"Cisi"
Znowu w naszych rozmowach wylewamy tony niepotrzebnych słów
Czasem szkodliwych jak chemikalia, kiedy indziej słodkich ,aż do przesady
Widzę rzędy oślepiających pereł patrząc na Ciebie gdy powiem coś miłego
Gdy rzucę coś szorstkiego, grymas jak u dziecka po porach roku Vivaldiego.
Gdy w trakcie emocjonalnej burzy padną słowa
Po których oświadczeniu staniesz się natychmiast blady
Pojąć łatwości w ich rzuceniu głowa nie zdoła
Lecz nienawiść i miłość to dwa skrajnie bliskie światy.
Kolejny raz nieproszony potok słów płynie z ust twoich
Mówisz, że zawsze jestem zapatrzony w Ciebie ślepo
Jedyne na co patrzę to gwiazdy i to cudne niebo
Gdybyś wiedziała jak lubuję się w chwilach ciszy drogich.
Jak malutki fragment pękniętego lustra prędko leci w dół
Tak spływa po twym policzku smutku łza na drewniany stół
Rzewnie płaczesz bo wiesz, że mogłaś być "tą" osobą
Chociaż mnie to boli - odejdź, miejmy to za sobą.
W ciszy zrozumiałem jak bolesne bywają ludzkie żywoty
Poczułem to dopiero po czasie prawdziwej tęsknoty
Więc skoro nie umiemy milczeć jak tybetańscy mnisi
Wykrzyczmy zatem jednym głosem "błogosławieni cisi"!