Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

wesoły grabarz

Użytkownicy
  • Postów

    658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez wesoły grabarz

  1. Przebrnąłem przez całość. Opowiadanie najzwyklejsze z najzwyklejszych. Tematyka bardzo oklepana. Narracja, nie licząc małych zgrzytów, prowadzona w zasadzie poprawnie, ale absolutnie bez rewelacji. Jeżeli to początek tzw. "pisania" i traktować miałbym to w ramach rozgrzewki, powiedziałbym: ujdzie. Czekam na lepsze. W pas się kłaniam.
  2. ja nie konstruktywnie na nie
  3. Niektóre neologizmy, czy też zabiegi o takim charakterze, które same w sobie neologizmami nie są - zgrabne (vide: w wyniku niedoczytań nieukrytych sensów ), ale niektóre nie wytrzymują -wiadomo nic znajduję - słabe. I tak się przeplata, a w zasadzie nie przeplata, bo początek znacznie lepszy od drugiej części. Przemyślałbym drugą połowę wiersza, bo robi wrażenie niedopracowanej i napisanej nieco na siłę, żeby nie wymknąć się konwencji, w której konsekwentnie do początku się poruszasz. Pozdrawiam, graba... rz ;)
  4. Bez rewelacji, zbyt dosłowne, tematyka znana, ale zgrabne określenia, trafne porównania.
  5. pozdrawiam także i powtarzam, że nie zalecałem usuwanie niczego, tylko modyfikację, oczywiście trudno ingerować w zamysł autora, chociaż, co oczywiste, sugestie w tym miejscu są zawsze na miejscu. W pas głęboko grabarz się kłania.
  6. ciekawe, ale nie podoba mi się dobitne zakończenie, czy nie byo by lepiej, gdyby wspomnieć tylko o rytuale, a mord pominąć, zostawić trochę przestrzeni. Krótkie i zgrabne, ale ostatnie zdanie bym zmodyfikował. Pozdrawiam.
  7. Ależ było gorąco. Wydawało się, że jest goręcej niż w ogóle gorąco mogłoby kiedykolwiek być. Nie przez temperaturę rzecz jasna. We wrześniu amplituda w takim klimacie jest żałośnie niska. Tamta atmosfera... tamto napięcie... niby erotyczne, ale tak wysublimowane, że wymykające się językowi. Nie powinno to dziwić, tak najczęściej bywa z chwilami wyjątkowymi. Wyjątkowymi – brzmi śmiesznie ułomnie. Więc po co pisać? Po co mówić? Dać namiastkę... cóż by to była za namiastka... jak tania dziwka zamiast luksusowej prostytutki. Trafna i żenująca analogia. Jednak pisać. Choć się nie umie, choć to z góry skazane na amputację sedna. Niemożność dotarcia do istoty nie zniechęca jednak. Siła spontanicznej ekspresji straszliwie przewyższa gówniany racjonalizm. Jakże wysublimowanie podniecające, że nie o seks wtedy chodziło. Nic z tych rzeczy. Seks to seks, czysta kopulacja, nieskładne ruchy, ofiara na ołtarzu najwyższego z instynktów. Chociaż rozmowa nie ograniczała się do kwestii polityczno – meteorologicznych, była nadzwyczaj zgodna z kawiarnianym konwenansem. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Ale to co działo się między słowami... Boże... niesamowita kobieta. A nie był to nawet flirt. Gorzej, to było coś znacznie więcej. Czysta mistyka obcowania dwóch dusz, ciał, dwóch zamglonych i jasnych spojrzeń. Jakże tanie romansidła zubożyły słowa! Odebrały im charakter, duszę... połknąć warstwę semantyczną, częściowo strawić i wyrzygać z żółcią na przybrudzone już nieco buty słabego pisarza – z jak ohydną prostotą udało im się to osiągnąć. Jestem pełen gorzkiego podziwu. Tamten wzrok... niewinny, czysty, molestujący. Wyuzdana kokietka. Nadświadoma, ironiczna w swojej pseudo-nieświadomości. Przekonana o swojej władzy nade mną. Władzy... ehh... tam już nie było „władzy”, ja byłem Jej, więcej, byłem Nią. Stawałem się w Niej, wcześniej jako obły kształt, nagle tragicznie doprecyzowany przez mokre wargi. Moja Bogini, moja Stworzycielka, która samą swoją obecnością potrafiła obudzić to, co we mnie najbardziej pierwotne i jednocześnie złożone. Konałem... tak, to była męka. Afirmacja masochizmu, ból dający rozkosz. W jakże tandetną wizję słowa wtłaczają prawdziwą epifanię (trudne słowo dla przeciwwagi, choć wiem, że po drugiej stronie rzeki czeka z rozdziawioną paszczą pseudointelektualny bełkot! W takim razie – płynę z nurtem). Poza w jakiej siedziała, sposób, w jaki zaciągała się papierosem, podnosiła do ust kieliszek. Bawiła się mną! Tak, bez wątpienia, budząc we mnie to, co bez Niej nigdy nie zobaczyłoby światła nocy, stała się Panią własnego tworu. Podporządkowany i zachłyśnięty Absolutem, doprowadzony do granic własnych wytrzymałości, które Ona surowo kazała mi przekraczać. Czułem, że nie wytrzymam, musiałem coś zrobić, wstać i uciec? Sił brak... chociaż odezwać się znów, żeby mówione słowo przeszyło na wskroś i osłabiło tę przytłaczającą, zalatującą Gombrowiczowskim smrodem, atmosferę. Ratunek przyszedł nagle i zupełnie nieoczekiwanie - jak wstawione przypadkowo, roztargnioną ręką, zaliczenie w indeksie tępego studenta. - Przepraszam Pana najmocniej – urocza filigranowa blondynka o figlarnym spojrzeniu stała nade mną. - Tak? - Czy to Pan publikuje swoje utwory pod przewrotnym pseudonimem „wesoły grabarz” na jednym z nie cieszących się dobrą sławą portali poetyckich, którego nazwy wolałabym, z całym szacunkiem, nie ujawniać, aby nie zostać posądzoną o krypto-reklamę... - Obawiam się, że chodzi właśnie o mnie. Wniosek ten wysuwam na podstawie zaskakująco precyzyjnie dobranych przez Szanowną Panią słów, którymi zostałem właśnie uraczony – walę jej błazeńsko barokiem prosto w czaszkę. - W takim razie mam prośbę – ona na to. -Niech Pan znajdzie sobie inne hobby. Bo widzi Pan, ta Pańska przewrotność, niby umiejętna zabawa stylami, nieudane, żałosne próby upłynniania granic między nimi, gra z konwencją ... to wszystko takie pretensjonalne. Wydaje się Panu, że jest Pan bystry, że ma Pan talent! Myśli Pan, że ktoś Pana odkryje jak Masłowską, ale ona ma swój styl, napisała pierwszą powieść, którą rozumieją więźniowie, dzieci ulicy i Marcin Świetlicki. A Pan może sobie studiować, to co on, nawet 10 lat! To nie pomoże! Pan jest żaden! W rzeczywistości skrywa się Pan za tanią maską ironii. Boi się Pan! Tak! Boi się Pan, że nie potrafi napisać normalnego opowiadania, że będzie gorsze od tych miernot, które co miesiąc dostają książki, sponsorowane przez portale poetyckie, których nazw, z przyczyn już przeze mnie omawianych, przytaczać nie będę! Ja na to wstaję i we wzburzeniu nieludzkim obracam się na pięcie, zaskoczony obrotem sprawy. Zapominam nawet, cholera, przez tę absurdalną sytuację, o mojej Bogini. -Jestem niezłym pisarzem i jeszcze gorszym poetą! –rzucam panience na odchodnym, nieco poirytowany tym zjadliwym monologiem, pełnym blond - prawd, które nawiasem mówiąc, są z gruntu fałszywe.
  8. Jest pomysł, są emocje, i jest autentyzm, ale tekst chyba niedopracowany, niektóre sformułowania utykają, a niektóre są wyświechtane lekko (lustro do którego się pije, personifikacja ironii, absurdu - to wszystko było). Jak dla mnie tekst zdecydowanie za mało zindywidualizowany - paradoksalnie - bo przecież bardzo osobisty. Tekst robi wrażenie pewnego fragmentu strumienia świadomości, ale strumienia, który pod wpływem emocji przeskakuje z jednej płaszczyzny na drugą, nie troszcząc się o przyczynę i skutek. Można ten fragment podzielić na mniejsze części, które w zasadzie przy takim podziale wytrzymałyby i zachowały autonomię. Popracowałbym jednak nad spójnością. A tematyka wstrętna, bo czytelnik zaczyna myśleć: "cholera, facet ma rację, gdzie się podziały te PRAWDZIWE kobiety?", a doskonale wiemy, że One wciąż są. Sentymentalna, lekko patetyczna, wprowadzająca w melancholijny nastrój, podróż pociągiem, który wcale się nie spieszy i nie zatrzymuje gdzie popadnie, toczy się powoli dając podróżującym czas na to, aby jedno mogło wreszcie zdobyć się na chwycenie drugiego za rękę, na przypadkowe otarcie się o siebie w drodze z wagonu do wagonu. Nie jestem na nie, ale ja nie wsiadam. Pozdrawiam.
  9. Bell Canto ---> przemawiam w imieniu całej ludzkości poza sobą ... hmm ... albo odwrotnie ... (?) sam nie wiem, już mi się myli.
  10. Kamilu, jesteś kochany, całusy.
  11. Ojojojojojojojoj ... ostatni wers spowodował, że kamień spadł mi z serca, a ja nie spadłem z fotela. W zasadzie pierwszy wers ostatniej zwrotki, rozpoczęty małą literą, od razu mi coś śmierdziało, okazał się, że dupa (wiem, głupi dowcip). Ale ostatni wers za mocny, wulgaryzm zupełnie tu nie pasuje. Zbyt silnie zarysowany kontrast - kontrast w ogóle jest za często używany dla wzmocnienia - niestety stosowanie tego zabiegu najczęściej jest powielaniem(w tym przypadku także). Z przekazem trudno polemizować - intencje autora są jasne. Jestem jednak na nie. Trochę zalatuje banałem i standardem (chociaż zdaję sobie sprawę z celowego wejścia w konkretny nurt - tylko czy warto?). Gdyby usunąć ostatni wers byłoby moim zdaniem znacznie gorzej (obawiam się, że nawet przychylnie nastawiony komentator mógłby pokusić się o słowo - gniot/kicz ;)) tyś ogniem wodą i powietrzem - nie brzmiałoby lepiej? podobnie w pierwszym drugiej - zamiast czy i ? i najjaśniejszym spośród drogowskazów? Gdyby dać tytuł: "rada dla zakochanych o zacięciu poetyckim" - wtedy dosadność nie stanowiłaby takiego problemu i byłbym jak najbardziej za, ale jako "ot wiersz" nie broni się. Zastanawia mnie także kwestia logiki (również w ostatnim wersie drugiej zwrotki) i przede wszystkim spójności myślowej całości - tzn. relacji całości do wersu ostatniego. Czy rzeczywiście DLATEGO ma Pan ową niewiastę w głębokim poważaniu? ;> Chyba nie z powodu znaczenia jej - sensu stricto - dla Pana, ale formy w jaką sens ten został ujęty. Nie jestem ujęty, pozdrawiam.
  12. dziekuję w takim razie za trud włożony w dbanie o to, żebym się nie nudził rozumiem, że nie przepada Pan za krytyką proszę sobie następnym razem głowy mną nie zawracać i zamiast coś pisać, przejśc się na spacer nie jest Pan w stanie sprowokować mnie komentarzem tak niskich lotów pozdrawiam
  13. słabe - czekałem aż ...- a gdzie miał pójść - zdaję sobię sprawę, że to pewnego rodzaju zabieg, ale czemu ma służyć? drewniany krzyż - anachroniczne. chyba o blaszkę - blaszkę na drewnianym krzyżu - musiało zacinać. przesadzony wiersz, brak polskich fontów, bezpodstawne użycie znaków interpunkcyjnych - skąd pomysł, żeby wielokropek przerzucić do ostatniego wersu - jaki ma to cel? na nie
  14. to z pewnością żart, coraz częściej z nas żartują, powoli przestaję być wesoły, nie dziękuję, czy jak Pani w schabowy to i my musimy? wyjątkowo przedatowane mięcho... radzę przerzucić się na coś bardziej wysublimowanego, może drób? (chociaż obawiam się, że gołąb, z którego zrobiłaby Pani pasztet, miałby przy nóżce karteczkę z napisem: "idę z odsieczą, Jan III Sobieski")
  15. Liczyłem na wzmożoną percepcję dotyczącą spraw procentowych. Rodzynek był kiedyś w advocacie? By się mu przydało.
  16. Jest pomysł, jest atmosfera, nie jest najgorzej. - zdecydowanie za duża ilość "oklepanych" zwrotów (vide dwa pierwsze wersy) - nie wiem, czy duże litery na poczatku każdej zwrotki są potrzebne (+ Hades), tym bardziej, że tego rodzaju monolog, "notatka z akcji", spisana poetycko, ale jednak na prędce(bo nie odnoszę wrażenia jakby pisana była z perspektywy czasu), powinna robić wrażenie całości ujednoliconej, która ewentualnie "zgrzyta" w przejściach z jednej zwrotki do następnej. Z tego powodu usunąłbym także kropki na końcu każdej strofy. One nie powinny tworzyć zbyt autonomicznych, odrębnych części. Całkiem nieźle oddana atmosfera. Jest fabuła, zalatuje prozą (w czym problemu, rzecz jasna, nie widzę). Zdecydowanie przydałoby się popracować nad rymami - częstochowskie (w sensie: banalne, rymy regularne nie są same w sobie złe). "już i jeszcze dzień rozpocznie się kroków narastającym deszczem" - np. tutaj. Rym nieregularny, ale do bani (zastanawia także wersyfikacja - czy nie lepiej przerzucić "narastającym deszczem" do kolejnego wersu? Wtedy uzuskałby Pan ciekawe zawieszenie kroków ... ? narastającym deszczem - a takie zawieszenia w tego typu twórczości są jak najbardziej potrzebne). Nie będę oczywiście wypisywał wszystkich rymów, które psują tekst, ale sądzę, że na podstawie przykładów będzie Pan wiedział, o które mi chodzi. (lecz dziupla namierzona trasa przerzutu prochów wreszcie ustalona - np. ten - koszmar) "miasto wyłania się z mroku wokół spokój" - gdyby wszystkie rymy były takie. Dobrze to brzmi (ale, jak już pisałem, sformułowania banalne, nieco pretensjonalności). jeszcze trwa krótki rozejm dnia z nocą - celne! gdzieś w oknie naprzeciw drgnie jeszcze zasłona - też dobre. te sformułowania tworzą głównie atmosferę, którą chciał Pan uzyskać "bez konieczności i żadnej przyczyny czekamy jednak na noc" - czy to aby logiczne (szczególnie z "jednak")? Brzmi źle. "nadchodzi dzień szary i blady słoneczny i pełen kolorów" - to wybija treścią z rytmu czytania. Szary i blady, czy słoneczny i pełen kolorów? Nawet jeżeli miało to brzmieć bardziej poetycko, czy zwrócić uwagę na nieokresloność tego co nas czeka, zupełnie do utworu nie pasuje. "krótkich błysków i jakby nierealnych akcji" - "jakby" nigdy chyba nie brzmi dobrze mroczna amfetamina - sam nie wiem, zupełnie inna siatka semantyczna, a w tym utoworze o końcowy zgrzyt chyba nie chodziło. Może lepsze by było andrenaliny (jak zwykła mawiać posłanka Beger). reasumując - póki co - jestem na nie (dochodzi kwestia oklepanej tematyki, ale to nie jest duży problem), można z tego tworu zrobić coś naprawdę interesującego. Przede wszystkim uważałbym, żeby poprawionej wersji (jeżeli jakiekolwiek zmiany są w ogóle w planach) nie "przegadać", tj. naszpikowac bardziej treścią no i rymy koniecznie. Pozdrawiam. uff, namęczyłem się, życzę powodzenia
  17. telefon dzwonił głośniej niż miał w zwyczaju odebrałem z ciekawości - zaświatowa na koszt abonenta łączyć? proszę ... szept doszedł moich uszu dantejski jak się okazało - panie kamilu ja z biura obsługi sumienia skąd? - no z ostatniego kręgu z centrali z powodu niewywiązywania się z umowy zawartej automatycznie przy narodzinach gotowi jesteśmy ją zerwać biała słuchawka wróciła na widełki ja do myśli przerwanej tylko ironiczny uśmiech podporządkował sobie chwilowo mięśnie mojej twarzy / z cyklu: prozowato /
  18. ja swoje zdanie także już przedstawiłem, ale nie mogłem nie odnieśc się do Pańskich słów cenię sobie niechęć do sporów ale pod warunkiem, że spór jest jałowy i nic do powiedzenia już nie ma cóż
  19. Czy to jakieś żarty drogi Panie? "Muszę podać moją odpowiedź na to pytanie, bo wydaje mi się, że niektórzy tutaj mylą wiersz z prozą. "- co to w ogóle jest. Prowadzimy dialog na temat zagadnień wersyfikacyjnych i ich roli w interpretacji utworu, a Pan nagle jakieś śmieszne zarzuty przedstawia. Zupełnie bezpodstawne - spowodowane zapewne negatywnym odbiorem zamysłu dotyczącego Pańskiego utworu. > - Pan raczy żartować. Wersologia podstawą do analizy wiersza na poziomie dociekań "dlaczego? To z pewnością jakiś dowcip. Czy na pewno obaj mówimy o poezji współczesnej? Wersyfikacja to jedna z płaszczyzn, na których utór należy analizować, nie żadna podstawa, a na pewno nie do rozważań "dlaczego". "To, że zamieściłem wstępną analizę wersyfikacyjną i dałem wskazówki prozodyczne, oznacza, że chciałem dać znać o moim zamyśle, który mną kierował, pisząc ten wiersz." - skoro tak wyśmienicie zna się Pan na interpretacji poezji, skąd idiotyczny pomysł "wyjaśniania" innym swoich zamysłów? Nikt pod swoim tekstem nie wypisuje "obrony częstochowy", żeby tekst przypadkiem sam się nie bronił. Bał sie Pan, że nikt nie dostrzeże Pańskich filuternych zamysłów? Przykro mi, ale Pańska Częstochowa legła niestety. To budujące, że są osoby, które przeczytały jeden z podręczników do wersologii i do tego bawią się na podastawie uzyskanych w nim informacji. Ale wie Pan, niektórzy lubią wersologię, inni koty, jeszcze inni niebo nocą. Ja lubię wiersze bez odautorskiej analizy. Samego utworu, za pozwoleniem, nie poddaję ocenie, bo nie zagłębiłem się dotychczas wystarczająco.
  20. już gdzieś to słyszałem, mimo to robi kolosalne wrażenie - uważaj, człowiek pióra jeździ szybko / do Ząbkowic do bankomatu po pieniądze na alkochol. (to też słyszałem, w jakimś spocie chyba). Pozdrawiam tortowe oryginały.
  21. nie dostałem odpowiedzi, ale chyba miałem rację ;> pzd.
  22. Nie wiem czy ktoś będzie się bawił w zgłębianie tajników wersologii. Może znajdzie się jakiś student zauroczony poetyką na tej płaszczyźnie, albo w ogóle amator zagadnień wersyfikacyjnych. Zastanawiam się czy Twoje objaśnienia miały dodać animuszu, czy tylko uzasadnić Twoją obecnośc w tym dziale. W rzeczywistości wszystkie podręczniki do wersologii bazują na dość ograniczonej terminologii, którą właściwie w komentarzu wyłożyłeś, więc nie ma się czego bać. Chociaż jeżeli ktoś rzeczywiście to lubi, to na co mu słowa laika. Jakie nagrody za odnalezienie kwiatków, które nota bene, należy odnaleźć na innej chyba niż semantyczna, płaszczyźnie. ;> Pozdrawiam.
  23. Nie będę ukrywał - poczułem się nieco lepiej, ale Szanowna Pani przecenia mój warsztat.
  24. Nie mam nic do powiedzenia, ale to i tak o wiele więcej, niż niektórzy orgowicze rozpoczynający dyskusje na forum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...