Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Witold Marek

Użytkownicy
  • Postów

    1 063
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Witold Marek

  1. Człowiek trzymający się idei porządku i z bagażem doświadczeń - i byle trawa trzymająca się to ziemi, to wiatru, w ogóle natury. I niestety to drugie częstokroć wygrywa, pozostaje sobą; a człowiekowi zostają gorzkie refleksje... No i dlatego lepiej (dumniej?) być człowiekiem. Po myśli lub nie, ale dziękuję za klarowny, zgrabny utwór, który mi powyższe przyniósł na myśl.
  2. Co nie jest osobiste, jest kłamstwem.
  3. Witold Marek

    (...)

    Surowy, urywany i "szybki" przekaz (za którym, jeśli dobrze odbieram, stoi dość fatalne zdarzenie). Podoba mi się "Bez/ Wyrazu czucia/ Bólu" - brzmi jak relacja z niecodziennego stanu świadomości czy półświadomości: jakby się wołało z pogranicza życia i martwej materii, rzeczy. Coś bym tylko w tym ciągu poruszył, zmienił, bo może dla wielu osób brzmieć jak mechaniczna wyliczanka odczuć.
  4. Tak prawie wyglądał ten wiersz pierwotnie, jak w Twojej wersji... I w porządku, tak też mi się podoba. Tylko że ja akurat lubię także takie formy niby-infantylne z powtórzeniami i refreniami, niby-zaklęcia albo niby-lamenty, jak ten. Choć nie twierdzę, że tworzę je w sposób udany: Ty na przykład wolisz tutaj bardziej czysty, zwięźlejszy przekaz. A ja dziekuję za wszelakie uwagi.
  5. nie mam siły przekonywać wszystkich że nie mam siły do rajów czy nie ta ścieżka ścieżka do raju dobiegnie sobie sama z nadmiaru przestrzeni usiądę w złotej glinie usiądę w szlochu zmierzchu i nie mam mocy przekonywać a nie mam woli przekonywać
  6. Witold Marek

    .boski..

    Sądząc z komentarzy, to co przede wszystkim miało być z wiersza wydobyte, już zostało wydobyte. Jednak zaryzykuję moje wrażenia "uboczne": Czytając tytuł i następnie kolejne cztery zwrotki miałem wrażenie, jakbym czytał własne myśli o pewnej egzotycznej masce śledzącej mnie codziennie ze ściany mojego pokoju. Taka w sumie tandeta, ni to Afryka, ni Wyspa Wielkanocna - ale ma w sobie jakąś własną duszę, jej twarz jest "stracona głebią" i co wieczór umiera "halucynacją witraża"... Przeczytałem z takimi półświadomymi refleksjami, więc ostatnia zwrotka rozbiła mi to wszystko, oblała zimną wodą i kazała wrócić na początek wiersza, do nowego rozumienia. Lecz choć to pierwsze było błędne - wdzięczny jestem i za to.
  7. Witold Marek

    Alba

    Julio, myślałem o Twojej propozycji; ale jednak nie tak czuję rytmikę tego wersu. Ciąg słów: o-pus-to-sze-ją twe o-czy Akcenty: / - - / - - / - Z "twoje" zaburza mi się ten ciąg. Niemniej, jestem szczerze wdzięczny za takie analizy, ważne dla mnie - no i za zwrócenie uwagi w ogóle.
  8. Wizja wciągająca od początku do końca, bez zbędnych (tutaj) metafor, ozdobników, dopowiedzeń, komentarza. Rzadka sztuka: tekst staranny, a jednocześnie jakby "zanotowany" od niechcenia. Sam staram się to osiągnąć. Piękny wiersz, którego trochę się boję - z każdym kolejnym słowem. Coś z Czachorowskiego i coś z Plath - ale wiem, zwykle poeci nie lubią być porównywani.
  9. Witold Marek

    Alba

    już godzą się soki ziemi I włączą nam świt nie wystarczy ptaka, chmur na pierwszy skurcz źrenic rozpadną się nocne słońca opustoszeją twe oczy odwrotne jest to światło z miękkiego ciasta ostrego szkła
  10. czułe koty powrotu lecz co było adresem piaskiem przesuwa się pod palcami palce nie te i ty nie ty choroba ustala gdzie leżysz czym jesz jak myślisz i że nie myślisz a wszystko dojrzysz w jej studni ściszałeś milczałeś niemiałeś i słupiałeś lecz w środku - - ślepy hałas - -
  11. Ten wiersz to jak smak pierwszego cierpkiego jabłka po miesiącach kosztowania tworów jabłkopodobnych. Trochę odsuwa obawę, że poetyckość kojarzyć się będzie niebawem z pisanymi ciurkiem westchnieniami nad wiatrem, rosą i rozczarowującym partnerem. Dla mnie rewelacja. Jeden z takich utworów, przy których nie ma sensu dyskusja nad sferą treści i formy.
  12. Zbawienie świata przez piękno - to nie o śmierci? Prawdziwa i czarnowłosa; jedyna chwila, która rozpływa się w wieczność. Rzecz jest bólem; niewiedza kłębi się i osiada; zmęczone oczy prawdy. Boisz się, że chwalę, że przyzywam twoją największą obawę. To kalendarzowa pauza między ostatnim a pierwszym dniem w roku, stuleciu, którą czcisz. Z dna oczu, z nas samych wschodzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...