Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krzysztof

Użytkownicy
  • Postów

    762
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Krzysztof

  1. Jak ktos ze znanych mowil, ze w swiecie duzo odkryto i wynaleziono, a kazdy zaczyna od poczatku. Nie moze byc, zeby cos zuzylo sie. A co do rymow zylo - bylo, to oczywiscie powoli oduczam sie od nich. Nie wszystko odrazu. A jednak rymy w nasze czasie nie maja zasluzonego uznania.
  2. Tak źle się czuję, tonę w chorobie, Znika pewność, obronne bariery, Apatia budzi się w zmarzłym swym grobie I znów następują tygodnie jej ery. Nadchodzi, ciemne chwile zwiastuje, Otacza umysł swą niepewnością, Rządzi myślami, więc rządzi, co czuję, I złoto nadziei okrywa szarością. Myśleć nigdy ja nie przestaję, Więc ma mnie całego pod swoją kontrolą. Nie pierwszy raz przed twarzą jej wstaję, To będę się bronić siłą i wolą! Powstanę z łóżka z głębokim oddechem, Herbaty zaparzę, w fotelu usiądę, Rozjaśnię nastrój szczerym uśmiechem I cały swój umysł w poezję pogrążę.
  3. Pierwszy mróz. Otulam ciało paltem, Idę na uczelnię aleją Wschodu Słońca, Stawiam pewne kroki wilgotnym asfaltem, We mgle nie widać owej drogi końca. Droga jasna, wzniosła, ta droga ma sens, Wierzę w to, że w górę prowadzi. Idę srebrnym sadem jakby przez sen, A mróz na trawie szronem się kładzie. Jesienny poranek - świeże chwili dnia, Pierwszy mróz zbyt słaby - krągiem słota, I w sercu moim tak samo wciąż trwa Nadzieja moja pewna - droga w jesień złota.
  4. Dziekuje za komentarz.
  5. Umarła nadzieja, choć tak chciała żyć, Bo mój umysł zalała ciemnota. Pytałem wciąż siebie, nie być czy być, A świat upiększała tęsknota. Błądziłem zmęczony po ciemnym lesie Z nisko do ziemi zwieszonym czołem, Pytałem ja wiatr, co dla mnie niesie, I wtedy spotkałem anioła. Nic nie mówiła, była piękna jak Bóg, Uśmiechała się do mnie szeroko, Czułem, jak mdleję, nie czułem swych nóg, Bo weszła w me serce głęboko. Zemdlałem tak, obudziłem się z rana, Ledwo wspomniałem, co ja tam robię. Wiem, że była, lecz jak wyglądała, Nie mogłem przypomnieć wciąż sobie. Jakoś jak nigdy życia poczułem smak, I me serce inaczej się biło. Czułem anioła, czułem jej znak, Czułem jak mnie bardzo lubiła. Znikła tęsknota, zmieniło się wszystko I życie kolorów nabrało, Pamiętać będę, jak była blisko. Choć znikła, lecz obok została…
  6. Niestety tak jest, ze w nasze czasy zwykly rym nie znajduje uznania, ale nie przestane jego uzywac, bo to jest wlasnie to jak widze poezje. Dziekuje za komentarz. Pozdrowienia.
  7. Już sił nabrałem i żyć inaczej mogę, Umiem szukać swego, i tłumić byłą trwogę, Na szarą codzienność znachodzić barwę, I nie trzymać w duszy na życie skargę. Przecież walczyłem.. tak, cierpiałem, Było trudno, ale to zmienić cel miałem, W najgłębszym mroku i życia szarości Nadzieja była ratunkiem miłości. I już sił nabrałem, i życie swoje zmieniam, Według wielkiej miłości i słowa natchnienia, Pomimo ran w sercu i czekających trudności Stawię dużą kropkę po całej przeszłości.
  8. Chcę wrócić tam, gdzie mnie nigdy nie było, Tam, gdzie nikt i nie czeka, Tam, gdzie by ciekawie się żyło, I nie było takiego człowieka. Wrócić, urodzić się na nowo, W świecie, gdzie nie ma cierpienia, Gdzie czyn odpowiada za słowo, I spełnieją się nasze marzenia. Gdzie wszyscy dla dobra żyją, Razem walcząc ze złem, Gdzie każdy za każdego się bije, I wieczne szczęście nie jest snem. Lecz wrócić tam ja nie mogę, A stworzyć to tu, też nie wychodzi, Więc muszę tłumić trwogę, Która ciągle na nowo się rodzi.
  9. W beznajdziejnych chwilach znachodzę nadzieję, W bezdźwięcznym rytmie słyszę słowa, Uczucia od serca odrywam i kleję, Coś się pojawia i znów się to chowa. Marzenia w smutku – to plany w radości, Które nieraz tracę w codziennych kłopotach, Iluzje rysują szczyt wysokości, Lecz rytm przytłumiony w zmęczonych krokach. Wzlatuję i padam, padam, wzlatuję, Dno życia spod nóg mi umyka, Ztłumione marzenia, lecz nowe buduję I szarość rozpędza mych starań muzyka. Czasami mój nastrój sięga podłogi I czasem od bólu rozpłaczę się skrycie, Czasami się gubię w wyborze swej drogi, Lecz droga jest jedna – to życie!
  10. Zamgloną drogą do domu wrócę, Gdy serce ścisną samotność i żale, Bolącą ciszę muzyką zakłócę, Lecz smutek nie opuści mnie wcale. On będzie nadal w duszy się czaił, Choć może go wtedy słyszeć nie będę, Lecz on napewno nie, nie oddali, I nie straci wartości głębi. Muzykę zciszę, usiądę przy oknie, W bezdzwięcznym zamrę spokoju, Na jesień szarą spojrzę samotnie, Zapłaczę cicho w milczącym pokoju. Lecz będzie mi lżej z serca ból zrzucić I dalej żyć w samotnej jesieni, Bo w domu jest najlepiej się smucić, Stwarzać od nowa stare marzenia...
  11. Dzieki za konstruktywne komentarze :). Tego wiersza zmieniac juz nie bede, bo powstal w kilkanascie minut i cala tresc jest glebokim przezyciem tamtej chwili. Szkoda, ze moge bardzo malo czasu spedzac przy czytaniu poezji - zycie nie czeka :) Pozdrawiam
  12. Dziekuje za porady :). Trzeba bedzie popracowac, zeby tylko czasu bylo wiecej :)) Pozdrawiam
  13. Z miłym echem tanga wtedy przyszłaś do mnie, Moje serce drgało za każdym twym krokiem, Ciepłym uśmiechem darzyłaś mnie skromnie, Lekko krążąc w tańcu śledziłaś mnie wzrokiem. I w takt za muzyką, i noga za nogą, Zabrało mnie tango w głąb twego spojrzenia, Że już nie widziałem ja nic poza tobą, Jak ptak uwięziony w melodii natchnienia. Twoje słowa miłe tak serce wzruszały, Dawały natchnienie, by całą noc mówić, Tak tkliwie mówiłaś aż usta twe drżały, A ja rozumiałem, że mogę cię zgubić...
  14. Uciekam od stałych materii, Mknę szybko w kierunku nieznanym I będę w niebieskiej scenerii Ewidentnie niezmiernie kochanym. Rozstanę się z powłoką stałą, A całym sercem poznam Miłość doskonałą...
  15. Siedzę bezradnie w niemej bezczynności, Jest mi obojętne, co będzie jutro. Ogólnie życie nie niesie radości, Do maski starej dokładam więc futro. I grzeje futro, i maska mnie skrywa, I wydają się milsze szare dnie Lecz parzy ręce czynności pokrzywa I sok ognisty suche gardło me żre. Dlaczego losem swym marnym nie władam? Czyż nie mogę sam swym życiem kierować? Wolności bożej pośrednia zagłada - To wszystko, co może świat proponować. A jeśli zamknę swą przeklętą gębę I ręce krwawe pochowam w kieszenie Do świata tego obojętnym będę I żyć wśród ludzi będę w milczeniu. Czy mnie o pomoc ktoś poprosi wtedy? Czy zapyta on: jak czujesz się, bracie? Czy odkryje mnie największe swe biedy I nie zostawi… jednego mnie w chacie?
  16. Zaczalem pisac, bo wiersze byly jak produkt wtorny, powstaly w mojej walce ze "zlem", uczeniu sie kochac, byc wrazliwym, rozumiec ten swiat i go zmieniac. Sluzyly sposobem wylenia emocji. Teraz nieco juz okrzeplem, i poezja stala sie moim towarzyszem. Takze chce, zeby stala jednym ze sposobow mojej walki, sila mego slowa i czynu. Szukam w poezji nie jakichs przeczuc estetycznych, a natchnienia do zycia.
  17. Jak mozna zmienic tytul?
  18. Smialy wiersz. A mi sie wydaje, ze On tylko nie jest milosierdnym, bo nas w taki sposob ukaral.. Jednak nie wierze, ze wogole istnieje, a jesli istnieje to ludziom tego nie zrozumiec i nie wytlumaczyc.
  19. Może kiedyś będzie inaczej Może tchnienie deszczowej pogody Wyrwie mnie z tego mroku I urodzi się na nowo słońce moich marzeń
  20. Uwazam, ze wiersze musza byc proste. A smierc nie jest czyms bardziej zawilym niz prosto smiercia.
  21. Cukier Błyszczące kryształy Pełne słodyczy – Kruche symbole trwałości Biel topniejąca w herbacie Zajmująca swe miejsce w nicości Znika Słodząc życie Które w szarość umyka
  22. Co musi wtedy z ta piosenka sie stac, zeby byc wierszem?
  23. Nowe życie Nowym dotknięciem pióra, Nowe życie Na samochodzie do biura, Nowe życie Przyjaciele już starzy Nowe życie Serce o niemożliwym nie marzy Nowe życie Czas szybciej leci Nowe życie W domu żona i dzieci Nowe życie Raz w roku po grzyby do lasu Nowe życie Tracić sens nie ma czasu Nowe życie Inne szczęście przyjmuje Nowe życie Od starego ratuje…
  24. Życie zdradliwe zadaje mu cios, Za jednym nieszczęściem kolejne przynosi, Grę bezlitosną proponuje mu los, I on walczy, i pomocy nie prosi. Jesień mu drogę w szarości ukryje, Z losem prowadząc nieczystą grę, To w mroku myśli wilkiem zawyje, To rosę o świcie zamieni w łzę. A on dalej idzie, niemal biegnie, Liście nogami w powietrze unosi, Od ciosu każdego oprawia się biegle I nadal nikogo pomocy nie prosi. On zna czego szuka, wie czego chce, I nawet w jesieni znachodzi siły, I z losem radośnie prowadzi tę grę, A w sercu on dobry, czuły i miły. Życie go rani szarą jesienią, Pierwszym mrozem chce serce ostudzić, Lecz on pozostaje wierny marzeniom I życie swoje tak mocno lubi. A on dalej idzie, niemal biegnie, Liście nogami w powietrze unosi, Od ciosu każdego oprawia się biegle I nadal nikogo pomocy nie prosi.
  25. Zamgloną drogą do domu wrócę, Gdy serce ścisną samotność i żale, Bolącą ciszę muzyką zakłócę, Lecz smutek nie opuści mnie wcale. On będzie nadal w duszy się czaił, Choć może go wtedy słyszeć nie będę, Lecz on napewno nie, nie oddali, I nie straci wartości swej głębię. Muzykę zciszę, usiądę przy oknie, W bezdzwięcznym zamrę spokoju, Na jesień szarą spojrzę samotnie, Zapłaczę cicho w swym pustym pokoju. Lecz będzie mi lżej z serca ból zrzucić I dalej żyć w samotnej jesieni, Bo w domu jest najlepiej się smucić, Stwarzać od nowa stare marzenia...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...