Oscylując między wagonami
dostrzegłam jasnego motyla, cytrynowego
w lipcowym słońcu oddał ostatnie światło
prowadząc mnie na koniec
Podróż układała się lub też sączyła
mężczyzna z naprzeciwka, lat dwadzieścia jeden
wychodził z przedziału i z siebie
karmiłam żółte motyle jego ustami
Przez kilka cierpliwych godzin
mężczyzna spał, motyle piły