w strefie
skrajnie małych odległości
pierwsze drgnienie
i okrzyk
jestem
tysiącem ech wstrząsając
mrok na schodach
szukam na niebie znaków
w kroplach krwi
drży powietrze
prawda krzepnie
czyste powietrze absolutu
w myśli
w mowie i sercu
chłód
pozostawionych wspomnień
budzi mnie o brzasku
pejzaż
słońcem malowany
zroszony łzą wzruszenia
eden utracony
na suficie
migotają słoneczne plamki
trudno powiedzieć
dokąd prowadzą
zakrzywione przestrzenie
cisza
przerywana szeptami
parę mądrych zdań
postaci ze snów
otworzyło się
okienko Worda
nie czyniąc
więcej hałasu niż kot
spiralnym ruchem nadgarstka
wchodzę w głąb
ludzkich dusz i sumień
zagrzmiały brawa
populacji
która zasiedliła matrix
marzenie o pięknie
leży
na czystej pościeli
szepty szalone
pełne słodyczy
wszelakich maści
i nagłość przewrotna
udręka
bezsennych nocy
dwa losy
dwa istnienia
splecione w jedność
dotknięte boską ręką
trzepoczą skrzydłami
tryumfu
@jan_komułzykant 'Mruczuś' to skondensowana materia naszych lęków. Tymczasem rzeczywistość chwyta nas za gardziel co powoduje, wytrzeszcz oczu. W tej sytuacji, mówiąc kolokwialnie - jeb.. pochodnie.
Pozdrawiam.