Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafael Marius

Użytkownicy
  • Postów

    9 487
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    77

Treść opublikowana przez Rafael Marius

  1. Znane sprawy. Nic nowego. Przez te 50 lat świadomego życia tyle się tego nasłuchałem. Różnych interpretacji z taką, czy inną tezą, wzajemnie sprzecznych. Ja do tego wszystkiego podchodzę sceptycznie. Bardziej interesuje mnie historia przez małe "h" ta codzienna zwykłych ludzi, dużo bardziej prawdziwa. A każda władza ma to do siebie, że realizuje tylko własne interesy i interesiki, kosztem śmierci swoich poddanych.
  2. A ja się z tym powiedzeniem utożsamiam i w moim przypadku jest bardzo prawdziwe, Tu nie tylko chodzi o faktyczne nieszczęścia, ale o ich subiektywne odczucie, a tu w moim pokoleniu i wcześniejszych była i jest ogromna przepaść. Za młodu ludzie byli weseli i pogodni, a na starość smutni i zgorzkniali. Tak statystycznie rzecz jasna. A powiedzenia mówią o regułach, a nie wyjątkach.
  3. To miło, że Ci się spodobał. Dziękuję za pozytywny komentarz i serduszko.
  4. A owszem nawet udało mi się wyjść na trochę, co u mnie dość rzadkie ostatnio.
  5. Zatem życzę miłych wrażeń akustycznych.
  6. A owszem to symfonia harmonijnych dźwięków rozpisana na całe życie. Dziękuję za uznanie.
  7. @violetta Tak harmonia to najlepsze co się człowiekowi może przytrafić. Niestety bywa zarówno piękna, jak i nietrwała, podobna tulipanom. Też pod tym tytułem wierszyk popełniłem i nawet się spodobał, czego i Tobie życzę. https://poezja.org/forum/utwor/230493-harmonia/#comments
  8. Starość nie radość. Daje po kościach to i mina nie taka jak za młodu.
  9. "Ty i ja serca dwa"
  10. Najlepsza strategia na zimę, choć można też wyjść na trochę, byle z umiarem.
  11. W sumie to jeden z wyznaczników ewolucji. Ważne żeby dostosować się jak najlepiej, w kreatywny sposób. Ale to potrafią tylko nieliczni. Reszta naśladuje stado.
  12. Ja też to robiłem, a potem pisałem, gdy udało mi się z dużym mozołem i nie prędko opanować tą trudną sztukę. Teraz już dzieci robić tego nie mogą. Wiadomo śniegu brak.
  13. Często gęsto, a nawet prawie zawsze, życie do tego zmusza. Trzeba być takim jak inni by przetrwać.
  14. @FaLcorN Ach te zawiłe relacje damsko męskie. Niektórzy lubią komplikować, a chciałoby się tak prosto.
  15. @Czarek Płatak Smutna i ładna opowieść.
  16. Tak jak najbardziej znam "Wiecha", nie osobiście ale jego żyjącą rodzinę już tak. Czytałem chyba wszystko co napisał. Jednak te felietony dotyczą trochę późniejszego okresu. Na pewno nie opisanego w wierszu stycznia 1945. W tym czasie był jeszcze pełny spontan, prawo dżungli, kto pierwszy i silniejszy, ten brał co lepsze kąski. Nam się taki średni trafił 18 stycznia o świcie. Byli jeszcze szybsi rewolwerowcy, jak to na Dzikim Zachodzie... wolskim. Życie ludzkie nie było wiele warte. Nasi panowie byli wszyscy uzbrojeni, zatem nie dawali sobie w kaszę dmuchać, bronili swego jak niepodległości. Wiech opisuje okres po utworzeniu tak zwanego "kwaterunku". Nasze gniazdko miało 82 m2, zamieszkałe przez 11 osób z rodziny, mimo wszystko miało nadmetraż i dokwaterowano nam jeszcze dwie zupełnie obce osoby. Zatem wszystko się zgadza. Jego felietony są oparte na prawdziwych zdarzeniach, autentycznych historiach, które zasłyszał od warszawskich rodaków.Napisane z warsiaskim humorkiem, bo tak rzeczywiście było. Nikt nie pękał i rezonu nie tracił. U nas też było wesolutko, radość i wzajemne wsparcie dawało siłę aby przetrwać ten ekstremalnie trudny czas. Zupełnie inna jakość relacji niż teraz. Może kiedyś napiszę więcej bo jest o czym np jak wyglądały zajęcia w szkole mojego ojca. Niestety namącili na długie lata, tak że nie można spać spokojnie, bo ciągle jakimiś roszczeniami nas straszą. Dziękuję za serduszko i wspomnienie o bliskim mi Wiechu.
  17. To prawda, aż się to w głowie nie mieści, że takie coś mogło się wydarzyć w miejscu gdzie obecnie mieszkam. A część z tych zniszczeń była dziełem szalonego wandalizmu dokonywanego przez RONA i innych płatnych nazistowskich pachołków już po zakończeniu Powstania, Też się do tego dołączam. Ale żeby się to nie powtórzyło trzeba pamiętać i przestrzegać następne pokolenia. Dzielić się autentycznym świadectwem tych którzy to przeżyli powtarzanym niezmiennie przez usta ich potomków. Jest Historia przez duże H, ale jest też ta mniejsza rodzinna może nie tak wybuchowa i głośna, ale za to bliższa, a przez to równie nośna. Dziękuję za serduszko i komentarz.
  18. To prawda. Dziadek zajął nie swoją własność, bo żadna z trzech kamienic należących do naszej rodziny nie nadawała się do zamieszkania. Cały czas trzeba było zdobyczy pilnować, aby inni nam nie zabrali. Jak tylko pojawiła się możliwość poszedł do urzędu i zalegalizował ten lokal. Był to tak zwany "nakaz administracyjny", który z pewnymi ograniczeniami dawał prawo do dziedziczenia. I tak to funkcjonowało przez 75 lat. Wspomnianym powyżej spadkobiercą za oceanu udało się, mieli szczęście, że ich własność nie uległa zniszczeniu. Mogli ją odzyskać w całości. Roszczenia zgłaszali jeszcze w PRLu zatem ciocia i jej syn z rodziną byli przygotowani na to, że kiedyś ich wyrzucą. Na biednego nie trafiło. Niestety na działkach należących do naszej rodziny powstały inne obiekty o dużym znaczeniu społecznym w związku z tym sprawa roszczeń jest póki co nie do ruszenia. Może kiedyś w kolejnych pokoleniach. Mój blok, w którym rodzice kupili w latach 60tych mieszkanie na kredyt też ma zgłoszone roszczenia zza oceanu, ale zagrożenie utratą własności jest raczej znikome. Spadkobiercy tylko tracą pieniądze na adwokatów, bo i tak nic nie ugrają. Zagmatwane są te warszawskie nieruchomości, niczego nie można być pewnym. Dziękuję za serduszko i komentarz.
  19. Było takie hasło, "Cały naród buduje stolicę" i stąd dziecięca składka. Taka solidarność społeczna, której teraz bardzo brakuje.| Władze początkowo chciały przenieść stolicę do niezburzonej Łodzi, a Warszawę pozostawić nieodbudowaną jako pomnik męczeństwa. Ale jednak Warszawiacy, tacy jak moja rodzina, nie dali się wyrzucić, ani władzy, ani zimie i wracali masowo do swojego zburzonego miasta. Historycy szacują, że pod koniec stycznia było nas już 200 tysięcy, bytujących w skrajnie niekorzystnych warunkach. Władza ludowa widząc taką determinację ustąpiła i zapadła decyzja o odbudowie pod hasłami socjalizmu rzecz jasna, ale mniejsza o to, liczyło się że miasto będzie żyło. Mówi się niewiele w mediach głównego nurtu . Dużo tylko w niszowych kręgach osób zainteresowanych najnowszą historią Syreniego Grodu, choć pewnie trochę się to zmieni skoro 2025 został ogłoszony rokiem pamięci o odbudowie Warszawy. Ja też nie pominąłem 80 rocznicy powrotu, pisząc ten wiersz ku pamięci nieznanych tysięcy bohaterów, dzięki którym mamy tak piękne miasto zamiast kupy gruzów. Dziękuję za komentarz.
  20. Tak. Dziękuję nie znałem tego kanału. Obejrzę wszystkie. Bardzo dobrze zrobione. Tobie to dobrze.
  21. Mogło tak być. Bez ogrzewania nie budowano. Albo piece albo centralne z lokalnej kotłowni. Nie było opcji na prąd, zbyt drogi. Powolutku aż do skutku. Moja rodzina też sama wyremontowała. Ona była spalona w Powstaniu. Ale najpierw 3 lata musieli pracować żeby taki kapitalny zrobić. Zarobić na materiały budowlane, gdzieś na lewo kupić. Wtedy było ogromne zapotrzebowanie. Cała Warszawa była w remoncie lub budowie. Stąd bardzo wysokie ceny.
  22. A w którym roku została zbudowana? Bohaterka wiersza w 1936 w stylu modernistycznym. Bardzo nowoczesna jak na tamte czasy. Nawet windę miała. Mój ojciec się nią zajmował, a wcześniej dziadek, naprawiał, konserwował. Miasto się tym nie interesowało. Takie to były czasy, że ludzie mogli i chcieli sobie sami radzić za własną kasę nie oglądając się na nikogo. Była wolność, a teraz są przepisy rzekomego bezpieczeństwa. Patologia i tyle.
  23. A przedtem ogrzewałaś się elektrycznie? Ja się na tym nie znam. Mamy od zawsze centralne i w tej kamienicy, którą opisałem w wierszu też tak było. Mieli własną kotłownie, a potem podłączyli ich do sieci miejskiej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...