-
Postów
314 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Quidem.art
-
Droga do domu
Quidem.art odpowiedział(a) na Quidem.art utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy Dzięki. Co do duszków to skutek mojego podejścia, że tworzy się tym, czym się dysponuje, maksymalnie efektywnie. Efekt to skutek pękniętej osłony obiektywu smartfona, ale zagrało to w tym ujęciu korzystnie. Związane jest to z symboliką życia w ujęciu chrześcijańskim, gdzie życie przedstawiane jest jak pokoj przez przez który przelatujemy jak jaskółki. Jednoczesnie okno jest bramą do domu a "duszki to my wlatujący do domu. Rma okna dzieli obraz na lewą część- świat doczesny z czasem, zegarkiem i szufladami stereotypów, a prawa to dom Ojca, niebieski, pełen światła słonecznego, które jest źródłem całego życia. Teksty piosenek na ścianie to muzyka. Muzyka to istota człowieczeństwa- kreatywność, sztuka, komunikacja i społeczność. Tak w skrócie. Pozdrawiam -
Cały ten chaos niepotrzebny nikomu, Urodziny, szkoła, białe obrusy, Chwile pełne jasnych wzruszeń, To nasza bezkresna droga do domu. Światło w Twoich oczach Falujące rzęsami, Pies biegający między drzewami, Zanim czystymi łzami nie spłynie rosa. Coraz bliżej kroki serca słyszę, Mniej głośnych słów pamięci potrzeba. Coraz piękniejsze obłoki na tle nieba, Bo miłość krzyczy tak, że słychać ciszę. Jeśli bolałem nieuważnie, przebacz, Czasem fałszuję, chociaż lubię śpiewać. Odpoczniemy w domu, na ławce pod Krzyżem.
-
Taki dzień jak ten. Żar spływa niczym Twoje włosy Kanionami poduch w nocy, I, mimo południa, wciąż trwa ten sen. Na wyspie spraw prostych Zakwitają krwawniki i osty, Cienie ryb wygrzewają się nad dnem. Życie jednej chwili staje się tłem. Zmarszczona płynność wody Faluje na firan oddechu Szeleszczącym echem. Rtęciowy starzec z nieskończoną brodą, Liżąc stopy wierzbowym wiechom, Bez pośpiechu Opowiada czas kamieniom młodym, Jak to z liści powstają kłody. Opowieść niczym ziemia stara Mieści pieśni ulotnych ludzi. Ich nietrwałość nikogo nie nudzi, Może oprócz nudnego zegara, Bo do tego potrzebna jest wiara, Że znów zacznie się zaraz.
-
1
-
Kiedy upadasz popchnięty Zamykasz oczy czekając na ból, Jakąkolwiek grając z ról W świecie dróg krętych. Czasem bezradny przystaniesz Na chodnika pustej plaży, Wśród rozsypanych marzeń, Martwiąc się o ciepłą wodę w kranie. Wytarty garnitur ogłady Komicznie barwi łatami, A pod stopami Górski szlak zamiast La Strady. Tylko ten uśmiech w sekrecie, Schowany w dziurawym portfelu, Pozwala przejść jeszcze wiele. Miłość do swoich dzieci. Spłowiałe zdjęcia, barwne wspomnienia, Pierwszy krok, śmiech plusku w basenie, Niewyliczone w żadnej cenie, Niezmienne, choć wszystko się zmienia. Dzień biegnie za dniem bez pardonu, Śmiech tłumi otarcia i rany. Los pisze marszrutę nieznaną, Lecz tej miłości nie oddam nikomu.
-
Projekt Takamoya, chwila 56 Lato ma barwy ciepłych cieni, Suknię kolorów roześmianych błysków. Wysoko fruwa to, co żyje nisko, Biegnąc błękitem w horyzont jesieni. Latem poduszek rozpalone zmysły Ręcznikiem powiewu wycierają ciała. Tańczącą zieleń po skórze rozlały Na klonach miodowych płomieni rozbłyski. Przymknięte oczy szepczą sennie Dym lekkich słów nad szelestem rzeki. Tak bliskim stał się świat kiedyś tak daleki, Otchłań przecięta słonecznym tchnieniem. Jesteś i jestem lekkim amaretto, Pachnący sobą w bawełnianej bieli, Istniejemy, choć byśmy nie istnieli, Tą dopowiedzianą chwilą jedną.
-
Zapach kobiety
Quidem.art odpowiedział(a) na Quidem.art utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Sylwester_Lasota wiersz powstał jakieś 15 sekund po zakończeniu seansu. Pierwszy wers wyświetlił się w głowie po scenie z panią profesor od politologii. I wibrował tak, że, choć uwielbiam smakować powrót pułkownika do jego szopki, nie moglem się doczekać zapisania tych słów. A kiedy je napisałem reszta wyleciała sama. Lawinka taka. A film uwielbiam i konsumowałem wielokrotnie. Stąd tytuł - łączy mnie, pułkownika, Charles'a i pewnie jeszcze sporą grupkę podobnych w jeden zbiór - "piękno zawsze MOŻE się zdarzyć. Dzieki za komentarze. Pozdrawiam -
Zapach kobiety Wpleciony we włosy jak wstążka, Z brokatem nadziei i miodu Na ustach zwilżonych bez chłodu, Pudrem zamglony na książkach. Czasami szeleści pończochą I kruszy się faworkami, Aromat skrzydeł nad aniołami Rozbawionymi trochę. Wiosną zieleni na drzewach Nadzieją liści, że wiatr ich nie zerwie, Albo szepczący w szkole, na przerwie, O czymś, czego się nie spodziewam. Kwiatek za uchem, leciutka sukienka, Tango parkietu, śmiech piasku na plaży… Kto o nim nie marzy? Ulotny aromat w piosenkach, Bo piękno zawsze może się zdarzyć.
-
Projekt Takamoya, chwila 55 Najwierniejszą siostrą strachu Jest samotność, Okno w okno Rzeczy błahych. Bywa przy niej cisza Niewyraźnych słów, Słońca nów, Gdy uszy nie słyszą. Na takie mgnienie Trzyma pamięć dobra, W zmęczonym milczeniu, Wspomnienie O urodzie ogra.
-
Czasem zmarszczone brwi Nic ustom nie mówią. Świta za wcześnie, myśli za późno, Beka pytajników wykrzyknikiem się tli. Czasem buty ciasne Chłepcą wiosenne kałuże, Chociaż dłoń spragniona zanurza Palce w duszę własną. Czasem cień jastrzębia Płoszy radość dziobiących kokoszy, A świst skrzydeł kosi Sielankę ptasiego zagłębia. Zawsze wszędzie wszystko już było. Rozdarte schematy, zdarte kolana, A czasem zachwyca kilka słów z rana, I miłość prosta aż miło. Nie pomalowana w snów ramach, Nie odebrana już żadną siłą.
-
2
-
Projekt Takamoya, chwila 49 Smaki są piękne. To zamglone mewy nad światem, Pochylone jak brat z bratem, Kiedy świt uklęknie. Nad czołem Kwiat z kwiatem, Nim noc zapłonie, Jak uśmiechy Twoje.
-
3
-
-
2
-
Bywa tak, że zwykłe deszcze Zmywają strupy z ran, brud z dłoni, A chmur szarawy smak zasłoni Ognie wzbudzające chore dreszcze. Bywa, że ból, zamiast załamać i zabić, Okrywa pledem spokój duszy. Uciekać wtedy już nie musisz. Tak było i wciąż tak jest między nami. Bywa i dzikość snem karmiona, Jak dziki koń klękając pomaga Jeźdźcowi wsiąść na grzbiet swój nagi, Kiedy troskliwe pozna ramiona. Pies damasceński radośnie śmiga Goniąc zające strachów i kruki burz. Bywa tak dobrze, że już W słońcu wygrał z cieniem szczęśliwy duch, Bo lekiem staje się cierpliwości puch.
-
1
-
Takamoya, chwila 47 Kiedy kołują kwadraty ścian A chwiejne cienie pękają bańkami Ciszą z Szelestem między nami Sunie złoty łan. Nad nocą kosmosu rytmika trzech serc I znika szorstko ciężka zasłona, Jakby liść spłonął Bezdeszczowym czerwcem. Nad nami, Na półce herbata, Rozrzucone śmiechy tu i tam, Zza mgielnych słów bram Zatrzymują zegary świata. Japońska księżniczka nie znikła, Pluszowym snem płynąca, Warczy białym kolcem, W futrze z szalika.
-
4
-
Projekt Takamoya, chwila 44 Za horyzontem zdarzeń Nie ma twarzy Są słowa. Na granicy marzeń Sen spragnionych się schował. Ta chwila kiedy Zobaczyłaś bananowy księżyc I te chwile potem. Ani jednej nie zmierzę, Pozostawię snów splotem. Złota dama na mgieł ścianie Takie jest kochanie Nieulotne. Taka jesteś dla mnie. Sny leżące pokotem.
-
Cześć. Życie biegnie szybciej niż sądzimy. W jednej chwili serce bije ze szczęścia, w następnej wydaje ci się, że nic ciekawego Cię nie spotkało i już nie spotka, a w kolejnej... Pfff! Bańka pęka, człowiek znika. W sumie więcej z tego, co przeżyliśmy zapominamy, a szkoda, bo pozostaje w niepamięci mnóstwo ciekawych i pouczających wydarzeń. Dlatego też razem z moją ukochaną postanowiliśmy napisać książkę, żeby uratować przed zapomnieniem coś, co, naszym zdaniem warte jest zapamiętania. Nie chodzi tu o fakt samego uczucia, miłości. Bardziej o jej detale. Zwykle pamiętając o kimś, pamiętamy o zarysach jego historii. "Bardzo się kochali... To była szalona głowa... Ten to przeżył swoje... To był miły gość..." etc. Ale kiedy zapytać o szczegóły to wszystko jest postrzępione, wytarte, wyblakłe, pomieszane i często wybrakowane. Nasze życia były, i nadal są, ciekawe. W sensie chińskiego przekleństwa "obyś żył w ciekawych czasach". Owszem, tak się nam wydaje. Ale przecież o to chodzi. Tobie też się "tylko" wydaje, że nam się wydaje. W ten sposób jedno "tylko" potrafi pozbawić ludzi możliwości poznania świata z innego punktu widzenia, niż własny nos. A takie poszerzenie percepcji jest kluczem rozwoju i dojrzewania. Bez tych elementów życie staje się zwykłym trwaniem, trywialną, zamkniętą w sobie egzystencją. Dlaczego perły są cenne? Dla perłopława to tylko sposób wyrzucania śmieci z domu bez potrzeby otwierania drzwi. Dopiero inni widzą w tym piękno i niezwykłość. Nadają mu wartość. I dopiero wtedy, gdy dostrzegą taką perłę. Tym jest trochę twórczość. Perłą naszego losu. Jeśli ktoś nie potrafi dostrzec jej wartości, to... Znasz takie przysłowie "rzucać perły przed wieprze"? No właśnie. Przeczytaj. Zrozum. Wtedy nasze życie może stać się perłą dla ciebie. Nauką, doświadczeniem. Perłą. Dla nas, kiedy to opisujemy, już nią jest. Kiedy po prostu mijamy chwile goniąc za karmą codzienności, stajemy się jak te wieprze. My nie jesteśmy wieprzami i, bez względu jak czytający naszą opowieść ocenią jej wartość, bo życie to też nauka wartościowania, szanując pamięć przeżytych dni, stajemy się perłopławami. Owszem, są różne perły. Jedne niedoskonałe, miernej wielkości, a inne są unikalnymi cząsteczkami piękna. Ale nie dowiesz się jakie są nasze, póki nie zajrzysz pod skorupę naszej historii. To opowieść o wariatach... No i o psie, ale to też wariat. I o miłości. Nie wierzysz w miłość? Cóż... Niektórzy też nie potrafią zrozumieć, czemu zagrzebany w mule dna małż zamiast wypluć śmieci w mętną głębię zapomnienia, robi z tego dzieło sztuki. Ale to już ich problem. Tymczasem zapraszamy do lektury i życzymy ci miłego dnia. Oto link do najnowszego rozdziału: https://www.wattpad.com/story/332644450?utm_source=android&utm_medium=link&utm_content=share_reading&wp_page=reading&wp_uname=DebataWariata&wp_originator=AyYDF1FPM4Ied6O3IKx7OAZ0CxvDzxIj4rJP%2BaRg87JWhD8xNuxmDPx1%2BgxOPX5GaRK3avfswd9MbXdTS9P9l4rz4mvZTMfRMcREODQEPbWl5%2FlS4EQYRrmAxxkabgjj Pierdziel, Bambaryło i japońska księżniczka.
-
Czy na pewno mnie kochasz? Nie da się "chyba" kochać, żyć bokiem. Kocha się całkiem, albo ani trochę. Miłość to jedna droga. Różnym płynie korytem, po różnym gruncie, Ale z tą samą wodą, Której wypić ludzie nie potrafią, nie mogą, Zagubieni w przyciasnym surducie. A wystarczy otworzyć usta i uszy. Orzeźwienie przypłynie, Samotność zaginie, Śnieg miodem zaprószy na duszy. Więc kocham Cię na pewno, Na zawsze i wszędzie. Nawet jak dredy uprzędziesz Na swoim pięknym futrze, Ty moja królewno.
-
2
-
Śmiejemy się licząc grosze, Czasami brakuje paru. Wystarczy tego czaru, By zetrzeć smutek na proszek. Parzę herbatę z dzbanka Dla smaku i oszczędności. Nawet to mnie nie złości, Bo słońce się plącze na firankach. Tomo przynosi śmieci do domu, Kości ukryte przezornie na łące. Nie są za bardzo pachnące, Ale i to nie szkodzi nikomu. Warto jest powstać, gdy leżysz. Rany gasną jak gwiazdy Żegnane dniem każdym. Życie jest warte, by z Tobą je przeżyć.
-
5
-
W ludziach kryje się pogoda. Lato, błękit i obłoki, wiatr coś szepcze, Czasem chmur nieznośnie więcej, Z których chłodna leci woda. Mnie tornado wzięło w kleszcze, Oślepiło śmieci wieńcem, Aż iść dalej było szkoda. W szarych strug zamieci Nawet grunt już nie był miły. Dwa przypadki świat zmieniły, Pozwoliły burzom iść naprzeciw. Psie oddanie, ludzka miłość. Wichry są, jak dawniej były, Lecz nad nimi jest coś przecież. Jest śmiejący Tobą dom, Ciepły sen, "dzień dobry" rano. Wspólną nicią czas utkany, Tomo dumnie szczekająca psom, Odwiedziny u rumianej mamy, "Yo!" z hip-hopem wyśpiewane, Zapleciona dłonią dłoń. W ludziach kryje się pogoda, Lecz bez burz słońce to kara. W sercu parasolem wiara, A bez deszczu życia szkoda. Tylko trzeba się postarać Naukę znaleźć w krwi ofiarach, Prawdę trzymać na ust progach. Droga wartość ma, gdy jej mapa droga.
-
3
-
Może jutro spadnie deszcz ze śniegiem, A do butów wpadnie błoto, Gdy obejmiesz mnie z ochotą Stojąc pod zimowym niebem. Nie wiem. Albo na loterii wygram mnóstwo rzeczy, Polecimy na Bahama Gdzieś na plaży rozpiąć hamak. Słońce szeptem będzie smutki nasze leczyć. Los jak pętla, albo lejce Goni koniec dnia wieczorem. Póki co, to Twoje dłonie Niż dostają, dają więcej. Czasem świeczka zapachowa płonie, A w niej ćmy goryczy wypalają koniec Zgrzytów, które gasi serce.
-
1
-
Zje ile zdoła, może zagnieść ciasto, Zabawnie bogaty, Oczy lśnią brokatem… Bez miłości jakby we śnie zasnął. I nawet latem Ponosi straty. W tej sali nie musi być jasno. A Twoje faworki kruchym smakiem Dotykają ust dotkniętych ustami. I dźwięki i cisze moszczą już posłanie. Snom zbędny jest żakiet. Zwierzę między nami Tulone drzewami, Posłusznie grzeczne takie. Okryte faworkami.
-
2
-
@Rafael Marius dziękuję 🙂
-
Wszystko ma swój czas. Oddechy między nami, Palce między palcami, Świateł miodowy blask. I żaden się nie dłuży. Nie stygnie zanadto herbata, Zapach nie więdnie w kwiatach. Skulony sen płynie w podróży. Ciepła dłoń na Twojej szyi Maluje sen dwojga szeptem, Bo jestem pragnieniem bezkresnym, Jakbyśmy podwójnie żyli. Na wystudzonej nocy śnieżne oczy Płatkami symfonicznej nuty Te same kładą zimnych plam minuty. Pogoda broczy, świat koleje toczy. Rozsypane na poduszce włosy, Pachnące w ciszy wierszem, Mówią bezgrzesznie, Że jestem w domu nareszcie. Nieporadnymi sylabami Sylabizuję miłość między nami, I zakopuję drogi przeszłe.
-
Słowo wariata
Quidem.art odpowiedział(a) na Quidem.art utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@walvit zgadzam się. Dlatego moje wiersze mają warstwy. Są jak cebule😉 W tym, dla ogólnego odbiorcy, mówię o tym, że prawdziwa miłość nie chce sztampowych póz, iluzji, słodkiego pierdzenia. Ona wymaga, abyśmy stanęli na krawędzi naszych osobistych światów, norm, zasad, reguł, i chwyciwszy te słowa, które są dla nas prawdziwą miłością, przekroczyli zamykające nas ściany. Poświęcenie (ale nie do końca chodzi mi o takie męczeńskie, choć jego realizacja może nieść sporo walki wewnętrznej i burz w samym sobie), poznawanie celu swojej miłości, wysiłek i koszt związany z jego zrozumieniem i akceptacją (prawdziwą a nie deklarowaną), i tego typu zmiany z boku wyglądają jak zachowania wariata. W istocie tak wygląda oswajanie znalezionej miłości (nie w sensie osoby tylko naszego stanu). O tym są dwie pierwsze zwrotki. A następne, co można łatwo odczuć w zmianie narracji i koncentracji na osobistym odbiorze otaczającego świata, to opis skutków przekroczenia krawędzi swojego świata i wejścia w świat miłości, świat celebrowania zwykłych rzeczy jakby były pierwszymi krokami na innej planecie. Ostatnia jest swoistą konkluzją "naukowego" opisu podróży. Włączenie w to psiej obecności ma dwojakie znaczenie - osobiste, bo Tomo faktycznie w ogromnym stopniu pomogła i nadal pomaga nam obojgu doświadczać nowej rzeczywistości, i symboliczne, w którym kochający się ludzie dzięki obecności wspólnej umiłowanej istoty (dziecko, zwierzę, zamiłowanie, walka, tworzenie, budowa etc) działającej jak opiekun i jednocześnie tarcza ich nieporadnych kroków, stają się sobie bliżsi. Jest żywym kamieniem z Rosetty ich uczuć. Końcowe słowa to żartobliwy akt salutu honorowego dla tych, którym udaje się dojść do tego miejsca. Nagrodą jest całe życie, bo w istocie, całe życie zaczyna się od teraz, a kończy na końcu drogi. Przeszłość nie jest życiem tylko wspomnieniem. Jak widzisz, można w tym wierszu znaleźć bardzo symboliczne, ogolne wartości, których zrozumienie opłaciliśmy oboje bardzo poważną dawką soku z krwi, a to juz jest naszą osobistą historią. Jednak ja nigdy niczego nie zamierzam czytelnikowi ułatwiać. Ułatwianie, upraszczanie, przedstawianie łatwiejsze dlatego, aby uzyskać szerszy aplauz to moim zdaniem rdza intelektu. Spłaszcza formy i jakość przekazu, ale przede wszystkim rozleniwia odbiorcę, kastruje go z ciekawości i sprawności dochodzenia prawdy, a to doprowadza ludzkość do degrengolady i spłaszcza wyobraźnię. Takiej ludzkości nie cenię i dlatego raczej nie zmienię swojego przekazu w tym kierunku... Ale tak czy siak dziękuję za szczery i rzeczowy komentarz Miłego wieczoru -
Słowo wariata
Quidem.art odpowiedział(a) na Quidem.art utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@walvit polubiłem jakoś abbę 😉 Taki trochę muzyczny sentyment z moich czasów. W każdym moim wierszu każde słowo i wyobrażenie ma osobiste znaczenie. Może dlatego nie są łatwe do zrozumienia. W tym przypadku opowiadam o miłości jako słowie. Aby ją w pełni zrozumieć, poczuć i docenić musieliśmy oboje przekroczyć tak wiele swoich dotychczasowych granic, zasad i warunków, że właściwie postawiliśmy siebie poza krawędziami naszych osobistych światów. Udało się to (nam/mi) dzięki bardzo bardzo bolesnym doświadczeniom sprezentowanym przez innych. To nie tylko metaforyczne bardzo, ale też fizycznie egzystencjalne. Oboje na różny sposób ale w porównywalnej skali jesteśmy ofiarami katowni ludzkiego egoizmu, okrucieństwa, nienawiści, pazerności, obłudy i ogólnie zła praktycznie w każdej postaci. Oboje dotknęliśmy pragnieniem potrzeby śmierci, oboje nas sprzedano jak przedmiot na targu, zabrano w obrzydliwy sposób wszystko (prawie wszystko) co kochaliśmy. Nasze poznanie się, nieprawdopodobne i niewiarygodnie dziwne, zrodziło w obojgu niemal jednocześnie tak wielką miłość, że do dziś nie potrafię jej w całości ogarnąć. Ta historia wzmocniła moja wiarę a Jej pozwala się nauczyć wiary od nowa. To warstwa osobista wiersza. Przeżywając to zauważyłem, że osobiste przeżycia ludzi mają często uniwersalne mechanizmy. Dlatego ta miłość jest ostatnio dla mnie główną inspiracją, bo może to, co piszę stanie się dla innych, których świat złamał, przeżuł i wypluł, wsparciem, drogowskazem. Dla mnie wystarczy, że jeden pobity i zniszczony odbiorca w moich wierszach znajdzie dla siebie pocieszenie i energię nadziei, wiary, a dzięki temu może sam odnajdzie swoją miłość. Bo jej nieustanne poszukiwanie i rozważanie jest dla nas sensem życia. Tak w skrócie. 😜 Pozdrawiam -
Na końcu każdego świata Wiszą słowa dla ludzi, Których piękno może zbudzić Prawdziwego wariata. Serca jak winne grona, Cieknące sokiem krwi. By dojść do takich drzwi Trzeba próg siebie pokonać. Podaję Ci rękę, Mocno trzymasz moją. Dzięki tym dłoniom Żyjemy znacznie więcej. Wynurzona z nocnej mgły Przytulonym "dzień dobry, kochanie", Z uśmiechem na śniadanie Zwyczajne dni dla mnie śnisz. Granice między nami Przegania psia niania I już nie chcę samego trwania. Słowami wygnani, wygrani, Bo całe życie do uratowania. Całe życie z wariatami Nam się szalenie kłania.