-
Postów
2 492 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
5
Treść opublikowana przez staszeko
-
młodzieńcze lata
staszeko odpowiedział(a) na izabela799 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
To według mnie zależy od stosunku do własnych osiągnięć: co dla jednego jest życiowym sukcesem, dla drugiego może być sromotną porażką. Niezaprzeczalnie, sad jest najpiękniejszy w okresie kwitnienia i ten wiersz dobrze to oddaje. 🌼🌼 -
Nastrojowy wiersz pełen koloru i pięknego krajobrazu. 👍 Zmieniłbym tylko ostatni wers: Podążając za zachodem słońca -> Podążając za zachodzącym słońcem ponieważ z perspektywy oglądających zachód słońca to jedno miejsce na horyzoncie, więc nie trzeba za nim podążać, wystarczy stać nieruchomo. Pozdrawiam. 👋
- 3 odpowiedzi
-
- dziewczyna
- lato
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
młodzieńcze lata
staszeko odpowiedział(a) na izabela799 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Czemu tak jest, że czasy młodości jawią się jako lepsze? Przecież gdy byłem młody wcale tego nie zauważałem. Po prostu byłem, nie mając pojęcia, że za ileś lat wrócę do tych chwil w myślach. Życie jest pokręcone… pierwszych miłości spełnionych -> pierwszych miłości niespełnionych 💔 -
@Notopech Nigdy bym nie przypuszczał, że jedna myśl wywoła tak duży odzew, ale to chyba dlatego, że wszyscy w pewnym wieku myślimy podobnie. 😊
-
trudne pytania
staszeko odpowiedział(a) na izabela799 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Są pytania bez odpowiedzi, tak samo jak choroby, na które nie ma lekarstwa, ale można z tym żyć. Pozdrawiam. 👋 -
Szczere pragnienie wyrażone w przepiękny sposób. 👍
-
Początek całkiem niewinny, ale w końcówce czuć niepokój i zapowiedź czegoś złowrogiego: te kręgi zataczane nocą nad miastem — nic dobrego z tego nie wyniknie.
-
Zagubiona brygada
staszeko odpowiedział(a) na Rafael Marius utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Rafael Marius @Tectosmith @joanna53 @Waldemar_Talar_Talar @Dag Piękna, wzruszająca pieśń — łza w oku się kręci. 😥 Twój wiersz również trafia prosto w serce. 💜 -
Kryształki — złoto — płatki: bardzo kobiece. 🌹😊
-
na krawędzie świata
staszeko odpowiedział(a) na Krzysztof2022 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Mat — stopień wojskowy w marynarce wojennej (odpowiednik kaprala) Marynarz — również stopień wojskowy (odpowiednik szeregowca) Dlatego nie potrzeba dodawać: marynarza z marzeń co skrywasz za wstydu parawanem kompas sprawić marynarzowi na drogę -
Co się stanie, jak się stanie?
staszeko odpowiedział(a) na Quidem.art utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ten wers przypomniał mi wizytę w Hongkongu, gdzie wzdłuż ulic ciągną się ściany wysokich bloków bez balkonów, dlatego ludzie wywieszają pranie na długich, bambusowych tyczkach prosto z okna. Pomyślałem w pierwszej chwili, że przyjechałem w dzień jakiegoś święta, a te kije z różnokolorowymi szmatkami to muszą być państwowe flagi. 🇭🇰 Ciepły, radosny wiersz. 👍 -
Kochanie, będziemy mieszkać w pałacu
staszeko odpowiedział(a) na staszeko utwór w Warsztat dla prozy
Ach, skoro tak, to się cieszę. 😊 Napisałem to, żeby pokazać, iż proza życiowa zawsze bierze górę nad marzeniami i poezją.- 30 odpowiedzi
-
- opowiadnie
- wspomnienia
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
A Poem From a Booklet With Grand Plans
staszeko odpowiedział(a) na Nefretete utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Śladami Leonarda Taki jestem jak odbicie wasze z lustra morza ranem widzicie Czemu tytuł po angielsku? Chyba nie dlatego, żeby nadać tekstowi większej powagi. A jeśli już po angielsku, to powinien być prawidłowo zapisany: A Poem From a Booklet With Grand Plans W angielskich tytułach wszystkie wyrazy (za wyjątkiem niektórych zaimków) piszemy wielką literą. Rozumiem nastąpił pewien moment rozczulający, rodzinny, którym chciałeś się podzielić. Opraw to w ramki i ofiaruj autorowi na urodziny za dwadzieścic lat. Pozdrawiam. 😊 -
— Kran w umywalce ciężko dokręcić! — Naprawdę? Teraz nie mam na to czasu. Kilka chwil później... — Mówiłam ci, że z kranu w łazience cieknie. Przestań siedzieć przy komputerze. Zadbałbyś trochę o dom — powiedziała z nutką wyrzutu w głosie. Wiedziałem, że jak raz zacznie, temat kranu będzie powracać jak bumerang. Miałem za sobą wyczerpujący tydzień i nie mogłem wykrzesać odrobiny energii na cokolwiek, co dopiero jakiś cieknący kran. — Co chcesz, żebym zrobił? — Chcę, żebyś obejrzał ten kran. Może tylko uszczelkę trzeba wymienić. — Przecież wymieniałem w tym kranie uszczelkę już dwa razy w ciągu ostatniego miesiąca. — Pewnie wymieniłeś nie tę co trzeba. Skąd ona tyle wie o uszczelkach? Pewnie od koleżanki, tej która w Polsce studiowała hydraulikę stosowaną, czy coś w tym rodzaju. Ta koleżanka nie naprawiła jednego kranu, bo ma od tego znajomych. Samotna, atrakcyjna, kokietuje tylu facetów, że sami wymyślają, co by tu jeszcze upiększyć: wysypać żwirem alejkę, pomalować płot i co tylko tamta zechce. — Gdybyś na dom poświęcał tyle czasu, ile marnujesz przy komputerze, już dawno mieszkalibyśmy w pałacu. „A na co mi pałac?” — pomyślałem i co jej przeszkadza komputer? Przed telewizorem mogę siedzieć pół dnia i nie zwraca na to uwagi, a gdy tylko zacznę grać na komputerze, zaraz ma pretensje. — Trzeba wezwać hydraulika — mruknąłem na odczepkę. — Ale oni strasznie zdzierają. Za sam dojazd liczą tyle, co za godzinę pracy. — Najlepiej znaleźć kogoś, kto mieszka w pobliżu. — To czemu nie szukasz? Przestań grać i zrób coś pożytecznego. No tak, sobota zmarnowana, a czekałem na nią cały tydzień. Cieknące krany, przystępne ceny… W ciągu niecałej sekundy ponad sześć milionów rezultatów. Aż tyle kranów przecieka? To gdzie są te pałace? Kliknąłem na kilku odnośnikach z pierwszej strony. Co? Takie ceny to prawdziwy rozbój! Byłem na siebie wściekły: lata studiów, zakuwanie po nocach, egzaminy i przychodzi mi wzywać hydraulika, który może mieć sześć klas podstawówki, a zarabia więcej na godzinę niż ja przez cały dzień. Na taką niesprawiedliwość pozwolić nie mogę! — Skarbie, wiesz jak bardzo nie lubię tego robić, ale doprowadzę ten cholerny kran do porządku, żebyś nie uważała mnie za złego męża. Wstałem od biurka poszukać zapasowej uszczelki. Potem zakręciłem dopływ zimnej wody przed domem. Ciepłej wody nie trzeba było zakręcać, bo szła z tej samej rury, przez kocioł w pralni. Odkręciłem baterię, założyłem nową uszczelkę i sprawdziłem, czy dławica jest dobrze dokręcona. Następnie wykonałem te same czynności, w odwrotnej kolejności. Kapało jak przedtem. „No to problem z głowy” — stwierdziłem z ulgą. Zrobiłem co w ludzkiej mocy i teraz z czystym sumieniem mogę wzywać fachowca. Ale na babski upór nie ma rady. Poszperałem na dnie szuflady i wybrałem uszczelkę grubszą, innego koloru. Powtórzyłem całą procedurę, lecz woda ciekła nadal, chyba nawet bardziej niż na początku. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten dzień i nie mogłem uwierzyć, że kilka minut później stałem w drzwiach w wyjściowym ubraniu i z kluczykami do samochodu. — Serduszko, jadę do sklepu zasięgnąć porady. Zaraz będę z powrotem. — Dobrze, tylko bez pośpiechu, mamy cały dzień. Sklep dorównywał rozmiarami hangarowi na lotnisku. Powinni w nim sprzedawać airbusy-piętrusy, ale zawalony był mnóstwem rozmaitego asortymentu, co tylko może mieć użytek w domowym gospodarstwie. Gdybym na oglądanie każdej rzeczy poświęcił choćby sekundę, nie wyszedłbym stąd przed rokiem. — Mam problem z wymianą uszczelki — zaczepiłem przechodzącego sprzedawcę. Był w starszym wieku i miał na sobie długi, czerwony fartuch, a pod spodem szorty. Wyglądało śmiesznie, jakby nosił sukienkę. Gdy tylko usłyszał mój akcent, przestał kontaktować i musiałem powtórzyć pytanie. — Widocznie dławica jest przepracowana i wymaga naprawy. Widząc, że nic nie rozumiem, wyjaśnił: — Można to łatwo zrobić przy pomocy narzędzia do ręcznego frezowania. Nie kosztuje ono wiele, a właśnie dzisiaj mamy specjalną ofertę. Nie tracąc czasu na długie rozmyślania, kupiłem to narzędzie i przystąpiłem do dzieła. Przytknąłem frez do dławicy i powoli, równomiernym ruchem ręki, zacząłem nim obracać, dokładnie według wskazówek udzielonych mi przez sprzedawcę. Gotowe. Spojrzałem na zegarek: dopiero minęła jedenasta, może jeszcze zdążę pograć na komputerze. Odkręciłem wodę. — Psia krew, teraz dopiero cieknie! Podstawiłem wiadro pod zlew. Obserwowała mnie z dezaprobatą. — Może poproś Paula? Naprawia spychacze, koparki, na pewno będzie umiał… Paul to nasz sąsiad, młodszy ode mnie kilka lat. Kiedy zamieszkał obok, zaprosiliśmy go z żoną na grilla, żeby wybadać kim są i zawrzeć pakt o nieagresji. Było to na jesieni, lecz słońce wciąż grzało mocno, dlatego siedzieliśmy pod gazebo, na trawniku za domem. Każdy pił co innego: ja piwo, mój szmaragd białe wino, Vivian Jack Daniel's whiskey. Paul miał ochotę na wódkę, więc zaproponowałem absolut o smaku porzeczki, za którym sam zbytnio nie przepadam. Nalałem mu, wypił do dna. Swój chłop — pomyślałem. Nalałem znowu, wychylił bez namysłu. — Ale dobre! — Mlaskał z zachwytu. — Bądź tak uprzejmy i nalej mi jeszcze jeden. — Powoli Paul, mamy sporo czasu… Paulowi nigdzie nie było spieszno, lecz rozmowa go nudziła. Nie przyszedł tu gadać i miałem wrażenie, że jeśli mu nie naleję, sam złapie za butelkę. Starsza o dziesięć lat Vivian, świdrowała go karcącym wzrokiem, jakim matka patrzy na nieletnie dziecko, ale Paul nic sobie z tego nie robił. Po kilku kieliszkach jego twarz zbladła jak płótno, krzesło na którym siedział traciło w coraz głębszym przechyle styczność z podłożem, aż osiągnęło punkt krytyczny, za którym nie było powrotu. Zatrzepotał w powietrzu rękami i runął na wznak jak kłoda. Ważył chyba siedemnaście kamieni i zataszczenie go do domu wymagało dużego wysiłku. Unikał mnie przez kilka następnych tygodni, a znajomym z ulicy rozpowiadał, jak to Polaczek spod jedenastki spił go w trupa. Na szczęście od tamtego zdarzenia upłynęło już tyle dni bez alkoholu, że znowu byliśmy w przyjacielskich stosunkach. Paul nigdy nie odmawiał wyświadczania drobnych przysług i gdy tylko wyjaśniłem w czym rzecz, złapał za frez ręką potężną jak niedźwiedzia łapa. Zagrało w rurach po całym domu, lecz kranowi niewiele to pomogło. Paul machnął ręką i powiedział, żebym nie żałował pieniędzy na hydraulika, ale mój diament nie chciał o tym słyszeć. Odbyłem w takim razie drugą podróż do sklepu i żeby nie opowiadać całej historii od początku, odszukałem tego samego sprzedawcę. Znalazłem go w dziale wyposażenia łazienki, widocznie była to jego specjalizacja. Układał towar na najwyższej półce i musiałem poczekać aż zjedzie dźwigiem na dół. Kiedy wypomniałem mu, jak dobre narzędzie mi sprzedał, odparł niewzruszony: — Pewnie frez zrobił wycięcia w dławicy, które penetruje woda i dlatego kran cieknie nadal. Powinieneś wybrać inny rodzaj, taki zakładany na wiertarkę. Mówiąc to pogmerał na półce i podał mi kawałek ciemnego metalu w kształcie grzybka. Czemu nie powiedział mi tego za pierwszym razem? Pewnie dlatego, żeby zarobić podwójnie. Poszedłem bez słowa do kasy, zapłaciłem i wróciłem do domu. Wyjąłem ze schowka w przedpokoju wiertarkę, nałożyłem frez, przystawiłem równo do dławicy i pociągnąłem za spust. Wierciłem ostrożnie kilkanaście sekund, po czym poświeciłem latarką, żeby sprawdzić rezultat: powierzchnia dławicy była gładka jak lustro. Nauczony złym doświadczeniem, bez większych oczekiwań puściłem wodę. — Złotko, chodź tutaj prędko! Naprawiłem kran, zobacz ani jednej kropelki, a jak leciutko można zakręcać! Popatrzyła na mnie z nieukrywanym podziwem. Wówczas zrozumiałem, że żadna ilość dyplomów, ani tytułów nie zaimponuje kobiecie. Miał rację jeden z moich kolegów mówiąc: — One lubią faceta, co używa rąk, jest wiecznie zajęty. Coś tam struga, maluje, całymi dniami. A ona wieczorem zrobi mu kawę, pochwali: „O, jak fajnie to skleiłeś, nikt nie zrobiłby tego lepiej, jesteś wspaniały!” Samica ptaków wybiera tego, który uwił najpiękniejsze gniazdko, a czymże jest dom, jeśli nie gniazdkiem? Rozpierała mnie duma, aż do granicy zarozumiałości. — Teraz nie ma takiego kranu, którego nie mógłbym naprawić. Może nawet dam ogłoszenie do gazety i nieźle na tym zarobię. Będziemy mieszkać w pałacu. Co o tym myślisz? — Nigdy nie jest za późno na naukę czegoś praktycznego — odpowiedziała, a z jej oczu wyczytałem, że tej nocy będzie mi przychylna i spełni najbardziej wyrafinowane zachcianki. Nie minęły dwa tygodnie. — Kran w łazience cieknie. — Co, znowu? Niemożliwe! Szybko jednak zapanowałem nad emocjami i dodałem z pewnością w głosie: — Nie rób takiej zmartwionej miny, piętnaście minut i będzie naprawione. Wyjąłem wiertarkę, założyłem frez, wiercę, wiercę, aż raptem metal ustąpił i wiertło wpadło głęboko do dziury. Przewierciłem dławicę na wylot. Woda trysnęła na kafelki, jak ze studni artezyjskiej. Usiadłem na posadzce, mokry, zrezygnowany. — A niech to diabli, dzwonię po hydraulika!
- 30 odpowiedzi
-
13
-
- opowiadnie
- wspomnienia
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
A dla poetów — kto?
-
Psy nisko fruwają — będzie burza w domu! 😊
-
Uśmiechnij się, choć serce ci pęka…
-
Może, rozklekotany? krem, dziki bez, wiśnia — odurzająca kombinacja, aż mi się zakręciło w głowie 🤗
-
A to ci ambaras… 😝
-
jestem obdarzona doskonałym ciałem dostrzegam piękno cielesnymi oczami słyszę muzykę cielesnymi uszami poruszam do tańca cielesnymi nogami nie mam zmartwień nie mogę się doczekać poranka to jest cudowne
-
słowa jak frisbee
staszeko odpowiedział(a) na helenoir utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Podoba mi się porównanie słów do frisbee: można rzucać słowa na wiatr, ale można również uderzyć złym słowem w głowę, sprawić ból, więc bądźmy ostrożni rzucając frisbee! -
Ale mamy wolność słowa, a to już jest coś. 😊 Pozdrawiam. 👋
-
Zawsze masz wybór: to kim będziesz zależy od Ciebie, nie od jakiegoś szanownego pana. 16 to wiek autora?
-
spojrzenie na wagę złota
staszeko odpowiedział(a) na Gizel-la utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Szukanie sensu w życiu to jak liczenie gwiazd na niebie — można tym się trudzić, lecz cóż to zmieni❓ ✨ -
spojrzenie na wagę złota
staszeko odpowiedział(a) na Gizel-la utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Nie wszystko rozumiem, a tak szczerze: niewiele rozumiem. Jakbym za kimś szedł, ale w pewnych chwilach tracił postać z oczu. Spokojny początek, mocne zakończenie, jak w Balladzie g-moll Szopena: