Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anna Maria K.

Użytkownicy
  • Postów

    545
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Anna Maria K.

  1. A ja w przeciwieństwie do wszystkich powiem, że ten wiersz jest dla mnie w pełni zrozumiały, a przynajmniej wyrobiłam sobie spójną interpretację, która utożsamia mnie z podmiotem lirycznym i jego genialnymi kieszeniami śmiejącymi się dziurami pomyłek. Razić mogą nieco te żyły... ale dla mnie wiersz jest dobry, może dlatego że tak się konweniuje z moim "kamiennym kręgiem".
    Pozdrawiam serdecznie.

  2. Widzę, że komentuje mnie profesjonalista składniowo-leksykalny :) Miło mi. Przyznaje sie do winy, jeśli chodzi o wymogi formalne, w końcu ciągle się uczymy. Zaskoczył mnie pan "moją mlodopolską wolą" :) Spróbuję popodukować jakieś ciekawsze metafory, ale nie zgodzę się z pana zastrzeżeniem co do nadłamanej gałązki snów. W moim zamyśle człowiek zdrowy na ciele i duszy tworzy jakąś całość, niczym drzewo (ma korzenie, konar, gałęzie i gałązki). Zastosowane zdrobnienie ma wskazywać na wątłość, przemijalność, kruchość ludzkich snów, rozumianych również w znaczeniu marzeń, idei, wartości. Owe gałązki nadłamane biegiem czasu i nieprzewidywalnością losu, ale fakt, że nie są złamane, może równocześnie dodawać otuchy, jak i oznaczać istnienie reminiscencji tych snów w życiu pozbawionym wartości, a więc wielki ból wspomnień. Dlatego uważam, że ta metafora byla przeze mnie naprawdę przemyślana i będę jej bronić :)
    I owszem ostatnia zwrotka miala przesyłać nieco gorzkiego humoru przez łzy.
    Pozdrawiam.

  3. De profundis nad i pode mną
    W całość mozolnie próbuję
    Zmęczona w puzzle dręczącą grą
    Złożyć na nowo ciało - duszę

    Z nadłamanych gałązek snów,
    oberwanych liści marzeń
    z doświadczeń kolców,
    spłowiałej wiary w lepszy dzień

    Lecz w układance ciała mego
    brak odkrywamy zdumieni
    w sercu klocka pasującego
    ………………………………..
    Ach, został w twojej kieszeni!

  4. Pierwsza zwrotka na plus, dość prosta metafora tej pustyni, ale jakże ciekawa i zgrabna. Zdecydowanie nie przemawia do mnie strofa ostatnia - za dużo oczywistości i jakoś mniej metaforycznie niż wcześniej. Jak dla mnie, odpada tez tytuł, czyli zarazem refren. Wersja Kaliny wypada lepiej, choćja mimo wszystko przemyślalabym kwestie tego czasu na poezję...
    Pozdrawiam.

  5. Spróbuję co nieco wytlumaczyć dla chętnych:
    Mam nadzieję, że nie zostane posądzona o plagiat, ale przyznaję, że wiersz został zainspirowany utworem "El desdichado" Gérarda de Nerval (czy jakkolwiek powinno być to odmienione), francuskiego modernisty. Tytul oznacza tyle, co "wydziedziczony", wyraz ten celowo znalazł się w jednej ze zwrotek mojego tekstu.
    Co zaś tyczy się owej "telenowelności" (oczywiście neologizm) mojego wiersza, to nie widzę asocjacji. W moim zamierzeniu utwór ten miał nawiązywać do modernistycznego symbolizmu, możliwa jest więc mnogość interpretacji. Myślę, że jednak istotne jest zrozumienie, że podmiot liryczny niekoniecznie jest osobą wierzącą, a rzekoma religijność (w sferze stylizacji) ma za cel sakralizaję i hiperbolizację wartości, którą zdradza ostatni wers (nie przetlumaczę, gdyż powinno to być jasne dla każdego, kto ma jakieś pojęcie o poezji). Dominantą kompozycyjną jest więc stylizacja religijna slużąca sakralizacji.
    Chętnie podyskutuję jeszcze na ten temat :)

  6. Nieśmiało przestępując próg
    spoglądam wzrokiem lękliwym

    W stronę światła promieniującego
    w kłębiaste zwały nocy
    nad i pode mną

    Z truchlejącym sercem
    w obliczu świętego płomienia
    zbliżam się ku ołtarzowi

    Ofiary z życia i ze śmierci

    Przytłoczona majestatem
    potęgowanym własnym sumieniem
    upadam po trzykroć zaklinając

    Nie godnam!

    Koić i topić wzroku spragnionego
    w rozkoszy ciepłego blasku
    odwiecznego żaru ikaryjskich serc

    Niegdysiejsza iskra błogosławiona
    zagaszona mrokiem duszy

    Wydziedziczona własnym przestrachem
    spalam oczy w płomieniu Nirwany

    Żądnym ustom w ciszy wydarte,
    wykrzykuję mdlejąc:

    Evviva l’arte!

  7. Merytorycznie tekst jest ciekawy, dostrzegam kilka trafnych sforumulowa, jednak możaby jeszcze popracować nad stroną artystyczną i wizulana, tak by sie lepiej go czytało. Proponowalabym w pierwszej strofie mniej "oczywistości", w końcu to wiersz, a nie felieton. Muszę też wyrazić zniesmaczenie użytym wyrazem "szajs". Nie jestem przeciwna pewnej dozie wulgaryzmu w poezji, ale nie jest to na pewno na miejscu w tym utworzę. Polecam pełną wulgaryzmów twórczość Wojaczka, to jednak calkiem inna sztuka.
    Mój ulubiony tekst z POEMATU MOJEJ MELANCHOLII (dla niewprawnych oczywiście Wojaczek):

    "Moja babka od strony ojca podług słów matki syfilityczna kurwa"

    Generalnie nie jest źle, życzę dużo weny i ćwiczenia warsztatu :)

  8. Gdy w Demeter płaczu porze przeplata promień
    Kłębiasto-ciemne nad światem puchowe złogi
    Wraz z innym powietrzem nadciąga podmuch wspomnień
    A smętny krajobraz wydaje się mniej srogi

    Gdy mimo pory kalendarza zapowiada
    Persefony do matki łona lubej powrót
    Stęsknionych błysków heliosowych kawalkada

    Mnie porywa szał zefirowego walczyka
    Lecz zielono-szalonym Arkadii zapachem
    Nie leczy ran - duszę nowym napełnia strachem

    Upragniona od miesięcy radość umyka
    A zatwardziałe mrozem podłym skute serce
    Poddane znów beznadziejnej nadziei męce

  9. Dziękuję bardzo za słowa otuchy :) Dawno nic tu nie publikowałam i trochę bałam się zbyt ostrej krytyki. Pana komentarz jednak nie okazał się tak surowy. I odkrywam ciągle, że mamy ze sobą coraz więcej wspólnego: Ja również uwielbiam Słowackiego, który podsunął mi tytuł wiersza i również lubię nawiązania do antyku, w szczególności poetów współczesnych (Szymborska, Różewicz, Herbert) i przyznaję że również nie jestem zachwycona całością, ale cóż człowiek cale życie się uczy...
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich kochających Słowackiego i jego Testament :)

  10. O jej potędze nie marzyło się filozofom
    Słodkie tchnienia nie do sprostania Homera słowom
    Błahe obietnice, Jazonów setek wyznania
    Nie poskromią żaru odwieczne mędrców kazania

    Im więcej porażek, wichur i druzgocących burz
    Tym bardziej ciągnie do odkrywania kolejnych mórz
    I za każdym razem syreni śpiew namiętności
    Karze śmiałka poczuciem nieznośnej samotności

    Bo kto w marzeniu o ideale dłużej wytrwa
    Wie – to skazana z góry Olimpu zwodnicza gra
    Na nic zdadzą się modlitwy, skargi i zaklęcia
    Mojry nie odmówią sobie ostatniego cięcia

    I chociaż Eris wśród ludzi z powodzeniem działa
    Eros wciąż w jedno na złudną chwilę dusze spaja
    Wiedząc dobrze z jak zdradliwej gliny ulepiona
    Nikt nie potrafi się jej czarowi oprzeć
    – i jam też zaślepiona

  11. Wiersz ten w nieco innej formie i o innym tytule prezentowałam juz w dziale debiutów, jednak czemu się oczywiście nie dziwię, nie został przyjęty entuzjastycznie. Zmieniłam nieco formę i skróciłam, choć wbrew zaleceniom pozostawiłam część rymów. Proszę spróbować ocenić, czy z tym surowcem da sie jeszcze cos zrobić, czy lepiej nie tracić czasu i zająć się innymi tematami.
    Dziękuję z góry.

  12. Pytana wciąż i wciąż o określenie uczuć
    Względem ciebie niepewnego serca
    Mniej lub bardziej znaczących ukłuć

    Nie znajduję ni logicznego początku
    Ni rozmyślań nieznośnych końca

    Odnaleziona jedynie potrzeba coraz bardziej paląca
    Potrzeba ratowania samotnego losu marnego
    Chronienia ciebie przy mnie od wszelkiego złego
    Zatapiania się w muzykę oddechu Twojego
    I przy tobie kojenia serca burzami starganego

    Moje wielkie małe słowa i duszy porywy
    Próbuję wyrażać pókim ja żywa i pókiś Ty żywy
    Kilkoma słowy – Tobą nasycać oczy
    I podążać za Twym cieniem, gdzie moje życie kroczy

  13. Idziemy ciemnym, gęstym lasem...
    Ponurym, tajemniczym, mrocznym
    Wyjście z niego, wiemy, tylko jedno!
    Do rajskiej krainy jedno tylko przejście
     
    Więc biegamy, latamy, bez tchu, wycieńczeni
    I w tę i z powrotem! I jeszcze raz tą ścieżką!
    Mijam te same drzewa, te same głazy
    Cofam się, żyję w kółko, tracę sens
     
    Więc w tym biegu o jedno tylko proszę,
    O wszechmocny Leśniczy nasz miłosierny!
    Daj mi spotkać przypadkiem przewodnika
     
    Boskiego posłannika! Nie zaprowadzi do celu,
    Lecz wierzę, że wyprostuje me zawiłe ścieżki
    Trzymając się jednej drogi większe szanse mam!

  14. Szczęśliwa twarz Twoja –
    Moje marzenie, mój spokój ducha,
    Moje bezpieczeństwo,
    Moja ufność, moja nadzieja,
    I moja wiara

    Gdy pojawia się znajomy grymas,
    Cień, zmarszczka na czole,
    Aż w końcu znienawidzona łezka
    Spływająca po atłasie policzka...

    Zachodzi dla mnie słońce,
    Chowa się w cieniu uczucia serce
    Dusza odwraca lico od światła

    Ukryta przed Tobą pod poduszką
    W noc nieprzespaną analizuję
    Każdy gest, każdą łzę

    A Ty wiesz, jak mnie krzywdzić

    A ja? Wolałabym byś uśmiechał się
    Do innej, niż płakał najliryczniejszą
    I najpiękniejszą pieśnią jaką znam,
    Na moim spragnionym ramieniu...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...