Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Włodzimierz_Janusiewicz

Użytkownicy
  • Postów

    601
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Włodzimierz_Janusiewicz

  1. Niech myśl twoja jak las, dąbrowa do mnie rośnie i gdy na placu legnę nie myśl o mnie sprośnie Bo moje czyste serce dla ciebie umiera czerwona krew dla twych oczu zbroję uwiera Ale wiec iże rozmaite to są lasy między którymi miłość ma swoje wywczasy Są drzewa niektóre w drugich wielgiej ważności a drogiego myta – w takich szukaj radości Kiedy który kmieca albo kogole w lesie zastanie swojej miłości jak żąda pierwości tedy za pierwsze pociążenie głowę zniesie Bo którykole z drugim granic przestępując drwa albo choćaby szczerbuchy wyrąbi ten kiego las będzie rąbiącego przetrąci siekirom nim pociąży życia mu ujmując Bacz tedy o! Pani! By płochością nie zgubić dworzana jakiego co go inna poślubić dwórka może lub kmiotka jak płocha ochotka Jam nielitościw, adoratom nie wybacze Bo cię sławię czysta pani nim cię zobaczę Ot! Przemykasz. Trzewików tupot korytarze niosą w całym zamku w słodkawym dla mnie darze Jako na drzewie znamię wyrąbią mi wrogi Lecz ciału nie straszny ból choć długi i srogi I walczyć będę z imieniem twym pod przyłbicą Tylko odśpiewaj ukazując swoje lico Pani! co wstęgę mi już jutro podarujesz Gdy turniej króla zwyciężę Swoim orężem Pani! głosem samem swem raj mi obiecujesz!
  2. A ja wyjaśnię. "Kiedy przebiję chmurę niewiedzy to trzcinką czułek musnę Ciebie" Bardzo czułe czułki, jak szeptanie do dziecka. "właściwie to Ty posadzisz mnie na kolanach i z czułością" - nie rozbijasz wcześniejszego klimatu, wskazujesz, że rzeczywiście chodzi o żuczka, mówicz w końcu: czułość. "rozłupiesz chitynowy pancerzyk " - w tym momencie natchniony czytelnik wierszy sądzi, że to taka pieszczota (wiem, miało być: bóóm!) "doświadczę dzieckiem _______________- dowcipne! jak małego żuczka kocha Bóg." _ __ -__- bunt się rodzi, noc truchleje! Pozdrawiam, ciągle nie wiedząc jaką chmurę niewiedzy ma przebić żuczek, i kiedy, by Stało Się.
  3. Dzięki za komentarze. Dotyk - nie mam internetu, i piszę nie u siebie - stąd pośpiech. Pelman - miło posłuchać fachowca Aneta Poradysz - miło mi , że wierszyk wzbudził wspomnienia. "Kimnął" jest, bo to nie wiersz o Fryderyku Ch., lecz o kimś współczesnym :) A wiersz nawiązujący lekko (mocno nie jestem kompetentny) do F. Ch. umieszczę w przyszłości.
  4. Bo bank nie chciał dać kredytu Mi też.
  5. „Nóż suchego kaszlu podrzyna mi gardło” Fryderyk Noc suchego kaszlu, połowa nocy Co dziewiątą sekundę – atak, koklusz Brak powietrza w nosie. Alem się spocił Oddycham jak kaczka. W gardło drapie kurz Noc suchego kaszlu, dwie trzecie nocy Gorąca woda z miodem na nic się zda Wpadam w zły sen, duszny, przemoc się poci Za krtań łapie doktor, każe mówić „A” I wstaję rano, noc suchego kaszlu Wypluwa mnie w chusteczkę, jest mi zimno Idę do centralnego, myśl: przerasztluj Niech płonie ogień! Ale bym się kimnął... Wychodzę na dwór. Dzikie kaczki grypy Lecą do pracy, kaszląc sucho: khry, kghy
  6. cały powstał podczas pracy w Norwegii. Szedłem za maszyną po polu, poprawiałem redlice itd.i wymyślałem go. później po fragmencie powtarzałem (nie mogłem zapisać) Wieczorem umiałem go na pamięć i spisałem po obiedzie zjedzonym o godz. 21.
  7. szczególne pozdrowienia dla fizycznych najemników
  8. "by skraść mi buziaka jedliśmy nawet w tym samym czasie ja-lody on-patyczaka... " To mi się podoba!
  9. Pewnie że lekko śmieszy. Bo jest dowcipny. A dowcip to koncept. Dziurka. - rozumiem to dosłownie (brzuch itd) Bosą stopą na nagi dywan świata. - nagi dywan? Zamieniłam nicość w byt - no tak wielkiej ufiastej sarny - fajne psychopatyczna wiewiórka - ocho, już wiadomo co się święci sprośne orzechy. - no tym mnie zabiłaś, bardza, bardzo mi się podoba szeptanie do ucha sprośnych orzechów - i pasuje do całości. na metalowym kobiercu cywilizacji... - z lasu do cywilizacji? zastrzeżenia miałem, ale teraz nawet mi pasuje, choć nie odkrywcze A wtedy On nazwał mnie jaskółką -więc poleciałam... - o tym już inni pisali. Rozumiem to. Wiersze do Jimmiego piszą wszystkie nieletnie narkomanki (przepraszam, ale to prawdz, mam nadzieję że to się do ciebie nie odnosi). Dużo z nich przeczytałem. Twój jest najlepszy. Metalowy kobierzec łączy go z innymi i klimat zakończenia. Wiersz przetrwa. Rozgłaszaj go.
  10. i co, nikt dzisiaj mnie nie ukarze za grafomanie? No, śmiało, po to wiersz ten jest w sieci.
  11. Pokój. A płodozmian oblicza nie uwzględnia wykroczeń twarzy poza próg. Gnijąca osnówka powietrza odsłania trzy ziarna jątrzące swym własnym światłem każde z innej, fałszywej rany ...i chociaż żarówki są jakieś słabe, to ileż to już luksów... jest szaro ciągle szaro nigdy nie rozmawiamy o czymś ważnym Jak znieść taką ciemność Obcą jak poranek, cudzym oddychaniem ciasną. Uwięziony w cudzołożnicy drzewa miewam sny o miłości: przez złą igłę wstrzykuję sobie korzenie, wrosną w glebę teraz, na zawsze w tej chwili – Ś.P. Rano jest najgorzej, wiem wtedy że żadne z nas nie wykiełkuje przed wydostaniem się z pokoju Wieczór. Gramy na komputerze.
  12. No, to chyba jasne, że manifest, ale jak pięknie zbudowany! Napisałem go, gdy Andrzejek był jeszcze mały i wysypywał zboże z panem Z. Przemową pana A. wiele brakuje, także poczucia chumoru, czyż nie?
  13. Tyle razy paliliśmy za nich gromnice tyle razy wierzyliśmy w czcze obietnice I były kontrakty i były konszachty by zasiać – pożyczki braliśmy A gdy pora zbiorów nadeszła, na granicy brali cło mniejsze niż w umowach – obłudnicy ! I sprzedać nie ma gdzie i dzieciom naszym źle... Znów jak dziady prosiliśmy By zapłacili za rzepak, by wzięli zboże Dwa dni w kolejce – na nic. Czy widzisz to Boże? Znów nas oszukają, o siebie zadbają Domy zabierze komornik – kat I patrzyliśmy jak ludzie się wieszają Kredyty do spłaty pętlę zakładają Jak z czech wwożą zboże i jest coraz gorzej A nasz ciągnik ma trzydzieści lat... Gdy poranka jeszcze nie było na tym świecie a wydano już wszystkie pieniądze w powiecie Gdy kraj nam się walił – fundament sprzedali wstalim z łóżek po to, aby żyć Zacisnęła się cielna gradem chmura pięści Oczy błyszczały, podawały u sta wieści: Gospodarkę chorą diabli sobie biorą! Ruszylim – poszły się chłopy bić! – poszły się chłopy bić!
  14. W kraju gdzie kwiaty są już tylko symbolem – trefnym i skutecznym W kraju gdzie północ każdą chwilą Gdzie serce trollów dawno zgniło Zlęknionym Tam gdzie pod ziemią we krwi zbytki i kości. Gdzie szpitale w złocie Gdzie piękno depce mądry, płytki Gdzie zburzyli wszystkie zabytki Słabym Lecz na maszynie każdą nogą wciąż stoję – ręce też pracują Lecz krew ziemi leczę na nowo za tysiąc koron tygodniowo Odpadają chorzy, puchną paznokcie dziewczyn pod rękawicą co na taśmę kładzie kwadraty ziemi, wdzięcznym ruchem Madonny Ziaren – pięknym jak flanca Gdzie liść problemu w głąb wyrasta kisimy się w sosie własnym. Gdzie do północy życie uwiera a przed szóstą sen w nas umiera Zmęczonym Skąd do blond – hożych dziewuch blisko a fiordy ziemią kamienistą psują redlice zapładniaczy Skąd wierszyk nic dla was nie znaczy Pozdrawiam
  15. "Zamknąć się w sobie do początków klaustrofobii. Zjechać... - z 1 wersu do drugiego spadam jak w piwnicę , jest ciemno. E-mol, po prostu + nutka z poza skali.
  16. Blazen: Formę z dużą ilością enterów czyta się lepiej przy początku, od " bóg się rodzi już mi zbytnio się rozciąga. Jest jak jest ze względu na znaczenia. magda: piwnica mi się podoba. wierzowiec - wspaniałe połączenie słowa wiara i wieżowiec. gratuluję pomysłu. Dotyk: dziękuję
  17. Zamknąć się w sobie do początków klaustrofobii. Zjechać w piwnicę i odciąć od światła. W windzie przeczekać najlepsze chwile dnia Zatrzasnąć skobel drzwi piwnicy gdy noc nadejdzie głucha. Chociaż grozi włamaniem, podpaleniem każdy krok z całego wierzowca Bóg się rodzi – to długi poród zza drzwi słychać skurcze i parcie Bożek wydyma usta. Grymas za przepadłym za wydymanym... W żłobie ulic, w studniach podwórza krople życia kapią z okapów opuszczają pokoje panien Słyszę... Zrywam się do dalszej ucieczki
  18. Dzięki. To taka mała apokalipsa z nawiązaniem do wiersza poprzedniego.
  19. Wielceś mi ubrudziła chustki w gnoju moim Moją drogą koszulkę – tym dojeniem swoim Pełno plam, a jakoby nikogo to bydło... Ciesz się , że z żłoba niewiele upiło I za wszystkich umyłaś, za wszystkich uprałaś Wszystkieś w stajni kąciki zawżdy posprzątała Nie dopuść, by ktoś tu musiał za cię pracować Nie będziesz już nigdy drogie ciuchy mi psować! To tego, to owego zręcznie obłapiając Uchodziło ci. Mawiasz: „Robota nie zając” Teraz to się skończyło, lanie będzie w domu Nie masz premijki, nie dasz rozbierać się nikomu Z każdego kąta smutek człowieka ujmuje A nozdrze kiej pociechy darmo wywąchuje
  20. Górnik góry, hutnik – „Hutnik” jeden myśli, drugi wnioski ktoś kobietę, ktoś rozetę a poeta kocha nioski Zwykłe kury śle pod chmury piękno sławi, barszcz zaprawi Kości, uszko jej środkowe dla kupra szykuje mowę - Słowa – powie Słowa... dziobią nastroszone z zazdrości w miłości poeta swej wiecznym bywa grzebienie, palce, ach te oczy! szał uwielbienia go porywa i tęsknota, co duszę znowu w kurnik z pióra nocy broczy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...