Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 456
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. Tak nazywało się i nazywa nadal to miejsce. Ta przestrzeń. Pomyślana, zaplanowana i stworzona przez Katarzynę. Początkowo przez nią i jej męża, a potem kreowania przez kolejne osobowe energie, które zatrudniała. Gdańsk, Powroźnicza 19 łamane na 20. Kto nie wierzy, proszę sprawdzić. Ulica poprzeczna w prawo do Długiego Targu, po wejściu w nią zaraz za narożnym budynkiem po lewej stronie. To miejsce i zarazem przestrzeń, jak już nadmieniłem. Odkąd zacząłem odwiedzać je/ją ponad dwa lata temu, zmieniło się wiele. Nic dziwnego: każde miejsce to energia, każda przestrzeń to energia. A energia jest - z natury rzeczy - zmienną. Katarzyna wyszła za mąż, zmieniła nazwisko. Zmieniła się - i zmienia - wciąż sama w toku życiowych doświadczeń. Odeszły stamtąd osoby, które znałem: Anna, wymieniona w jednym opowiadań i Gabriela. Nazwiska są aważne. Ważne jest, że bez nich Port Royal - Królewska Przystań - jest innym miejscem. I inną przestrzenią. Pozostały inne osoby: Karolina i dwie Aleksandry. Ta pierwsza z ciągle napiętą uwagą, z pozostałych dwóch jedna nie do końca sprawdza się w roli kierowniczki, druga kłamie. Bezczelnie prosto w oczy. Jest fałszywa i alojalna. Być może zdziwisz się, Czytelniku, że Autor tych słów, Corleone11, pozwala sobie pisać negatywnie. Autor przedstawia ocenę osób - osobowych energii - na podstawie poczynionych przez nich działań. Chwali, gdy jest co i gani, gdy potrzeba. Nie oddala się nawet na krok od obiektywizmu. Od prawdy, która - jak często bywa - danym osobom o nich samych jest awygodna. Cóż, Autor tych słów w tym wcieleniu również zrobił to, co zrobił, czego ma pełną świadomość. Cóż po raz ponowny: każdy postępuje tak, jak w danej chwili ocenia, że powinien. Biorąc pod uwagę - lub nie - i licząc się - lub nie - z oceną tychże osobowych energii, których owo postępowanie dotyczy. I dotyka. Raduje lub rani. Tak więc, Port Royal... Dla mnie, Autora tych słów, czas skończyć przygodę z Tobą. Czas z Tobą. Co dałeś, wziąłem. Co zabrałeś, odeszło. Dziękuję i trudno. Nasze drogi rozchodzą się. Ale czy to nie naturalna - energetycznie - kolej rzeczy? Zmieniłeś się. Ja, Corleone11, też jestem już inną osobą, gdyż i moja energia zmienia się wskutek moich decyzji. Zapamiętam Cię. Na Twoje miejsce przyszło inne. Na Twoje miejsce przyszła inna przestrzeń. I inne osoby, Alicja, Amanda i Iwona. Oraz Martyna. Co stanie się w przyszłości? Miejsca i przestrzenie odsłaniają się powoli, krok za krokiem. Samodecydując i współpracując z czasem. Pokażą zatem. Czas pokaże. Zmienność bowiem jest, zgodnie ze swoją naturą, zarówno w nas, jak i przed nami. Gdańsk, 3. Maja 2025
  2. @Natuskaa Z monotonią pisania o sobie masz wiele racji - a może nawet całą. Zgadzam się też, jeśli chodzi o wrażliwość wielu na punkcie "(...) swojego wybranego twarzowca (...)". Nadmienię przy tym, że podoba mi się owo słowo: "twarzowiec". Odwzajemniam 🙂 , Poniedziałkowo-wieczornie. Pozdrowienia.
  3. @Natuskaa I dlatego że "(...) była mściwa (...)", uzewnętrzniając to poprzez >>(...) sześć razy "wrr" (...)<<, znalazła się w Twoim opowiadaniu. OK-ey. Widzę. Pozdrawiam serdecznie.
  4. @Natuskaa Celowo kreuję opowiadanie nie "(...) w konwencji idylli (...)". Dzięki za czytanie i za uznanie. Zaglądaj. Zapraszam. Pozdrawiam serdecznie. Kwiatuszku, dzięki Ci wielce. Serdeczne pozdrowienia. Łukasz, Tobie również dziękuję za wizytę.
  5. Na polecenie Jerzego taksówkarz, zerknąwszy momentalnie do wstecznego lusterka - zobaczywszy, a może i zrozumiawszy całą sytuację - zaczął kierować auto w stronę chodnika. Po dłuższej chwili zatrzymał ǰe. Miałam nadzieję - jak zaraz okazało się, płonną - że Jerzy, nie przewidziawszy mojego dalszego zachowania, puści moją dłoń, co pozwoliłoby mi otworzyć drzwiczki, wyskoczyć na ulicę i zacząć biec. Byle dalej przed siebie i byle dalej od niego, bez celu tak naprawdę. Pomimo świadomości, którą owszem, można na pewien czas zagłuszyć albo - wiadomo, że bez powodzenia - spróbować wypchnąć ze swojego ja - że przed samą sobą nie ucieknę. Gdy tylko kierowca zatrzymał samochód, spróbowałam zrobić to, co Jerzy przewidział. Skończyło się na otwarciu drzwiczek i wydostaniu się na chodnik: ale wciąż w jego obecności, moje palce ściskał bowiem nadal. Szarpnęłam raz i drugi, aby się uwolnić. Trzymał je wciąż. I wciąż mocno. - Puść mnie! - syknęłam, zaczynając być zirytowana jego uporem. - Niech to szlag, Jerzy! Puść, cholera! Ja nie mogę, widzisz sam! Starałam się, jak długo mogłam, zapewniam! Puść, błagam... Nic z tego nie będzie! - coraz bardziej podnosiłam głos, aż do krzyku. - Puść mnie wreszcie i daj mi spokój! Pozwól mi odejść! Niech cię licho!! - rozemocjonowana, użyłam wolnej ręki, aby go odepchnąć. Udaremnił mój zamiar, chwytając za nadgarstek. Mocno przyciągnął mnie do siebie. Po czym uwolnił moje ręce, ale nim zdążyłam odwrócić się, aby odbiec, chwycił je ponownie tuż powyżej łokci. Nasze twarze znalazły się blisko siebie, jedna przed drugą. Przez moment minę miał napiętą. Potem powrócił nań spokój, oczy jednak pozostały baczne. - Aga, uspokój się! - powiedział tonem, którego dotychczas u niego nie słyszałam. - Słuchasz mnie?! Słuchasz?! Nie słuchałam, za to ponowiłam próbę uwolnienia się, starając się jednocześnie unieść obie ręce. Jednak trzymał je mocno, nadal przyciśnięte do tułowia. Szarpnęłam się raz i drugi. Nic pomogło. - Słuchasz mnie?! - powtórzył tym samym tonem. Coś w jego głosie sprawiło, że uległam. Poczułam, jak nogi uginają się pode mną. Podtrzymał mnie, przewidująco uwalniając tylko moją lewą dłoń i swoją prawą obejmując w pasie. Oparłam się o niego i poczułam, że już dłużej nie dam rady powstrzymywać emocji. Rozpłakałam się. Z ulgi, że... Chciałam mówić, krzyczeć, wyrzucić z siebie wszystkie naraz! Umysł i słowa odmówiły mi posłuszeństwa. Tuliłam się doń, obejmowałam za szyję i płakałam. W milczeniu. Rozpaczliwie, za całe te lata. Nie wiedziałam, jak długo to trwało. Gdy uspokoiłam się trochę, Jerzy delikatnie pocałował mnie w czoło. - Lepiej? - zapytał krótko i retorycznie wiedząc, że tak. - Lepiej... - przytaknęłam, w milczeniu kiwnąwszy głową. - Doskonale - odetchnął. Ująwszy mnie na powrót za rękę, Jerzy otworzył przednie drzwiczki i nachylił się w stronę taksówkarza. - Daleko jeszcze do hotelu? - zapytał. - Nie, proszę pana - odparł kierowca, z punktu domyśliwszy się, o co chodzi Jerzemu . - Tą ulicą prosto, jakieś dwieście metrów. Potem skręci pan w pierwszą w prawo... nie sposób pomylić, to będzie na światłach, na skrzyżowaniu. Długa ulica, ale państwa hotel będzie za kolejne sto metrów, po prawej stronie. - Dzięki za wyjaśnienie - odpowiedział mu Jerzy, po czym sięgnął po portfel do kieszeni marynarki. - Dalej pójdziemy pieszo. A oto umówiona należność - podał pieniądze taksówkarzowi, który w międzyczasie wysiadł, otworzył bagażnik i wyjąwszy walizkę Jerzego, postawił ją na chodniku. - Dziękuję panu - kierowca skłonił się lekko. - Życzę państwu miłego spaceru i dobrej nocy. - Dziękujemy - Jerzy odkłonił się za nas oboje. Po czym, gdy tylko taksówka odjechała, założył mi na ramiona swoją marynarkę. - Jest chłodno - ocenił, nie pozwalając mi zaprotestować. Miał zresztą rację, ta wiosenna noc nie należała do najcieplejszych. Przytuliłam się do niego czując, jak głowa mi pulsuje od nadmiaru emocji, które - wiedzieliśmy to oboje - tylko przygasły na pewien czas. - Skoro czujesz się lepiej - Jerzy odetchnął ponownie, popatrzywszy na mnie uważnie - chodźmy. Przytulona objęłam go, gdy tylko ruszyliśmy. - Mój ty Jerzy... - pomyślałam po kilku krokach - dzięki wielkie niech będą za ciebie Wszechświatowi. Ale czy wiesz na pewno, w co brniesz? Obyś tylko dał sobie ze mną radę... Voorhout, 26. Kwietnia 2025
  6. @Natuskaa Zamieniłbym"(...) jakieś przekupki (...)" na "jakowyś przekupniów". Tyle propozycji (zmian) do dobrze napisanego tekstu 🙂 . Poświątecznie pozdrawiam Autorkę.
  7. @Stary_Kredens W tej chwili przypominają mi się "marcowe miaukoty": powiedzenie pantery Bagheery z "Księgi Dżungli" Rudyarda Kiplinga. Dzięki Tobie poznałem słowo "marcować"; imiesłów bierny odeń jest jak najbardziej przyjmowalny 🙂 . Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie.
  8. @Stary_Kredens Dziękuję Ci wielce za wiadomość. Dodam, że podoba mi się słowo "wymarcowane" 🙂 . Twórz nowe wyrazy, twórz. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrego Wtorku 🙂 .
  9. @Stary_Kredens "Ogólnie rzecz biorąc (...)" - prostota, poukładana słowami. Gratulacje 🙂 . Pozdrawiam Świątecznie i życzę z Ich okazji wszystkiego pozytywnego, zdrowego, radosnego i pysznego. Oraz kwitnącego.
  10. Na taksówkę czekaliśmy około piętnastu minut, kończąc powoli rozmowę i wyglądając przez okno, czy już przyjechała i oczekuje. Gdy kierowca zatrzymał auto pod moim domem, zatelefonował do Jerzego. Ten, odebrawszy połączenie, poinformował go, że zaraz wyjdzie, po czym pożegnał się z moją mamą. Wręcz galanteryjnie: nachylając się, aby pocałować jej dłoń. - Miło mi było pana poznać... Jerzy - przezwycieżyła niezdecydowanie. - Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce. - Z pewnością, proszę mamy - uśmiechnął się w odpowiedzi. - W każdym razie taki jest plan. - Doskonale - moja mama też pozwoliła sobie na uśmiech. - Chodź już, Jerzy - teraz ja pozwoliłam sobie na więcej bezpośredniości. - Przecież taksówka nie będzie czekać zbyt długo. Uśmiechnął się lekko, kwitując moje zniecierpliwienie. - Chodźmy - odparł spokojnie i otworzył drzwi, przepuszczając mnie i ciągnąc za sobą walizkę. Taksówkarz wysiadł na nasz widok, otworzywszy uprzdnio bagażnik. Odpowiedziawszy nam "Dobry wieczór", schował doń postawioną na jezdni walizkę. W międzyczasie Jerzy otworzył mi drzwi z prawej strony, a gdy wsiadłam, zamknął je za mną i przyszedł na drugą stronę samochodu, aby zająć miejsce z mojej lewej strony. - Kurs będzie do hotelu w Rumii - odpowiedział na pytanie kierowcy, ująwszy uprzednio moją dłoń. - Przy ulicy... - tu podał dokładny adres - po czym wróci pan pod dom, spod którego właśnie ruszyliśmy. - Tak, proszę pana - przytaknął taksówkarz. Przytuliłam się do Jerzego, nagle posmutniała i niespokojna. - Jerzy, czy my dobrze robimy? - szepnęłam mu do ucha. - Nie mogę zaprzeczyć, wszystko wygląda dobrze, zależy nam na sobie, ale... A jeśli wkrótce?... Mocno uścisnął mi palce. - To nie miejsce na tę rozmowę - odparł równie cicho. - Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Nawet jutro, jeśli zechcesz. Ale ja nie mam wątpliwości. Popatrzyłam na niego rozumiejąc, że celowo spogląda przed siebie. Nie chcąc, abym odebrała jego spojrzenie jako coś, co ma mnie spróbować przekonać, a co - o czym oboje wiedzieliśmy - wypadnie sztucznie. Tym samym aprzekonująco. - Przecież ty też w gruncie rzeczy ich nie masz - powiedział po chwili, również szeptem i takim samym tonem. - Prawie nie mam, pomyślałam. - Prawie. I tu jest kłopot! Bo wciąż je mam, chociaż wiem, że nie powinnam. Łatwo ci mówić, Jerzy, ty nie zmagasz się z własną traumą!! Ty nie dźwigasz ze sobą bólu i lęku po skrzywdzeniu i porzuceniu! Ty nie płakałeś!! Ty nie rozpaczałeś nocami, tuląc poduszkę, bo tylko ona ci została zamiast!! Ty nie... Zbyt późno poczułam, że moja dłoń drży. I że drżę cała, przytulona do niego. Musiał to poczuć! - przeraziłam się. - A niech to wszyscy... Spojrzał na mnie. Powoli. Przeciągle. Pozornie w zwykły-niezwykły sposób, jak zawsze - a przynajmniej jak często. Ale tym razem w jego wzroku zobaczyłam coś, czego dotąd jeszcze nie widziałam - a w każdym razie nie w takim natężeniu czy też ilości: obawę o mnie. Zrozumiałam nagle, że wszystko, czego domyślał się do tej pory, teraz stało się dlań pewnym. Oczywistym. Podążył spojrzeniem za moim ruchem, gdy sięgnęłam do klamki. Przytrzymał mocno moją lewą rękę, nie pozwoliwszy mi jej wyrwać. - Proszę się zatrzymać! - polecił kierowcy. - Już!! Voorhout, 20. Kwietnia 2025
  11. @iwonaroma Dziękuję Ci wielce za czytanie i za uznanie 🙂 . Jerzy jest "(...) taki (...)", ponieważ to mężczyzna po przejściach. O wysokim poziomie samokontroli i świadomy tak swojego Światła, jak i Mroku. Zatem czy rzeczywiście idealny? Pozdrawiam Cię serdecznie.
  12. @Somalija Tak brzmi, ponieważ jest nim właśnie. Stąd też moja uwaga.
  13. @Somalija Uuu, Autorko 🙂 😉 . W języku polskim związek rzeczownika z przymiotnikiem zaczynamy od tego drugiego. Prawidłowo mówimy więc - i piszemy - zielony liść, wysokie drzewo, silny wiatr czy błękitne niebo. Wiesz, że zwracam uwagę wtedy, gdy mam po temu powód. Dzięki za zatytułowanie 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie.
  14. @Somalija Tak. Zgodnie z moją wiedzą właśnie "fosfór" jest prawidłową formą.
  15. @Somalija Mitylene ma rację: " złotomiodne" zamiast "złotomiodowe". Ponadto wskazana jest zmiana szyku: "przedsenne ciepło", "namiętny sen", "srebrzysta nitka". No i "nie do odparcia" zamiast "nie do oparcia". Pozdrawiam Cię serdecznie. 🙂
  16. @Somalija Ciekawie 🙂 . Tylko popraw literówkę: "fosfór". Serdeczne pozdrowienia.
  17. @Kwiatuszek Przedmówcy wyrazili wszystko, co było do wyrażenia. Corleone'owi 11 zostało tylko się 🙂 - nąć.
  18. @Kwiatuszek Przyłączam się do lubiących Twój wiersz. Jeśli nawet "W ślimaczym tempie (...)", to szczerze. Serdecznie pozdrawiam.
  19. Gdy po blisko pół godzinie Milanek zasnął - uprzednio nagabując mnie, aby Jerzy przyszedł i opowiedział mu drugą po mojej bajkę - posiedziałam przy nim jeszcze kilka chwil, aby być pewną, że się nie obudzi. Dopiero wtedy wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do salonu, skąd dobiegały przyciszone głosy. Gdy tam weszłam, zobaczyłam Jerzego rozmawiającego z moją mamą. - Aha, polityka - stwierdziłam, odsuwając sobie krzesło, siadając obok niego i biorąc go za rękę. - Ale komentowana ostrożnie i z poszanowaniem dla cudzych poglądów - uśmiechnęła się moja mama. - Jerzy na ten temat wypowiada się bardzo... oględnie - przez chwilę szukała innego słowa, aby nie powtórzyć "ostrożnie". - Mamo, bo jego poglądy są nietypowe - stwierdziłam z przekonaniem. Zupełnie tak, jakbym miała czas poznać je wszystkie, przeargumentować je we wspólnej rozmowie, a później samej przeanalizować. - Jego widzenie świata - kontynuowałam - jest ponad i pozareligijne. Dlatego liczą się dlań wartości, przede wszystkim te duchowe, a nie którakolwiek wiara jako system nakazów i zakazów, głoszony i wspierany autorytetem czy też powagą instytucji jak Kościół Katolicki. - Zdążyłam już dojść do takiego właśnie wniosku - zaczęła powoli odpowiadać - jak i do tego, że musiał pan poświęcić wiele czasu na przemyślenia i na poukładanie ich w spójną całość. - Tak właśnie jest, proszę mamy - Jerzy po raz kolejny uścisnął mi dłoń. Spojrzałam szybko na mamę, a potem na niego. Uśmiechnęła się ledwie zauważalnie, z pewnością jednak Jerzy zauważył jej uśmiech - nie tylko ja. Z jednej strony zadowolona i szczęśliwa, z drugiej pamięć o byłym przejęła mnie nagłym chłodem. Mimo znaczniejszej różnicy wieku on też rozmawiał z moją mamą na różne tematy. I nic wtedy zapowiadało, że... - Czyli najprawdopodobniej uznaje pan wędrówkę dusz i wiele światów albo wymiarów - podjęła. - W rzeczy samej - przytaknął Jerzy. Znów rzuciłam mamie szybkie spojrzenie licząc, że zrozumie, iż zaczynam czuć się nieswojo. Dłoń zaś Jerzego ujęłam mocno swoją lewą, a paznokciem palca wskazującego prawej przeciągnęłam po jej wierzchu, zostawiając znikającą błyskawicznie jasną linię. - Mamo, odprowadzę Jerzego - skierowałam swoje słowa do niego równocześnie. - Dobrze? - zapytałam, chcąc złagodzić wyczuwalne w moim tonie zdecydowanie. - Zrobiło się już ciemno - zaoponował. - Lepiej zatelefonuję po taksówkę. Odwieziesz mnie i wrócisz tą samą bezpiecznie do domu. I dasz mi znać, że dojechałaś i że wszystko jest w porządku. Zgoda? - uścisnął mi dłoń, spoglądając na mnie wyczekująco. Ledwie powstrzymałam się od przytulenia się doń. - Zgoda - odparłam, "mój ty Jerzy" dopowiadając w myślach. Voorhout, 16. Kwietnia 2025
  20. @Kwiatuszek I o taki właśnie - rzeczywisty - odbiór chodziło Autorowi. O odetchnięcie, zwolnienie i zatrzymanie w spokoju. Dziękuję Ci wielce za wizyte, przeczytanie kolejnego rozdziału i za uznanie dlań 🙂 . Pozdrawiam serdecznie.
  21. @Bożena De-Tre Bożeno, z podziękowaniem za cierpliwe oczekiwanie na odpowiedź. Miło mi przeczytać Twoją pozytywną opinię na temat "Dzisiaj (22)". Podążaj wyobraźnią za słowami. 🙂 Serdeczne pozdrowienia.
  22. @Bożena De-Tre Dzięki wielce, Bożeno. Miło było Cię ugościć. Serdeczne pozdrowienia. 🙂
  23. @Somalija Stwierdzenie Horacego, że "Poetom i malarzom wolno ważyć się na wszystko", rozszerzę o pisarzy. Masz rację: "(...) to opowieść, więc może wiele...". Wielce Ci dziękuję za odwiedziny, uznanie i słowa komentarza. 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
  24. Pospacerowy wieczór upłynął nam bardzo miło: na lekkiej, owocowej kolacji - dla Milanka truskawkach ze śmietaną, a dla nas plastrach ananasa do kawy - i rozmowie. Moja mama towarzyszyła nam i pomimo mojej obawy, że Jerzy będzie miał coś przeciw temu, albo że z powodu obecności synka rozmowa nie do końca będzie swobodna - cała potoczyła się naturalnym torem. Chwilami mój synek, najwidoczniej przysłuchując się, włączał się w jej tok - ku mojemu i swojej babci zdziwieniu - jak dorosły. Cóż - pomyślałam już przy drugim jego wtrąceniu - wygląda na to, że przez całą tę sytuację z nieobecnym ojcem stał się dojrzalszy, niż myślałam. A teraz, przy Jerzym, ten jego szybszy rozwój po prostu uzewnętrznił się. Uśmiechnęłam się do swoich odczuć: zdaje się, że podjęłam właściwą decyzję. Chyba faktycznie coś - jakaś duchowa siła - pokierowało mną wtedy... I chyba spotkaliśmy się nie przez przypadek. Zaraz, przecież Jerzy już kiedyś powiedział, że przypadków nie ma! Czyżby to wszystko przewidział? - znów się zaniepokoiłam. - To w gruncie rzeczy nieważne - odparłam sobie po chwili. - Bo nawet gdyby, to co z tego? Obejrzeliśmy potem film. Trafem tego wieczoru Polsat wyemitował "Birds", jeden z bardziej lubianych przez Milanka obrazów. Jerzy przez większość tego czasu milczał, zerkając na niego od czasu do czasu i uśmiechając się. Na mnie, co też zauważyłam - i po kobiecemu przemilczałam - zerkał niby mimochodem trochę częściej. Naprawdę mu się podobam, uśmiechnęłam się do siebie raz i drugi. Ciekawe, czy zauważył i te moje uśmiechy? Pewnie tak... Jerzy odczekał do końca wspólnego oglądania. Gdy film dobiegł końca, podniósł się razem z nami z kanapy. - Dziękuję za przemiły czas - powiedział, wyraźnie kierując te słowa jednocześnie do wszystkich nas współobecnych w pokoju. - Na mnie już powoli pora, a i wam - szczególnie tobie, Milanie - czas spać. Dotknęło mnie - rzec, iż uderzyło, byłoby za dużo - że Jerzy znów zwrócił się do mojego synka jak do dorosłego. Mam tu na myśli także ton. Zauważył coś, co mi jako matce umknęło? - zadałam sobie kolejne tego wieczoru pytanie. - Bo czyżby była to tylko maniera? - Milanku, pożegnaj się... z Jerzym - zawahałam się, apewna, czy nie powiedzieć "z panem Jerzym". Od razu jednak zmieniłam zamiar: nie pora na wprowadzanie dystansu tam, gdzie przyszedł czas na budowanie rodzinnych więzi. - Dobranoc, Jerzy - mój synek najwyraźniej nie miał tych co ja wątpliwości. - Dobranoc, Milanie - odparł Jerzy, przykucając. Reakcja synka zaskoczyła mnie kolejny raz. Bo oto, najzwyczajniej w świecie i znów jak dorosły, odrzekł: - Dziękuję ci. Miło mi było cię poznać - po czym wyciągnął do Jerzego rękę, którą ten uścisnął w odpowiedzi. Gdy Jerzy wyprostował się, wymieniłam z nim szybkie spojrzenie. - Zaczekaj na mnie, aż Milanek zaśnie - rzuciłam, biorąc synka na ręce i wchodząc z nim do jego pokoju. - Odprowadzę cię. Zaczekał. Voorhout, 6. Kwietnia 2025
×
×
  • Dodaj nową pozycję...