-
Postów
314 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Quidem.art
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 13
-
Projekt Takamoya, chwila 119 Tam, gdzie obłokom rozdają nogi, W kwiecistych lasach czają się zbóje, Krowa nie ryczy, komar nie kłuje, A świat teatrem dla ubogich. I tam, gdzie ciszy nikt nie słyszy, A czas rachują ziarenka piasku, Gdzie nie zachwycają lustrzane blaski, Gdzie wszędzie dalej jest niż bliżej. W każdym z tych światów, Jak nić Ariadny, Twoich ust smak każdy Prowadzi. I kocham Cię za to.
-
Projekt Takamoya, chwila 118 Bambaryło skocznie wpada do sypialni niosąc owoce. Uśmiechnięta od ucha do ucha śpiewnie zaczepia Pierdziela - Chcesz banana?.. i dośpiewuje - nana nana Szczęśliwy Pierdziel pomyślał wtedy dwie myśli: “Miłość ma wpływ na wszystko.” i “Jak niesamowity byłby świat, gdyby stworzyła go kobieta!”. Trochę później zagadnął usypiającą Bambaryło - A wiesz, z jakim człowiekiem warto być? - No, z jakim? - Z takim, z którym warto żyć i pić. I to by było na tyle.
-
1
-
Projekt Antymateria, 5 Tego świata nie wybieram, W małych ludziach puste głosy. Myśli układane w stosy Proces Kafki sponiewierał. Zamiast pasji wola trwania, W głębi celi twarz idioty. Śmiech szympansa krzywym lotem Karmi głowę niedospaniem. Los narzuca plewy glebie, Czas rozciąga guma ciszy. Nawet krzyku nikt nie słyszy. W środku życia pusty przebieg. Obcy ręcznik i ubranie, Smętna szmata materaca. Obraz Ciebie przestał wracać. Strup na ciepłej jeszcze ranie. Niech się już cokolwiek stanie, Bo czekanie nie popłaca Na tych szarych krat pałacach I bezmyślnych strat kurhanie. Byłaś blisko, moja miła. Bliżej tylko Bóg zamieszkał. Szkoda, że ten czas straciłem, Szkoda, że los sprzyjać przestał. Pozostało zapić winem, Chociaż miłość wciąż nie przeszła.
-
Światła gaszą o dziesiątej
Quidem.art odpowiedział(a) na Quidem.art utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy Dziękuję, cykl Antymateria powstał w czasie pobytu w ZK. To doświadczenie pokazało mi świat z tak odmiennej perspektywy, że tytuł cyklu nasunął się sam. Doświadczenie na tyle wyjątkowe, że wolałbym na tej bazie nie tworzyć już innych cykli. 😉 Trudno wyrazić jednoznacznie jego wartość, bo i było warto, i szkoda, że było. Z jednej strony bezcenne, z drugiej kosztem życia, które jest jedno. Metaforycznie ujmując - kompost to zgnilizna, ale jeśli go nie zmarnujesz, to plony wynagrodzą smród. Pozdrawiam @poezja.tanczy o, zapomniałem odpowiedzieć. Dłonie są tej, o której myśl pozwoliła mi przejść to ambiwalentne doświadczenie, i która dzisiaj jest przy mnie i ze mną, a to wcale nie było latwe, dla obojga. -
Projekt Antymateria, 3 Nie pamiętam dobrze daty, Nie wiem , czy jest środa, piątek, Ale wiem, że u nas światła Gaszą zawsze o dziesiątej. Piszę, czytam, rozmawiamy. Myśli płyną szybko w słowach. Często tęsknię do staruszki mamy. Tu tęsknoty huczą w głowach. Dni migają, jak widoki w oknie, Kiedy pociąg mknie przez życie. Chciałbym znowu w deszczu zmoknąć. Żal mi tego, co już wyciekł. Wielkie sprawy - miłość, przyszłość, Pochowane w głębi głowy. Trochę głupio wszystko wyszło. Żyję, jakbym żył w połowie. Każdy tunel ma światełko, Każda chwila ma swój koniec. Choćby była bardzo wielką, W ogniu czasu każda spłonie. Noc kolejny dzień zasłoni. Cisza nie jest już udręką. Zanim zgaszą, czuję w rękach Przeszłe ciepło Twoich dłoni.
-
Projekt Antymateria, 2 Sztuczką przeklętych katów to całe czekanie Na wszystko i na nic, jak kamień w kurhanie. Jedzenie nie dławi, cisza rani za nic, Szorstkie posłanie kolcami sen plami, Kłamie wspomnieniami pamięć przesłodzona. Za oknami już jesień, szarych myśli deseń. Tego, co było nie wskrzeszę, czas skonał. Taka jest miłość, jak wielką topiel przepłynę. Kiedy chwile miną, zostawię, co było. Już lepiej rękę skryć w kieszeń, Niż dla świętego spokoju szukać rozgrzeszeń Ku uciesze ludzi małych, co stoją dookoła, Księgowych z terakoty gotowych do boju. Ciasteczkowe słowa w ich pustych głowach Chwalą powab świata, gdzie główną lekcją strata. Jutro błoto pokryje znów buty, Zwiędną zerwane kwiaty. Niczego nie chcę, Zaczynam od nowa i na końcu tęczy Poszukam złota, jak każdy marzyciel-idiota. Kiedy się zmęczę, wspomnę, jak byłaś blisko, Jak dobrze było na szczycie. Zbyt szybko szczyt mija, mijany przez życie. Ty byłaś moją zdobytą Troją, Choć zamiast konia była dłoń w dłoni. Chciałem Cię chronić zmęczonym ciałem, A sam zostałem zdradzonym Priamem. Myśliwy zwierzyną w historii tej całej… Takie to kino, kochana dziewczyno, Los śmieszny aż boli, choć szkoda, że minął. Takie to kino, kochana dziewczyno.
-
1
-
Projekt Antymateria*, 1 Sekundy pokryte myślami, Godziny między miską a spacerem. Bezcenne tylko to, co szczere, Bezdenny wszechświat między nami. Echa peronu śladami na plaży. Spokojnie nie myślę o przeszłości. Zbyt dużo w niej złości, Za ciężki smak minionych marzeń. Miłość jest gliną, z której lepią garnki, Wypalane pragnieniem łyka zimnej wody. Najsłodsze jutro nie naprawi szkody I całe wypiję szybko wczesnym rankiem. Poprzednią torturą były strzępy świata, Puzzle sklejane w krwawiącym pośpiechu. Teraz jest inaczej. Ciepłych wspomnień echo Zegar bezdusznym wahadłem rozpłatał. Życie to lekcja, ból - zrozumienie. Straciłem przyszłość, zyskałem wiedzę. Dzięki Tobie wciąż jednak wierzę, Tylko szkoda, że jedno jest istnienie. Lepienie garnków wymaga uderzeń. Bez światła mrok nie byłby tylko cieniem. (*cykl wierszy napisanych w trakcie pobytu w ZK)
-
Lubię zapach twojej skóry Tuż przy szyi. Lubię dotyk delikatnych dłoni I tę ciszę, którą Cień smakiem ust rozpylił. Każdy dzień w Twoich oczach płonie. Na ruchomych schodach, w sklepie, Na deptaku, Znajdujemy śmiech i przytulenie. Wszędzie lepiej, Obok innych światów. Ty otulona moim ramieniem. Teraz, kiedy noc zapada Echo dnia przemyka nad nami, Jak niebo całe w gwiazdach Między gniewnymi chmurami.
-
Słyszę twój głos i słowa takie miłe. Za oknem noc milczy, okryta zimą. Jeszcze przed chwilą tak niepewnie żyłem, Teraz po słowach mrok miodem spłynął. Słyszę twój śmiech, a serce uderza Łopotem skrzydeł i walcem kwiatów. Zaledwie wczoraj bałem się wierzyć, Dzisiaj za wiarę dziękuję światu. Poczekam do jutra, przeczekam godziny, I niebo posypię gwiazdami. Samotne minuty spokojnie prześpimy, A jutro to serca zadzwonią nami.
-
1
-
Lepiej pokochaj siebie na dobre
Quidem.art odpowiedział(a) na viola arvensis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marek.zak1 bez zrozumienia I akceptacji nie ma miłości. Przynajmniej tak ja to rozumiem. Czy da się kochać kogoś nie rozumiejąc go i nie akceptując? Ja nie potrafię. -
Lepiej pokochaj siebie na dobre
Quidem.art odpowiedział(a) na viola arvensis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marek.zak1 pokochanie siebie to nie narcyzm tylko ostatni etap zrozumienia i akceptacji. Narcyzm jest wtedy, gdy tylko siebie. Tak mniej więcej. Pozdrawiam -
Mogę nawet milczeć, Choćby krzyczały wszystkie godziny świata. Słowa będę w ciszy składał, Całując policzek. Znaleźć bursztyny nad rzeką Teraz, kiedy pada i jutro w nocy. Pokażą mi je Twoje usta i oczy. Dłonie poprowadzą dróżką lekko. Liczyć uderzenia serca Przytulony, Jak mąż do żony. Z Tobą mogę więcej, Niż ze światłem płomień świecy W cieniu nocy słonych.
-
Sami ze sobą W kamiennej przestrzeni Przeszywają mroki światłami. Czasami rozbija ciszę błogą Łoskot niedomkniętych okiennic. Czasem cały wszechświat zalśni źrenicami. W latarni na ruinach klifu Można tańczyć w kuchni, Albo śpiewać. Miodowe okno marszczy się od pływów. Wszystko wydaje się cudem, Gdy połowy przetapiają się w jedno.
-
Projekt Takamoya, chwila 91 Szczęście to huśtawka Doliny i góry I dni, dla których Każda jest stawka. Palce są walcem ciepłych półcieni, Jaskółki słów i uśmiechy. Wszystko inne jest echem, Płynącym po twoim ramieniu. Nie ma już "jeszcze". Razem nad rzeką, Razem serdecznie szaleni. Szczęście to stos kamieni I puch Twoich ust, I świat, który się zmienił.
-
Projekt Takamoya, chwila 89 Trzymaj się, jestem z tobą. Dłonie splecione nad bólem Pocieszają czule, Bo przecież jedną idą drogą. To może być zmęczenie Namalowane chwilą, A może czułość pochyla Dotknięcie nad wody strumieniem? Dwie różne dłonie, Tak blisko razem, Jak jeden płomień Nad pustym miastem, Na każdego dnia koniec.
-
Projekt Takamoya, chwila 86 Jesteś? Jestem! To dobrze Widzę słońce wreszcie. I życie zdrowsze, I ciepłe miejsce. Wielkość nie ma znaczenia, Oprócz serca. Nic więcej I nic bardziej nie zmienia. Lubię twój głos, wiesz? A ja Twoje futerko, I mruczenie też. Jutro jest tak daleko Od świtu aż po zmierzch. Jednako, Czyś człowiek, czy zwierz.
-
Projekt Takamoya, chwila 84 - Byłeś taki wielki! - A ty taka mała! - Podnosiłeś mnie za szelki… - W przelocie buziaki dawałaś… … Spławiki drzemią na baczność. Pod lśnieniem fal rzeki Dni płyną kochane, dalekie. Siła przepływa i przepływa słabość. … - Jesteś taki uparty! - A ty taka cwana! Wtedy brałem Cię na kolana… - Wtedy życie było żartem. Tato, dziecko, los i świat. Ryby słuchają milczenia. Wszystko się zmienia. Tylko miłość ta sama od lat.
-
5
-
Ostatnie słowo do byłych braci
Quidem.art opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Na scenie cyrku świata, Przed lustrem, Najwięcej ważą Słowa puste, Spływające wraz z twarzą. To okrucieństwa fałszywego brata. Pstrokate falbanki póz, Dobrze wyćwiczone dobro, Przez okno pomogą Oszukać duszy mróz. Wtedy nawet ten jest sobą, Którego pustą głowę Nie martwi los matki już. Ale w zwierciadła odbiciu, Naprzeciw, Nagie stoi, kiedyś jedno z jej dzieci, Teraz we własnej niewoli, Najżałośniejsze milczenie na świecie I najgorsza pustka w życiu. Porzuciliście ją jak zły sen. Obaj zadbani i wychowani. Na pożegnanie przygotowani Cicho piszecie nadęty tren. Lecz zanim spadnie Jej z serca kamień, Będę razem z Nią, a wy nie. Tyle wiem.-
2
-
Projekt Takamoya, chwila 83 Wiesz, co tak lubię w Tobie? Mówisz "Nie!" I to robisz, Cokolwiek. Nic w nas nie jest lekkie. Daty, słowa, dni schowane w głowach, rachunki podróży dalekich. Ale źrenic Banieczki mydlane, Jak świt nad ranem Roześmiane, nic nie chcą zmienić, Tyle w nas przestrzeni.
-
Na huśtawce pod wiekową lipą Kołyszemy horyzontem leniwie. Liczymy krople przy okiennej szybie. Wszystkie nasze chwile milkną. Fotony czeszą łuki twojego ciała. Czasami jesteś rozespana, A czasem w białej pianie I w uśmiechach cała. Szczęśliwe gdzieś skwierczą faworki, Szczęśliwy pies zasypia w domu Kołysząc uszy do tych tonów, Którymi plaży nucą fale morskie. W każdym zakamarku dla siebie żyjemy, Każde gdzieś wypełniając sobą. Naprzeciw wymówionym słowom Śląc tyle słów niemych.
-
Historię tworzą ci, którzy ją zapisują, a tych, którzy ją zapisują tworzą ci, którzy tworzą historię.
-
Projekt Takamoya, chwila 71 Papierówki z drzewa, stawy i ogniska, Książki o piratach, Wędrówki w zaokienne końce świata. To wszystko dalekie choć bliskie. Przebiegły po pięciolinii czasu Miłości, projekty i katastrofy, Cisze poranków i tłumy nocy I nigdy nie zgasły. To moje życie i dobrze mi z nim Biegałem obok Forresta I nie chcę przestać Od kiedy jesteś Ty. Pięćdziesiąta ósma w oku łezka I wciąż chce mi się żyć.
-
Projekt Takamoya, chwila 64 Wciąż siebie głodni na chłodnym placu, W połowie z płynnego kryształu. Oplatasz mnie ciepłem pomału W miejscu, które Bóg wyznaczył. Pośrodku miasta, przy wodospadzie, Na chybotliwej tafli rzecznego lustra Kroplami lśnią włosy, skóra i usta. Fryzura rzekę w zamyśleniu gładzi. Letnia jacuzzi w osadzie kamieni, Z niezgrabnie nuconym walczykiem I jedna chwila zakręcona z szykiem. My za to zgrabnie zachwyceni.
-
Pierwszy raz pachniały tak ciasta, Śmiech tarzał się z czułą pociechą. Pierwszy brak tchu zmieszanych oddechów I taniec na bruku pustego miasta. Pierwszy pocałunek, sen i zdumienie, Śniegowe płatki jak gęsi puch, Cisza na ławce pod kościołem, Nawet bolesne słowa z mozołem Gasnące łzą na stęsknionym ramieniu. Żadnej z naszych chwil nie było dwóch. Nawet serce nigdy nie bije tak samo, Zawsze okruch zmieni oblicze. Brzmi o krok starzej, lub o miłość mocniej, Rozpalone radością, zalęknione z troski, Czy szczęśliwe w ogrodzie Twoich ramion. Już przestałem nasze pierwsze razy liczyć, Bez liczenia żyje się prościej.
-
Projekt Takamoya, chwila 57 W puszystej pianie nie ma nic prócz Ciebie. Tabula rasa i spokojne serce Piszą epilog rozterce. Na spienionych obłoków niebie Żadnych wyblakłych udręczeń. Falujące ciepło dłonie Jak albatrosy czeszące fale. Tybetański flet z oddali Migotliwą ciszą płonie, Snując sennych mgieł szalik. Czas pęka jak bańki mydlane. Zabawnie szeleszczący finał. Dwudziesty siódmy czerwca trzymam W wannie zakochanej, Gdzie zegar się zatrzymał I nic już nie rani.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 13