Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 433
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. @Bożena De-Tre Bożeno, z podziękowaniem za cierpliwe oczekiwanie na odpowiedź. Miło mi przeczytać Twoją pozytywną opinię na temat "Dzisiaj (22)". Podążaj wyobraźnią za słowami. 🙂 Serdeczne pozdrowienia.
  2. @Bożena De-Tre Dzięki wielce, Bożeno. Miło było Cię ugościć. Serdeczne pozdrowienia. 🙂
  3. @Somalija Stwierdzenie Horacego, że "Poetom i malarzom wolno ważyć się na wszystko", rozszerzę o pisarzy. Masz rację: "(...) to opowieść, więc może wiele...". Wielce Ci dziękuję za odwiedziny, uznanie i słowa komentarza. 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
  4. Pospacerowy wieczór upłynął nam bardzo miło: na lekkiej, owocowej kolacji - dla Milanka truskawkach ze śmietaną, a dla nas plastrach ananasa do kawy - i rozmowie. Moja mama towarzyszyła nam i pomimo mojej obawy, że Jerzy będzie miał coś przeciw temu, albo że z powodu obecności synka rozmowa nie do końca będzie swobodna - cała potoczyła się naturalnym torem. Chwilami mój synek, najwidoczniej przysłuchując się, włączał się w jej tok - ku mojemu i swojej babci zdziwieniu - jak dorosły. Cóż - pomyślałam już przy drugim jego wtrąceniu - wygląda na to, że przez całą tę sytuację z nieobecnym ojcem stał się dojrzalszy, niż myślałam. A teraz, przy Jerzym, ten jego szybszy rozwój po prostu uzewnętrznił się. Uśmiechnęłam się do swoich odczuć: zdaje się, że podjęłam właściwą decyzję. Chyba faktycznie coś - jakaś duchowa siła - pokierowało mną wtedy... I chyba spotkaliśmy się nie przez przypadek. Zaraz, przecież Jerzy już kiedyś powiedział, że przypadków nie ma! Czyżby to wszystko przewidział? - znów się zaniepokoiłam. - To w gruncie rzeczy nieważne - odparłam sobie po chwili. - Bo nawet gdyby, to co z tego? Obejrzeliśmy potem film. Trafem tego wieczoru Polsat wyemitował "Birds", jeden z bardziej lubianych przez Milanka obrazów. Jerzy przez większość tego czasu milczał, zerkając na niego od czasu do czasu i uśmiechając się. Na mnie, co też zauważyłam - i po kobiecemu przemilczałam - zerkał niby mimochodem trochę częściej. Naprawdę mu się podobam, uśmiechnęłam się do siebie raz i drugi. Ciekawe, czy zauważył i te moje uśmiechy? Pewnie tak... Jerzy odczekał do końca wspólnego oglądania. Gdy film dobiegł końca, podniósł się razem z nami z kanapy. - Dziękuję za przemiły czas - powiedział, wyraźnie kierując te słowa jednocześnie do wszystkich nas współobecnych w pokoju. - Na mnie już powoli pora, a i wam - szczególnie tobie, Milanie - czas spać. Dotknęło mnie - rzec, iż uderzyło, byłoby za dużo - że Jerzy znów zwrócił się do mojego synka jak do dorosłego. Mam tu na myśli także ton. Zauważył coś, co mi jako matce umknęło? - zadałam sobie kolejne tego wieczoru pytanie. - Bo czyżby była to tylko maniera? - Milanku, pożegnaj się... z Jerzym - zawahałam się, apewna, czy nie powiedzieć "z panem Jerzym". Od razu jednak zmieniłam zamiar: nie pora na wprowadzanie dystansu tam, gdzie przyszedł czas na budowanie rodzinnych więzi. - Dobranoc, Jerzy - mój synek najwyraźniej nie miał tych co ja wątpliwości. - Dobranoc, Milanie - odparł Jerzy, przykucając. Reakcja synka zaskoczyła mnie kolejny raz. Bo oto, najzwyczajniej w świecie i znów jak dorosły, odrzekł: - Dziękuję ci. Miło mi było cię poznać - po czym wyciągnął do Jerzego rękę, którą ten uścisnął w odpowiedzi. Gdy Jerzy wyprostował się, wymieniłam z nim szybkie spojrzenie. - Zaczekaj na mnie, aż Milanek zaśnie - rzuciłam, biorąc synka na ręce i wchodząc z nim do jego pokoju. - Odprowadzę cię. Zaczekał. Voorhout, 6. Kwietnia 2025
  5. @Kwiatuszek To jedynie pozorna akonsekwencja, gdyż nagłość odejścia może oznaczać i niespodziewaność tegoż, a zarazem szybkość - gdy szybki krok przechodzi w bieg. Cieszę się, że czytasz uważnie i oczami, i umysłem. Wspaniale. 🙂 Dzięki Ci wielce za wizytę i uznanie. Pozdrawiam serdecznie.
  6. @Somalija Ciekawie brzmi "przyswajanie obrazu zdarzeń ". Tyle ode mnie (komentarza) tym razem, reszta jest wiadoma. Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 .
  7. @Kwiatuszek Zamiast "ok" powinno być "dobrze" (po co potoczny anglicyzm?) w miejsce "znalazłoby się" - "znalazłby się". Drugie zdanie będzie czytało się lepiej, gdy zmienisz szyk wyrazów na "Przecież cały czas zajmuję się sobą..." Po "jem" potrzebny odstęp, zbędny zaś pomiędzy nawiasem a "co"; podobnie "sklepu" - nawias - "kupując". Ujednolić akapity, korygując ich długość do jednej i wprowadzając tam, gdzie ich brakuje. Zalecam odrobinę więcej staranności. Niemniej "Ja, mnie, o sobie..." jest interesujące i dobrze napisane. Pozdrawiam serdecznie.
  8. @Leszczym Słowo "bzdury" nie sprawdza się w roli komplementu.
  9. Kwiatuszku, dzięki bardzo za wizytę. Cieszę się, że spodobał Ci się i ten rozdział. Pozdrawiam serdecznie. Alicjo, wielce Ci dziękuję za odwiedziny. Miło mi cieszyć się Twoim literackim uznaniem. Serdeczne pozdrowienia. @Leszczym Michał - naprawdę uważasz swój komentarz za stosowny??? Niemniej dzięki za wizytę i czytanie. Pozdrawiam Cię.
  10. Iwonoromo, dzięki Ci wielce za odwiedziny, czytanie i uznanie. Pozwól zaprosić Cię do przeczytania kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego week-end'u.
  11. To jedno krótkie zapewnienie wywołało w moim sercu kolejną burzę emocji. Poczułam się tak, jakby cały wewnętrzny spokój pozostawił mnie samą. Jakby nagle odszedł! Odbiegł i znikł błyskawicznie, bez słowa bądź jakiegokolwiek znaku uprzedzenia. Wszystkie odczuwane do tej chwili pozytywne uczucie wymieszały się z im przeciwnymi, tworząc coś do wręcz amożliwym do określenia kształcie, za to powodującym niepokój wysokiego stopnia. Wysokiego na tyle, że ledwie opanowałam siebie, aby nie zerwać się z krzesła i wybiec z pokoju... a potem przed dom i na ulicę bez nawet cienia świadomości, dokąd biegnę i po co. Kotłowanina emocji musiała uwidocznić się na mojej twarzy tak bardzo, że Milanek wystraszył się wyraźnie, a moja mama zrobiła zaniepokojoną minę. Za to Jerzy prawie nic dał po sobie znać; rzuciwszy szybkie spojrzenie w moją stronę, mocniej zacisnął swoją dłoń na mojej, najwidoczniej domyśliwszy się wszystkiego i przewidziawszy reakcję. - Mamusiu... - urwał Milanek, po raz pierwszy widząc mnie w stanie tak silnego emocjonalnego wzburzenia. Do tej pory bowiem udawało mi się ukrywać przed nim swoje wewnętrzne sztormy. - Przepraszam, synku... - wyjąkałam, chcąc podnieść się do niego, podbiec i przytulić. Skończyło się jednak na zamiarze, gdyż poczułam, że najzwyczajniej nie mam na to siły. Spróbowałam uwolnić swoją dłoń z dłoni Jerzego, ale nie rozluźnił uścisku. - Przepraszam cię najmocniej... - Córciu... - zaczęła moja mama. Opanowawszy się trochę, wykonałam w jej stronę uspokajający gest. Odetchnęła. I odczekała chwilę, nim zaproponowała: - Pójdźmy na spacer wszyscy razem. Jest taka piękna, słoneczna pogoda, szkoda ją zmarnować. A mycie naczyń może poczekać. Panie Jerzy, co pan na to? - zwróciła się doń, wyraźnie oczekując przejęcia inicjatywy. - To świetny pomysł, proszę pani - Jerzy odparł mojej mamie tym samym, półoficjalnym tonem. - Istotnie szkoda zmarnować taką pogodę i tę okazję. Chodź, Aga - poprosił łagodnie, gasząc w zarodku - jak on to, u licha, robi? - odruchowe wewnętrzne najeżenie i sprzeciw. Popatrzyłam nań z wdzięcznością, zanim odpowiedziałam i zanim zwróciłam się do mamy z podziękowaniem. - Dobrze, Jerzy. Chodźmy. - Milanku - spojrzałam na synka. - Zacznij się ubierać, proszę. Buty, bluza... - Już, mamusiu - uspokojony i rozpromieniony poderwał się z krzesła. * * * Spacer rzeczywiście okazał się świetnym pomysłem. Dzięki mojej mamie i zgodzie Jerzego mogłam, idąc z nim za rękę, w znacznym stopniu uspokoić myśli. I emocje. Chociaż moja mama pilnowała Milanka, zauważyłam, że Jerzy - pozornie skupiając na mnie całą swoją uwagę - tyleż bacznie ileż dyskretnie, obserwuje jego aktywność. - Doskonale, Jerzy: o to mi właśnie chodzi. I obyś mi się tylko nie zepsuł - pomyślałam, tym razem świadomie i zdecydowanie. - W przeciwnym razie... Najwyraźniej znów albo wyczuł moje myśli, albo odczytał je w awiadomy dla mnie sposób. A może to telepatia? - zapytałam samą siebie. - Może naprawdę istnieje między nami energetyczne połączenie i ja sama wysyłam mu swoje myśli? Jeśli nie wszystkie, to chociaż część? A może wyjaśnienie jest bardziej racjonalne? Może po prostu ciągle myśli i analizuje? Nie wiem, gubię się już w tym... Zresztą na tę chwilę to nieważne; zapytam go o to później - stwierdziłam i sięgnęłam do torebki po papierosy: cienkie Marlboro light. Gdy tylko wyjęłam jeden z pudełka, wolną dłonią sięgnął do kieszeni po zapalniczkę. - Przecież wiesz, że chcę rzucić - mruknęłam. - Wiem - odmruknął w odpowiedzi. - Dlatego podawał będę ci ognia do co drugiego papierosa. Zaciągnęłam się dymem i dopiero wtedy nań popatrzyłam. Celowo. I celowo udawanie krzywo. - Ach, ty mój Jerzy - zamruczałam, mrużąc lekko oczy. - Dzięki ci. Voorhout, 4. Kwietnia 2025
  12. Dobrze, że w tym momencie nie widziałam swojej miny. Zaskoczona byłam tak, jak wspomniałam - jak nigdy dotąd. Odruchowo zerknęłam na Jerzego; opanował się znacznie szybciej. A najpewniej w ogóle nie pozwolił się zaskoczyć - taka w każdym razie była moja druga myśl. - Milanie - zaczął odpowiadać poważnie, bez żadnych dyplomatycznych wstępów - jestem kimś, kto ma nadzieję zacząć żyć z twoją mamą. Razem z tobą, rzecz jasna. I zastąpić ci ojca. W tym lub w innym domu, co jest sprawą drugorzędną, ale nadal istotną. Zdębiałam po raz wtóry. Tyleż przez fakt, że Jerzy odpowiedział mojemu synkowi jak dorosłemu - co właściwie było zrozumiałe, w końcu Milan zadał pytanie jak dorosły, dojrzałym tonem - ileż przez to, że Jerzy najwidoczniej wszystko już sobie przemyślał i poukładał, także w sercu. Bo że w głowie, stało się dla mnie nad wyraz oczywistym. O jego bezpośredniości i szczerości nie mówiąc; przecież ta pierwsza była na miejscu z racji istoty pytania i sposobu jego zadania, szczerość zaś i właściwa, i oczekiwana. Cokolwiek spowodowało, że mój synek wpadł na pomysł, aby zadać to pytanie - i zdobył się na odwagę do tego już przy pierwszej wizycie u nas Jerzego, i to aspodziewanej - zrobiłam się z Milanka dumna jeszcze bardziej. Zaraz jednak moja matczyna duma ustąpiła miejsca kolejnemu zaskoczeniu - gdyż mój synek nie zamierzył poprzestać ani na pierwszym pytaniu, ani na pierwszej odpowiedzi. Opuścił na chwilę głowę, najpewniej przemyśliwując odpowiedź. Po czym podniósł ją i z tak samo poważną miną oraz z tą samą powagą w głosie kontynuował: - Czyli chciałby pan zamieszkać tutaj. A czy rozmawiał pan już o tym z moją mamą? - Tak, chciałbym - odrzekł Jerzy - o ile twoja mama wyrazi zgodę. Ale na razie nie rozmawialiśmy o tym, więc nie wiem. - A... - tu Milanek zawahał się, jakby tracąc pewność siebie - powiedział pan, że chciałby zastąpić mi ojca. Czyli... - zamyślił się - odprowadzać mnie do przedszkola i z powrotem do domu? Bawić się ze mną? Czytać książki? Chodzić z nami na spacery i do sklepu? - Tak - Jerzy uśmiechnął się w odpowiedzi. Mój synek znów zamilkł, jak poprzednio. Tym razem jednak nie opuścił głowy, ale jakby zapatrzył się gdzieś w przestrzeń. Gdy z powrotem przeniósł spojrzenie na Jerzego, miał dziwną minę. Nie potrafiłam jej nazwać, naprędce usiłując odnaleźć w pamięci, kiedy takową przybrał. Nie potrafiłam sobie przypomnieć. Coś mignęło mu w oczach - zwróciłam uwagę. - Jakby cień... - Ale nie zniknie nam pan? - zapytał. Tym razem Jerzy spojrzał na mnie, zanim odpowiedział. Powoli. I równie powoli uścisnął mi dłoń, jakbym to ja zadała mu to pytanie. Po czym, wróciwszy spojrzeniem do Milanka odrzekł, wciąż zachowując powagę: - Nie. Voorhout, 29. Marca 2025
  13. @Kwiatuszek "Jednak klasyk kuchni (...)", tak - i wybrany celowo. Miło mi, że porwałem Cię "(...) Surówką z marchewki i jabłka (...)"; ja też pamiętam ją z rodzinnego domu. Dzięki Ci wielce za odwiedziny i uznanie. Serdeczne pozdrowienia. 🙂
  14. @Kwiatuszek Z pierwszego zdania możesz usunąć "jak zwykle". Dlaczego? Ponieważ kolejne zaczęłaś od "Codziennie", będące w tym kontekście synonimem. Natomiast trzecie zdanie jest w gruncie rzeczy zbędnym, mimo że stwarza pozory - i to całkiem dobrze - potrzebnego. Czemu? Spójrz na pierwsze zdanie. Już przecież wiemy, że "(...) Było tak i tym razem (...)", skoro codziennie "(...) budziła się o siódmej rano (...)". Zdaję sobie sprawę, że powyższe możesz odebrać jako chłodne 😊 . Ale to pozór. Przy okazji: "stalowo- błękitnymi", większe odstępy w myślnikowych połączeniach wyrazów są apotrzebne (=niepotrzebne). Pozdrawiam Cię serdecznie.
  15. @Kwiatuszek Nawet jeśli to prawda, to zimą śpią tylko drzewa liściaste, niemniej od takiego drzewa też można zaczerpnąć energii. Dalej: krople deszczu znajdują się przecież poza drzewem jako takim - w znaczeniu na zewnątrz niego lub na jego powierzchni. Energię zaś od drzewa czerpiemy, przykładając dłoń do pnia lub przytulając się doń: czyli z wnętrza. Dlatego nie wydaje mi się, aby deszcz mógł w owym zaczerpywaniu przeszkodzić.
  16. @Kwiatuszek Oczywiście. Jeśli czegoś nie myślę, nie piszę tego i nie mówię.
  17. @Kwiatuszek Zastrzeżenia budzi też nadmiar odstępów i brak akapitów 😎 .
  18. @Kwiatuszek Ironizowanie jest dopuszczalnym środkiem stylistycznym 😉 ...
  19. @Kwiatuszek Oczywiście, "(...) że dobrze (...)" - powyższe zdanie jest stylistycznie bardzo dobrym. 🙂
  20. Atmosfera podczas obiadu była trochę napięta. Chwilami rozluźniała się całkiem, do całkowitych swobody i naturalności, by wkrótce powrócić do bycia taką, jak wspomniano. Nic dziwnego: Milanek czuł się skrępowany obecnością Jerzego. Co przecież od razu zostało zauważone przez jego mamę i babcię, o ugaszczanym nie wspominając. W efekcie pierwsza z wymienionych toczyła ze sobą wewnętrzną walkę, raz wycofując się, to znowu powracając. To oczywiście nie uszło uwagi ani jej mamy, ani Jerzego. Niemniej rosół z makaronem i naleśniki z serem oraz atypowo - a z drugiej strony czemu nie? - surówka ze startych marchewki i jabłka z odrobiną cukru oraz soku z cytryny - smakowały wszystkim. Podkreślić wypada, że gotowania rosołu, przygotowanego uprzednio i wstawionego przez mamę Milanka doglądała babcia, równocześnie szykując drugie danie, to znaczy mieszając w mikserze składniki naleśnikowego ciasta, sporządzając farsz oraz porcjując je na rozgrzanej patelni. Usmażyła je w samą porę, surówka zaś powstawała już po wejściu gościa. Milanek siedział obok babci po jednej stronie stołu, ja z Jerzym po drugiej. Zazwyczaj bywało inaczej: z synkiem siadywaliśmy po tej samej stronie, także wtedy, gdy jedliśmy u mojej mamy. Chociaż oczywiście bywało inaczej. Teraz miałam okazję poobserwować synka z trochę innej perspektywy. Jak starał się "dobrze wypaść" w oczach Jerzego, wkładając nieco więcej niż zwykle wysiłku w prawidłowe posługiwanie się sztućcami. Wiem, że z jednej strony nie powinnam mu "odpuszczać", ale... cóż: miękkie serce matki. Teraz, kiedy Jerzy będzie z nami - myślałam - powoli razem z nim zaostrzę wymagania. Płynnie, aby Milanek nie uznał, że to jego obecność jest przyczyną odrobinę wyższych wymagań. Właściwie nie tyle wyższych, ile bardziej konsekwetnie przestrzeganych, bo przecież kulturalnego jedzenia uczyłam go już od dość długiego czasu. Patrzyłam więc z przyjemnością, jak się stara. Czując i zadowolenie i dumę, że moja praca owocuje. Jestem dobrą mamą, pomyślałam. Już mogę być z siebie dumna, nie tylko z synka. Zerknęłam na Jerzego trafem w jednej z chwil, podczas trwania której uśmiechnął się, spoglądając na Milanka. Na sercu zrobiło mi się jeszcze cieplej. Starałam się odgadnąć, co myśli. Chyba energetycznie przyciągnęłam jego reakcję, gdyż w króciutką chwilę po tym spojrzał na mnie z tym swoim przenikliwym uśmiechem. - Jesteś dumna z synka - szepnął mi do ucha. - I słusznie. Odwzajemniłam spojrzenie i uśmiech, ściskając mu dłoń. - Tak... - odszepnęłam. Ale tego, co za chwilę powiedział Milanek, nie spodziewałam się ani trochę - chociaż jako matka powinnam, a w każdym razie mogłam. Pewnie zauważył nasze wzajemne spojrzenia i uśmiechy... a może dopiero te ostatnie? Skończywszy bowiem jeść naleśnik, odłożył nóż i widelec, opierając je o krawędzie talerza, po czym położywszy dłonie płasko na stole, spojrzał z poważną miną na mnie, a potem na Jerzego. - Proszę pana - zaczął pytanie z wyczuwalną w głosie pewnością siebie - kim pan jest dla mojej mamy? Zdębiałam. Jak chyba jeszcze nigdy... Voorhout, 26. Marca 2025
  21. @Bożena De-Tre Jeśli zechcesz, skończysz - to naprawdę zależy od Ciebie. Miło mi wielce być wziętym za przykład 🙂 . Dziel się słowem i zatrzymuj. Dziękuję również. 🙂 @Kwiatuszek Ano tak: "(...) Trzeba zadowolić (...)" wszystkich obiadowiczów - względnie obiadujących. Co zjedzą, dowiesz się wkrótce. Cieszę się, że "(...) Bardzo fajnie się czytało. (...)" 🙂 Dzięki Ci wielce. Pozdrowienia.
  22. @Natuskaa Czyli w odpowiedzi przedstawiłaś scenę ze sklepu mięsnego. Z udziałem pani sprzątaczki/sprzedawczyni, klienta z wadą wymowy oraz, oczywiście "młymła". Niech będzie. 🙂 Dzięki Ci za odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie.
  23. @Kwiatuszek Proszę bardzo. Obiecałem zajrzeć, więc zajrzałem. Proste 🙂 .
  24. @Leszczym Spodziewam się tego i trzymam Cię za powyższą obietnicę: "(...) no naprawdę (...)". 😉 Pozdrawiam serdecznie, Michale.
  25. @Kwiatuszek Dom w miejscu mocy 🙂 . Jak powiedział George Lucas: "I cóż tu dodać?" Tylko to: podkreślić, że czytało się miło i tym razem. Serdeczne pozdrowienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...