Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

m1234

Użytkownicy
  • Postów

    360
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez m1234

  1. @beta_b Jagna Paczesiówna powiedziałaby, że te "karty na starcie" potrafią poprowadzić w tragiczne rejony, często "tak niechcąco", podlewane stereotypami i oczekiwaniami innych. Fajny wiersz. Daje do myślenia :)
  2. @tetu Bardzo dziękuję :) Trochę w tym zasługa tego pianina (Erik Satie, Gymnopedie No.1) można odlecieć w retrospekcje ;) @Jacek_Suchowicz Świetne! Swoją drogą uwielbiam niedopowiedzenia, lubię takie utwory, sam też staram się "nie domykać", chociaż to bardzo trudne, bo podświadomie szukam zawsze jakiejś klamry.
  3. @Domysły Monika Dziękuję :) Wszyscy się tu inspirujemy nawzajem ile wlezie, ładujemy baterie :)
  4. nokturn pękającej szklanki – odbita od podłogi rozbija czas flesz! niedzielna seria pozornie niedomkniętych gestów fruwająca firanka ażurowa wykrochmalona nasączona zapachem wiosny sięga do garnków i patelni wrzących życiem równoległym sito liczy czas w skali wody krople leniwe nie chcą kapać wstecz gdzieś obok radio łowi głosy-widma jakieś pianino brak kuchennego patosu tylko gorący rosół fartuch matki fruwa goni bliki światła po kątach substancje do chwytania drobinek kurzu widzę przez nie pływające wąsy ojca ulotność zostawia posmak nawet rybie ości nie były tylko śladem po posiłku… za oknem deszcz słucham radia – grają Satie
  5. @Nata_Kruk ostatni wers to oddech, a raczej - tutaj - pokłady tego „zabierającego życie” dwutlenku węgla osiadającego na ścianach grubą warstwą, w przestrzeni wiecznego zamknięcia, samotności z wyboru, bez perspektyw na „świeże powietrze”. Użyłem tego bardzo organicznego porównania, bo dokładnie tak to „zobaczyłem”. Dziękuję za komentarz i reakcję :) @Bożena De-Tre dziękuję za pochylenie się :) Utwór rzeczywiście ciężki znaczeniowo.
  6. ślady dotyku fruwają od drzwi po telewizor oblepiły klamkę od środka i ten sam kanał - lecą reklamy poduszek zżerających plecy zagłuszają płytki oddech penetrują korytarz jej odbicie wytrawiło obrys w lustrze czasami słychać wspomnienia z szafy – takie na wyciągnięcie ręki wątłych ramion drżących dłoni zawstydzonych dobrobytem nikogo zegar wylizuje kolejne pół godziny mrugnięcia minut – jedna – druga – trzecia nie ma czasu popłakać ani z kim tylko święci ścienni przerażeni echem i osobniczym węglem
  7. Biorę w ciemno. Nawet nie czytam.
  8. @Alicja_Wysocka "bo wczoraj właśnie w Gdyni znów biało się zrobiło," No to chyba na moment ten śnieg, pewnie ledwie parę intensywnych podmuchów znad zatoki i śniegowych zawijasów tuż nad chodnikiem.. Tak myślę, bo końcówka zajaśniała jednak "tańcem motyli". Fajny obrazek, jak sądzę uchwycony chwilą.
  9. Bardzo muzyczny potencjał. @Jacek_Suchowicz wydaje mi się to wyczuł, uwypuklił wyżej komentarzu. Zatem świetny tekst! Myślę, że można byłoby pokusić się wersję na piosenkę :)
  10. @Domysły Monika Dziękuję za miłe słowa, ale fenomenu tu nie ma :) Można powiedzieć, że jest to swoiste "kolekcjonowanie znaczeń" - nie chcę, by to zabrzmiało patetycznie, ale tak jest - piszę koncentrując się na znaczeniach, z tą myślą buduję aktulanie portfolio utworów. Jestem wzrokowcem i opieram się głównie o obrazy, kadry, czasami oś jest łatwo rozpoznawalna, czasem mocno dekonstruuję. A tematy? Masz rację. Są rozległe, dokładnie tak, jak życie :) Sprawy bieżące, często osobiste, czasem - jak w przypadku tego utworu - jakaś inspiracja ad-hoc. Tutaj dopowiem, bo warto - zainspirował mnie dokument (leciał bodajże przedwczoraj na TV Historia, czy podobnym) na temat ostatniego okresu życia i twórczości Van Gogha - okres w Auvers, jego szaleństwo i niedoceniany geniusz, opieka ze strony brata Theo, i taka niesamowita upartość żony Theo, która robiła wszystko, by świat nie zapomniał ani o jednym, ani drugim, już po tym, gdy w krótkim okresie czasu spoczęli w jednej mogile. Trzy miłości z Auvers ;)
  11. Zaintrygowała mnie defragmentacja znaczeń powodująca, że samą treść odbieram blokami, kawałkami. Po kilkukrotnych przebiegach widzę jednak pewien obraz, zamysł. Utwór ciekawy, zachęca do powrotu - chwycę go i poobracam sobie jeszcze :)
  12. Oj dawno się tak nie uśmiałem :) Genialny wiersz i genialna cała reszta!
  13. Brawo za formę. Odważnie, z pomysłem. Ta powtarzalność nadaje swoisty rytm, który koresponduje troszkę z treścią, bo przecież wszelkie powtórzenia tworzą procedury, te zaś procesy, wreszcie - czasami - budzi się rutyna, która nie zawsze jest zła, bo pozwala nudne zadania przeprowadzić w szybki i bezbolesny sposób. Można nawet powiedzieć, że to wszytko do kupy tworzy... przeciętność właśnie. Ale chodzi mi o przeciętność w pozytywnym znaczeniu, przeciętność taką, która wykuwa jedynie mocne charaktery. Bo czyż nie jest silniejszym człowiek potrafiący iść przez życie z uśmiechem i godnością wbrew wszelkim przeciętnościom świata? Uważam nawet, że ci tzw. "przeciętni" to najmocniejsi z mocnych :) Rozpisałem się :) Świetny utwór to taki, który pobudza do refleksji. Tak uważam i tu taką refleksję odnalazłem. Dziękuję!
  14. Piszę do ciebie z dna pola pszenicy, gdzie słońce wbija gwoździe w źrenice, a każdy kłos jest płonącą wieżą kościoła – wiem już, że Bóg mieszka w tubce cynobru i w tym, jak zawijasz mój krzyk w bibułę ciszy. Mój bracie. Gdy księżyc pęka jak gorejąca blizna, a granatowy welon iskrzy szarpaną wirami gwiazd rozżarzoną powłoką, pod oknem staje kobieta w welonie z mgły – zbiera odcienie ultramaryny spod paznokci, wydrapuje resztki wspomnień z okiennic. Ułoży je kiedyś w usłużne dzienniki - bukiet chabrów i słoneczników dla przyszłych głodnych, stąpających po szybkiej ziemi butami zdartymi codziennością. Jej dłonie – gołębie skrzydła, otulą połamane zamierzenia, rozpiszą mnie kolorami na ścianach muzeów. A ten bluszcz, na ostatniej granitowej płycie? To jedyna forma modlitwy – mój bracie, jedyna, jaka przystoi tym, którzy uwierzyli, że płótno może być trumną i kołyską niech się pnie powoli, rozrasta, uwije przez nas i po nas przejdzie zapisze wiecznymi rysami w kamieniu… Czasem, gdy kruki wzlatują nad złote pola słychać szept: „Bez trzech miłości z Auvers nie byłoby żadnego zachwytu”. Szaleństwo. Wierność. Upór – – trzy kolory zmieszane z krwi na palecie pękniętej w przeddzień zbiorów.
  15. @Archie_J generalnie nie chcę, by treść była indeksowana przez wyszukiwarki. Pozdrawiam.
  16. @bronmus45 Przy tym wyjaśnieniu zaczynam dostrzegać inny zamysł, aczkolwiek odwołania do wszelkich definicji i pierwotnych użyć, to broń obosieczna poezji, która zwykła sobie stroić żarty z tychże, grając nimi na wszelkie sposoby, byleby tylko kierować nas w te wszystkie dziwne i zaskakujące zaułki znaczeń. Bo - jak myślę - liczy się właśnie znaczenie, obrazek, który rysowany jest słowem w bardzo konkretnym kontekście, no i tutaj, w tekście tego utworu, kontekście całości, to znaczenie staje się - jak gdyby - jednoznaczne ;) Ale takie prawo autora, tak jak moje - interpretacji. I nie ma tu "prawidłowego odczytania". Co do "poetyckości - to nie musi ona w żadnym wypadku przejawiać się metaforami, tym bardziej wykształceniem. Myślę, że to wiesz, tworząc bardzo trafne, organiczne w treści i formie miniatury i doskonałe haiku. Zatem tu nie o zastosowanie metafor mi chodziło, a raczej o ten zarzut "wykładania na stół". Bo jak myślę tutaj, to "mięso", ten swoisty surowy przekaz jaki zapewne chciałeś osiągnąć, można byłoby pewnie osiągnąć subtelniej, co nie oznacza słabiej. Utwór do mnie nie trafił, ale cenię sobie możliwość dyskusji, za co dziękuję. Dobrej nocy!
  17. Fajny tekst. Pobudza wyobraźnię - podoba mi się zwłaszcza ten fragment: "niezauważalny ruch powietrza rozpoczyna huragan chaosu" Jestem z tych, którzy wierzą, że każdy chaos, jest jedynie fragmencikiem ukrytego porządku ;)
  18. Zastanawiałem się, czy w ogóle to pisać – nie jest to przecież warsztat – ale skoro lubię rzeczy podane „mocno”, a sam "utwór" użytymi środkami otworzył taką przestrzeń, to sobie pozwolę. Zatem - chroń nas, Panie, przed tymi, którzy wiedzą lepiej, a prostotę mylą z prostactwem. To pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła. Bo właśnie tego tutaj zabrakło – prostoty, czyli poezji. Zamiast niej dostajemy coś na kształt ordynarnego „wywalenia jęzora na stół”. Największy problem? Zbędne atakowanie „trzody”. Mam wrażenie, że autor chciał skupić się na czymś zupełnie innym, a jednak poszedł na skróty, wybierając tanią prowokację. Fragment: "Tamci rozmodleni - wierząc, że Bóg słucha - wpatrzeni w pasterza od trzody .." potwierdzony końcówką: "Zaś "ciemny lud" wierzy w to" to niejako obnaża intencje - wciąga czytelnika w krytykę, która krytyką wcale nie jest. Czuć za to frustrację - tu jednak kończy się poezja, a zaczyna coś nieciekawego, bo frustracja, choć może być paliwem dla poezji, tu wylazła na pierwszy plan i dusi wszystko, co mogłoby wybrzmieć głębiej. To paradoksalne, bo jest to tak czytelne, jak ta otwarta księga, której wiatr nie wiedzieć dlaczego, delikatnie przekłada strony ;) Jeśli to Twój tekst, nie odbieraj tego osobiście. Twoje haiku lubię, tu jednak - może dlatego, że często czytam obrazami - zobaczyłem po prostu jakieś poobrywane, potargane wiatrem plakaty wojującej stęchlizny. Szkoda - bo sam temat ciekawy, ma potencjał, i można było się pokusić o coś, co rzeczywiście zmusi do refleksji. Pozdrawiam.
  19. @Łukasz Jasiński @mariusz ziółkowski @Jacek_Suchowicz Dziękuję Wam za dobre słowo.
  20. Oglądasz? Twoje odbicie w szkłach okularów, szybach witryn w remoncie, ukradkowych źrenicach, które akurat nie były moje ale kogoś, kto patrzy sekundę później – a może wcześniej? Kto wie. Różnica to detal, oddech, który zdążył zaparować szkła, zanim zdałaś sobie sprawę, że to już nie moje oczy. Scena pierwsza: twoje odbicie w szybie. Scena druga: moje oczy, które już nie patrzą. Nie mówimy o tym co się dzieje teraz, tylko o tym co mogłoby się wydarzyć. Rozmawiamy w czasie warunkowym i o czasie warunkowym. Światło pod kątem dzieli pokój – każde pół zdania wpada w cień, drugie pół jeszcze się broni. Scena trzecia: Bo przecież chodzi o to, czego nie było. Czego nie dopytałem. Czego nie wypowiedziałaś. Bo nie miało sensu. Bo było za późno. Bo zatańczyliśmy, a ktoś patrzył i nie wiedział, czy to co widzi, to rzeczywistość, czy scenografia. A ja jestem prostym mechanizmem. Przebitka: Niektóre zdarzenia istnieją tylko, dopóki ktoś je ogląda. Więc jest tak – zagrają to do końca, popatrzmy jak na scenę: ona wychodzi i nie wraca, on odegrywa rolę ninja – trochę polata po ścianach, a ona zagra według innego scenariusza, powtarzając kwestie, których w tym brakuje. Finał: Zanim zdążę dopić kawę, a twoje usta zetkną się z goryczą wina, ktoś wyłączy światło. Zostaniemy sami – ty na swojej kanapie, ja w moim fotelu, będziemy tak pomiędzy, gdzie echo niedokończonych dialogów zabija każdy film. Napisy: Ten film nie ma napisów końcowych, nie zostały jeszcze napisane
×
×
  • Dodaj nową pozycję...