Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lena Achmatowicz

Użytkownicy
  • Postów

    1 306
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Lena Achmatowicz

  1. dziękuję za wgląd Stefanie. serdeczności
  2. dyplomatycznie opinąłeś słowo "nuda" :) pozdrawiam serdecznie
  3. rekwizyt nie jest rekwizytem, bo autorka ma na imię Ewa i w rodzinie urodziła sie Ewa. ale wolę powściągliwość, więc wycięłam. serwus:) Ewa, ale mi łyso :o! Ale z dzwonami i rajem nieco przeginało - tak lepiej, mimo mojej gUpiej miny. - serw ;) spoko maroko:)
  4. Jacku, dziękuję za analizę tego wierszyka. Serdecznie pozdrawiam
  5. hmmm... Mam problem z odbiorem tego, co boldem. Jakoś przedramatyzowane, nienaturalnie uteatralnione i trąca utartym szablonem, patetycznymi atrybutami użytych "rekwizytów", odstaje od b. dobrej reszty. Nie bardzo poradziłam sobie z tym wierszem, ale byłam i pozdrawiam :) rekwizyt nie jest rekwizytem, bo autorka ma na imię Ewa i w rodzinie urodziła sie Ewa. ale wolę powściągliwość, więc wycięłam. serwus:)
  6. dębowe krzesła i stół butwieją wracają drzewa biodrzeję mądrzeję zbieram suche korzenie liście trzęsą się w ogniu ulatują z dziecinnymi gwiazdami widzę niebo jakie powinno być
  7. podpisuję się; :) J.S Jacku, dziękuję za pomoc. pozdrawiam
  8. Macieju, usunęłam linię z paleniem "mostów". była jak kropka za kropką. Dzięki za wgląd.
  9. Wciągający Miło mi. chyba będzie dalsza część, bo w tej ciągle dopisuje, więc polecam się na przyszłość. pozdrawiam
  10. dzięki za komenatrz. nie znam się na właściwych ilościach czasowników. pozdrawiam
  11. Dziękuję Stefanie za odwiedziny:) Serdecznie pozdrawiam. ps. dawno Ciebie nie czytałam.
  12. zgrabnie:) a zakonczenie rozbroiło. pozdrawiam
  13. Lubię myśleć o twojej obecności w przylegającym terytorium sąsiedniego domu, sąsiedniego czasu. Piszę i jest to sposób przełamania tego, co nas otacza, okrąża, zacieśnia. O drodze, którą idę w poszukiwaniu swoich zmarłych, albo grzybów, albo wiary. Labiryncie wiejskich płotów i szop z zardzewiałymi kosami, klatkami na króliki. Zasłaniam okienka między guzikami w sukience, przez które wkradają się zielone kwadraty, trójkąty, truskawki. Próbuję rekonstruować czas nie będący jedynie tym niekończącym się wiatrem. Nie wiem jak powinnam tobie opowiadać, w pierwszej, czy w drugiej liczbie pojedynczej, może w mnogiej albo tworzyć formę: ty milczący, to ładne imię dla chłopca, to dusza kota. Spodziewam się ciebie.
  14. ano, przyjemne uczycie. sporo tego "potu";)
  15. druga dla mnie, choć ostatnio nie sypiam.
  16. ok. napisz mi szczegóły na PM :*
  17. Teofilów. Lubię myśleć o twojej obecności w przylegającym terytorium, sąsiedniego domu, sąsiedniego czasu. Piszę i jest to sposób przełamania tego, co nas otacza, okrąża, zacieśnia. O drodze, którą chodzę w poszukiwaniu swoich zmarłych, albo grzybów, albo wiary. Labiryncie wiejskich płotów i szop z zardzewiałymi kosami, klatkami na króliki. Zasłaniam okienka między guzikami w sukience, przez które wkrada się chłód. Z kartką, na której ręka próbuje rekonstruować czas nie będący jedynie tym niekończącym się wiatrem pchającym ku piątkowi, kiedy tu wrócę i poczuję, że się wybudzam. Łódź. Włączę Waitsa, albo coś smutniejszego, by wymusić z siebie szloch. W truskawkowym winie zanurzę język na tyle, by czuć się pijaną. Później jak Martyna będę potrzebowała dłoni, palców. Przerysowania twojego ciała do wiersza. Czasem staję się cieplejsza. Pozostawiam ciasto żeby zdążyło skruszeć przed odwiedzinami matki. Obrywam przekwitłe kwiaty petunii. Chrabąszcz prowadzi defiladę, udaje pośpiech, zaangażowanie. Wykonuję próbę powietrza, a na dowód swojego doświadczenia zostawiam kopczyk popiołu. Uczę się palić.
  18. Coś z tym jęczeniem bym jeszcze zrobił. Ale good. "a nasze krzyki dotrą na pewno" plącze mi się po głowie, z czego to, bo znając życie, plącze się przez Ciebie.
  19. kochać jak to łatwo powiedzieć przysłaniam usta pękają mlecze jęczą obłoki ręce są długie i ciężkie a ziemia jak zwykle przy odrobinie szczęścia zestarzejemy się i stwardniejemy zmieniam scenografię na sterylną prawie doskonałą skaczemy na linach do góry ja na niedźwiedzicy dla ciebie rak jest niebiańskim środkiem lokomocji a nasze krzyki dotrą na pewno tam gdzie trzeba nakłuwam obcasami podłogę w szczeliny starannie wkładasz ziarenka wyrosną sosny i grusze i świerki i jeszcze będą nad nami plotły splatały
  20. te ściany zniosą wszystko. komentowałam już;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...