
vacker_flickan
Użytkownicy-
Postów
2 538 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez vacker_flickan
-
ulotne zapachem pomarańczy
vacker_flickan odpowiedział(a) na Patryk_Nikodem utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
szpital, czarne ściany, setka ludzi martwi się ----- siedziałeś w piwnicy, czy co??:) -
*plebiscyt na marginesie*
vacker_flickan odpowiedział(a) na pan_ktotam utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Alter Net myślę, że nie będę długo czekał -
Bo wstawia Pan jakieś głodne kawałki o „Objawionej Prawdzie” — stąd zdenerwowanie. Postarałem się o bełkot, który miał być poważnym wyznaniem w niepoważnej formie. Jeśli komukolwiek coś wmawiałem, to brak dobrej woli, a nie wyobraźni. To jest jedyne objawienie prawdy w tym tekście — mojej prawdy z punktu widzenia mojej świadomości, której nie mam zamiaru nikomu narzucać. Doskonale rozumiem swoje słowa. O pokorze już pisałem wcześniej i nie będę się powtarzać. Torys nie od angielskiego Tory, lecz od polskiego „tory” — tłumaczę, że chodzi o tory interpretacyjne. Nie ma w tym tekście pojęcia konfucjanizmu, jest za to konfuzjanizm — od konfuzji i to zarówno w znaczeniu zbicia z tropu, jak i gry słownej „kon” plus „fuzja”. Jeśli Pan będzie łaskaw zauważyć, co użycie tego, skądinąd nieistniejącego pojęcia spowodowało: sądząc po tym, co Pan pisze, został Pan zbity z tropu i wpadł Pan w pułapkę brania tekstu „z wierzchu”. Natomiast to, że konfuzjanizm łudząco podobny wizualnie i fonetycznie jest do konfucjanizmu wyraża fakt, że lubię korzystać z motywów dalekowschodnich. Gdyby nie to, że ta tematyka mnie dosyć interesuje, zapewne użyłbym po prostu terminu „konfuzja”. Pozdrawiam i życzę wszystkiego, czego Pan sobie życzy.
-
Jak to tekst nie pozwala na polemikę? Przecież właśnie Pan z nim polemizuje. Gdzie Pan tu widzi objawianie jakiejkolwiek prawdy? Albo próbę? Pan Serocki dobrze odczytał — chodzi o zagubienie. Dlaczego mam go nie manifestować? Dążenie do sławy? Niech mnie Pan nie rozśmiesza. W kontekście literatury sława to ciężki temat. Bardzo zależy, bardzo. W równym stopniu od talentu, co od przypadku. Pan mówi o treści przekazu. Nie jest Pan w tej dyskusji pierwszy. Jednak nie sprecyzował Pan, co ma na myśli mówiąc o przekazie. Pojawiają się w tekście pojęcia, których nie ma, bądź są przekształceniami instniejących. Jak dotąd nikt nie spróbował wykazać dobrej woli (z wyjątkiem wcześniej wymienionej przeze mnie osoby) i przyjrzeć się, co to może oznaczać. Najprościej sobie przyjąć — to jakiś przemądrzały bufon, któremu się wydaje. Wypisuje jakieś manifesty, a kim on właściwie jest, żeby cokolwiek manifestować. Zaznaczę, że to typowo polskie myślenie. Jedyne co mogę robić, to opisywać rzeczywistość tak, jak ją widzę. W granicach swoich możliwości. I nic więcej. Dążenia Młodego Człowieka do Sławy. To mnie rozłożyło. Wie Pan, moim marzeniem jest to, żeby mieć dom, żonę, dzieci, względny spokój i harmonię. Porządek. I co Pan na to? Naprawdę, nie wiem, gdzie Pan zobaczył wmawianie objawionej prawdy. Być może przeczytał Pan ten tekst, jakby był on artykułem w gazecie. Pozdrawiam
-
„Świat stoi przed nami potworem” też. Oczywiście. Nie twierdzę, że zabawa słowem to odkrycie Ameryki. Co do „dwunastolatkowania” — tak jak Pan to poprzednio napisał, tak to zabrzmiało, jakby Pan porównywał. Być może nadinterpretuję. Nie chodzi o uznanie w moich oczach. Nie jest warunkiem znajomość kilku języków, ale ja lubię się kilkoma bawić. I po co ta ironia? Różnica i to znacząca polega na tym, że w sławetnym 1981 roku to ja się urodziłem. I mnie się pojęcie manifestu tak nie kojarzy. Chociaż i tak zdążyłem wyrecytować wierszyk z okazji rocznicy rewolucji październikowej. Cały czas odnoszę wrażenie, że traktuje mnie Pan jak bezczelnego gówniarza, któremu się wydaje, że jest nie wiadomo kim. Jest Pan w błędzie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, kim nie jestem. Dotychczasowe życie nauczyło mnie jednak tego, by mieć tupet. Bo to pozwala przynajmniej czegoś spróbować. Mam wystarczająco dużo pokory wewnątrz, natomiast przesadne pokazywanie jej na zewnątrz niczemu nie służy, chyba że satysfakcji osób trzecich. Gdybym sądził, że to co napisałem to przełom, albo coś w tym rodzaju, to nie publikowałbym tego na forum poetyckim, tylko w mediach poważnych. Taka moja natura, że jak mnie ktoś rozstawia po kątach, to mnie cholera bierze. Z czystej przekory. Ale cieszy mnie bardzo to, że z tego tekstu wynikła dyskusja. Pozdrawiam
-
Dyskusja z Panem ma to do siebie, że Pan zawsze od wszystkich wie lepiej. W związku z tym proszę, aby łaskawie nie wpisywał się Pan pod tematami, które ewentualnie być może kiedyś założę, póki nie rozwinie się Pan na tyle, aby przyswoić sobie elementarne zasady dobrego wychowania. Każda bezczelność powinna mieć swoje granice. Pozdrawiam
-
Panie Mirosławie! A po to chociażby, żeby Pan się wypowiedział. I inni. Żeby była reakcja jakaś. Dlaczego manifest się źle kojarzy? Tak się to po prostu nazywa — manifestowanie. Nie, nie, nie. Nikt się sam z siebie nie zainteresuje. To tak nie działa. Nieobecni nie mają racji — po prostu ich nie ma. Przypadkiem udało się Pani trafić w sedno. Zagubienie. Oczywiście, że tak. Wtórność. Ale wtórność wobec czego? Czy widzi Pan tutaj powtarzanie jakichś motywów? Proszę o cytaty. Proszę mi wskazać, od kogo czerpałem nieświadomie. Byłaby to cenna uwaga. Rozumiem, że Pan nic w tym nie widzi. Przyrównuje Pan moje pisanie do pisania dwunastolatka. Naprawdę robił Pan to w podobny sposób? W takim razie gratuluję znajomości wielu języków obcych na tak wczesnym etapie rozwoju. Ale to na marginesie. Wniosek jest taki, że nadal czytam opinie: nie, bo nie. Czytam wszędzie słowa-klucze: banał, wtórność, dobre, niedobre, do kitu, prymitywne itd. Nie. Ja mogę zaakceptować, że może być nie do końca zręczne, nie do końca przemyślane. Ale nie zgodzę się, że jest płytkie, bez sensu, prymitywne itd. Bo wiem, że takie nie jest. Bo też parę rzeczy w życiu przeczytałem. Pan nie jest sam. Fajnie. Ja jestem. Pozdrawiam
-
Śmiem twierdzić, że już nurt jest zaczęty. Zapraszam do moich wierszy. Myślę, że w nich cokolwiek z tych obietnic się znajduje. Dziękuję za życzenia. Wydaje mi się, że te „głupoty” raczej dotyczą tego, co dotychczas nam się udało stworzyć. I zaznaczam, że nie jesteśmy jeszcze z efektu zadowoleni. Pozdrawiam
-
Nikt tu nie chce nic tworzyć od nowa, bo od nowa się nie da. Nie rozumiem, o jakim zamieszaniu mówisz. Kto tu robi zamieszanie? Puszczam temat do dyskusji. Jako człowiek wolny i korzystający z praw demokracji manifestuje coś. Dlaczego nie? Brzmi banalnie? Cóż, nie mnie to oceniać. Co do postrzegania, to ono zależy tylko od postrzegającego bodziec, a nie od bodźca. To chyba nie w tę stronę działa. Pozdrawiam również
-
A czytał Pan manifest neolingwistów? To jest próbka, wprawka — do tego napisana bez aktywnego udziału pozostałych członków. Można powiedzieć: sonda. A że nic nowego nie zgadzam się. Ja jestem nowy:). To raz. Dwa, to jest tam kilka pojęć, które do tej pory nie istniały i niejako wpisują się w pewien pomysł na pisanie, który powstał. Zgadzam się, że napisane żywiołowo, w związku z czym pewne rzeczy mogą nie być do końca jasne. Ja sygnalizuję. W pewien sposób tłumaczę takie pisanie, a nie inne. Nazwaliśmy to paralingwizmem. Chcemy robić to, co obiecywali warszawscy neolingwiści, ale moim zdaniem się z obietnicy nie wywiązali. Zatopić się w języku. Chcemy pójść nawet dalej. Jeśli globalizacja, to na całego. Przewrotnie. Bo pewne rzeczy się dzieją na świecie i choćby się kto nie wiadomo jak nie zgadzał, to nie zatrzyma tych procesów. Chcemy operować znakiem i kodem, nie obrazem, i za pomocą znaku i kodu tworzyć komunikat. Jest w tym też prowokacja. „Wokacja-pro”. Możemy sobie zmieniać, odwracać, bo dlaczego nie? w pewnych granicach, póki jest to konsekwentne? Nihil novi sub sole. Może Pan jednak wymaga zbyt wiele? Od młodych ludzi, którzy jednak chcą — wyrazić siebie. Podejrzewam, że Pan po prostu przeczytał powyższy tekst i szybciutko wpisał komentarz w stylu zamykającym kwestię. Ja rozumiem, że można nie mieć czasu. Ale wydaje mi się, że nie można patrzeć na to, co napisałem, nie przeglądając naszych utworów. Specjalnie pod kątem. Ten „mani fest” nie miał poruszać nowych kwestii. Miał dać do zrozumienia, że powstała inicjatywa, która dąży do stworzenia nowej jakości, ale nie w treści, lecz w formie. W treści tylko tyle, co obserwuje każdy, w miarę świadomy człowiek. Świat się zmienia szybko. Chyba za szybko. Pozdrawiam
-
a co to znaczy pisać jak ludzie? dla mnie te słowa są ważne — bo odnoszą się między innymi do mnie — a w praktyce służą do różnych rzeczy, sam to zapewne wiesz; co do polegania: skąd wiesz, co na czym polega? i co to znaczy „to”? jeśli będę pisać tak, jak wszyscy inni, to zniknę w tlumie — prosta zależność, chcę tego uniknąć i do tego dążę; to jest „próba kreacji”, o której nie tak dawno na forum pisał Roman Bezet nie mnie oceniać, jaka to próba pozdrawiam
-
Pisane w nocy z 29 na 30 kwietnia Roku Pańskiego 2005. Narodziła się Błękitna Orgia. Dla ludzi bardziej zorientowanych we Wszechświecie symbolika tej nazwy będzie całkiem jasna. Nazwa wiąże się z tak zwanym „słowem drukowanym”. Tak jak teraz jest wydrukowana, tak i teraz się wiąże. Istnieje teraz. Jutro jest abstrakcyjne. Przeszłość — banalna i znana. To nasza przeszłość, od której się nigdy nie uwolnimy; do końca zasranego życia będą nas z nią porównywać. Będą nas w niej kąpać, orgazmicznie będą się jej oddawać. Mówimy: nie! Wyznaczyliśmy nowy termin oddania pracy: orgiastyczny. Pisanie jest orgią. Reszta to poezja. Reszta jest do chuja. Dlaczego nie do dupy? Bo do dupy jest wszystko. Char akt eryzuje nas wulgar ny-język. Własny bełkot, który nie pozwala się udławić obcym, narzuconym blekotem. Komuna językowa. Rządzi błękit. Kieruje orgia. Fasci nuje nas wschudł. Konfuzjanizm. Wprowadzamy dyfuzję i fair męt. Przyznajemy sobie prawo, by władać językiem. Freewolnie nim dysponować, aż do dyssypacji. Jesteśmy torysami inter prêt-à-porter. Intertekstualnie, intertorowo: troje przyjaciół: Sem, Fonem i Leksem. Interseksualni. Transwestacyjni. Avant gardzimy neo w poszukiwaniu łyżki. Paralingwistyczni zabawami językowymi w paradoksie znajdujemy prawdę. Rzycie w reductio ad absurdum. Wodzimy do wokacji pro i nie jest prawdą, że mówimy jednym głosem. Jesteśmy Inter jak net. Holi-styczni, lecz nienetowo powierzchniowi. Nie mamy powierzchni, sprzeciwiamy się wszelkim objawom niedoli i indolencji. Come-unik-atywni. Z Bogiem. Samym w sobie.
-
****
vacker_flickan odpowiedział(a) na Mirosław_Serocki utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
hehehehe skojarzyło mi się z zasłyszaną niegdyś na ulicy kwestią: „jak ja tych babów sk....synów nienawidzę”:))) pozdrawiam -
Nie wiem — nigdy chyba nic mojego nie komentowałaś, nie przypominam sobie w każdym razie. Ja się po prostu nie zgadzam na to, by traktować wszystkich na jedno kopyto. Co mnie to obchodzi, że ktoś się naczytał jakichś dziwnych odpowiedzi na swoje posty;). To mnie lekko obraża — z góry zakładanie, że jestem kolejnym tępym prymitywem. Nie sądzisz?
-
Ja powiem tak. Moje wiersze są rzadko komentowane. Podejrzewam, że przyczyn jest wiele i to niezależnie od tego, czy bym wkleił na P, czy na Z. Dzieje się tak z kilku powodów. Mam niewyparzony język — to jest powód główny. I nie chodzi o pokorę, bo wcale nie uważam się za takiego świetnego. Ale wkurza mnie to, że ktoś mi mówi: tak nie wolno, a tak trzeba. Że wmawia mi, że nie mam wizji, że przypadek, nie fatygując się nawet, żeby zajrzeć do tego, co było publikowane wcześniej. Pokaż mi, Joaxii, forum, na którym widać naprawdę, że ludzie wczytują się w tekst. Zwykle im się nie chce. Wpisują komentarz na odwal się. Zwykle wedlug jakiegoś szablonu. Nie wszyscy, ale jest takich wielu. Pomijam ludzi, którzy są agresywni. Pomijam ludzi, którzy nie są w stanie określić nawet w przybliżeniu, na czym polega konstruktywność dyskusji. To jest Internet. I może wejść każdy i nawet kołkiem nie wbijesz, zawsze znajdzie się ktoś, kto, jeśli mu pluną w twarz, powie, że to deszcz pada. Co do Mickiewicza. „Wielkim był i basta”. Ale nie czuję się powołany, by oceniać wartość czyjejkolwiek poezji. Dziwi mnie w ogóle, że ktoś, kto ma dwadzieścia kilka lat może się czuć do czegoś takiego powołany. To jest moim zdaniem wtórny brak pokory. Dla mnie jedyną obiektywną miarą wartości jest konsekwencja. Do tego potrzebuję mieć szeroki przegląd czyjejś twórczości. Najczęściej jej nie mam. Dlatego np mam swoje zdanie na temat poezji Dehnela — ale nie na temat wartości, lecz kierunku. Mówienie o wartości jest trudne. To odpowiedzialność. To tak naprawdę zostanie ocenione przez czas. Nie dyskwalifikujmy. Np mój sarkazm. Jest nieuleczalny. Czy to znaczy, że trzeba mnie spalić?;) pozdrawiam
-
Dziwią mnie niektóre wypowiedzi. To, że ludzie przenoszą się ze swoimi kredkami z miejsca na miejsce od czasu do czasu, jest całkiem normalne — to raz. Natomiast takie uogólniające stwierdzenia (wartościujące głęboko dodam) moim zdaniem są dalekie od prawdy. Niech się koleżanka joaxii rozejrzy dokładniej po innych forach. Występuje tam podobny odsetek shitu. Może w innej formie. Może mamy do czynienia z pewnymi fluktuacjami. Ale to szczegóły. O gustach się poza tym nie dyskutuje. Co do pewnych osób wymienionych przez Sz.P. joaxii, to ja na przykład mam zupełnie inne zdanie na temat ich twórczości, więc podawanie takich instancji nie ma sensu. Być może jakieś frustracje grają tu rolę — nie wiem. Zastanawia mnie inna rzecz. Skoro ci ludzie wymienieni są tacy świetni, to co robią na forach?? Nie znajdują innego ujścia? Doskonale chyba wiadomo, jaka jest specyfika publikacji forumowych. Jako były, bądź aktualny uczestnik przynajmniej czterech takich portali, coś o tym wiem. I jeśli widzę na kilku z nich równolegle te same osoby, to też daje mi to do myślenia. Prawda jest taka, że mnie też by tu nie było, gdyby nie obecność pewnych osób. Ściślej mówiąc chodzi o Alter Net i Włodzimierza Nabkowskiego. Są to osoby, które, przynajmniej pretendują do tego, by uznać ich wartość. Uważam je za wiodące na tym forum, mimo że publikują w dziale P. Co, dodam, nie jest rzeczą przypadkową. Stara Gwardia. Stare Dobre Czasy. To se ne vrati.
-
sama idea podziału na poetów początkujących i zaawansowanych jest debilna — no ale cóż: ktoś tak wymyślił. chciałbym zauważyć, że obrazy są obustronne, komentujący też się obrażają. w ten sposób nigdy nie będzie dyskusji na tym forum. pozdr
-
ekshibicja
vacker_flickan odpowiedział(a) na Włodzimierz Nabkowski utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
jestem w konfuzji mój drogi, może za bardzo myślę o treści prześledź interpunkcję, zastanowiłbym się też nad tym „nieważne” rozumiem, że pewne rzeczy intertekstualnie też? bo to zmienia postać rzeczy w odbiorze ogólnie orgiastycznie jak diabli, ale wydźwięk jest niepokojący, tytuł zastanawia ostatnio odchodzisz wyraźnie od rozmywania i pewne rzeczy mówisz wprost zaczyna być emocjonalnie muszę jeszcze z tym tekstem porozmawiać kilka razy pozdrawiam -
Zadowolony
vacker_flickan odpowiedział(a) na Sebastian_Pietrzak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
byłoby całkiem fajnie, gdyby nie kilka zbędnych, moim zdaniem, wyrazów: zapomnę że nikt już nie kocha biedne dziecię biedny ja w piątym wersie miast te co zostały mi zakazane zostawiłbym te zakazane to tak po mojemu pozdrawiam -
z przesłaniem częściowo się zgadzam, częściowo nie — ale nie o to chodzi:) rytm podoba mnie się, a jeszcze bardziej podoba się złamanie papieżem, dobry efekt początek mniej, bo „boli” jednowyrazówka mnie strasznie, ale ja mam uraz ogólnie nieźle, nieźle pozdrawiam
-
Badania genetyków zachowania pokazały, że wariancje cech są w dużo większym stopniu wyjaśniane przez czynniki środowiskowe niż genetyczne. Wystarczy spojrzeć na bliźnięta jednojajowe, by stwierdzić, na ile geny determinują człowieka. Genotyp to jest punkt startowy, w dużej mierze określa predyspozycje, od człowieka i środowiska zależy, które cechy się ujawnią, które nie. Do tego mamy jeszcze przecież wariancję nieaddytywną, czyli oddziaływanie pomiędzy genami, takie jak dominacja, czy epistaza. Abstrahując od genetyki, w zasadzie od nas samych zależy niewiele, niewiele możemy sami. Nawet w odniesieniu tylko i wyłącznie do własnej osoby (jeżeli takie odniesienie w ogóle jest możliwe), wpływ otoczenia jest tak wielki, że ogranicza nasze możliwości w dużo większym stopniu niż jakiekolwiek predyspozycje, motywacje, lęki i inne. Człowiek jako zwierzę stadne musi się adaptować do otoczenia. Ale powinien też je rozumieć i to jest dopiero wyzwanie. pozdrawiam