
JacekSojan
Użytkownicy-
Postów
3 172 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez JacekSojan
-
Szulmierz – dworkowym parapetem wysłużony
JacekSojan odpowiedział(a) na Messalin_Nagietka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
a teraz czas na parapetówę! :)) J.S -
Odnajdę moje szczęście odnajdę
JacekSojan odpowiedział(a) na Lilianna Szymochnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"- w piersiach tchu brakuje." Llianna Szymochnik rzeczywiście, brakuje, słów też... J.S -
Znowu noc - znowu dzień
JacekSojan odpowiedział(a) na Roman Kręplewicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
eeetam, Ty się Jacku wcale nie znasz ;) eee-tam...rozpoznaję bardzo dobrze moment, kiedy jestem znudzony; to na nudach też trzeba się znać?! J.S -
w saunie
JacekSojan odpowiedział(a) na Stefan_Rewiński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
gorole zawsze godali: grunt to para! :)) J.S -
sen w northridge
JacekSojan odpowiedział(a) na paper_doll utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
życie snem... dobre! :) J.S -
język zapomniany
JacekSojan odpowiedział(a) na Konstantinodos utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tylko te "klucze violinowe" takie poetyzujące zbyt...J.S -
Znowu noc - znowu dzień
JacekSojan odpowiedział(a) na Roman Kręplewicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
mnie znudził; gorzej, gdy znudzi dedykantkę; zbyt stereotypowo, pisane intencjami - nie językiem i myślą, stąd rozdźwięk między tym co jest a tym, co autor chciałby... -
Do siedmiu liczyć potrafię
JacekSojan odpowiedział(a) na 'Ivonne' I.W. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
świetny kompozycyjnie, literacko; gratuluję wiersza! :) J.S -
pisanie lewą nogą i na katzu zawsze procentuje - nie spodziewałem się takiego dyshonoru (antykonkurs!); biorę się za napisanie wiersza prawą nogą na kolejny konkurs (anty); Serdeczne gratulacje (kondolencje?) laureatom!!! podziw dla jurorów; współczucie dla czytelników; Alter Net wyłamała się z pojęcia antykonkursu, i może dlatego zasłużyła na prawdziwą nagrodę w prawdziwym konkursie; ma ode mnie brawa osobne; pozdrawiam wszystkich którzy dali się nabrać - :) J.S
-
jak pisać wiersze, kiedy wena uszła-Instrukcja Nr 6
JacekSojan odpowiedział(a) na Stefan_Rewiński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
po przeczytaniu pozostaje nurtujące pytanie: czym jest sztuka? czy destrukcją wartości? i czy tylko destrukcją? czy ich ocaleniem? czy sztuka żywiąc się rzeczywistością, nie służy raczej jej rozumieniu bardziej, niż jej podważaniu? i komu służy sztuka? ideologiom czy ludziom? Twoje ostatnie wiersze Stefanie rozwiązują worek pytań - i o to chodzi; na żadne zjawiska nie można być obojętnym, zakopując się tylko w semiologiczne zabawy poetyckie; akceptuję w pełni takie pisanie, jak Twoje; i pozdrawiam! :)) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Może trochę krótsze kawałki, Jacku, bo muszę robić przerwy na polewanie. wezmę to sobie Stefanie do serca, ale przed końcem roku chciabym zakończyć edytowanie poematu...sporo jeszcze zostało, a przed Tobą najsmaczniejsze jeszcze fragmenta...i polewaj na zdrowie! bo ja takoż trzymam szklanicę! :)) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
to duża zachęta...kontynuuję; :) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Szubka.; zamieszczanie poematu w dobie komputera to straceńczy pomysł - ale jeśli mam tak cierpliwych czytelników, mam coraz mniej oporów i wątpliwości...pozdrawiam Cię - MUFKO i życzę wytrwania...ukłony - :) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Stefan Rewiński.; oj, będzie! :)) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
to się dopiero rozwija, jest w toku... będę dopisywał i dopisywał...obiecuję, znajdziesz coś extra dla siebie; :) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"Mówią, czas rany leczy..."; dystans do historii najnowszej potrzebny, wręcz konieczny...pozdrawiam! :) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rafał Różewicz.; pozdrawiam i spozieram...:) J.S -
Łachmaniarka
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
/poemat dygresyjny - rok 1985/ Miasto deszczem nasycone wygrzewa swój dostojny kamień. Promień słońca wysokie ceny tego lata osiąga na targowych placach. Innego złota nie pragną nawet łachmaniarki na ławkach śpiące, wśród tobołków związanych sznurkiem. Z jakim lękiem przechodzą obok młode pary; czy srebrny blask zmierzwionych włosów zmieszany z chłodną mokrą ziemią w pamięci budzi twarze matek? Dziewczęta zatapiają wzrok w bukiety...Przechodniu, módl się, by wśród kwiatów nie było pokrzyw ani węża. Chłopcy mocniej obejmują wtulone w ich objęcia ciała walczące z sensem tego gestu coraz niepewniej i bezsilniej. Spojrzyj śmiało w oczy samotnych jeszcze dziewcząt - te z otwartymi śnią oczami jakieś filmowe melodramy i chłopca dla nich znajdziesz pewnie pośród plakatów gwiazd filmowych: papierowy portret chłopca z czupryną afro, w bluzie texas, częstujący się marlboro...Złudzeń cena na przekazach comiesięcznych wyda się żałośnie mała. Polski kryzys to są takie alimenty za nieznajomośc cnót rozumu. Cena seansów ideowych co szły serialem i w kolorze na modę "jeża". Zajeżoną dyktaturą sadzące figi na nawożonych gadką polach. Cóż, obrodziły ponad miarę, jak wszystko co się z wiatrem siało. Nie ugór został a pustynia. Nowych trzeba lat czterdzieści, by dojść do ziemi obiecanej. Potrzebny mąż opatrznościowy na pełny etat. Boże! - znów potrzeba nam Mojżesza, którego w Polsce brak lub nadmiar. Czuwasz? Czuwaj. Widzę ciemność. Głupiejemy. Zasypiamy. Ukradkiem badać "Puls" nam przyszło, i nie wiadomo, kto tu lekarzem a kto chorym. Wyciskanie starych pryszczy, nakłuwanie starych wrzodów, po chrześcijańsku, po semicku...Czy Żyd zawinił? Czy doktory Wiecznego Rzymu?...Może Sobieski? Poniatowski? Bór-Komorowski? Może Kuroń? Może Pietrzak, Michnikowski? Albo ten wiecznie za plecami, zawsze bez twarzy, i zdolny bardzo, do wszystkiego, pomocnik wszelkiej władzy - Piszczyk? W krew swojej matki ja nie wnikam. Synagogalny śpiew kantora huczący nadal w starych murach czas zatrzymuje. Tora pisana znów popiołem. Każdy miał naród swą golgotę. Bronił języka swoim ciałem. Ciekawym Żyda, bo go z kawałów tylko znałem. Z Biblii, Singera, Kanowicza, i z opowieści pokolenia spod znaku wojny-holokaustu. Z pamięci wyławiam wiersz Norwida - "Żydom Polskim". Komu przymiotnik ten przeszkadza. On nie ujmuje, on dopełnia. Tłumaczy, jedna, dopowiada do poznanego to nieznane co było wcześniej.Więc zostało w tym, co jest teraz. Wszystko nas tworzy i formuje. Szukam, i w sobie szukam Żyda, świadomym będąc, pewnym będąc, że nie zawinił Żyd czy Niemiec za ślady jego tak znikome. Wiem, że zawinił tutaj człowiek. Ten nie chciał łączyć tylko dzielić, lecz dzielić tak, by pozostawić wszystko - sobie. Dopóki myśl się nadal wzdryga, że chlebem naszym Ciało Żyda - myśl nierozdzielna z sakramentem, klękanie będzie tylko gestem, modlitwa tylko manifestem, a wiara - pustą deklinacją imienia Pana bez ojczyzny. Ewangelia będzie legendą Palestyny. Chrześcijanin w swoim kraju z Boga uczynł bożka na swym progu , i groził wszystkim owym krzyżem. Krzyż miał pojednać. Nie zabijać. Ukradkiem "Puls" nam przyszło badać... Oglądać "Przedświt" w sennej porze przy drzwiach zamkniętych, za kotarą na okna szczelnie zaciągnietej; znajome myśli z drukiem wiązać, rysować w mroku znane twarze, by ze zmarszczki wróżyć proces, wpadkę, podwyżkę lub ustawę w majestacie swego prawa bezprawie ustanawiające. I mocniej biła krew w ojczyźnie, gdzie krew to pieniądz, pieniądz - woda. "Kulturę" znać to obowiązek tam, gdzie minister każdym gestem chłopa obraża i smolarza. Każdym słowem wzbudza grymas. Za którego wstydzi się nawet Liga Kobiet. "Kulturę" znać to obowiązek tam, gdzie kultura zna tylko mundur i "judaszka", i samogonu woń braterską. Machniesz ręką, że "paryska"... Znaczy, że "europejska". Myśmy ze wspólnego szczepu, naukę tworzyliśmy razem. W Paryżu Urban nie rozminąłby się z karierą, zostałby gwiazdą kabaretu, pierwszym aktorem. Został błaznem i zamiast Legii Honorowej za zdrowy śmiech i cięty dowcip - papugi rolę wziął i pensję. Z rolą żołnierskie dyrdymały, wiadomo, że jak moździerz ciężkie. Papuga w sam raz na koszary - tam kawały zawsze słucha się na baczność i dlatego pomylić łatwo je z raportem. Tam - znaczy w Polsce czyli nigdzie. Kraj zamorski Guliwera. "Kulturę" znać to obowiązek, by wykształcenie zyskać pełne i jeden tego jest mankament, że wokół przemądrzałe niemowlęta będą moczyły każdą sprawę balkonowym swawoleniem i ględzeniem. Jesteś skazany na samotność. Los filozofa, los poety co pod chorągwią lecz nie z pieluch idzie, gdzie niebo rozpościera wonny aksamit. Błam tej woni na drzewcu dźwiga swego cienia i w pochodzie do Wieczności (w tym miejscu dekadent pisze - do Nicości) idzie bez grosza, bez wawrzynu, bez skargi, prośby, bez zdziwienia, idzie głęboko zamyślony nad tym co mija co spostrzega, czyniąc uwagi z Panem Bogiem, z pliszką i z kundlem wyliniałym; bo każdy swoją dźwiga mądrość. Ten boso, tamten na bułanym, inny na "czterech", lub na czołgu...Albo bez spodni, jak Don Juan. Do mądrości nie zawsze dotrzesz samochodem. Czasem jak owe łachmaniarki, kładąc pod głowę swój tobołek, przeżyjesz chwile nawiedzenia, i dla tej jednej, niespodzianej, tej jednej chwili rozjaśnienia dźwigasz na plecach taki ciężar przez długie lata. Cierpliwością się zwycięża opór materii. Dowodem tego ewolucja. Lekceważąc przywilej swego wyniesienia, sprzeniewierzeni własnej myśli, wpadamy w wir zniecierpliwienia, w powietrzną trąbę rewolucji rwąc tkanę Czasu, tkankę cierpliwie budowaną, dla której tylko Czas lekarzem. Tak zamiast w przód - o most zerwany się cofamy płacąc zmarnowanym Czasem. Człowiek to pomnik cierpliwości całej Przyrody. Rozum zawdzięcza cierpliwości swojej własnej. Człowiekiem jesteś łachmaniarko, śpiąca na ławce w wielkim mieście, czy z konieczności, czy z wyboru... Że posiadasz pamięć, wolę, ludzkiej rodziny jesteś cząstką. Tobie poświęcam ten poemat. Życiem nigdy, równani zawsze tylko śmiercią, porzućmy raz na zawsze mity o ziemskim raju w obliczu Twoim - łachmaniarko. Łachman twój wart jest epopei bardziej niż srebrny lis i toga, nie mniej niż mundur i kapelusz. Że byłaś matką czy kochanką - pewnie - że plotka nie oszczędza. Któż pamięta, że jeździłaś białym "fordem" za kordon obcy ideowo w dniach czujności i budowy najprawdziwszej wieży Babel. Nie miałaś złudzeń patrząc na żelbet i na cegły spajane żywcem z ludzkim ciałem, niczym w obrzędzie totemicznym, gdzie bóstwem czaszka objedzona. Pragnęłaś żyć nie życiem woła, co jeśli pada to w zaprzęgu, na zagonie ogarniętym przez nieboskłon, a gdy chwalony to za kości - bo smaczny bywa z niego rosół. Nieboskłon - jak to się zlewa słowo w słowie. Jeśli w mistyczny wpadłeś zachwyt, domaluj sobie jeszcze dworek z pękniętą krokwią, jednym skrzydłem w tej ruinie ocalałym, a na zabitych drzwiach deskami powieś tablicę: Z A B Y T E K. Niżej - tablicę drugą przybij, i tu masz więcej do wyboru: KLUB, BIBLIOTEKA, lecz najtrafniej P G R zgrabnie wyliteruj. Pod niebem wokół czarna ziemia - państwowa rola, czarna dola. Twoje są poty i zmartwienia, po zysk i plony idź do Sejmu; na twoją prośbę wyda ustawę o pogodzie na pięć czy ile tam chcesz lat. W młodości swojej łachmaniarka dokładnie lata swe liczyła, bo znała czasu wąski przedział na urodę i pragnienia. Łachmaniarka - nomen omen, że społecznie ruchliwa była, że aktywna w klasowej walce, w narodowym pierwsza froncie, przez dyrektora nagradzana, u boku szefa wyjeżdżała hen - na saksy, gdzie wyzysk ścigał się z rozpustą, gdzie Kain dybał na Kaina o cuchnący fałszem dolar. Przodownica pewnie była zaszczepiona przeciw wściekliźnie i odporna na pokusy i na gnicie, lecz jak baba - nieodporna na pończoszki i kożuszki; łachmaniarka - jednym słowem, na saksy wybierała się po ciuszki, cieszące oko każdej damy. Jak kaprysiła - nie do wiary! - lecz że chodliwy to był towar, nic nie traciła. Wprost przeciwnie. Ją dyrektor, ona pilnowała dyrektora, wypełniając ewangeliczne przykazanie, by brat dbał o brata swego. Biedak przegrał i cnót klasowych nie dochował. Zamiast czcić, czuwać - sabotował. Zmieniła szefa na elitarny departament, uczulony na turystyczne krajobrazy, gdzie w planie choćby jedna palma a dookoła ciepłe morze. Tam, jak w bajce, strzała dopadła ją amora - bożek niczego sobie, owszem, przystojny, śniady, z greckim nosem, rzekłbyś rodzony korsykanin, gdybyś nie słyszał mazurzenia, kiedy rozmarzał się o Polszcze, i kiedy grzecnie ją całował. Lecz kiedy stawał się niegrzeczny - on milczał a tęskniła ona. Miłość - nie ma nic nad to dla kobiety. Alfa i omega życia. Oczekiwanie na religię ciała. Coś więcej ponad samczy podziw. Bezustanne obecności potwierdzanie dusza przy duszy. Czas wyboru na spotkanie, w którym ofiarować trzeba wszystko i wszystko przyjąć. Zło i dobro - z wiarą że zło się zwalczy wspólnie. Co kto poskąpił i co ukrył, tego mu braknie w ważnej chwili. Z tego co miał - w dwójnasób straci. Miłość dziwną się rządzi ekonomią, z niczego daje i pomnaża, albo roztrwoni co zebrane nie ubożejąc nigdy sama. Każda wartość w niej się odmienia i nabiera mocy, i bywa - stawi znak równania pomiędzy sędzią a zabójcą, między bankierem a żebrakiem. Wiem, bo kochałem. Gdy zapragnąłem mieć - płakałem jak dziecko które chce mieć księżyc. Szkoda oczu i soli która oczy zżera. Daremne chcenie. Masz tylko to co masz w spojrzeniu. Obraz. Chcesz, pal przy nim świece i się oddawaj zachwyceniu. Nie chcesz - zajmij się uprawą chmielu. Koi pragnienie, chłodzi i sprowadza sen. Łachmaniarka wroga ludu na jawie pokochała, o czym nie wiedział lud ni kat, a wiedział tylko tajny wywiad. Tu się zaczęło przesłuchanie, lecz nie wiedział żaden esbek, że przesłuchanie zakochanego serca należy tylko do poety; ale taki rzadko tam bywał na etacie. Służba zbyt odpowiedzialna. Poeta zawsze odwalał chałupnictwo, nie dlatego, by był takim domatorem, głównie dlatego że gadułą. Bezczelnym i nieposkromionym, a w gadce zawsze coś się wypsnie, co zamącić może w głowie. W tychże czasach każdy wieszcz stawał się hipo- - hondrykiem, co mądrze gadał tylko z ścianą, a pajacował poza domem. Przykładem Bryll i Woroszylski. Łachmaniara znała tylko Broniewskiego jako danie podstawowe, a deserowo - "Gęś Zieloną". Lecz co za deser - palce lizać! Taki jak kucharz. Mistrz Ildefons gęsinę śmiechem faszerował, bo kiedy trzeźwiał to zieleniał - wszędy gęsina na urzędzie... Nic dziwnego, że w końcu dostał niestrawności i bredził coś o jakimś iźmie... W słowniku szukaj medycyny, tak ciężkie kończą się choroby. Łachmaniarka była zdrowa kiedy przyszła do Urzędu Prostowania Wszelkich Pionów; na postawione tam pytania odpowiadała krótko - gówno. Dla wyjaśnienia tutaj dodam, że pytania stawiano zawsze w formie zarzutów albo groźby. Kobieta gdy pokocha - o serce się upomni w rzeźni, bo o kochanka jest zazdrosna. Cóż władza od niej może chcieć, gdy miłość to dla niej dziś jedyna władza. Nie darowali, oskarzyli o szpiegostwo, znaleźli ciuchy - doszedł wyzysk. Gorszego nic nad kapitalizm! Z wrogiem ludu paktowanie. Chciała więc zrujnować przemysł odzieżowy, tekstylny, galanterię, słowem cały handel RWPG, zachwiała całą ekonomią planowaną z takim trudem... Planowanie jest najwyższą teraz sztuką: np. dzisiaj słońce oznaczało będzie księżyc; jutro pięć planowaną wartość osiem, a pojutrze będzie zero. Dzisiaj kłamstwo będzie znaczyło prawdę świętą, jutro już będzie zająknieniem, a pojutrze - zwykłym ordynarnym łgarstwem. Chytry majstersztyk, genialne wielkie czarowanie bliskie hipnozy. Czuje się czarta w tej zabawie. Z przodownicą właśnie tak się zabawiano; sąd kapturowy, stos opinii...Wszyscy się jakoś obłowili na tej sprawie. I ona nieźle zarobiła - dziesięć latek medytacji. Wyszła wcześniej, lecz nie ze szczęścia się rozpiła. Raczej za straconym szczęściem. Rajem stała później się melina. Dom pechowców i bankrutów. Bractwo złamanych serc, kalekich dusz, złamanych nosów. Wyspa skarbów Hugo i Dostojewskiego. Dobry bimber ma w sobie rozum jego twórcy. Ale taki, który język rozwiązuje nawet umarłym i stąd nazwany "Chuch denata" - tylko taki może przymiotnik nosić świetny. Ten każdemu przynosił ulgę już po setce. Łachmaniarka matkowała tam niezgułom i ofermom, takim samobójcom - co to z własnej ręki nie umieli nawet zginąć. Ci nazywali ją mateńką, jako gdy trzeba przytuliła czterdziestocztero letnie dziecko, albo jak ojciec przysoliła dłonią, spojrzeniem, ciężkim słowem. Nim wysłuchała - najpierw nakarmiła, potem kieliszki dwa stawiała, bo jak twierdziła - spirytusem dobrze przemywać rany duszy. Wiem ja dobrze, jakie dziś modne są krucjaty przeciwko różnym alkoholom i zła godzina je dopadła - trzynasta - cóż godzina trefna, ostatnia która będzie trzeźwa z tych które czas na doby dzielą. Trzynasta bije - jest okazja! bo okazja rządową dana ci literą uczyni z ciebie jeśliś pijak - pijaka zdyscyplinowanego; pijesz tylko po trzynastej, nigdy przed nią. Pożytek cudny z tej ustawy zrozumiesz wówczas dostatecznie, kiedy ustawa nowa wejdzie - picie jest prawne po toaście - przed karane będzie surowo w trybie przyspieszonym. Kraj z przepisów tworząc świętą księgę, religię ustaw, paragrafów, zasłużył bodaj choć na kaca. U łachmianiarki na melinie nie było godzin. W tychże czasach wychowywano konsekwetnie - w pracy, do pracy, pracą, praca. Piło się po katolicku - na imieninach i przy święcie. Dziś pije ateistycznie, naukowo, dziś zwyczajnie i po prostu pije się przy własnym stole po trzynastej. Zaklęta liczba, jak w kabale. Trzynasta tworzy nowy dogmat i traktuje chorobę według nowych reguł, chorobie wszakże obojętnych; zmieniono papier na receptę, godziny przyjęć i lekarza - pacjent jak cierpiał nadal cierpi. Nie cierpieli ci, co przychodzili do meliny "u mateńki". Tu kieliszek podawany był na sercu. Na lekarstwo czasem ważna jest podstawka. Lekarz eliksir zna, klienci znają się na szkle i szkiełkach, jednym słowem na kryształkach.Serce "mateńki" to był kryształ. Oszlifowany po mistrzowsku przez najlepszego w świecie mistrza; nazywał się on pospolicie, bo mistrzem tym to było - życie. Co kryje się pod jednym słowem, by pojąć, zajmijmy się, ot tak po drodze, badaniem struktury kryształów. Wspomniany kryształ dzwonił bardzo melodyjnie i refleksy ciepłe rzucał tak - że go brałeś za poduszkę i pierzynę; na dłoni pachniał i zachwycał. Jeśliś pragnął, rosił się jak szklanka wodą, którą w spieczone lałeś usta. Kryształ, jak każdy w świecie diament sprowadzał marzycieli i włóczęgów. Dobrze rozumiał to milicjant, właśnie on jeden, dzielnicowy. Nie powiem - kochał łachmaniarkę - faktem, że długie z nią rozmowy wiódł. Pytał, na przykład: czy był Sznurek albo Tabletka, i spokojny - mając od niej potwierdzenie, na żonę sobie ponarzekał, na służbowe swoje buty. On jeden wiedział, że melina oazą była samobójców, i każdy dzień spędzony tutaj dawał szansę na przeżycie bez szpitala, bez aresztu. Bywało, spędzał u niej dzień swój wolny, i "Chuch Denata" wolno sącząc słuchał głosów nie z tego świata. Denaci czuli przed nim respekt i też jak dzieci szanowali, bo chłop miał poczciwe serce. Kryształ, choć nieobrobiony, odbijał twarze w zimnym blasku trochę za ostro; gęby zawsze winowate, z piętnem jakiegoś paragrafu, ale żywe, ale własne. Czuli ochronę tego miejsca, wspólnotę podług ról i losów, jakie przypadły im w udziale, w cieniu zawieszonego gdzieś munduru, w świetle kielicha, stołu i "mateńki", przychylającej wszystkim nieba. Życie nie skąpi paradoksów; rozumieć mistrza jest sztuką pojmowania wszelkich przeciwieństw.. Tych rzeczywistych i pozornych. Szkoda stworzonej tak harmonii, bo milicjant z przywilejów swych skorzystał. Inny pan nastał i porządki. Dla meliny i jej gości nie miał właściwego zrozumienia. Podskoczyła statystyka w rybryce "zgony i przestępstwa". Mateńka, rozumiejąc trudnośi naszej gospodarki, stare po domach łachy zbiera, za kompaniję wróble mając, skrzydlatą bandę aferzystów, szarą czeredę darmozjadów i plotkarek. Kontemplując wśród krzaków biust dostojny Boya, wysłuchałem całej historii łachmaniarki nie jak wścibski Boy-dedektyw; przypadkiem zgoła słów świergotliwych niemy i niegodny świadek. Nędza ukryła jej kobiecość., wynosząc wielkie człowieczeństwo, taki - nie inne. Widzący ciebie, niechaj powstrzyma prędki osąd, aby sam nie był osądzony. Niechaj zrozumie bogactwo losów, niech pojmie równość prawdziwą, równość nieludzką grosza i złotej sztaby z sejfu.Taka jest równość naszych czynów - czy podejmie, czy się powstrzyma od nich człowiek - może żałować strony obie takiej decyzji. Stojąc przed nią, przed łachmaniarką, bądź dyskretny; ławka jest przecież dla niej domem, miejscem spoczynku; więc podziwiaj wartość dywanów na wystawach także i z takiej perspektywy. Pomyśl o tym, ile przedmiotów zbędnych bywa dla tego życia, co biżuterię, kosmetyki odrzuciło - dla pudełka, tekturowego pudełeczka. Czasem podobnie czynią dzieci, na słomkę rower zamieniając, z której mydlana bańka sfruwa. Że kolorowa - to jest ważne! Dla łachmaniarki - mocny, byle cały karton rolę szafy spełnia; czasem poduszki, stołu albo krzesła. Darmowy problem, pełny komfort dla tych, co tak chcą właśnie mieszkać, i nie chcą wygód w domu starców. Tu jest sedno, bo właśnie tu jest sprawiedliwość - w tym przypadku. Spróbuj, weź go, zamień na fotel wiklinowy - usłyszysz - nie, nie płacz - przekleństwo. Narzuciłeś swoją wolę, spętałeś całe jej jestestwo. Skrzywdziłeś bardziej niż pomogłeś. Okradłeś z siły, gdyż wielką siłą bywa nędza. Ona swój kościół ma, swój obrzęd, w którym święcone sam dociekaj. Nie płosz, nie ględź na swą modłę; przy ławce śpiącej nieco zwolnij i przechodź kładąc, co uważasz. Sam bywa, groszem też nie śmierdzisz. Czy wtedy za nędzarza się uważasz? c.d.n. -
lilia dla Li Baia
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dariusz Sokołowski.; ! podoba mi się Twoja wersja; dziękuję! gdy ją ostatecznie oswoję - przeredaguję; a zawężone jest tylko pozornie... serdeczności! :)) Jacek S -
lilia dla Li Baia
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tak, zastanawiam się... gdyby np. tak sformułować: ... pijąc sięgam po księżyc Li Baia to jedyne złoto... ??????? J.S. -
lilia dla Li Baia
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
a nie może być i jedno i drugie? bo jakże to - pasja bez afektu? afekt bez pasji? :)) POZDRAWIAM SERDECZNIE - J.S -
pytania do Wodnika
JacekSojan odpowiedział(a) na Stefan_Rewiński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"czym pisać lepsze przeznaczenie? czy kiedy zamiast darem wiary ćwiczeniem sięgnę po harmonię" próby budowania raju na ziemi czy to poprzez agitację ruchów para-religijnych, czy filozoficzno-politycznych jakoś nigdy nie brały jednego, nieprzewidywalnego elementu pod uwagę - mianowicie czynnika ludzkiego, który to czynnik wszystko wywracał i obracał w pył; ale nadal - choćby idea Jednej Europy Prawno-Gospodarczej jest ponownie podejmowaną próbą budowania takiego raju; zatem wszystkie podnoszone tu pytania są na czasie, a ponieważ są pytaniami otwartymi, wiersz zaprasza do refleksji i dyskusji w imię personalizmu chrześcijańskiego, czy jednostka kuszona i wciągnięta w machinę przekształceń społecznych i prawnych ma jeszcze jakieś liczące się, własne miejsce w systemach zbawiania i uszczęśliwiania mas; czy w demokracjach głos jednostki naprawdę jeszcze coś znaczy, wbrew pozorowanego politycznie prawa do własnej postawy; bardzo podoba mi się to zaangażowane oblicze peela w Twoim wierszu - Stefanie; zwłaszcza mocno zaakcentowane "zamiast", które niby prywatne, a więc chronione, tak naprawdę jest najmocniej podważane przez wszelkiego rodzaju legislacje "euro-raju", bo obowiązujące wówczas każdego, nawet takiego, który się temu prywatnie sprzeciwia; pozdrowienia! J.S -
lilia dla Li Baia
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Roman Bezet.; no toś mi po ambicji, ale wiem, że zawsze z argumentem; już wiem, że coś poprawię, zmienię, ale To wierszem będzie, jak zamiarowałem; i dziękuję za podniesienie poprzeczki; wiersza nie zmarnuję - obiecuję; na trzeźwo; dzięki! :) J.S -
lilia dla Li Baia
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
jeszcze lepsze są wina, zwłaszcza pite bez winy! :)) J.S -
lilia dla Li Baia
JacekSojan odpowiedział(a) na JacekSojan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
i ja pozdrawiam Ciebie - Stefanie! przypijając... :))) J.S