym okienku, które w dodatku nie przepuszczało światła. Może gdyby przepuszczało, w ten sposób stało by sie symbolem czegoś, tym samym wartym zapamiętania. A tak to brudne okno, w zasadzie niczym nie różniło sie od ściany. Wspomnienie o tymj oknie, to moim zdaniem gruby błąd stylistyczny, na pewno nie powinno znaleźć się w tej konwencji opowiadania historii. Nie będę się upierać...to okienko nic nie wnosi do historii... 12)"Smród brudnych ciał i żelaznego wiadra w rogu wagonu, służącego jako klozet, był nie do wytrzymania" - Kto pamięta, że to było żelazne wiadro, komu potrzebna ta informacja? Było to wiadro z fekaliami i tyle! Smród fekalii! Nie masz pojęcia, co mogą zapamiętać przerażone dzieci...nie śmiałam zaprzeczać. W tekście można zmienić. 14) "Jednak mróz był tak siarczysty, że niewielu wytrzymywało." - To zdanie w kontekście dwóch poprzedzających zdań, również jest komiczne - wczytaj się. Po prostu wygląda na to, że nie wytrzymywali tych postojów raz na dobę. Komiczne...wg mnie niestosowne słowo, ale wczytam się. Postojów nie wytrzymywali, bo widzieli wyrzucanie trupów i czuli jednocześnie mróz (wypowiedzi naprawdę były czasami urwanymi strzębkami obrazów)...i właśnie to sprawiało, że serce się ściskało, ech... 15)"wyrzucali poza tory jak odpady." - Wyrzucali z wagonów! No bo co, wcześniej byli na torach? To tyle, jeśli podoba Ci się mój sposób komentowania, to prześledzę tekst dalej. Tylko daj znać. Pozdrawiam Dziękuję. Zapraszam. Serdecznie pozdrawiam -teresa
  5. Witaj UFO. Cieszę się, że jesteś i że mój tekst może Ci posłużyć jako inspiracja. Już Marcepanowi napisałam, że powieść mam - na razie na własnej stronie internetowej (wersja przed poprawkami - uczyłam się wtedy pisać w HTML, więc są pomyłki.) Nie mam obecnie czasu na poprawki w internecie. Ponadto zmieniłam szatę graficzną (usunęłam podrozdziały, zmieniłam tytuł). Ma ok. 270 stron. Obecne teksty napisane w ub. roku - teraz czytam i wklejam zgodnie z limitem. Serdecznie pozdrawiam -teresa
  6. Dziękuję za czytanie i komentarz. Nieśmiało wyznam, że powieść mam ukończoną dość dawno, ale jest zbyt obszerna, by tu wklejać. Masz rację, nie wolno o tym milczeć. Serdecznie pozdrawiam -teresa
  7. Robercie, bingo! po mojemu też :) Serdeczności -teresa
  8. bo pomyślał być może jest w tym jakiś sens którego ja nie widzę uśmiechnęłam się mimo woli czasami czytam jakiś wiersz i wstrzymuję się od krytyki, bo może tylko ja nie widzę sensu :) serdeczności -teresa
  9. no i wyszło delikatnie i lirycznie czyta się jakby się szło nie dotykając stopami ziemi :)) serdeczności -teresa
  10. egzystencjalizm potknął się przy pierwszym rannym kroku potykanie się jest wkalkulowane w życie; do samej mety wciąż uczymy się chodzić, więc co tam kolejne potknięcie kwitną akacje, odurzają zmysły życie jest miodowe tylko pszczoły żądlą hehe to taka krótka moja dumka :))) serdeczności -teresa
  11. Gdyby nie mama, na pewno nie przeżylibyśmy. Zapracowana i poniewierana tuliła nas, gdy nie mogliśmy zasnąć. Wynajdywała nie wiadomo skąd kromki czarnego zeschniętego chleba, gdy byliśmy głodni. W jej ramionach wydawało się nam, że ten koszmar to tylko zły sen, który zaraz przeminie, gdy się obudzimy–mówi średni syn ukradkiem ocierając łzę. W albumie rodzinnym zostało po niej tylko kilka zdjęć i parę wierszy pisanych na zesłaniu. Jak dotarły do rodziny? Nie wiadomo. Żaden z moich ciotecznych braci tego nie pamięta. Zawsze ściska mi się serce, gdy czytam te rzewne strofki mojej cioci. Choć jej osobiście nie znałam, jest mi bardzo bliska. Z pożółkłej fotografii patrzy na mnie dziewczyna z dwoma grubymi warkoczami. Regularne rysy twarzy. Ogromne oczy, trochę rozmarzone spojrzenie i ten czarujący uśmiech. Jakaż była piękna! Z relacji mojej mamy wiem, że miała zdolności artystyczne. Jej hafty przetrwały w rodzinie do dziś i stanowią jedną z niewielu pamiątek. Ponadto była zawsze żywa, radosna i rozśpiewana. Próbuję sobie wyobrazić koszmar, jaki przeżyła. Ilekroć powracam do tamtych wydarzeń, nie potrafię powstrzymać łez. Gdy została zesłana w głąb Rosji z trójką małych dzieci i teściem, miała trzydzieści cztery lata. Jeden z synów, a było ich czterech, miał więcej szczęścia. Ocalał, bo w tym czasie przebywał w mieście u babci. Bardzo za nim tęskniła tam, na zesłaniu. Mamusia była bardzo ładna. Miała długie brązowe włosy i śliczne orzechowe oczy. Pamiętam do dziś jej śpiew. Bardzo lubiła śpiewać. Gdy zasypialiśmy, nuciła nam kołysanki. Zajmowała się haftowaniem. Pięknie haftowane obrusy i serwetki zdobiły pokój stołowy. Pisała także wiersze. Do niektórych układała melodie i śpiewała–wspomina syn. Wiersze pisane na zesłaniu są przepełnione tęsknotą za krajem, za rodziną i za najstarszym, chorym synkiem, który został w rodzinnym mieście. Czytam je często i za każdym razem wzruszenie dławi gardło. Kraju macoszy! Łzy nam wyciskasz, choć szata twoja przeuroczo wabi. Płynie tu wstęga błękitna, szeroka twojej rzeczułki…zieleni jedwabie ścielą się wdzięcznie, bujnie wyrastają, głogi się wznoszą, gdzie rzucisz spojrzeniem, wszędzie się ku nam lekko pochylają… Lecz serce wyrywa się w tamte strony, gdzie domki nasze, nasza zieleń miła, krwią bohaterską zbryzgane zagony… Tam każda tęskni, gdzie się urodziła. Tylko noc jedna niesie ukojenie, w śnie nie czujemy, serce nie boleje… Tak by się chciało, żeby nocy cienie trwały tak długo, nim blask zalśni inny, co nas powiedzie w tamte cudne strony, gdzie nas czeka nasz kraj rodzinny, gdzie nas tam olśni zmartwychwstania lśnienie i każdy spocznie tułaczką strudzony… Tam chory synek tęskni pewnie co dnia, matka, rodzeństwo łzy leją z rozpaczy, że się tu stała tak okrutna zbrodnia, że może nikt nas więcej nie zobaczy… O nocy! Nocy! Daj nam ukojenie! Kładź nam na oczy chłodne, długie cienie… Domku, drogi domku! Ubieram cię w róże. Wypiłam tam szczęście Aż po brzegi, kruże… Lipy, moje lipy Szumiące nad stawem Patrzę na was teraz Okiem tęsknem, łzawem… Domku, drogi domku! Starcze mój wiekowy, Dlaczego ja tam teraz Nie przytulę głowy? Domku, drogi domku! Ogródku kochany. Ślę w rodzinne strony Wzrok mój zapłakany… Lipy, moje lipy W poświacie księżyca Widzę was tak cudne Szkli się łzą źrenica… Lipy, moje lipy Szumiące listkami Ile tęsknych pieśni Prześpiewałam z wami… Domku, drogi domku! Czyż cię nie zobaczę? Czemuż tak boleśnie Sercem tęsknię, płaczę? Domku, drogi domku! Do ciebie się żalę… Dookoła ze mną Brutale! Brutale! Mamusia często opowiadała nam o kraju, o domu rodzinnym…ze łzami wspominała stare lipy przed domem i babcię Kamilę. Płakaliśmy razem z nią…Dziadek Albin także nie raz otarł łzę. Bardzo pragnęliśmy wrócić do domu. Pytaliśmy o ojca, ale o nim nie wiedziała nawet ona…Od chwili aresztowania przez NKWD słuch o nim zaginął. Najsmutniejsze były święta Bożego Narodzenia…szczególnie Wigilia–jeszcze dziś nie potrafi ukryć wzruszenia; wtedy miał zaledwie sześć lat. Siadaliśmy do ubogo zastawionego stołu i wszyscy śpiewaliśmy kolędy, ale w gardle coś dławiło i my dzieci, płakaliśmy głośno…chcieliśmy, żeby było jak dawniej, żeby tatuś już wrócił, a pod choinką leżały prezenty…–niezgrabnie wyciera nos. Nie można być obojętnym wobec tych przeżyć. Zawsze przy wigilijnym stole staje mi przed oczami tamta „ich” Wigilia. Smutni w skupieniu siadamy przy stole tuż przy nas skromna zieleń drzewa, oczy księżyca…już kolędy śpiewa, przerywa ciszę, a serca zbolałe płaczą w tych śpiewach, choć nuta wesoła… Zbliżają się ku mnie me dzieciny małe przypominają inne czasy zgoła, kiedy to cała rodzina zasiadła, wnoszono pełne półmiski jadła, ryb różnych, ciasta rozmaite, wabne z koszyków zerkały cukry, wśród kaskady śmiechów dało się słyszeć łuskanie orzechów. Dziś tylko kluski z grzybkami na stole, z kapustą czarny chleb gryziemy smutni i dwoje drogich…braknie w naszym kole. Och! Jacyż oni bez serca, okrutni! By tak ukarać bez żadnej przyczyny Z żalem wzdychamy…Za czyje winy? Wśród nocnej ciszy płyną nasze pienia, łez pełne oczy wznosimy ku górze… O Jezu Mały, Ty w dniu Narodzenia zmień dolę straszną w tym dziecinnym chórze. Pozwól niech dziatwa zasiądzie znów społem, zgubiony ojciec niech dzieli opłatkiem, aby nie brakło nikogo za stołem… Niech cieszą się Św. Mikołajem-Dziadkiem, który co roku podarunki tak hojne dawał wieczorem, gdy gwiazdka błyśnie, kiedy to drzewko przybrane strojnie światłem tysiącznym jak fontanną tryśnie… Dniu pełny szczęścia! O Wieczorze cudny! Śnie niedościgły, gdzie kolędy śpiewka była radością, nie jako sen złudny, oczy wabiła strojna zieleń drzewka… O! Jezu Mały! Zagój serca bliznę O! Pozwól ujrzeć kochaną Ojczyznę! Suczkowo 27 grudzień 1941 r. Apolonia zmarła na tyfus pod koniec kwietnia 1942 r. Miała trzydzieści sześć lat. Osierociła czterech synów. Była rodzoną siostrą mojej mamy. (z cyklu "Przetrwać w korzeniach")
  12. Marianno, wszystkim bez wyjątku przysługuje, na tym polega wrażliwość (terapia to tylko metafora), dlatego warto o tym mówić serdeczności -teresa
  13. Mr.Suicide, bardzo dziękuję za obecność, poświęcony czas i wnikliwą interpretację, która jest trafiona w dziesiątkę. Wszystkie uwagi i propozycje przemyślę; zaproponowana wersja będzie wielką pomocą; jeszcze raz dzięki za konstruktywny komentarz; :) Serdecznie pozdrawiam -teresa
  14. rodzina to rodzina widać nie widać większej troski od niej w przeciągu barwnego tła maluje przestrzeń Sory, może "przeźrocza" niewłaściwe słowo, ale chodziło mi o sposób wyrażania; dodam, że powyższe słowa wg mnie zamykają całość: rodzina jest dla czlowieka podstawą, a w niej bardzo ważna jest osoba matki, babci, prababci (stara kobieta w wierszu); rodzina to korzenie, bez korzeni nie da się żyć; człowiek jak roślina z niej czerpie "wodę i potrzebne minerały"; rodzina kształtuje człowieka (w przeciągu barwnego tła maluje przestrzeń); inna wersja: może Pl nie doświadczył takiej troski ze strony rodziny (matki?), obserwuje z podwórka kogoś, kto jest taki troskliwy dla swoich bliskich jak stara kobieta? rozważa? wiersz o bardzo głębokiej treści serdecznie pozdrawiam -teresa
  15. w rozmowie z ukochanym to oczywiste :)))
  16. i usłyszeć "przgadane"...znam to już na pamięć hehe
  17. jaka tam pani, po prostu teresa :) a o czepianie nie mam pretensji, czytelnik ma prawo wyrazić swoje zdanie, tym bardziej, że to warsztat, więc szanuję; dobrym słowem, życzliwością, pocieszeniem itp. wspomaga się leczenie...znam to dobrze... są takie schorzenia, które bez takiego wspomagania nie dają się wyleczyć; po prostu nawet trzymanie za rękę jest 'terapią' (psychoterapią), a coż dopiero, gdy ktoś ma lęki? ech, za dużo nagadałam dziękuję :))) serdeczności -teresa okazanie wsparcia, a jednak ta druga strofa, przyjrzyj jej się pod słowami, ma takie znaczenie, ze nie ty dasz sobie radę przy moim wsparciu, a ja za ciebie odpędzę . właśnie chodzi mi o tę małą subtelność. można by rzec, to pierdoła, drobiażdżek, a jednak w kontekście tytułu urasta mi do dużej piłki :) chodzi o to, ze okazywanie wsparcia, to nie przeganianie lęków. lęk ma zostać przegoniony przez samego poddającego się terapii chyba:) a tylko winien otrzymać niezbędne oparcie :) powiedz to dziecku specjalnej troski, do niego mówi się inaczej albo komuś, kto nie zaznał życzliwego ludzkiego odruchu
  18. jaka tam pani, po prostu teresa :) a o czepianie nie mam pretensji, czytelnik ma prawo wyrazić swoje zdanie, tym bardziej, że to warsztat, więc szanuję; dobrym słowem, życzliwością, pocieszeniem itp. wspomaga się leczenie...znam to dobrze... są takie schorzenia, które bez takiego wspomagania nie dają się wyleczyć; po prostu nawet trzymanie za rękę jest 'terapią' (psychoterapią), a coż dopiero, gdy ktoś ma lęki? ech, za dużo nagadałam dziękuję :))) serdeczności -teresa
  19. Tomku, jestem pod urokiem; peel, jako wnikliwy obserwator otoczenia, bardzo ciepło przedstawia to, co widzi z podwórka...a widzi bardzo dużo; relacjonuje jakby wyświetlał przźrocza, czasami obraz dłużej zatrzymuje w kadrze, opisuje i dodaje swoje myśli...ponadto robi to z wyczuciem i taktownie; bardzo mi się podoba :)) serdecznie pozdrawiam -teresa
  20. Tomku, Twoja wersja bardzo mi się podoba i nic nie traci 'nocny koncert'; bardzo trafnie odczytałeś, 'miło poszeptać na słowach' dziękuję :)) cieplutko pozdrawiam -teresa
  21. święta racja Stasiu dziękuję serdeczności -teresa
  22. och, tu nie ma mowy o rycerzach, wręcz przeciwnie...ale nie mogę powiedzieć, zostawiam intuicji czytelnika pozdrawiam -teresa a jednak tak wygląda, moim zdaniem :) masz prawo ;) dzięki, że wglądnęlaś serdeczności -teresa
  23. och, tu nie ma mowy o rycerzach, wręcz przeciwnie...ale nie mogę powiedzieć, zostawiam intuicji czytelnika pozdrawiam -teresa
  24. nie bój się trwam przy tobie to tylko lustrzane odbicie na smyczy niegroźne w dłoni bestia spojrzy złowrogo natychmiast przybędę odpędzę czułą melodią jak sen jedynej z tysiąca nocy zagramy cichutko z nami zanucą gwiazdy spójrz mrugają przyjaźnie na dobranoc zasnę spokojnie
  25. położę głowę na ramieniu moje oczy twoje spojrzenia jeśli jednych zabraknie będą tylko nasze i to jest prawdziwa miłość urzeka :)) serdeczności -teresa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...