Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leadeer

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Leadeer

  1. Czy dobro się kończy tak jak kończy się życie? Czy zostaje i trwa niczym kości z wapienia? Jeśli dobro jest wyspą w oceanie zwątpienia To czy piaskiem tytułować jego ludzkie odbicie? Pustynnym dobrem, nieprzeliczonym żadnymi miarami Kruszejącym, tak drobnym że prawie jest beznadzjeją? Bo gdy skały potęgi przez władze przyrody skruszeją Stają się budulcem, dla świata sztucznego sługami Tak dobro jest sługą i budowniczym zarazem Ku przyszłości kierując zatracenie moralności I widząc w umysłach przebrzmiały ślad przeszłości Kasuje i nadpisuje tym jaśniejszym wyrazem Do odczuwania niepotrzebni wszelacy bogowie O ile obecne pierwotne zdolności poznawcze Bo zawsze w społeczeństwie są narzędzia naprawcze Daj sobie pomóc, to nie są niczyi wrogowie
  2. Muskaj ustami rowek między piersiami kurczaka Nosem dotykaj powoli skóry przypieczonej gładko Przejdź do pocałunku francuskiego tosta (mam smaka) Nie wsuwaj języka do końca, delikatnie, o matko... Czubkiem penetruj wnętrze dwóch kromek Poruszaj i przesuwaj, zasmakuj płomieni I nawet jak Twoje wargi to namiętny pocałunek Język ma nie walczyć o kontrolę przestrzeni...
  3. @Leszczym dziękuję bardzo, doceniam komentarz, cieszę się że ze forma nie odstrasza :)
  4. Błądzę w tym domu między salonem a kuchnią Przeplatam nogami w pokoju złączonym Odwiedzam łazienkę gdzie krzyki me milkną Wychodzę i kładę sie w łóżku natchnionym Na jedną osobę a dwie sie zmieściły Z wiatrakiem skierowanym na rozpalone ciała Oddane uczuciu akt prosty a miły To szczęście, bo nadzieja niestety przebrzmiała Styki spalone tęsknotą i pamięć dysk twardy Nie odpuszcza nie zapomni bo zaszyfrowany Nie pęknie jak guma ta bańka bom hardy Zewnętrznie a środek miękki, garbowany Na zawsze zapamiętam ten uśmiech w sukience Na schodach zawiniętych niby pętla na szyi Gdy me oczy utkwione w prześlicznej panience Mnożyły w żołądku stu-rzędy motyli W dniu ślubu pierwszym a dwudziestym piątym Przypieczętowałem zgubę i zawierzenie duszy I stanąłem przed ołtarzem z sercem mym wątłym Z nadzieją że to ona chwyci mocno i poruszy Na zawsze zapamiętam klękanie pośrodku Na sali ze wzrokiem świdrującym na wylot Gdy oświadczyłem wierność wprost od duszy spodku Oddałem plany i wizje na cały mój żywot To piękne i niezapomniane, na zawsze w pamięci Jak słowa dwa pierwsze wypowiedziane w kawiarnii "Ty istniejesz" mi rzekła i rozlużniła swe pieści Bo stres nas zjadał gdy upał jak w Narnii
  5. wiesz że już nie żyję czasami najczęściej się za wieszam między faz a mi przenika się przez powietrze i fale mnie otaczają cząstki reagują interakcje zanikają ludzie odchodzą nie ruszając sie z miejsca zmieniają się zakładając stare maski pragnąć ujrzeć nagą skórę wyrwać się spod łaski głeboko tnę i zrywam warstwy obcęgi zakleszczam ale te pierwsze budują sie same sam też mam mur i szpachluję go codziennie niedostępny numer zakładam blokadę tak jak wspomnienia klikam ctrl-x wszystkich wykasuję imiennie jeśli myślisz że jesteś bezpieczny i nie grozi ci nic wymień zespół dziedzinę książkę zostaw ciszę i pustkę a zobaczysz tylko wstążkę przewiązaną na folderze podpisanym widz
  6. @violetta Dziwne dla ludzi jest to czego nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć
  7. Wspaniała metafora ulotności życia, braku wpływu na swój koniec, zatracenie instynktów przetrwania na rzecz nie sprawiania problemów systemowi. PKP jako symbol zła koniecznego. Coś pięknego
  8. Spokoju wartę prowadzi cierpliwy Cerber Nie wpuszcza do środka transportu uczucia Orfeusz głosu daje nie na lirze a werblem Wybrzmiewa po kątach czekając wyzucia Puste Pole Elizjum radościm niegodny Oddala się ode mnie upragnione szczęście Walczyłem taki długo niemożebnie głodny Tylko by żarnikowi ściąć zmienne napięcie Samotność to nie sobie samemu bywanie Jak nie złożysz jaja to nic się nie wykluje Nie mogę tak siedzieć gdy puste pojmowanie Naprzód mój umysł czysty zachować próbuje A ateńską chwałę ześle na zawołanie Gdy rozkmin ten owoc me dziedzictwo opluje Piękny Styks mieni się odcieniami szkarłatu Powoli zapominam o świetle dni przeszłych Ich niestałość do ścięcia pozostawiam katu Widzę swe możliwości narcyzy już wzeszły Ku ciemnym zatraceniom kieruję to mięso Wiodę prosto z czaszki niczym robot bezwładny Chaos koi me myśli już jestem zwycięzcą A ze mną jest Otchłań ja jeździec przykładny Na własny mój wszechświat zrzucam apokalipsę Dzielę Ziemi część czwartą pod swoje władanie Palcem orbitę kreślę wyznaczam elipsę Wypuszczam rozsądek oraz szczere kochanie Nadzieja matka głupia jej dzieci na stryczek Sam trzymam ją w sercu to spokoju zakładnik W Hadesie odpocznę gdy zmontuję dwie prycze I zagrzeję czekając na mój życia składnik
×
×
  • Dodaj nową pozycję...